Dzieje się i to dużo . Nie czas jeszcze pisać o tym ale za chwilkę będę mógł się otworzyć .
Opowiedzi na ostatnie pismo złożone do apelacji jeszcze nie ma i sam już nie wiem dlaczego bo przecież czasu minęlo juz strasznie dużo ale myślę ,że za chwilę coś z tego będzie . Sąd mówi ,że jeszcze miesiąc mam czekać na termin rozprawy apelacyjnej i to mnie wkurza maksymalnie a kfiat jak zwykle uważa ,że nic złego nie zrobił.
Cały ten syf mnie przygniata i powoli mam już tego dość bo takie wlokące się ogony gnębią .
Quintusiowa w połowie listopada ma sprawę i Quintuś razem z kfiatem po zapoznaniu sie z treścią pozwu zaczynają szaleć . Kfiat mi grozi procesem za "kradzież " bilingów a przecież nie moją winą jest , że nie szanuje papierów i wyrzuca je do kosza a w śmietniku różne nury grasują .
Quintuś też straszy , że mnie do sądu poda bo śmiem pytać o jego adres ..... i , że mu jego łachy jakieś (tzn. chyba jego ) które sie warlały w szafie a moje nie sa odesłałem na adres firmowy . Zaczynam się zastanawiać czy nie zejść do podziemia albo do partyzantki jakiejś .....
No wiem , ze zobaczyli mnie jako swiadka i ja też i teraz się próby zastraszania zaczynają ale ja specjalnie wrażliwy nie jestem .
Kfiat wczoraj jakiegos zrobił wczoraj sciemę zniknął popołudnie rzekomo wychodząc do apteki ale ponieważ jej coś długo nie było i dziecko z ciekawosci wykonało telefon informacja przyszła ,że jest u ...."kardiologa " . Jakieś dziwne wrażenie mam ,że to nie o serce chodziło ale zamierzam to sprawdzić żeby jeszcze dodatkowa niespodzianka mnie nie spotkała ..................................
Jednego tylko nie mogę pojąć ... jak to jest ,że nawet próbując z nią rozmawiać ma cały czas wrażenie , że mimo całego tego udowodnionego syfu , tych wszystkich zdrad i kochanków ona jest cały czas przekonana , że nic złego nie robi . Nie ma żadnej refleksji ,że to co sie teraz dzieje to jest efekt tego co ona zrobiła . Tak jakby jakaś część jaźni sie jej wycięła . Jakieś to chore wszystko ....