czwartek, 3 listopada 2011

Trudne chwile ....

Zbliżały się Święta …. Czas trudny szczególnie dla mnie …. Musiałem przygotować się na spotkanie z rodziną i przekazanie im mało fajnych wiadomości a  i tak ogólnie jakoś przykro mi było . Wszyscy w przedświątecznym pędzie , zakupy, sprzątanie ,prezenty a u nas zimno i nijako . Czas refleksji ….i znów poukładany jakoś umysł rozpada się na kawałki …………
Nie rozmawiamy ale jakoś trzeba się zorganizować więc zapraszam ją do rozmowy …co ze świętami ? jak one mają wyglądać ?   musimy to jakoś uzgodnić … Kwiatuszek milczy ….. . Po dwóch dniach pytam ponownie i tu już jest przygotowana . Zabiorę dziecko na wigilię do mamy skończymy wcześniej a potem ty pojedziesz z nią do swojej.  OK. . mówię …wrócimy wieczorem pierwszego dnia i drugi dzień będziesz mogła spędzić z dzieckiem . Poszło jakoś ale atmosfera całkiem nie świąteczna ………
Tak być nie może pomyślałem i choć namiastkę świąt dziecku trzeb stworzyć . Kupuję choinkę która znajduje tymczasowe miejsce na balkonie , kupuję prezenty ….. no tak dla Kfiatuszka też …symbolicznie ..książkę ale przecież to gest się liczy . Wigilia wolna więc biegnę jeszcze do sklepu … ot tak kilka potraw , połamać się opłatkiem choć wiemy oboje co się dziej ale dziecko będzie się lepiej czuło jeśli choć na chwile usiądziemy razem przy stole . .Kfiatuszek w pracy… może to lepiej bo mamy czas z małą dla siebie . Śniadanie dziecko wysmyrane po plecach ..(taki rytuał J) i ustawiamy choinkę . Mamy radochę choć smutno momentami tak ,że ciężko łzy powstrzymać .
Choinka stoi , wieszam światełka i dalej już dzielimy się na role . Mała ubiera ,ja trochę pomagam  a trochę rozrabiam w kuchni . Cztery pięć potraw ,symbolicznie ale tak żeby było , drzewko ubrane …niech dom wygląda na normalny …czasu niewiele …przecież jak wróci z pracy zabierze dziecko i pojedzie ..ale dajemy radę . 
Trochę zamieszania  ale karp usmażony , pierogi  i łazanki są ….wieszam ostatnie ozdoby na górnych gałęziach bo mała nie sięga sprzątamy i jeszcze tylko stół trzeba nakryć …
Dzwonek … wróciła … zdziwiona tym co zastała ale nie o to chodziło żeby ją zdziwić .Mała się cieszy bo jest choinka , prezenty …. Nasze …małe ale nasze święta ….
Strofując dziecko ..bo przecież zaraz jedziemy trochę niechętnie ale usiadła z nami do stołu . Milcząco , zimno …  atmosfery brak ale jeszcze wytrzymuję .
Opłatek …. hmm  …. Nic mi nie życz mówię cicho bo jeśli masz skłamać to szkoda się wysilać … Powodzenia ! słyszę ……
Poukładaj sobie życie i bądź szczęśliwa mówię i już w zasadzie koniec …
Idziemy! ….Tato a Ty ??? pyta dziecko ….. . Przyjadę po ciebie później . Jedź z nami nie będziesz tu przecież siedział sam ?? Nie mogę myszko ….. tym razem nie …. . Płacze , płacze , tuli się i prosi …jedź , zrób to dla mnie ……  Nie mogę .. zrozum .. zrobię dla Ciebie wszystko ale  nie mogę jechać …. Nie będę im psuł wigilii …
Ubieraj się !Wychodzimy !...
Tylko szloch dziecka rozdziera ciszę a ja ………….. ja ją zaczynam  nienawidzieć ….


Wychodząc już wieczorem z domu …tak na wszelki wypadek zostawiam włączony dyktafon…………

34 komentarze:

  1. nie dziwię się nienawiści - ale z drugiej strony jak to rozegrać by nikt nie ucierpiał skoro i tak cierpicie wszyscy-każdy na swój sposób

    i co?i co się nagrało?

    OdpowiedzUsuń
  2. tak nie bardzo kapuje-ta ksiazka ,jako prezent-symboliczny-to niby bebe prezent?
    rozegranie Wigilii-tragiczne! nie chciales psuc "im" Wigilii-a zepsules swojemu dziecku.....zaplakana i roztrzesiona zapamieta pewnie te swieta na cale zycie.......
    ja bym powlokla cala rodzine-i tu,i tam. w rozgardiaszu nikt by nie zauwazyl,ze z tesciami sie nie lamiecie oplatkiem. jest milion rzeczy o ktorych mozna opowiadac przy stole......
    Aska

    OdpowiedzUsuń
  3. A ja bym powiedziała dziecku, że tata i mama już nie są razem i dlatego święta spędzą osobno. Tak normalnie. Dzieci są mądrzejsze niż się wydaje.

    Nie cierpię gry pozorów pod żadną postacią.

    BM

    OdpowiedzUsuń
  4. No coś Ty! Przecież dramat musi się rozgrywać. Niech k..a wie, niech widzi, że dziecko cierpi.

    BM, tu się dziecko nie liczy, kompletnie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja też :D. Ryczę przy każdym nowym wpisie :D.

    OdpowiedzUsuń
  6. "Ja też :D. Ryczę przy każdym nowym wpisie :D. "

    Dziadek się śmiał i tak samo miał.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  7. "tak nie bardzo kapuje-ta ksiazka ,jako prezent-symboliczny-to niby bebe prezent?
    rozegranie Wigilii-tragiczne! nie chciales psuc "im" Wigilii-a zepsules swojemu dziecku.....zaplakana i roztrzesiona zapamieta pewnie te swieta na cale zycie.......
    ja bym powlokla cala rodzine-i tu,i tam. w rozgardiaszu nikt by nie zauwazyl,ze z tesciami sie nie lamiecie oplatkiem. jest milion rzeczy o ktorych mozna opowiadac przy stole......
    Aska "

    Ja rozumiem ,że ty bez zaproszenia wbijała byś się do teściowej na wigilię licząc na staropolski obyczj jednego wolnego talerzyka ......

    OdpowiedzUsuń
  8. "A ja bym powiedziała dziecku, że tata i mama już nie są razem i dlatego święta spędzą osobno. Tak normalnie. Dzieci są mądrzejsze niż się wydaje.

    Nie cierpię gry pozorów pod żadną postacią.

    BM

    Rozumiem ,że rady psychologów, żeby tą informacje podać dziecku dopiero wtedy kiedy rodzice będą mieli juz wszystko między sobą uzgodnione i dogadane miałem wtedy wypieprzyć do kosza ?????

    A o tym ,że nie będziemy razem spedzać wigili rozmawiałem z dzieckiem wcześniej .... a dramat ?? tak ja też przeżyłem dramat i wtedy kiedy nie mogłem iść z dzieckiem a również wtedy kiedy stałem na mrozie na pieprzonej ulicy czekając aż zegar pokaże 19:00 . Liczyłe pieprzone minuty i już wiedziałem jak będzie moje zycie wyglądać za czas jakiś ......

    OdpowiedzUsuń
  9. Nie będzie dobrze Bodo. Do czasu aż córka dorośnie nie będzie dobrze...

    OdpowiedzUsuń
  10. rzekł Romek Wernyhora....
    Ka

    OdpowiedzUsuń
  11. Zauważył ford ka....

    OdpowiedzUsuń
  12. Ależ to było błyskotliwe Romek, masz dzisiaj dobry dzień!

    OdpowiedzUsuń
  13. Dziś mam fatalny dzień. Przyznaję się bez bicia. Czekam na razy...

    OdpowiedzUsuń
  14. Kij w mrowisko ;-)

    "Rozmawiam z męzatką. Zgrabna, ładna, elegancka babka. Z cyckiem. Ze zgrozą wyczuwam zbliżające się niechybnie tarło. Ona: ten skurwysyn, mąż, zniszczył mi życie - oczekuje że wzmocnię ją w tym przekonaniu, usprawiedliwieniu że skoro mąż jak sobie wcześniej wyobrażała, nie stał się pod jej wpływem Kulczykiem, ani nawet Krzyśkiem Antkowiakiem, to śmiało może dawać dupy innym facetom nie zwracając uwagi na to że przysięgała wierność. Mam potwierdzić, pożałować, niekoniecznie wylewnie, wystarczy akt wspólnego żalu i już można kopulować w aurze niewinności. Tylko że to qrwa wcale nie jest niewinne. Przysięgała, to raz. Dwa - może ten człowiek jest jakimś porządnym facetem, który zakochał się w puszczalskiej łajzie? serce mi się kraje, gdy pomyślę o możliwości skrzywdzenia jakiegoś uczciwego faceta, który próbuje sobie jako ułożyć swoje życie. To tak jakby napluć człowiekowi do zupy, świństwo. Seks z mężatką jest przyjemny, ale stwarza we mnie wiele konfliktów moralnych, których nie umiem i nie jestem pewny czy chcę rozwiązać."

    OdpowiedzUsuń
  15. c.d.

    "Dlatego też w chwili gdy mam ciśnienie na tarło, nawiązuję kontakt. Dzięki niezłemu pisaniu udaje mi się wcześniej czy później znaleźć chętną mężatkę. I gdy niemal dochodzi do sfinalizowania znajomości, wszystko spalam. Potem jestem na siebie strasznie zły, ale i w pewien perwersyjny sposób zadowolony. A więc na tekst "Mąż mi zniszczył życie" odpowiadam jak to mam w zwyczaju i wieloletnim nawyku, zaczynam analizować, pytać, w nadziei że znajdę chociaż jedną kobietę, która jest zwyczajnie szczera wobec siebie a nie racjonalizuje zwykłe świństwo i kłamstwo. Oczywiście nigdy takiej Pani nie spotkałem. Według nich kurwy to prostytutki a one są porządne, dają bo mąż im zniszczył życie i marzenia. A według mnie to one są obłudnymi kurwami, a prostytutka jasno stawia sprawę, daje dupy za pieniądze. Gdy nie masz pieniędzy, nie ma seksu, podobnie jest z małżonkami, stracisz pracę i już, nie ma seksu, jeśli jeszcze w ogóle był. Moje pytania zadawane mężatce, momentalnie sprawiają że kończy się znajomość. Miało być fajne ruchanko, a wyszło że to jakiś "filozof pierdolony" impotent i nienormalny. W dodatku pusty i niedojrzały emocjonalnie gówniarz, a nawet popapraniec. Zapomniałem o jakimś kobiecym epitecie?No tak...żałosny jesteś..."

    OdpowiedzUsuń
  16. Nie wiem jaki psycholog doradził Ci informowanie dziecka, dopiero "jak rodzice się dogadają", ale to dupa a nie psycholog jest.

    Ile lat ma Wasza córka?

    MM

    OdpowiedzUsuń
  17. MM - córa ma dzis 11 lat, I nie mnie oceniać psychologa ,byłem u trzech, wszędzie ta sama rada . Jak już wy będziecie miec wszystko ustalone , gdzie kto mieszka , z kim dziecki ...wtedy rozmowa i informacja . Niestety trzeba było wcześniej bo lala zażyczyła sobie badania dziecka w RDOK na które teraz czekam.

    OdpowiedzUsuń
  18. "Niestety trzeba było wcześniej bo lala zażyczyła sobie badania dziecka w RDOK na które teraz czekam."
    Bodo juz po tobie.

    OdpowiedzUsuń
  19. "Rozumiem ,że rady psychologów, żeby tą informacje podać dziecku dopiero wtedy kiedy rodzice będą mieli juz wszystko między sobą uzgodnione i dogadane miałem wtedy wypieprzyć do kosza ?????

    A o tym ,że nie będziemy razem spedzać wigili rozmawiałem z dzieckiem wcześniej .... a dramat ?? tak ja też przeżyłem dramat i wtedy kiedy nie mogłem iść z dzieckiem a również wtedy kiedy stałem na mrozie na pieprzonej ulicy czekając aż zegar pokaże 19:00 . Liczyłe pieprzone minuty i już wiedziałem jak będzie moje zycie wyglądać za czas jakiś ......"

    Że się tak brzydko wyrażę... o kant dupy takie psychologiczne rady. Wyjaśnię, czemu tak uważam. Popatrz. Od jakiegoś czasu dziecko widzi, co się dzieje i daję sobie obie ręce uciąć, że czuje co się święci, czyli słyszy i widzie symptomy rozpadu Waszego małżeństwa. Dzieci mają bardzo gumowe uszy i szczególnie w sytuacjach, których nie do końca rozumieją, uszy są jeszcze bardziej wyczulone. Nikt dziecku uczciwie niczego nie powiedział, nie rozmawia o tym, co się dzieje w domu, czyli pozornie je chroni, a naprawdę zasiewa coraz więcej niepokoju. I nagle wspólna kolacja wigilijana, czyli sygnał, że być może jest już wszystko dobrze i wielka nadzieja, że już nic złego się dzieje, znowu jest jak dawniej. Potem, po kolacji znów okazuje się, że nie jest, bo idziecie na następną kolację osobno. Stary by zgłupiał, a co dopiero taki mały człowieczek.
    Być może psycholog miał rację, że rozmowa konkretna po konkretnych ustaleniach, ale zapomniał powiedzieć, że po drodze nie wolno urządzać szopek dających nadzieję. Owszem, ubrać choinkę, dać dziecku prezent, ale ta wspólna kolacja była...wybacz - głupotą.

    Ja jednak jestem zdania, że w tak delikatnych sprawach zawsze lepsza jest ewolucja niż rewolucja i lepiej z dzieckiem stopniowo, delikatnie rozmawiac i przygotowywać je na to, co nastąpi zamiast walnąć z grubej rury po otrzymaniu postanowienia o rozwodzie i innych ustaleniach.
    Ja bym pooglądała na początek jakieś dobrze dobrane filmy, gdzie dzieci wychowują się w rodzinach rekonstruowanych i pogadała o filmie i o sytuacji bohaterów, sądując, co dziecko powie na taki temat. Ale oczywiście film musi być dobrany i pokazywać, że tak da się żyć i wiele dzieci jest w takich sytuacjach, a rodzice mając nowe rodziny, dziecko bardzo kochają. No wiesz, o co mi chodzi....
    Uffff, ale sie opisałam.

    BM

    OdpowiedzUsuń
  20. " A niby to czemu " ?????
    bodo40

    OdpowiedzUsuń
  21. To powyżej to do mnie?

    BM

    OdpowiedzUsuń
  22. Bm- dom ma być domem nawet jeak sie rozpieprza wszystko . ROk temu jeszcze miałem nadzieję ,że nawet po rozstaniu będziemy potrafili od czasu do czasu usiąść przy wspólnym stole. Dzieco widząc oboje rodziców naraz też dostaje inne sygnały.
    Z małą rozmawiam , a nawet nie wiesz z jaką zachłannością sama ogląda filmy o takiej tematyce .
    Pewnie łatwiej było by gdyby nie fakt , że cały czas nie wiem jaka będzie decyzja sądy i z kim mała będzie mieszkać . I nie mam zamiaru słuchać wszystkich defetystów krzyczących ,że na pewno z matką . Bo niby czemu ??? Gdybym nie widział na własne oczy ojców którym udało sie uzyskać opiekę nad dzieckiem bądź opiekę równoważną to może i bym sie poddał . Ale nie mam zamiaru . A z dzieckiem rozmawiam.
    bodo40

    OdpowiedzUsuń
  23. Bm- to czemu jest do anonima który mi pisze ,że już po mnie :)
    bodo40

    OdpowiedzUsuń
  24. To dobrze, że rozmawiasz. Ale nie daj sygnałów, że możliwe, że wszystko wróci do normy. Pewnie tak robisz, ale tak sobie ględzę.;)

    Co do opieki, to nie poddaj się. Mam wśród znajomych przykład, że dziecko mieszka z ojcem, a matka ma ograniczone prawa rodzicielskie (zdziwisz się, ale za niemoralne zachowania i deprawację dziecka, a nie jakieś bicie czy tym podobne), więc da się.
    BM

    OdpowiedzUsuń
  25. BM- problem jest tylko taki ,że rodzice wspólpracując są w stanie pewne rzeczy doś łagodnie przeprowadzić . Dzisiaj mała wyparła z siebie wszystko i przy rozmowach zamyka się w sobie . Tego się boję ... . Nie pyta ... . Fakt ,że matkę po 3 dniowym szkoleniu wita słowami " Kiedy znowu wyjedziesz ? " też o czymś świadczy .Kiedy ona wychodzi mała krzyczy " huraaa nareszcie sami " daje nadzieję ,że nie polegnę w RDOK . Dam radę ! Wiem ,że jest to możliwe . ALe czasmi jest trudno .
    bodo40

    OdpowiedzUsuń
  26. "Bm- dom ma być domem nawet jeak sie rozpieprza wszystko."

    U ciebie bodo to nie jest dom, bo rodzice nie wspólpracują i nie są w stanie przeprowadzić łagodnie tego rozwodu.

    OdpowiedzUsuń
  27. Nie wiesz też, co córka słyszy od matki, kiedy nie ma Ciebie w domu. Ja bym jeszcze w sądzie argumentowała sytuacją rodzinną Kfiatka i powielanymi wzorcami, które mogą małej zaszkodzić w przyszłym życiu, bo fakt, że babka, matka i Kfiatek mają ten sam model życia nie jest moim zdaniem przypadkiem. Per logica, poprzez wychowywanie dzecka przez matkę i babkę jest wysokie prawdopodobieństwo, że ten patologiczny model przejmie. Trzeba by popytać psychologów o jakąś teorię potwierdzającą powyższe.

    A może Kfiatek ma cos z głową i w tym kierunku trzeba sie ustawić?

    BM

    OdpowiedzUsuń
  28. Bm- ocena psychologa w skrócie .DDA, dojrzałość emocjonalna na poziomie 14-latki, dziwnie pojęta lojalność wobec matki - mamo nie będę miała lepszego losu niż ty.
    Rysowanie obrazu psychologicznego Kfiatka to pewnie temat na pracę doktorską .
    bodo40

    OdpowiedzUsuń
  29. Ja mówię raczej o zaburzeniach, które być może trzeba leczyć, bo profil psychologiczny Kfiatka aż tak skomplikowany nie jest. Kfiatek jest przewidywalny jako "typ ludzki". ;) A idąc dalej, to dla mnie jest rodzajem weberowskiego "typu idealnego" jeśli chodzi o takie cipysierotki, jak to nazwała jedna dziewczyna z FM. ;)
    DDA wymaga terapii, aby sie zebrać i nie zniszczyć ani sobie ani innym życia, ale coś mi się wydaje, że dobrowolnej terapii Kfiatek się nie podda, bo póki młoda i ładna, to preferowany model jest wygodny ze względu na stado potencjalnych usłużnych łosi pod ręką. Gorzej będzie za jakieś 10 lat.

    OdpowiedzUsuń
  30. To byłam powyżej ja: BM :D

    OdpowiedzUsuń
  31. Ja rozumiem ,że ty bez zaproszenia wbijała byś się do teściowej na wigilię licząc na staropolski obyczj jednego wolnego talerzyka ......

    nie,nie wbijalabym sie. jezeli mnie by nie zaprosili-zaprosilabym wszystkich do siebie. z informacja,ze jesli nie przyjda-wnuczka nie przyjdzie.jak rowniez,ze maja byc mili i zdystansowani.bo to ostatnie wspolne swieta......

    a osobiscie to nie cierpie tych sztucznych spotkan wigilijnych :)
    zycze powodzenia w dalszym zyciu :)
    Aska

    OdpowiedzUsuń