niedziela, 16 października 2011

miłe złego początki i ....pierwszy zgrzyt.......................

Ślub był juz zaplanowany , kiedy pojawiło sie szczęście w postaci małej .  SMS z informacją "Biją we mnie dwa serduszka "sprawił ,że ugięły się pode mną kolana ..... nigdy wcześniej nie czułem sie tak szczęśliwy . Z perspektywy czasu powitanie " Nie musisz się ze mną żenić , urodzę to dziecko i je wychowam " widzę troszkę inaczaj niż okazanie niezależności i siły... nie zwróciłełem na to uwagi a powinienem.......... Lekko wytrącony z równowagi szybko do niej wróciłem wiedząc jak wiele jest do zrobienia . Zmiana pracy żeby być bliżej domu, zmiana mieszkania na większe w między czasie ślub i wesele to wszystko trzymało mnie w dużym napięciu  ale i pozwalało działać ... działac ze zdwojoną energią.
Nie było łatwo ale dawałem radę . Żona nie musiała pracować ja swój czas dzieliłem między pracę a budowaniem  gniazda i tylko czsu było coraz mniej zwłaszcza od momentu kiedy na świat przyszła nasza córka .
Jak pies przywiązany na gumie wracałem do domu bez względu na to gdzie i co miałem do ząlatwienia . 400 -500 kilometrów , wypad na Ukrainę i szybki powrót czasami z oczyma podpartymi zapałkami ,,,,nie było dla mnie problemu .
Żyło nam sie coraz lepiej dziecko rosło i rozwijało sie cudownie wydawało by sie ,że jest to pełnia szczęścia . Trochę brakowało mi znajomych , wspólnuch spotkań i wieczorów przy lampce wina ale cóż .....tłumaczyłem sobie ,że trzeba przeczekac te pierwsze lata a potem kiedy dziecko będzie już starsze wrócimy do normalnego życia . Kasia też stała się jakaś drażliwa , zaczęła rozliczać mnie z każdej minuty czasu , przeglądać mój tel . czepiać się sms-ów ....... po rozmowie doszliśmy do wniosku ,że świruje siedząc z dzieckiem cały czas w domu i ,że czas pomyśleć o opiekunce do dziecka i podjęciu pracy .....
Finansowo i organizacyjnie bylo to bez sensu bo zarabiała tyle że starczało na opiekunkę i dojazdy a czas uciekał ale czago sie nie robi dla ukochanej osoby ........ .
Poszła do pracy .... XXXXX bank pół etatu i godziny pracy takie ,że zgroza ale zaczęła a ja szukałem dalej .... i jest wpadło mi w ręce ogłoszenie : Bank YYYYYY , wsiowy jak to stwierdziła żonka ale stanowisko niezłe choć wymagania też . Widziałem perspektywy i sporo czasu zajęło mi przekonanie żony do złożenia aplikacji ....uff udało się ..... jest praca ...analityk kredytowy a nie jakas obsługa  w okienku... perspektywy! mozliwości ! to było najważniejsze ..... trochę niedogodności bo daleko - ale cóż kupiłem drugie auto , zainwstowałaem też w ciuchy bo bank bankiem i trzeba być dobrze postrzeganym więc stawiamy na górną półkę - Hera , DeniCler i jest dobrze .. po miesiącu przedłużają umowę na stałe i jest radość  i jednocześnie smutek bo pierwsze wczasy spędzimy oddzielnie .

Zabieram córę i uciekamy nad morze :)) wzbudzamy tam nielichą sensację :))) samotny ojciec z 3,5 letnią córką ;) wszyscy byli ciekawi czemu ... pomijając fakt ,że po drodze jakiś śpiący kierowca wjechał nam w dupę i rozwalił auto wróciliśmy zadowoleni szczęśliwi i zdrowi :))))...
.......w domu jakby trochę inaczej .... jakos tak mniej  ciepło ale jak się kocha to zawsze znajdzie się tysiąc wytłumaczeń ... nowa praca, stres , zmęczenie ..   aż do chwili kiedy   poprosiła mnie o schowanie bielizny do szafki ......  I tu pierwszy szok . Spomiędzy majtek wysypuje się plik zdjęć . Na zdjęciach moja tak często zmęczona i niezadowolona żona roześmiana i szczęśliwa z "przyjacielem" , "kuzynem" .Zdjęcia z automatu i zasadniczo oprócz faktu , że nic o tej wizycie nie wiedziałem nie widział bym nic złego ale było tak jeszcze jedno zdjęcie . Zdjęcie jej i jego z naszego wesela z podpisem " TO POWINNIŚMY BYC MY . AREK"  ......
I tu mnie trafiło . Celnie w samo ego . Rzuciłem jej te zdjęcia w twarz , przy głupich wyjaśnieniach ,że to nic takiego i ,że ona nie wie dlaczego on tak napisał wykrrzyczałem ,że jak jej życie ze mna nie pasuje nie bierze walizke i wraca do mamusi ............  I trzeba było być konsekwentnym! ......
Przyszedł wieczór zaczęly się łzy , przeprosiny , prosny , szloch i gil wiszący prawie do pasa . Widzicie to ????     Nie ... nie da się tego opisać ... drobna krucha z przerazonymi oczyma , roztrzęsiona i zapłakana , przerażona całą sytuacja .... kto by nie uległ .. siadała mi na kolanach i przepraszała mocząc mi koszulkę łzami i cholernym smarkiem którego miała w nadmiarze ........  jak dziecko .........................................
i tu pieprzony ojcowski instynkt ..... przytulic , wybaczyć zapomniec ... każdy chce wierzyć w rzeczy dobre . Odsuwa od siebie wszystkie te sygnały które pokazują, z coś jest nie tak  a ja nie byłem madrzejszy .\
Kiedyś po takim numerze zadzwonił bym po taksówkę żeby panna miała czym wrócic do domu ale przecież to była matka naszego dziecka i moja żona !!!!. 
Wyparłem to wszystko z pamięci .......................... nie chciałem wierzyć .............. wiedziałem z doświadczenia ,że sazłe kobiety na świecie ale MOJA kobieta nie mogła byc zła :))))      tak wtedy myslałem i wy również tak myslicie  ............... jeszcze .................

4 komentarze:

  1. ... jak dziecko ...
    Przypomniałam sobie. Miałam dokładnie to samo skojarzenie. Jak dziecko. Zagubione, które nie rozumie, jak cenna była filiżanka, którą stłukło. Ale teraz już zrozumiało, tylko mu przebacz.
    Za każdym razem było tak samo, bo każdy raz jednak był ciutkę inny, każde kłamstwo odrobinę się różniło od tego poprzedniego - było innym elementem stłuczonej zastawy, której wartości nie podejrzewało i znów MUSISZ wybaczyć.
    Już przy pierwszej filiżance trzeba było być konsekwentną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh ale ten gil do pasa jakiś zbieżny jest :)))

      Usuń
  2. "Mój" też umiał ten numer z gilami. I jeszcze na zawołanie jąkać się umiał z takimi tikami, że mnie przeażał. Myślałam, że dostaje jakiegoś ataku nerwowego :)))

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałem i się śmiałem jak dziecko :). Jak w lustrze ... łzy, gil do pasa , przychodzenie w nocy i ta rozpacz : ja nie wiem jak to się stało.... nic złego nie zrobiłam ..przecież ja ciebie tylko kocham ... echh jak dziecko :)

    OdpowiedzUsuń