wtorek, 10 lipca 2012

"chore związki " dlaczego ..............................

Emocje opadły ... może i dobrze bo szturm na jednego człowieka tyleż nieuzasadniony co zmasowany .............  Nikt nie zwraca uwagi no to, że chłopak spuszcza sobie ciśnienie głosząc kontrowersyjne poglądy i boksując się z oburzonymi obrończyniami pozycji matki polki , każdy widzi tylko   w inny sposób przedstawione dane i fakty o tym związku.
W inny sposób i niekoniecznie prawdziwy tak jak niekoniecznie prawdziwy jest opis sytuacji przedstawiany przez jego byłą partnerkę .      
Powrócę na chwilę do  terapi na którą udało mi się namówić Kfiatuszka . Jakież tam były łzy , jakie emocje i ileż kłamstw powiedzianych tak przekonująco , że nawet terapeutka , kobieta z ogromnym doświdczenie zaczęła postrzegać we mnie buraka i szowinistę który krzywdzi tą kruchą istotę .  Kilka minut rozmowy na którejś z kolejnych sesji popartych tak po męsku dowodami które byly nie do podważenia nagle zmieniły postrzeganie  pani psycholog....... " Nikt mnie w życiu tak nie oszukał " powiedziała przepraszając tak jak mogło by to coś zmienić .. bo przecież po ranie w najlepszym wypadku zostanie blizna .
Mam prawo nie wierzyć Tosi mimo tak przecież uczuciowego przekazu ale przekazu w którym ciągle coś zgrzyta .....

Nie da się nie zauważyć podobieństw i prawidłowości które nie tylko w moim i kolegi związku występują .Tak  Kfiatuszek jak i Tosia latami tkwiły w związkach - jak je przedstawiają "beznadziejnych ", "bez przyszłości " , "chorych " . Problem jest tylko w tym ,że tkwienie w takim związku obu paniom a znam też jednego pana , tkwienie  w takim związku było po prostu wygodne ....
Słyszę już krzyk oburzenia , no jak to ! przecież samotność , uczucie opuszczenia .. a ja jednak twierdzę ,że jest inaczej ...  .
Dlaczego? Bo z jednej strony mogły  czerpać wszystkie korzyści z faktu posiadania rodziny a z drugiej strony fakt, że związek jest beznadziejny zwalnia takie osoby  osoby z poczucia odpowiedzialności i przeważnie o WIERNOŚĆ  tu chodzi chodzi.
Takie osoby często same swoim zachowaniem doprowadzają do tego, żeby związek był taki jaki jest i pracują na to latami , systematycznie ,dzień po dniu ......
Mówi się "chcieć znaczy móc". Jest w tym dużo prawdy. Jeśli nie wychodzi nam w związku  to co zrobi osoba, której zależy? Poszuka innych rozwiązań, zagłębi się w problem, poszuka pomocy  i za cholerę nie  nie da się zbyć............będzie walczyć i w tej walce wspierać no chyba, że tylko chce odfajkować  "Zrobiłam już wszystko" (a skoro tak to wina jest to drugiej stronie) w celu zwolnienia się z poczucia winy za zdradę.
Zrobiłam wszystko .............. no tak Kfiatuszek raz w ciągu małżeństwa jakoś tak przed samym rozwodem zaproponował żebym odpuścił wykańczanie domu i poszedł razem z nią na kurs tańca , i podobno wysłał mi zdjęcia mailem .... szkoda tylko ,że mail do kochanka nr 1 wpisywał a nie mój a może  .. a w zasadzie na pewno dobrze a nie szkoda ...... . Tosia przyjęła inną metodę i starała się ratować związek wzbudzając w R zazdrość przez obściskiwanie się z obcym mężczyzna (R) i flirtując "niewinnie" do czwartej rano  .  Sam nie wiem czemuż nie dziwi mnie to ,że ta informację zbagatelizowano  ...zupełnie  ....   
Deprecjonowanie swojego związku wcale nie musi być działaniem celowym , nie musi być świadome i  wynikające ze złych zamiarów. To się p;o prostu dzieje . Drobne żarty , skarga do mamusi , plotki z koleżanką ..... domena pań ? raczej tak bo patrząc na siebie , Romka i wielu innych znajomych mężczyźni zaczynają się skarżyć kiedy jest już za późno na wszystko .
Może i podświadomie utrwala się w otoczeniu wizerunek beznadziejnego związku i winowajcy - partnera bo przecież wierność nie jest czymś przyjemnym. Wierność Jest Sexi mawiają niektórzy ale brzmi to zbyt populistycznie  by masy to kupiły ........  Wolność, wbrew pozorom też ma wiele wad. Niestety często nie można mieć wszystkiego... No chyba, że doprowadzi się związek do takiego stanu w którym zniknie poczucie odpowiedzialności. I po raz kolejny dodam, nie wynika to wcale ze
złośliwości. Jak na ironie, jest to dowód na to, że jakieś resztki przyzwoitość mamy... Zdradzać z premedytacją, bez skrupułów może tylko totalny cwaniak lub autystyk bez wyobraźni .
Dla atawistycznych popędów stawiamy na szali rodzinę , dziecko.. ale czy warto ?     dla tych dwóch minut u kobiety i trzech sekund u mężczyzny jesteśmy w stanie poświęcić szczęście i zdrowie naszych najbliższych ? dorobek życia ? warto ?

16 komentarzy:

  1. Myślę, że jak na zmasowany atak kilkudziesięciu pań, poradziłem sobie nadzwyczaj dobrze ;-)
    Problem jest gdzie indziej, bo wiadomo, że relatywizm widzenia rzeczywistości przez dwoje uczestników dyskusji jest naturalny. Problem jest obecny również w kartoflanych sądach a to już jest poważny zgrzyt, gdyż pisząc tu mogłem być co najwyżej wirtualnie zlinczowany to w sądzie mogę zarówno ja, jak i moi bliscy zapłacić realną cenę za fakt iż jestem mężczyzną. Pierwsza rzecz jaka rzuca się w oczy to fakt, że facet jest zawsze winien. Nie ważne co robi, nie ważne jak się stara. Wystarcza jedno błahe uchybienie, aby hordy kobiet stwierdziły, że jest co najmniej współwinny rozpadowi związku. Przykład? Dziesiątki we wcześniejszych wpisach.
    Facet: Śpisz po pracy? Kanalia.
    Kobieta:Śpisz po pracy? To naturalne - zmęczenie
    Facet: Zdrada? Kanalia
    Kobieta: Zdrada? Zimny facet
    Facet:Kasa. Normalność.
    Kobieta:Kasa. A fe! Potrzebuje nowe szpilki

    Dyskusja z większością (podkreślam większością, gdyż było kilka wypowiedzi, które były i merytoryczne i wiele wniosły do dyskusji) kobiet jest niemożliwa, gdyż schemat polegający na przedstawianiu tez i próbie ich udowadniania zupełnie tu nie działa. Przykład? Proszę bardzo. Stawiam pewien problem i udowadniam wypowiedzią, że jest prawdziwy. Kobieta stwierdza, że owszem być może jest prawdziwy, ale z jej punktu widzenia to na pewno coś za tym stało, co spowodowało taką a nie inną reakcję pani. Za chwilę dochodzimy do analogicznego przykładu zachowania przedstawicielki płci pięknej i wówczas wszystko jest zupełnie zrozumiałe! Pani wymaga wsparcia, zasobów, czasu, ciepła, zrozumienia, poświęcenia czasu i uwagi, wsparcia 50% w obowiązkach domowych. Wniosek z tego jeden. Mamy obsługiwać potrzeby drogich pań w ramach zadań zwyczajowo należących do kobiety a jednocześnie żadna z nich nie chce słyszeć, że ma wtargać lodówkę na trzecie piętro czy pojechać z uszkodzonym kołem do wulkanizatora. Pytałem kilka razy, jak drogie panie widzą sprawiedliwy wg nich podział ról w związku. Odpowiedzi konkretnej nie uzyskałem. Dlaczego? Między innymi dlatego, że taka odpowiedź obnażyłaby tak zwaną interesowność naszych pań i zwykłą manipulację jaka kryje się za tym wszystkim. Rozumiem wszystko, różnice w widzeniu świata, nastawienie na rozwiązywanie problemów u panów i emocje u pań, ale miejmy odrobinę przyzwoitości i przestańmy relatywizować pewne działania ze względu na to, że stały się one udziałem mężczyzny lub kobiety. Jeżeli ktoś śpi po pracy, to należy go przykryć kocem i przytulić a nie zganić, bo to facet, bądź usprawiedliwić, bo to kobieta. To są oczywiście prymitywne przykłady, ale mechanizm jest ten sam również w przypadku poważnych spraw a co gorsza jest typowy dla na przykład rozstrzygania spraw przez sądy w kartoflanej. I tak Bodo owszem, został zdradzony ale to najzupełniej zrozumiałe, gdyż nie realizował potrzeb swojej pani, na drugim biegunie facet, który znalazł sobie łamistrajka w postaci pani obcej niż rzeczona po wprowadzeniu przez nią sankcji na relacje i sex mających na celu zmuszenie faceta do zatańczenia jak mu pani zagra. Tu już wszystko jest jasne. Taki facet to kanalia. Najgorsze jest to, że taka optyka staje się udziałem prawie wszystkich kobiet a pamiętajmy, że to drogie panie orzekają w 95% spraw rodzinnych. Wydaje mi się, że już wiem czemu 97% z nas nie nadaje się do wychowywania dzieci. Chciałoby się tu puścić oczko, ale to zjawisko moim zdaniem jest na tyle tragiczne, że nie da się go obrócić w żart tylko dlatego, aby drogie panie nie poczuły się urażone.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeszcze jedna sprawa wydała mi się szczególnie niebezpieczna między innymi na tle wrzawy medialnej na temat ochrony kobiet. Proszę zwrócić uwagę jak łatwo Tosia zdeprecjonowała fakt wprowadzenia przez siebie do dyskusji rękoczynów. To również standard w sądach, no bo wiadomo, że pani może panu przywalić, bo przecież pieprznięcie kogoś ważącego 100kg przez osobą ważącą 50kb to jest zwykła pieszczota. Czy któryś sąd w postaci pani w todze przyjąłby przy rozstrzyganiu jako okoliczność obciążającą panią taki fakt po tak obrazowym przedstawieniu sytuacji przez panią? Myślę, że jedyną reakcją byłby uśmiech a problem jest, bo przemoc nie jest sposobem na rozwiązywanie problemów. Pół biedy z tą fizyczną, bo uderzenie przez kobietę rzeczywiście może spowodować zaczerwienienie na twarzy, potłuczone okulary ale z przemocą psychiczną, która udowodnić praktycznie nie sposób a której stosowanie jest opanowane przez kobiety do perfekcji. Nie wiem, ale im bardziej otwieram swój zamknięty przez stereotypy mózg, tym bardziej widzę przewrotność i pokrętność sposobów działania osób, bez których my faceci nie możemy egzystować. I tu chyba jest pies pogrzebany?

    OdpowiedzUsuń
  3. I trzecia sprawa. Zauważyłem, że jeden z wypowiadających się tu panów (Sławek) starał się w bardzo inteligentny sposób, próbując wykorzystać kobiece podejście do życia i emocjonalny sposób widzenia świata przedstawić drogim paniom nasze racje przekładając je na język kobiet (odwrotnie niż cham w mojej osobie, który wali prosto z mostu). Sławku, doceniam Twoje próby i to bardzo, ale czy nie masz wrażenia, że one te wszystkie mechanizmy doskonale widzą i rozumieją, widzą też nierówność w ocenie, spojrzeniu ale zwyczajnie nigdy się do tego nie przyznają? To poniekąd naturalne bo działa tu mechanizm wyparcia a jest on tak silny, że praktycznie nie do zwalczenia. Czy jedynym sposobem na koegzystencję z kobietą jest podporządkowanie się? Czy kolejnym sposobem jest gra i udawanie, że wszystko jest w porządku lub świadomość, że coś tu nie gra, ale wygoda, bezpieczeństwo i normy społeczne biorą górę? Liczę na sensowną dyskusję jak zwykle z pominięciem osobistych wycieczek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za miłe słowo.
      Staram się moje wypowiedzi wypierać z emocji i formułować je w taki sposób, aby jak najmniej emocji powodowały, a tylko przekazywały treść. Jakiś czas temu zauważyłem, że dla wielu kobiet język służy nie tylko do przekazywania informacji, ale też pozwala wyrazić emocje niezależnie od słów, a tylko przez dobór odpowiedniej formy wypowiedzi. Dlatego też kobieta może czytać przepis na łazanki w taki sposób, że inna osoba powinna (tak przynajmniej założy kobieta) domyślić się, że ma np. żal do Ciebie, bo czegoś nie zrobiłeś. A że my, mężczyźni, jesteśmy prości... to te subtelności emocjonalne w komunikacji odbieramy jako zakłócenia w przekazie wiadomości - taki szum na kablu, który trzeba odfiltrować ;)

      Najgorsze jest jednak to, że wiele kobiet będzie odczytywało formę tego co mówisz jako przekaz emocji, a czasem (często?) jako formę wpływu na nią i jej odczucia, a to już krok do jej alergicznej reakcji.

      Twoja forma wypowiedzi jest bardzo bezpośrednia i większość kobiet nim dojdzie do znaczenia tego co piszesz zagotuje emocjonalnie. Jakbyś w tej formie prezentował nawet wiersz miłosny, to mógłbyś zostać nazwany gburem, chamem i posądzony o obrazę wszystkich żeńskich przodków czytającej do piątego pokolenia włącznie ;)
      Ciekawe za to są wypowiedzi Stworka i niektóre od B. Udaje im się przebić przez formę i odczytać treść tego co mówisz. Do tego jeszcze ciekawe mają przemyślenia. Aż miło je poczytać.
      ... ale dość wazeliniarstwa ;)

      Podporządkować się kobiecie? Nigdy! Podporządkować sobie kobietę? Nigdy! ... bo co to za frajda z życia? Za to chętnie bym zagrał z kobietą w jednej drużynie przeciw światu :) Natomiast granie w związku w różnych drużynach... to duże ryzyko. Ryzyko budzi emocje, a myślę (i tu proszę o zdanie kobiet), że one właśnie tego głównie szukają w relacji z partnerem. Jeśli nie wzbudzasz emocji, to stajesz się nudnym pantoflem, itp. Masz dostarczać wrażenia, odczucia, które napędzą emocje, czasem nawet jeśli są negatywne (ale to już nie jest dobre). Może dlatego osobista i fizyczna interakcja dla kobiet jest taka ważna?

      Jeśli nie miałeś okazji wcześniej zobaczyć i posłuchać - zrób chwilę przerwy i zobacz: http://youtu.be/aZBhyPiyeOs Gość chyba dobrze ujął temat :)

      Pozdrawiam,
      Sławek

      Usuń
    2. "Dlatego też kobieta może czytać przepis na łazanki w taki sposób, że inna osoba powinna (tak przynajmniej założy kobieta) domyślić się, że ma np. żal do Ciebie, bo czegoś nie zrobiłeś. A że my, mężczyźni, jesteśmy prości... to te subtelności emocjonalne w komunikacji odbieramy jako zakłócenia w przekazie wiadomości - taki szum na kablu, który trzeba odfiltrować"

      To jasne ;-)

      "Twoja forma wypowiedzi jest bardzo bezpośrednia i większość kobiet nim dojdzie do znaczenia tego co piszesz zagotuje emocjonalnie. Jakbyś w tej formie prezentował nawet wiersz miłosny, to mógłbyś zostać nazwany gburem, chamem i posądzony o obrazę wszystkich żeńskich przodków czytającej do piątego pokolenia włącznie ;)"

      Robię to celowo ;-)

      "Ciekawe za to są wypowiedzi Stworka i niektóre od B. Udaje im się przebić przez formę i odczytać treść tego co mówisz. Do tego jeszcze ciekawe mają przemyślenia. Aż miło je poczytać."

      To prawda i z takimi kobietami trzeba szukać kontaktu. Dla reszty zostaniesz chamem i gburem ale to dobrze. Dla obu stron ;-)

      Również pozdrawiam.

      Usuń
    3. Link który podałeś udostępniałem jakiś czas temu na swoim blogu. Facet przedstawia to w kapitalny sposób i sądzę, że każdy powinien to obejrzeć. Dużo spraw stałoby się prostszych ;-)

      Usuń
  4. Rozumiem, że po oszukaniu terapeuty przez ex zakladasz malą wiarygodność kobiet. Zwróć jednak uwage, że ona po 1h klamstw dzwonila do kogos i opowiadala prawde.Nie da sie klamac non stop. Tutaj mamy przyklad bloga pisanego dlugo przed rozwodem, od 2002 r. Dlatego ja wierzę, że ona tak widzi swiat. Gdybym, była w ciazy i opiekowala sie na codzien dzieckiem, a facet robil problemy bo ma poczekac w kolejce czy zajac sie na chwile drugim dzieckiem, nie grac do pozna itd to bylby to koniec tej znajomosci

    A

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @A. nie zakładam ale widzę jak łatwo jest uwierzyć ..... w coś co nie musi być prawdą .

      Usuń
  5. No coz...I znow mamy ultimatum stawiane przez pepek swiata. Dziecko tlumaczy wszystko. Moim zdaniem nie da sie funkcjonowac na takich warunkach. Rownie dobrze ja moglbym napisac, gdyby nie bylo obiadu a pani siedzi u kosmetyczki albo robi ploty z kolezankami, to bylby to koniec znajomosci.
    Romek

    OdpowiedzUsuń
  6. Ze mną jest chyba coś nie tak... gdzie wy wszystkie to w tym tosio-blogu wyczytujecie??? Ja widzę niezbyt rozgarniętą, rozgrymaszoną, może i zmęczoną, ale przede wszystkim zdudzoną damulkę w pretensjach. Nedojrzałą emocjonalnie, która nie podejmuje konstruktywnego dialogu, tylko drogą elektroniczną pielęgnuje swpje urazy...
    Stróż

    OdpowiedzUsuń
  7. Z tego co widze wiekszosc tak zwanych udanych zwiazkow opiera sie z tego wniosek na szantazu emocjonalnym. Albo sie chamie dostosujesz albo szlaban na relacje. Jeszcze nie zrozumia'as? Rozwod. Tragedia...widac ze jednak duza czesc z nas sie dostoswuje :-(

    OdpowiedzUsuń
  8. Romek,
    nie ma czegos takiego jak sprawiedliwy podzial obowiazkow. Bo jak to wyliczyc? Ilosciowo? Jakosciowo?
    Kiedy nasz corka byla mala, to ja do niej wstawalam, to ja przez pierwszy rok jej zycia nie przespalam ani razu nawet trzech godzin ciurkiem (trafil nam sie ...specyficzny egzemplarz :P), to ja przez dwa i pol roku bylam wiecznie niewyspana (pierwsza cala noc przespalam dopiero, kiedy nasz corka miala okolo 2,5 roku). Ale nie marudzilam. Nawet kiedy od czasu do czasu, w weekend moj kochany postanawial sobie od wszystkiego odpoczac jadac na ryby. [I czy bylo to sprawiedliwe?] Ale tez i on nie marudzil, kiedy nasza corka poszla do przedszkola i byl taki moment, kiedy ja mialam nieduzo zlecen i w zwiazku z tym sporo czasu dla siebie, a on akurat prowadzil bardzo stersujaca inwestycje i wracal do domu wieczorem az blady ze zmeczenia. [I czy bylo to sprawiedliwe?].
    Nie da sie tego tak rowno wyliczyc i podzielic. Jak czlowiek chce miec pretensje, to zawsze bedzie mogl rzeczywistosc zinterpretowac tak, zeby mu pasowalo do wlasnej teorii.

    Mnie sie wydaje, ze u nas kluczem do sukcesu jest kilka rzeczy:
    1) kazde z nas zaklada dobre intencje drugiego i stara sie interpretowac zachowanie drugiego na jego korzysc (typu: oj, nie pozmywal dzis po sobie naczyn...o i jeszcze zasnal na kanapie, a mial wykapac i uspic dziecko...oj, jaki on dzis biedny i zmeczony, pewnie mial ciezki dzien :P zamiast: nie pozmywal i jeszcze do tego sobie smacznie spi, bo jest chamem, meska szowinistyczna swinia i w ogole zrobil to, zeby mi zrobic na zlosc)
    2)duzo ze soba rozmawiamy; i nie dopiero wtedy jak negatywne emocje juz narosna, tylko od razu, jak nam cos nie pasuje; i jak nam pasuje, to tez - bo milo jest uslyszec, ze ktos docenia nasze zachowanie (czy "poswiecenie" :P)
    3)czasem, zamiast walkowac na powaznie jakis problem (bo ktores akurat sie nie tak zachowalo), obracamy to w zart. Jak na przyklad przychodzi taki dzien w miesiacu, kiedy zrzedze i rzadze :P jednoczesnie, to on potrafi mnie zawolac: Moj Dyktatorze! Kapcie, gazete, pilota do telewizora i zupe nie za slona prosze! I to juz!!!
    I ja mu te gazete przynosze, i oczywiscie dostaje ode mna ta gazeta, i zaczyna sie wielka bitwa na laskotki, do ktorej wlacza sie nasza corka ("tato, ja ci pomoge laskotac mame!")...i szlag trafia cale moje napiecie, czy rozdraznienie! :P

    Pozdrawiam serdecznie
    Magda(lena)

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakie ryby jak dzieci były małe? Chyba kpisz? Ja nawet jak byłem w domu to musiałem siedzieć na łóżku oglądać TV, bo jakakolwiek próba wyjścia samemu powodowała focha. Stąd moja depresja i 120kg wagi. Jeżeli tylko chciałem zrobić coś, co nie było zgodne z punktem widzenia Ex to natychmiast pojawiał się tak zwany "attitude" a jako, że mimo iż większość obecnych tu pań ma mnie za chama jestem strasznie wrażliwy i takie emocje wyłapywałem w lot. Ja dopiero po kilku latach zdałem sobie sprawę z tego, że wchodząc po pracy do domu zastanawiałem się co mogę zrobić a co nie, żeby czasem nie zostać "ukaranym". Efektem tego była obojętność i depresja. Wiele razy próbowałem o tym rozmawiać, ale niestety Ex zawsze widziała tylko skutek a przyczyny były zupełnie bez znaczenia. Typowa kłótnia między nami:

    ONA:Zarzucenie mi przewinienia.
    JA:Spokojna odpowiedź.
    ONA:Przywołanie negatywnego zdarzenia z przeszłości.
    JA:Spokojna argumentacja.
    ONA:Inwektyw.
    JA:Odpowiedź na inwektyw, często bardzo ostra (szczególnie wtedy, gdy akurat byłem w kąciku samotności - Sławek będzie wiedział o co chodzi ;-)
    ONA:Foch, przywołanie znów złych wspomnień
    ONA:Wbicie mnie w poczucie winy.
    JA:Moje błaganie o litość.
    ONA:Po kilku dniach normalizacja.

    Oczywiście ze starcia zawsze wychodziłem jako bydle i w dodatku z poczuciem winy.

    Swoją drogą, panowie, ten schemat był tylko u mnie czy któryś jeszcze tego doświadczył?

    Ex NIGDY przez ten czas nie przyznała się do JAKIEGOKOLWIEK błędu ani nigdy nie przeprosiła mnie za cokolwiek. Gdyby nie mój upór, dzieci zostały by półsierotami już 10 lat temu...

    OdpowiedzUsuń
  10. Właśnie zdałem sobie sprawę czemu doszło do rozwodu...Nie spełniłem przedostatniego punktu z wyliczanki powyżej. Teraz widzę, że to jednak moja wina, bo przecież to nie było 21 razy żeby weszło w krew. To było setki razy...po prostu schemat....

    OdpowiedzUsuń
  11. Przepraszam , jeżeli odzywam się średnio na temat, ale czytałam pobieżnie i wybiórczo –ze względu na ilość - szczególnie produkcji Romka ;). Myślę, że to nie tak prostolinijnie – nie chodzi o kasę – żeby podstępnie świetnie się ustawić i spokojnie żyć, ani o wrodzony paskudny charakter i wpisaną w naturę chęć zdrady i dokopania facetowi ..
    Ja tak trochę na podstawie obserwacji siebie – myślę, że małżeństwa w wieku młodym (powiedzmy do 30tki ) powinny być zakazane -;) A już zakładanie pełnej rodziny, z dziećmi – szczególnie. Jestem szczęśliwą mamą i żoną ( no, powiedzmy -;)) – bo jestem..hm.. kobietą spełnioną. Jakkolwiek górnolotnie to zabrzmi.. Mam dzisiaj ocean cierpliwości i jeżeli nawet całodzienne guganie do malucha i pranie skarpetek nie jest najbardziej rozrywkową rzeczą , która mnie spotkała – to nie mam o to do nikogo żalu, pretensji, ani poczucia , że coś mi ucieka, że nie zdążyłam zrealizować siebie ...
    Ale też zapłaciłam dużą cenę za macierzyństwo, późne . Mogłam mamą nie być w ogóle i tak naprawdę zdarzył się cud.
    Chcę przez to powiedzieć, że natura biologicznie wyprzedza gotowość psychiczną – jakoś ten harmonogram – ustawiony w czasie kiedy ludzie żyli krócej i musieli szybko się rozmnożyć , nie przystaje do dzisiejszego świata, możliwości które oferuje i (nie)dojrzałości dwudziestolatków.
    Człowiek powinien się wyszaleć , zrealizować, spróbować świata (no może bez przesady..;) zanim zamknie się w Rodzinie – i to dotyczy kobiet i ich ewentualnego „siedzenia” w domu, w tym też bycia zależną finansowo od partnera, jak i facetów – zmuszonych do zarobienia na Rodzinę w tym układzie. I nawet jeżeli jest możliwość studiowania potem , zazwyczaj zaocznie – to naprawdę nie to samo co beztroska studiów dziennych i bycia odpowiedzialnym tylko za siebie. Wiem, że gdybym miała powiedzmy 20-25 lat to rezygnacja z życia towarzyskiego, podróżowania , studiowania (co tak naprawdę było małym dodatkiem do innych głównych atrakcji) – byłoby problemem.. i pewnie w takiej sytuacji miałabym pretensję i żale – w tym też nieuzasadnione – do męża, partnera - również o pierdoły , które dzisiaj nie mają znaczenia.
    Konkluzja jest taka : żeńcie się Panowie z minimum 30tkami ;))))
    PS. Może jednak pojawić się wtedy, niestety, problem celulitu i początku kurzych łapek – czyli jak widać nie ma dobrego rozwiązania -;):))
    A w ogóle to życie nie kończy się na jednym małżeństwie i po burzy przychodzi słońce – tylko Wy może o tym jeszcze nie wiecie:) Najważniejsze już macie – to Dzieci i dobre relacje z nimi . Resztę da się zbudować.
    I dajcie spokój tym pretensjom do kobiet.

    Kociubińska.

    OdpowiedzUsuń