piątek, 5 października 2012

Dzieje się





Dzieje się i to dużo . Nie czas jeszcze pisać o tym ale za chwilkę będę mógł się otworzyć . 
Opowiedzi na ostatnie pismo złożone do apelacji jeszcze nie ma i sam już nie wiem dlaczego bo przecież czasu minęlo juz strasznie dużo ale myślę ,że za chwilę coś z tego będzie . Sąd mówi ,że jeszcze miesiąc mam czekać na termin rozprawy apelacyjnej i to mnie wkurza maksymalnie a kfiat jak zwykle uważa ,że nic złego nie zrobił.  
Cały ten syf mnie przygniata i powoli mam już tego dość bo takie wlokące się ogony gnębią .
Quintusiowa w połowie listopada ma sprawę i Quintuś razem z kfiatem po zapoznaniu sie z treścią pozwu zaczynają szaleć . Kfiat mi grozi procesem za "kradzież " bilingów  a przecież nie moją winą jest , że nie szanuje papierów i wyrzuca je do kosza a w śmietniku różne nury grasują .
Quintuś też straszy , że mnie do sądu poda bo śmiem pytać o jego adres  .....   i , że  mu jego łachy jakieś (tzn. chyba jego ) które sie warlały w szafie a moje nie sa odesłałem  na adres firmowy .   Zaczynam się zastanawiać czy nie zejść do podziemia albo do partyzantki jakiejś .....
No wiem , ze zobaczyli mnie jako swiadka i ja też i teraz się próby zastraszania zaczynają ale ja specjalnie wrażliwy nie jestem .
Kfiat wczoraj jakiegos  zrobił wczoraj sciemę  zniknął  popołudnie rzekomo wychodząc do apteki ale ponieważ jej coś długo nie było i dziecko  z ciekawosci wykonało telefon informacja przyszła ,że jest u ...."kardiologa " . Jakieś dziwne wrażenie mam ,że to nie o serce chodziło ale zamierzam to sprawdzić żeby jeszcze dodatkowa niespodzianka mnie nie spotkała ..................................

Jednego tylko nie  mogę pojąć ... jak to jest ,że nawet próbując z nią rozmawiać ma cały czas wrażenie , że mimo całego tego udowodnionego syfu , tych wszystkich zdrad  i kochanków ona jest cały czas przekonana , że nic złego nie robi . Nie ma żadnej refleksji ,że to co sie teraz dzieje to jest efekt tego co ona zrobiła . Tak jakby jakaś część jaźni sie jej wycięła .  Jakieś to chore wszystko .... 

30 komentarzy:

  1. Chyba najbardziej przykry aspekt takich sytuacji - osoby kiedyś tak bliskiej już nie ma. To zadziwiające, ale jej już po prostu nie ma. Zastąpił ją jakiś przedziwny klon. Niby łudząco podobny, ale przecież tak bardzo inny. Gdyby nie było to tak przykre, to byłoby wręcz fascynujące - jak bardzo ludzie mogą się zmienić/maskować/być ślepym (* - niepotrzebne skreślić). Chociaż czy ja wiem czy to takie znowu fascynujące? Przykre, to na pewno.

    Tomek.

    OdpowiedzUsuń
  2. Też się kiedyś zastanawiałam gdzie podział się ten facet, w którym się zakochałam? ... a może go nigdy nie było - to był tylko wytwór mojej wyobraźni...Przykre, jak pryskają marzenia...

    OdpowiedzUsuń
  3. Dzień dobry, to odnośnie partyzantki ;-)
    Można sobie co nieco dorobić...
    Pozdrawiam

    http://www.youtube.com/watch?v=AnZETw3dMKw

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jedna z moich ulubionych piosenek, dziękuję za przypomnienie...ech, rozbeksało mi się jakoś tak...

      Usuń
    2. To popłacz jeszcze...to oczyszcza podobno...

      http://www.youtube.com/watch?v=UmXu_77zxo0

      Usuń
    3. To znam na pamięć, nucę, jak staram się uśpić podopiecznych.

      Czy mężczyźni mniej płaczą(lub nie płaczą wcale), bo uważają, że im takie oczyszczenie niepotrzebne?

      Usuń
    4. Ja płaczę, kiedy nikt nie widzi. Weź się rozpłacz przy takiej Steni to zaraz zostaniesz zaszufladkowany jako słaby facet ;-) albo przy mundurowej z forum gazety ;-) Po co jej taki chłop? Napisała przecież...

      Usuń
    5. Nie słaby, a wrażliwy, uczuciowy. Zaczynam myśleć, że ja jakaś niedzisiejsza jestem...

      Usuń
    6. Romek :)) manipulator z Ciebie niezły :)))

      Usuń
    7. No wiesz co?!
      Cholera niedobrze ze mną ostatnio...chyba będzie kibel znów...Ileż można?

      PS:Bodo, daj jakieś rady jak traktować panią 11 lat młodszą od siebie? Chciałbym uniknąć Twojego losu ;-)))))))

      Usuń
  4. I jeszcze jedno...panie bardzo często wyjątkowo dokładnie dzielą to co się dzieje przed i po papierze. Innymi słowy, ona uznała, że jest już po rozwodzi i wolno jej...Innymi słowy, gdyby złapała Cię w łóżku z jakąś panienką na minutę przed ogłoszeniem wyroku rozwodowego to byłbym winny całego łajna i powinieneś zdechnąć pod płotem. Jeżeli Ty złapałbyś ją z Kwintusiem minutę PO ogłoszeniu rozwodu to ona czułaby się ZUPEŁNIE niewinna. Nie ma papieru - nie ma winy. Uczucia, przywiązanie, relacje to wszystko goowno. Ważny jest papier... ;-)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zastanawiam się, czy gra przed Tobą Bodo, czy jest przekonana o swojej niewinności. Czyli czy w głębi duszy wie, co narobiła.

    OdpowiedzUsuń
  6. Dobry wieczór.
    Cwietuszek wie bardzo dobrze, że jest winna, ale prędzej się powiesi niż się do tego przyzna. Jak się zaczęło to trzeba w tym trwać.

    Bodo,
    też bym sprawdziła, co znaczy ten "kardiolog".
    Mdli mnie na samą myśl, co jeszcze może wymyślić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zgadzam się z tym, że Kurfiatek wie, że jest winna- niby dlaczego? To, co ona wyrabiała (i nadal wyrabia) to przecież nic szczególnego dla osoby o zaburzonej osobowości. To tak, jakby notorycznego złodzieja przekonywać, że kradzieże są bezprawne. Ma po prostu inny system wartości, wyniesiony z domu i jedyne, co wie na pewno to to, że inni są jacyś nienormalni, dziwni i uważają, że ona coś złego zrobiła. W jej mniemaniu ona jest normalna, a inni- nie. Nie wymagajmy więc od takich osób refleksji nad sobą, swoim życiem postępowaniem, a już na pewno nie starajmy się zrozumieć ich motywów postępowania (tj. szukania winy w nas samych, co my spieprzyliśmy), bo to tak, jakbyśmy się starali pojąć, dlaczego notoryczny złodziej kradnie. Po prostu- jest zaburzona, inaczej ocenia rzeczywistość i tyle.

      Bodo po prostu trafił na egzemplarz niczym mój ex- oni obydwoje pasowaliby do siebie "jak ulał" i mogliby ze sobą tworzyć szczęsliwy (w ich rozumieniu) związek. My, ci wg nich nienormalni, nie mamy z nimi najmniejszych szans. Tak wygląda prawda o zaburzonych jednostkach.

      A zadanie dla nas? Wybaczyć sobie własną ślepotę. Bez obwiniania się o to, że przecież mieliśmy na nich wpływ. Owszem, ale nie wychowawczy- to zadanie należy do rodziców, a nie partnerów.

      Usuń
    2. Prawda, prawda.

      Mam taki osobisty test. Jak poznaję kogoś "nowego", to mu się przyglądam pod pewnym kątem. Patrzę, czy jak jest okazja, to się śmieje tak całą gębą i z serca. Jeśli tak, to znaczy, że jest ok. Jeśli nie, to coś z nim nie tak. I powiem Wam, że mnie to kryterium jeszcze nie zawiodło.

      Bodo, Kfiat śmiał się całą gębą?

      Usuń
    3. Wiesz Beato , że nie wiem ???????? czasem pewnie się zdarzało chociaż na codzień nie jest skłonna do śmiechu .....................

      Usuń
    4. Mój brat miał kiedyś narzeczoną, która podczas gdy wszyscy "płakali ze śmiechu", uśmiechała się tylko albo smiała się półgębkiem. Tak mi ta dziewczyna nie pasowała, że szok. Ale nic się nie odzywałam, bo brat był bardzo zakochany. Potem odkryłam, że ona ciągle kłamie. Próbowałam coś bąkać bratu, ale on nic nie widział. I wreszcie się sam przekonał. W chwili, gdy wesele było zamówione, wszystko dograne. Nie będę opisywała detali, ale zbierał się po otrzeźwieniu kilka lat. Taka jakaś cichociemna była. Zawsze pod kontrolą, zero spontanicznych reakcji. I okazało się, że to był kawał niezłej kanalii, jak mówi klasyk.

      Usuń
    5. Z własnych obserwacji (nie doświadczenia) wiem, że kobiety potrafią długimi latami udawać uczucia, bo jest im tak wygodnie z pewnego powodu. Najczęściej jest to kasa niestety...

      Z drugiej strony (to już własne poletko), jeżeli kobieta skreśli jakiegoś mężczyznę, to ten choćby stawał na głowie i nadskakiwał na wszelkie możliwe sposoby - nie ma szans. Na nic suknie, mycie garów, sprzątanie, wypady na weekendy, kwiaty - to wszystko wzbudza tylko agresję, po pani tak naprawdę chce odejść, tylko widząc, że ten jej chłop to naprawdę poczciwina, ma coraz większe wyrzuty sumienia i reaguje...agresją. W końcu nie wytrzymuje i robi, to co powinna zrobić dużo wcześniej - odchodzi.

      Z facetami przeważnie tak nie jest, bo chemia nowego związku bardzo często zakłóca wyrzuty sumienia a nawet trzeźwe myślenie. Nam jest chyba łatwiej odchodzić (nie mam tu na myśli zniewieściałego typa jak ja, który rozpatruje wszystko miesiącami) ;-).

      Taki już jest ten najpiękniejszy ze światów...

      Usuń
    6. Wg pewnych badań z USA należy patrzeć na zdjęcia potencjalnego partnera z dzieciństwa. Jeśli na tych fotkach dziecko się uśmiecha i ma pogodny wyraz twarzy, to ok. Ale jeśli na tych zdjęciach prezentuje sztywną naburmuszoną minę, to należy uciekać. Podobno sprawdzalność prawie stuprocentowa ;) Pozdrawiam Piotr

      Usuń
    7. A tu się z Romkiem zgodzę w 100% ..

      Usuń
  7. "Cały ten syf mnie przygniata i powoli mam już tego dość bo takie wlokące się ogony gnębią"- to trąciło rezygnacją...
    Chyba wszyscy by Cię tu za...uszy powiesili...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://www.youtube.com/watch?v=jgpq9AV7PoA

      Usuń
    2. Jeśli to zaproszenie do tańca, to chyba nie dam rady...

      Usuń
  8. Witam.

    Kobieto,
    tak to prawda.
    O tym , co wpłynęło na to jaką jest osobą Cwietuszek pisałam poprzednio.
    Tylko, że to, iż ma inny system wartości itd. nie oznacza, że nie zdaje sobie jednak sprawy, że robi świńtwa. Musi trwać w tym, co zaplanowała, bo jak będzie to wyglądało? Musi iść w zaparte. Nieważne, że tym pogrąża się bardziej. Ważne, żeby się nie poddać i nie pokazać słabości. Przyznanie się do winy będzie gorszą porażką niż sama przegrana w sprawie...

    Poza tym nie do końca wiemy, jak ona czuła się w tym małżeństwie, jak je odbierała. Jeśli jest pewna swoich racji, czuje się skrzywdzona, mimo, że Bodo stawał na głowie, żeby jej dogodzić(może jednak było za mało spędzanego razem czasu, zapracowanie, za dużo sama przebywała),pewna, że wszystko się stało przez niego, to za przeproszeniem-"zesraj się, a nie daj się" musi go jakoś ukarać i zrobi wszystko, żeby jego jeszcze bardziej bolało.

    Wiem, że to wygląda, jakbym szukała w niej człowieczeństwa i tak chyba jest. Zawsze chce się wierzyć, że normalny człowiek nie może być, aż tak zły i szuka się dla niego usprawiedliwienia, zrozumienia( ja stety i niestety tak mam).

    Przykład-zniechęca dziecko do wycieczki rowerowej, mówiąc, że nie da rady-z jednej strony myślę-zołza, boi się, że córka może być lepsza we wszystkim od niej, mieć lepsze życie, przyjaciół-z drugiej strony-oschła, bo ciężko jej okazać uczucia i przyznać, że się martwi o córkę.

    Pewnie pomyślicie , że jestem naiwna z takim podejściem, sama tak czasami myślę...

    Życzę miłego dnia.
    Pozdrawiam,
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stawianie na głowie wg rozumienia facetów często nic nie znaczy dla kobiety...i odwrotnie. Tylko dwie świadome różnic między nami osoby mają szansę na udany związek. Reszta jest skazana na przypadek, marazm albo rozwód.

      Usuń
  9. Hm... to chyba mam szansę:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdy ma szansę...aż się skończy miłość :-( Wtedy zacznie się nowa...i znów...i znów...i znów...żeby to wszystko nie powodowało bólu najmłodszych i nie kosztowało [facetów ;-)] takich pieniędzy, to można by z tym żyć ;-)

      Usuń
    2. Idź Ty, pesymisto:) Więcej wiary w ludzi i w uczucia:)

      Usuń
  10. Tfuu tfuu, żeby nie zapeszyć:)

    OdpowiedzUsuń