środa, 11 lipca 2012

agresja milczenia

Pożyczyłem ten tekst i myślę ,że Małgosia się nie obrazi za to,  ale jest cenny i wiele wyjaśnia .........



"Milczenie między ludźmi bywa czasem oznaką głębokich więzi i zrozumienia bez słów. Potrafi być piękne, twórcze i dawać niezwykłe poczucie bezpieczeństwa. Jednak nie zawsze! Bywa, że rani bardziej, niż słowa! Nie każde milczenie jest wynikiem nieśmiałości. Nie każde jest przejawem kultury osobistej, która nakazuje unikania rozmów na tematy zbyt drażliwe.

Jest taki rodzaj milczenia, który możemy nazwać agresywnym, bo celowo dezorientuje kogoś emocjonalnie. Jest ono torturą psychiczną, niezależnie od rodzaju znajomości między ludźmi.
Tę technikę karania i manipulacji człowiekiem, stosują zwykle osoby mające fałszywe mniemania na temat własnych praw i ujawniające brak szacunku dla siebie i drugiego. Dokonują zaocznego osądzenia innej osoby i pozbawiają ją prawa do obrony. Robią to z pełną premedytacją, aby poczuć przewagę. Z rozkoszą obserwują, jak ofiara wije się i stara o wyjaśnienia, wyraźnie dając znaki, że jest gotowa do ustępstw, wyjaśnienia przeszłości i przyszłości, albo usiłuje znieść z godnością niezrozumiałe odtrącenie.

Milczenie łamiące godność
Osoba odtącana milczeniem, nie mogąc się dowiedzieć o co chodzi, czuje się upodlana, bo pozbawiona elementarnego prawa do zrozumienia przyczyn i dalszych zamiarów, jakimi kieruje się milczący? Nie wie do końca, czym zawiniła?
Usiłując nawiązać szczery dialog, staje się z góry przegrana. Im bardziej prosi o informacje, tym bardziej czuje się pozbawiona szacunku, wzgardzona, zdezorientowana. W wyniku tego, łamana jest godność, poczucie wartości i blokowany sens starań. Niszczona jest nadzieja i zaufanie, a nawet wiara w uczciwość oraz sprawiedliwość.
Agresywne milczenie nie jest więc tylko zwykłym znakiem zerwania kontaktu. Można bowiem tego dokonać bez tortur dla drugiej osoby, wyjaśniając powody. Normalny człowiek nie ma problemu z przedstawieniem przyczyn przykrej decyzji. Stać go na szczerą rozmowę i wysłuchanie argumentów drugiej strony. Nie przesądza sprawy bez wyjaśnień i nie zrywa kontaktów dla kaprysu, bo ktoś mu się znudził.

Milczenie za pozorne winy
Niektórzy ludzie czują się winni i niegodni szczęścia, jakiego doświadczają. Nie mają zamiaru karać drugiego swoim milczeniem, ale brakuje im odwagi przyznać się do radości i szczęścia, jakie czują.
Milcząc, czekają niejako na wyrok, który sami na siebie wydali, uznając się za winnych każdej niedoskonałości. Spodziewają się odrzucenia, a milcząc i raniąc chcą przyspieszyć to oczekiwane odtrącenie. Wątpią, aby ich wyobrażona podłość lub niedoskonałość, była wybaczona.
Prawdziwa przyczyna milczenia takich osób tkwi w tym, że sami sobie nie dają żadnych praw i czują winni, gdy spotyka ich coś naprawdę dobrego, przyjemnego, radosnego. Wpadają w panikę, kiedy ktoś obdarza ich miłością, przyjaźnią i zaufaniem. Kiedy stają się szczęśliwi, to zaraz mogą włączyć stary program, który im nakazuje cierpieć i być być odrzuconym. Milkną nie po to, aby ranić, ale zrażać do siebie i móc cierpieć! Milczenie tych osób jest w zasadzie autoagresją.
Przez wyimaginowane winy i wydawane na siebie wyroki, rujnują swoje życie, ale też cudze, bojąc się szczerości i zamykając w milczeniu wyznania uczuć.

Jak odróznić rodzaj milczka?
Obie formy milczącej agresji wyglądają podobnie. Tak samo bolą. Są jednak winy, które można usprawidliwić, ale też takie, których nie wolno tolerować! Ważne są zatem przyczyny dręczenia kogoś milczeniem.
Najprościej rozpoznać prawdziwe motywy milczenia wtedy, gdy ktoś w nim trwa, chociaż wie, jak cenne może być dla drugiej osoby każde dobre słowo lub chociaż wyjaśnienie. Ludzie serca przerywają wtedy swoje milczenie, choćby mieli stracić godność. Bezduszni czekają, a nawet stwarzają odpowiednie sytuacje, aby osoba mająca inne problemy, błagała ich o uczuciowe wsparcie, licząc na to, że rozmowa je przyniesie.

Milczenie mówi wiele o człowieku
Milczenie, podobnie jak słowa, ma wielką moc. Czasem większą. Może być dowodem jedności lub niszczenia więzi między ludźmi.
Niektórzy lepiej się posługują słowami, a inni milczeniem. To praktycznie to samo, choć poziomy odmienne. Ofiary słownej agresji cierpią podobnie do ofiar agresywnego milczenia. Różni je tylko to, że jedni wiedzą o co chodzi, a drudzy gubią się w domysłach. Możemy uznać w związku z tym, że milczenie potrafi być gorsze od agresji słownej, bo dłużej katuje ofiarę, tonącą w domysłach. Dlatego właśnie energia milczenia bardziej rani od krzyku.
Osoby, posługujące się milczeniem w konfrontacjach z drugą osobą, są mniej pewne własnych racji, niż ci który wykrzystują swoje stanowisko. Łatwiej bowiem uniknąć odpowiedzialności za to, czego się z pozoru nie zrobiło, czego nie wypowiedziało. Ofiara takiej agresji nie ma w ręku konkretnych argumentów i nie może postawić oficjalnie zarzutu, że jest krzywdzona.
Nie oznacza to jednak, że nie ma ani racji, ani praw moralnych! Jej krzywdy i cierpienia, nie podlegają ziemskim sądom, ale duchowym. I powiedzmy to sobie jasno - wyjątkowo bezstronnym, sprawiedliwym i tak samo niewidzialnym....jak cierpienia. "

19 komentarzy:

  1. Z obserwacji związków moich znajomych wynika, że różnie to bywa i nie wiem, z czego wynika. Wydaje mi się, że wielki wpływ mają "tradycje" rodzinne, czyli model, który się wynosi z domu. Jak rodzice po kłótni się "gniewali", to dzieci w swoich związkach robią to samo. Jak czasem ktoś znajomy mi mówi, że mąż, czy żona się nie odzywa o coś, to zwykle dodaje: jak jego ojciec/matka. Myślę więc, to jeden z częstszych powodów takiego modelu zachowania. Z braku innego wzorca.

    Beata

    OdpowiedzUsuń
  2. Beata, rzecz w tym, że przy biernej (milczącej) agresji tej kłótni nie ma. To nie jest "po", to jest "zamiast"

    Pozdr
    Stróż

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ależ nie do końca masz racje. Po kłótni ludzie mogą się 'karać' milczeniem. U mnie w domu tak było i jest.

      Usuń
  3. To nie tylko jest milczenie, to cały język ciała, różny w zależności od opisywanych tu sytuacji. Można milczeć, ale spoglądać na drugą osobę od czasu do czasu z uśmiechem, dotknąć, przesunąć dłonią po plecach. Wtedy jest dobrze, tylko akurat nie ma nic do powiedzenia.

    Milczącego focha nie trzeba chyba opisywać.

    Milczące poczucie winy ma chyba jednak bardziej "otwarty", mniej odrzucający język ciała. Mało pretensji, przede wszystkim ucieczka.

    Oboje z mężem mamy duży problem z poczuciem odrzucenia, w związku z czym nie ma u nas "cichych dni", są co najwyżej "ciche godziny" a to i tak max 2-3 bo więcej żadne z nas nie jest w stanie znieść. I takim sposobem jedna dobra rzecz wynika z dwóch złych.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pisałam o jednym rodzaju zachowań, w moim odczuciu dość powszechnym. Wiadomo, że jest ich cały wachlarz.


    Beata

    OdpowiedzUsuń
  5. my jesteśmy typowo włoską rodziną-co w sercu to na języku
    nie wyobrażam sobie jak można milczec kilka godzin gdy coś uwiera, a co dopiero 3 misiące?!

    pzdr B.
    p.s. obeszłam blokadę w firmie ale zalogować mi się nie udało

    OdpowiedzUsuń
  6. Zawsze, ilekroć ktoś mi opowiada, że druga strona czegoś tam nie zrobiła, nie zachowała się jak trzeba i przez to "nie chcę się nawet do niej odzywać", mówię: wyartykułuj swoje potrzeby, a nie licz, że ktoś się domyśli, bo nie zawsze jest w stanie tego dokonać. Strzelanie focha nic nie da, bo ten drugi może nie mieć pojęcia o co w danym momencie chodzi. Po to człowiek ma język, aby się nim posługiwać. I dotyczy to nie tylko relacji damsko męskich, ale również innych. Niedawno miałam taką sytuację, że moja przyjaciółka mi powiedziała, że kilka lat temu jak miała małe dziecko i siedziała z nim w domu, to miała wielki żal, że ja i nasza trzecia koleżanka chodziłyśmy sobie w soboty po kawiarniach, a nie do niej. A my jej zacięte milczenie przy okazji wizyt odbierałyśmy jako postawę mówiącą: mam małe dziecko, nie mam dla was czasu, a wy tu przyłazicie i mi przeszkadzacie. Więc zbierałyśmy się od niej i szłyśmy do kawiarni. No i wielka szkoda, że to wszystko wyjaśniłyśmy sobie po latach, a nie wtedy, bo z wielką przyjemnością bym sobie u niej na tarasie posiaedziała, a nawet jej pomogła w domowych obowiązkach, zamiast szwendać się po tych kawiarniach.
    Dlatego jeszcze raz powtórzę. Należy wyartykułować swoje potrzeby, poprosić o pomoc, powiedzieć co człowieka uwiera. Nikt nie jest jasnowidzem, aby się domyślić, co tam kto sobie w głowie knuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ja, Beata

      Usuń
    2. dokładnie tak
      podpiszę się tylko;)


      ale dodam,że czasami artykułowanie przychodzi z trudem gdy druga strona się zamyka
      albo jest komunikacja /obustronna/ albo można sobie w buty wsadzic swoje prośby i artykułowanie

      pzdr
      B.

      Usuń
    3. "czasami artykułowanie przychodzi z trudem gdy druga strona się zamyka"
      Wtedy trzeba przerzucić odpowiedzialność na stronę milczącą. Milczenie jest wygodne, bo milczący nic nie musi robić, gimnastykuje się druga strona. Trzeba przestać się gimnastykować.
      Powiedzieć: starałem się cię zrozumieć, ale nie mogę. Nie mam obowiązku czytania ci w myślach. I nie zrozumiem cię, dopóki mi nie powiesz o co chodzi. Możesz powiedzieć, albo pogłębiać szczelinę pomiędzy nami. Czy chcesz żeby pomiędzy nami było jeszcze gorzej? Wybór jest w TWOICH rękach, czekam na twój ruch, jestem tutaj.
      I czekać. Też zamilknąć, ale bez obrazy, bez sygnalizowania złości.

      Usuń
    4. Pewnie, że tak. Samemu to sobie można poględzić i tyle. ;)

      Beata

      Usuń
    5. Stworku pisze o sytuacji gdy czekanie na ruch nie przynosi nic
      powtarzam albo jestesmy partnerami w rozmowie-albo nie ma sensu monolog
      doprowadzi i tak w końcu do "zamknięcia" - bo gdy jeden z partnerów rozmawiać nie potrafi to tym bardziej nie zrobi tego gdy pojawiają się swady, kłótnie i problemy
      strzeli tzw. focha i koniec
      a kumulowany foch prowadzi w końcu do restrykcyjnych rozwiązań
      Rozmowa to pierwsza rzecz, której partnerzy powinni sie nauczyć

      pzdr
      B.

      Usuń
    6. Chyba, że poczuje że może stracić coś istotnego. Ale żeby tak było, musi mu zależeć. A jeśli zamknięcie jest u niego silniejsze i prędzej poświęci związek niż się otworzy, to się kwalifikuje na terapię.

      Usuń
  7. Nie znam kobiety, ktora po strzeleniu focha przyjdzie i powie przepraszam. Foch sie kończy wtedy kiedy facet zacznie merdac ogonkiem obracajac wszystko w żart. Pozornie gra muzyka, wieczorem jest gorący seks itp, tylko ze w nas poczucie wykorzystania, podporządkowania i niesprawiedliwości rośnie dzien po dniu. Ile mozna tak zyc? 10? 20 lat? Całe zycie?
    Romek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na "przepraszam" (z którejkolwiek strony) przychodzi czas, kiedy po spięciu i wyzłoszczeniu się chwilę w samotności, siadamy naprzeciwko siebie i zaczynamy rozmawiać. Nie wiem czy któreś z nas przeprasza częściej.

      Usuń
    2. A co zrobić w sytuacji, kiedy czujesz, że nie zawiniłaś a ktoś bliski milczy...milczy godzinę, dwie, dzień, trzy, tydzień...Ile można się bawić w takie gierki? Gdybym chciał koncentrować się tylko na obsłudze fochów ex i nie wyciągał ZAWSZE ręki jako pierwszy, to musiałbym zrezygnować z całego życia po nią, zwolnić się z pracy itp. Jestem człowiekiem, który nie położy się spać zanim nie wyjaśni wszystkiego z najbliższymi. Niestety...
      Romek

      Usuń
  8. Czasami jak czytam tutejsze komentarze to jakbym widział własne życie. Też mieliśmy taki okres że miałem fundowane fochy za nic, ...znaczy o bzdety które jak się okazało, a co czułem w kościach były jedynie pretekstem bo o sprawach o które na prawdę chodziło nie potrafiła rozmawiać. Też foch trzeba było "rozchodzić", musiałem być tym który wyciąga rękę, ...no niestety któraś strona musi rozpocząć kompromis, wiem że może się znudzić że ciągle musi to być ta sama osoba, ale jak widzę to coś na co nie ma się wpływu, taki charakter, tak ma i tyle. Nie czuję się przez to słabszy czy gorszy, owszem czasem jak mówię męczy ale kiedy ma się świadomość że ten typ tak ma da się żyć. Takie łagodzenie spraw nazywałem "szpachlowaniem gówna" bowiem rozładowywało atmosferę ale nie rozwiązywało problemów które wracały za jakiś czas. Musiało dojść do prawdziwego i poważnego kryzysu aby się otworzyć i rozmawiać jak człowiek, ludzkim głosem i o autentycznych problemach a nie szukać pretekstów. Fakt że zdarza się recydywa, ale teraz kiedy tylko widzę że czepianie się jakiegoś bzdeta nie ma z nim nic wspólnego, od razu przypominam - obiecaliśmy sobie rozmawiać o wszystkim więc mów o co chodzi a nie czepiaj się paprocha na podłodze ... zaczynamy konkretnie rozmawiać i sprawa się wyjaśnia ...

    OdpowiedzUsuń
  9. Udało Wam się. Do tego właśnie trzeba zmierzać. Problem z fochem zaczyna się wtedy, kiedy pani rzeczywiście przegnie pałę na przykład wdając się w romans a nauczona przez nas latami, że to my w pogoni najczęściej za spokojem i seksem zamieniamy się w wytresowanego ratlerka i łagodzimy konflikt bez względu na to, kto zawinił. Pani zdradziła, ale to Ty powinieneś przyjść i konflikt rozładować. Najlepsze jest to, że to nie jej wina tylko Twoja, bo tak jak tu któryś z panów wcześniej pisał. Jak pani fochuje to pan głaska, wyciąga stare kasety wideo i przypomina jak to cudnie kiedyś było. To działało kiedyś, kiedy kobiety miały jeszcze jakiś kręgosłup moralny i zasady. Dziś już tak różowo to niestety nie wygląda.

    OdpowiedzUsuń