poniedziałek, 24 października 2011

Tajemnice damskiej torebki...

Kilka dni zeszło zanim znalazłem okazję, żeby zajrzeć do jej torebki. Może nie jest to ładne ale nie mam wyrzutów sumienia . Gubiąc się w tej otchłani przegródek i kieszonek wreszcie znalazłem powód tak wczesnej sobotniej pobudki .
Drugi telefon …….
Poczułem skurcz w żołądku bo jeszcze przed oczami miałem korespondencję z Krisem i rozmowę o „bezpiecznym” telefonie …. Ale przecież to nie mogło być to…… . Moja świadomość nie chciała dopuścić tej myśli . To było niemożliwe ! Przecież sam byłem świadkiem tego jak z nim zerwała wszelkie kontakty , widziałem też do jakich obrzydliwych szantaży się posuwał .. . Niestety telefon był zablokowany PIN-em i z tym już nie mogłem sobie poradzić.
Rozbity i oszołomiony tą niespodzianką nie potrafiłem sobie znaleźć miejsca. Umysł rozpadał się na kawałki , różne myśli przychodziły mi do głowy ale ciągle jeszcze nie chciałem wierzyć . Minęło kilka dni sprawdziłem jeszcze raz . Telefon ciągle był …
Drobiazgi układają się w całość . Telefon ten „legalny” był mój –firmowy , ten nigdy nie pokazywany i zawsze w torebce wyłączony .  któregoś dnia zadzwoniła , na stacjonarny ,już z pracy ,że zostawiła telefon w domu …pech chciał ,że tego samego dnia rano pracownik pochwalił się ,że widział moją żonę jadącą do pracy ….” Niech jej pan powie żeby w trakcie jazdy nie rozmawiała tyle przez telefon , bo spowoduje jakiś wypadek „ skomentował „ bo taka roześmiana jechała trzymająć telefon przy uchu „ ……..  nic już nie mogło mnie powstrzymać . Przejrzałem ta torebkę nad wyraz dokładnie i w zasadzie nic ale …. Jakiś nowy adres mailowy w kalendarzu , ciąg liter w zasadzie bez składy zapisany na skrawku papieru , w zasadzie drobiazgi ale przy tej cholernej jej pedanterii wszystko mogło mieć znaczenie . Z telefonem nie bardzo mogłem sobie poradzić ..tym bardziej, że pilnowała go bardzo , mail i ciąg liter dawał większą szansę . ZAHIR …. Naczytał się KFIATUSZEK ostatnio Paulo Coelho. Rozrzucenie po znajomych w bardzo krótkim czasie dało pożądany efekt.  Telefon od przyjaciółki lekko mnie zmroził : „ Nie wiem czy chcesz wiedzieć …” powiedziała  późnym wieczorem …”lepiej będzie jak powiem ci wszystko rano” …. . Noc miałem nieprzespaną . Zamknąłem się w sobie przeżywając własny strach i niepewność tego co mnie tam czeka . Miała rację … nie wiem jak zareagował bym  mając ją wtedy pod ręką .. . Zajrzałem na skrzynkę tajemniczego ZAHIRA i  mój świat rozpadł się na atomy ……. Ten romans ciągle trwał   ……………………….

20 komentarzy:

  1. Do tego, albo była na tyle głupia, albo wogole sie nie przejmowała i za bardzo sie nie kryła, lub trzecia opcja - Ty straaaaasznie slepy byles.

    OdpowiedzUsuń
  2. Obstawiam trzecią opcję.

    OdpowiedzUsuń
  3. zaczynam myśleć, że konfabulujesz tu dla naszych potrzeb-oczekiwań czytelników;)piszesz dla nas powieść w odcinkach jak wytrawny powieściopisarz. nie wierzę, że dorosły facet z takim doświadczeniem życiowym tak brnie i brnie i nadal upada.

    OdpowiedzUsuń
  4. Też mam takie podejrzenia :).

    OdpowiedzUsuń
  5. bodo40
    Ja nie byłem ślepy .... JA strasznie chciałem być ślepy .Kochać - słowo którego nigdy nie zrozumieją kobiety .... zamyka oczy i odbiera zdolność myśłenia . Wiesz co to znaczy kochać i wierzyć komus bezgranicznie ??? Postrzegać przez pryzmat siebie i własnych uczuć ?? Wypierasz z głowy wszystkie sygnały ,że które wskazują , że ktoś może kierować się tylko cwaniactwem i własnym interesem ...nie wierzysz ...do końca nie wierzysz, że jest inaczej ...

    OdpowiedzUsuń
  6. Wierzyć komuś bezgranicznie?? Na boga, samemu sobie człowiek wierzyć nie może, a żonie, mężowi...? Zaufanie ograniczone - słowo-klucz.
    I jeszcze pytanie - dlaczego niby kobiety nigdy nie zrozumieją słowa "kocham"?

    OdpowiedzUsuń
  7. Konfabulować ?????a w jakim celu ? brnąłem i brnąłem aż sięgnąłem dna a łosiazkolan wstawanie trwało i chyba jeszcze wciąż trwa .....
    Komu więc ufać jak nie żonie , osobie zdawało by się najbliższej ???? Kochać to wierzyć , akceptować ..również wady, ale też lojalność ,szczerość i uczciwość ......

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak jak pisałam, wierzyć nawet sobie nie możesz, bo wiesz o sobie tyle na ile Cię sprawdzono, a co dopiero żonie...
    Bardzo kocham mojego męża, jestem z tym człowiekiem ponad 20 lat (w tym ponad 14 po ślubie), ale nigdy nie będę ślepo mu wierzyła. Zawsze warto mieć oczy szeroko otwarte by z ręką w nocniku się nie obudzić.

    OdpowiedzUsuń
  9. Przepraszam, ale czytając Twojego bloga miałem wrażenie, że opisujesz moje życie ;-) Aż mnie poty oblały...

    OdpowiedzUsuń
  10. Jak znam życie to wiele osób miało to wrażenie ;). A to dlatego, że to klasyczna sytuacja, sporo zdrad tak właśnie przebiega ;).

    OdpowiedzUsuń
  11. Podstawą zaufania jest ciągła kontrola - to chyna Lenin powiedział albo Dzierżyński ale czy na tym mam polegać związek dwojga ludzi ????

    OdpowiedzUsuń
  12. Moim zdaniem dosyć klasycznie to wygląda - mało finezji w tym romansie ;)
    A czy to nie jest tak, że Kfiatuszek nie zdążył się wyszaleć i przez to dorosnąć ?
    Trwałe związki to się powinno po 30tce zawierać - dawno tak wykoncypowałam ..Tylko biologia się nie dostosowała..;).

    W ogóle to jeszcze będzie przepięknie, jeszcze będzie normalnie. Tylko córeczki szkoda.

    OdpowiedzUsuń
  13. Z tą 30-stką to też nie jest metoda uniwersalna. Owszem po 30-stce, ale uprzednio dokładnie przyjrzawszy sie rodzinie oblubieńca/-nicy. Jest wysoce prawdopodobne, że bedziemy powielać wzorce wyniesione z domu. Jak tatus byl psychopatą i dręczył mamusię, to nasz ukochany, mimo że potępia i wyrzeka sie tatusia jak żaba błota - to za 10 -15 lat zafunduje nam to samo, albo nawet lepsze... Jak mamusia podkradała tatusiowi forsę z portfela i miala licznych panów na boku... no coż...

    OdpowiedzUsuń
  14. A kto pisał, ze podstawą zaufania jest kontrola? Na pewno nie ja. Zaznaczyłam, że nie można mieć pełnego zaufania. Do nikogo. Ograniczone zaufanie to oczy szeroko otwarte, po to by wyłapać pierwsze niepokojące sygnały, że coś złego się dzieje. To po prostu obserwowanie swojej połówki, poświęcanie jej czasu i oczekiwanie tego samego w zamian. Absolutnie nie kontrola czy grzebanie po komputerze, torbie itp. Da się tak, sprawdziłam.

    OdpowiedzUsuń
  15. "Jest wysoce prawdopodobne, że bedziemy powielać wzorce wyniesione z domu". To my chyba jesteśmy jakimś wyjątkiem potwierdzającym regułe ;). Albo raczej ta reguła jest do bani ;). Ojciec męża był fatalnym tatą, właściwie jakby go nie było. Nie traktował dobrze ani żony ani dzieci. Mój mąż jest cudownym ojcem a i męża lepszego mieć nie mogłam. Ja mam matkę pedantkę, której sensem życia był sterylny porządek w domu, czego skutkiem było wieczne matki zmęczenie, wkurwienie. Mnie samej cholernie daleko od tego wzorca, przeciwny biegun jest mi bliższy ;).

    OdpowiedzUsuń
  16. Czytam, czytam i... ot, proza życia, niestety. Ja już przestałam wierzyć w miłość. Nie ma miłości.

    OdpowiedzUsuń
  17. no jak nie ma, jak jest :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Oczywiście, że jest :). Tylko nie każdy od razu na nią trafia :D.

    OdpowiedzUsuń
  19. A czasem trafia i głupio wierzy, że to na zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  20. Ano :). Niestety, nie ma tak dobrze, że na bank, na zawsze, wiecznie... :). Bo to trzeba pielęgnować w pocie czoła - ciężka robota, a i tak nie ma gwarancji, że któregoś pięknego dnia coś nam nie odbije. Jak pisałam wcześniej - nawet w siebie człowiek wierzyć nie może, a co dopiero w swoją drugą połówkę. Lajf...

    OdpowiedzUsuń