sobota, 19 listopada 2011

Kiedy chcę poprawić sobie humor ....... słucham muzyki :)))))


coraz częściej słucham ostatnio ale lubię :))) . To wczoraj pożyczyłem a w zasadzie zawłaszczyłem sobie bez pytania ....................... .
Ostatnio wyciekła ze mnie chęć do pisania i rozlała się  wokół kałużą o zapachu uryny .... . Jakoś tak dziwnie  się zrobiło .  Moja intuicja znowu mnie nie zawiodła ..... wszelkie przypuszczenia potwierdziły się i poczułem się strasznie zbrzydzony .. . Nie wiem sam czy bardziej brzydzę się Kfiatuszkiem czy sobą ..... . Z jednej strony jakoś łatwiej było by mi przejść do porządku dziennego gdyby odeszła do kogoś jednego, jedynego ..gdyby to była jakaś wielka miłość a tak to jakiś taki niesmak czuję . Kurlewna jedna i rycerzy trzech .... fuck  ,  fuck, fuck..... . Tarpie mi jeszcze wnętrzności i sam nie wiem , czy bardziej brzydzę się jej czy siebie .. bo chciałem być takim ślepym głupcem .....
Świadomość, że stawiałem na cokół kogoś kogo uważałem za księżniczkę a w zasadzie gdyby naruszyć cienką warstwę politury zostało by samo szambo jest momentami nie do zniesienia .......
Są chwile kiedy pulsują mi skronie  a wściekłość na samego siebie odbiera zdolność myślenia....
Kiedyś słyszałem takie określenie ....porneia     i lepszego słowa na jej zachowanie znaleźć nie potrafię. Tak jak już osiągnąłem spokój tak znów coś niedostrzegalnego powbijało szpilki wokół mego serca i jak strzyga odeszło zostawiając mnie z tą goryczą ..
"Położyłem się wieczorem i obudziłem rano . Przecież to zmartwychstanie !To cud !"- powiedział Janek ...i  mnie ten cud dzisiaj się zdarzył . Oderwałem się od demonów przeszłości i poszedłem poznawać ludzi..normalnych ludzi.... . Strasznie to fajne zajęcie , chyba już zapomniałem jak to jest.....a świat jest taki fajny ... i ludzie się uśmiechają do mnie ...

a ja słucham nowej muzyki i też się uśmiecham ...a tamto ...no cóż ...
mój Anioł Stróż zatrwożył się , że mnie to jeszcze rusza ...
ale jeśli nie ruszało by mnie to to znaczyło by , że to nie było prawdziwe... , że tego wszystkiego nie było... , że nic się nie zaczęło a jeśli się nie zaczęło to tak naprawdę nie ma prawa się skończyć  , a jeśli się skończy to po długiej drodze ....... drodze którą trzeba przejść boso   i poczuć .....

jest mi lepiej:)) i nawet jeśli czasami coś jeszcze uwiera i skręca w środku to i tak się cieszę , że czuję cokolwiek , nawet nienawiść jest szczera i prawdziwa a przecież o prawdę  tak naprawdę chodzi........

środa, 16 listopada 2011

Kąpiel .....

Kąpiele z dzieckiem jakoś próbuję opanować ale ten rytuał warto chyba opisać ......
Ja rozumiem , też dbam o higienę i myję się często .... powiedział bym nawet ,że znacznie podwyższam średnią zużycia mydła w Polsce ale .... no właśnie ...ale ..
Kfiatuszek kąpiel traktuje jako swego rodzaju rytuał .... włazi do tej wanny i siedzi tam ... godzinę .. dwie a czasem dłużej . Pomijam już zupełnie fakt ,że leży w zasadzie we wrzątku ale to może być kwestią upodobań . Dziwny jest dla mnie czas !. 
Na początku małżeństwa nie zwracałem na to uwagi . Dziecko po kąpieli kładłem do łóżka i usypiałem , drapanie po plecach wywoływało u niej pomruki zadowolenia a kiedy już była większa zawsze jakiś czas jeszcze sobie rozmawialiśmy . Przed snem dzieciak ma zawsze jeszcze coś do opowiedzenia a ja zachłannie słuchałem tego co się w trakcie dnia wydarzyło czy też jakie problemy i dylematy ma i z czym nie może sobie poradzić .... Bajki , opowiadania , rozmowy tak nam schodziła zawsze jakaś godzina . Potem kiedy już dziecko zasypiało byłem " wzywany " do łazienki bo Kfiatuszek zawsze chciał porozmawiać .
Opowiadała co w pracy, radziła się i było to nawet takie sympatyczne .. w ciągu dnia było mało czasu na rozmowy ... gdyby nie czas ... .
Dwie  godziny......
Jeśli kiedyś przeszło mi przez myśl ,że to z powodu rozmów to baaardzo mocno się pomyliłem .
Teraz kiedy jest taka a nie inna proceder :) trwa dalej :))
Godzina ,dwie.trzy...... leży w  wannie i pekluje się jak szynka na święta .... codziennie . No ileż można leżeć w takiej zupie ?? Ponieważ płyn do demakijażu jest jej obcy to myje paszczę w wannie i pływają w wodzie takie czarne boby ...widok dla mnie obrzydliwy ...
Żeby chociaż książkę jakąś czytała , gazetę ... to może byłbym w stanie to zrozumieć ale leżeć dwie godziny i patrzeć się w sufit ???
Gonię jak mogę , bo choć późno się kładę to czasami szlag mnie trafia jak zwalnia łazienkę o 11 lub 12 . Wymogłem już ,żeby usuwała resztki futra z odpływu  bo brzydzę się samego widoku ale z myciem wanny po sobie jeszcze ma problemy . Muszę przypominać ,że te czarne boby , chyba tusz do rzęs to nie jest coś co powinno zostawać w wannie .
Mycie , prysznic a czasem kąpiel , 10 -15 minut jakoś mieści sie w moim rozumie ale takiego moczenia nie jestem w stanie zrozumieć do dziś ........... .

wtorek, 15 listopada 2011

Czasami bywa trudno.....

Niestety ,życie nie jest takie proste jakby się wydawało . Myślałem już , że doszedłem do porozumienia z Kfiatuszkiem w sprawie kąpania dziecka ale wczoraj znów wyprowadziła mnie  z równowagi .
Córa późno wróciła wczoraj z zajęć , coś jeszcze chciała zjeść i chwila oddechy też jej się należała .... niech odpoczywa maluch...
Woda do wanny nalana i prawie wszystko normalnie już było ale minutę przed tym jak kończył się program który z zainteresowaniem dziecko oglądało mamusia wskoczyła do wanny .
Czysta kurwa złośliwość . Po 12 godzinach na nogach mała ziewając poszła do łazienki i słyszę : chcesz to wskakuj !
Szlag mnie trafił ale przecież nie będę wchodził do łazienki kiedy dziecko się kąpie . Czekam aż wyjdzie i po raz kolejny zwracam uwagę ,że mogła by uszanować intymność dziecka a poza tym to niestosowne i niehigieniczne .......
"Skoro masz uwagi do mojej higieny to informuję cię ,że kąpię się dwa razy dziennie "
Jak bym nie wiedział ! Zachowuję spokój i tłumaczę ,że nie chodzi mi o jej codzienną higieną ale o całą sytuację ...... jakbym gadał ze ścianą . Dziecko mówi ,że weszło do wanny bo było bardzo zmęczone i bało się ,że mama będzie się długo kąpać a ta sucz nic z tego nie rozumie ... albo nie chce zrozumieć .....
Widzi ,że mnie to wkurza i bawi się tym ...... to milczenie i pełen wyższości uśmieszek jest nad wyraz prowokujące .
Wytrzymam jeszcze chwilę , i będę tłumaczył tej "najlepszej na świecie mamie " ale w końcu chyba nie wytrzymam i pójdę z tym do sądu ....... jakaś paranoja ..... sąd będzie rozstrzygał sprawę kąpania dziecka ...
masakra........................
Dziś rano miałem z dzieckiem rozmowę ... chce pieska na urodziny . Matka jest przeciwna a ja choć cały za wstrzymuję się decyzją o kupnie do zakończenia sprawy .  Tłumaczę małej dlaczego musi jeszcze poczekać . Że za niedługo wszystko się pozmienia i najpierw musimy my dorośli poukładać swoje życie , ogarnąć obowiązki i wtedy pomyślimy o piesku ale pada pytanie : DLACZEGO?
Muszę mówić i mówię , szczerze , przypominam jej jaka jest sytuacja ,że się rozstajemy , że mama podjęła taką decyzję i chce ode mnie odejść ..... kurwa jakie to trudne ......
Mała milczy i tylko cichutko płacze ......bezgłośnie ...słucha i o nic nie pyta ......................
Wczoraj rozmawiałem z sąsiadką . Nie wiedziała ,że się rozwodzimy ..już wie . Opowiedziała mi , że kiedy mała była jeszcze malutka i pilnowała ją czasem prababcia wychodziła na balkon i czasmi cichutko wołała  " Tatuńciu przyjedź , ja cię wołam a ty nie przyjeżdżasz , tatuńciu gdzie jesteś ........ " mamy nie zawołała nigdy ...........
Kurwa jak mi smutno.................

niedziela, 13 listopada 2011

Mama .....

Próbując opisać stosunek Kfiatuszka do ludzi muszę zacząć od najważniejszej osoby w jej życiu- mamy. Nigdy nie miałem żadnych problemów z teściową ale może dlatego , że granice były jasno zaznaczone . W żartach zawsze mówiłem , że od teściowej trzeba mieszkać na tyle blisko żeby mogła zajrzeć od czasu do czasu i na tyle daleko żeby się pieszo nie przywlokła . Taki komfort miałem .
Nasze życia się nie mieszały choć obserwując ją z dystansu miałem zawsze swoje spostrzeżenia .
Kfiatuszek kocha mamę ...bardzo . Kiedy na początku naszego małżeństwa mama była bez pracy, a Kfiatusze ka na urlopie macierzyńskim oddawała jej cały zasiłek ... bo mamie jest ciężko ......
Jej pieniądze , niech robi co chce  i choć nam też w tym okresie nie było łatwo starałem sie nie odzywać .
Obserwowałem tylko ich wzajemne relacje . I tu taki jeden przykład .
Któregoś dnia na zakupach znaleźliśmy fajny sklep z butami . Zbliżało się lato i Kfiatuszek wybrał sobie jakieś buty ale ponieważ były ładne skończyło się na zakupie trzech par . Po powrocie do domu kiedy już rozpakowaliśmy zakupy odwiedziła nas mama Kfiatuszka . I tu zdziwienie .... buty zostały schowane szybko za szafę i padło hasło : Pokażę mamie tylko jedną parę bo będzie jej przykro !
To już było dla mnie niezrozumiałe , tak czy tak w trakcie wizyty spowodowałem,że musiała się pochwalić pozostałymi ........ mina wiele mi powiedziała ............   .
Nie podobało mi się to .....z jednej strony nie skrywana zazdrość  ....z drugiej jakieś ograniczenia "mamie będzie przykro" ...coś tu było nie tak ......
Te same mechanizmy widziałem niestety u Kfiatuszka ... wracamy z córą z zakupów radośni i pytanie : a co mnie kupiliście ??????  I brak radości a nawet zainteresowania tym co dziecko sobie kupiło ...... totalny brak reakcji......
Dla mamy Kfiatuszek robił wszystko .... mama musi zrobić remont , może jej pomożemy .....i pomagaliśmy ....... auto się psuje ... naprawiamy, akumulator zdechł .... to ja ci kupie ten akumulator ...
Nigdy wprost nie  mówiła daj. Nie było takich sytuacji, ale narzekać i skarżyć się córce potrafiła jak jej ciężko i źle  .
Nie ma nic złego w pomaganiu rodzicom . Sam jeżdżę do swojej mamy i pomagam kiedy tylko trzeba , ale tu było coś chorego .  Z jednej strony ciuchy przynoszone tonami , zawsze okazja zawsze od koleżanki, zawsze za pól ceny a z drugiej strony pernamentny brak kasy na wszystko ..... na jedzenie , czynsz ...opłaty .....
Kfiatuszek kupuje sobie płaszcz ...za dwa dni mama ma podobny .....  , bluzka .... za chwilę jest taka sama ... . I to ciągłe mamie trzeba pomóc .
Kiedy już byliśmy w trakcie terapii psycholog powiedział mi znamienne słowa : "Pana żona prezentuje bardzo specyficznie pojętą lojalność wobec swojej matki . Mamo nie będę miała lepszego losu niż ty żeby tylko nie było ci przykro".
Dziś widzę początki takich zachowań u córki . Tato nie mogłam ucieszyć się z nowego biurka bo mamie było by przykro ............
Geny czy nawyk ???  nieporadna paprotka całą sobą krzycząca : zaopiekuj się mną .... i nie ważne czy do kolejnego partnera czy do własnego dziecka .... dbaj o mnie ... bo będę smutna , nieszczęśliwa , zła ....
Nie zrób mi przykrości ...niczym ....swoja radością i szczęściem też ...........
Pokolenie za pokoleniem ..