czwartek, 30 sierpnia 2012

Trudne pytanie






Maria                 zadała mi pytanie na które nie potrafię odpowiedzieć ...... ZA CO JĄ KOCHAŁEŚ ?
Już raz to pytanie słyszałem. Zadała mi je przyjaciółka .  Za co ?? . Nie wiem nawet jak zabrać się do odpowiedzi na to pytanie bo nie wyobrażam sobie jak można kochać za coś ?? cenić , szanować , darzyć sympatię ...tak ale kochać !?
Bezwarunkowa jest miłość rodziców do dzieci a wśród dorosłych zawsze są jakieś czynniki wpływające na to ,że ludzie łączą się w pary ale kochać można za to ,że ktoś jest  bo nie istnieje żaden powód do miłości a może ja nie potrafię go zdefiniować .
Można cenić jakieś cechy w drugim człowieku - urodę , inteligencję , ciepło ... można go za coś uwielbiać -za opiekuńczość, siłę , za to jak całuje albo za uśmiech .... ale kocha się ot tak po prostu , i jesteśmy wtedy szczęśliwi i uśmiechamy się kiedy ona się uśmiecha i boli nas kiedy ją boli ..
Wiem znów usłyszę ,że to poetyckie pierdolety ale tak przecież to widzę .
Pewnie jeśli kiedyś gdzieś w przyszłości spotkam kogoś to też już dziś będę patrzył inaczej zastanowię się czy pokocham jej zmarszczki , czy będę mógł jej powiedzieć podobasz mi się kiedy obudzi się rano bez makijażu , co będzie kiedy przytyje , czy siwe włosy ukryją się pod kapeluszem intelektu, czy będę chciał z nią być tak na co dzień czy może będę uciekał do swojego domu żeby pobyć sam , czy będziemy mieć jakieś wspólne pasje ,poglądy , czy będziemy mieli o czym rozmawiać i toczyć wieczorne spory , jaki będzie sex , czy będzie go dużo czy mało czy będziemy mogli realizować swoje fantazje , czy będę mógł jej wszystko powiedzieć wiedząc ,że się nie obrazi i nie strzeli focha , czy zaakceptuje moje dziecko i czy ja jej jeśli je będzie miała , co będzie jeśli będziemy mieli wspólne , spojrzę jak wydaje pieniądze bo z tego bierze się większość kłótni w związkach i czy będzie moim przyjacielem ..........
Może poczuję jak serce szybciej mi bije kiedy się przytuli a może tylko uśmiechnę się wtedy i powiem chcę z Tobą zasypiać i koło Cibie się budzić ......      
Nie jestem na to gotowy i nie wiem czy kiedykolwiek będę i długa droga jeszcze przede mną ..
może na końcu będę gotów a może będę taki jak Romek a może zupełnie inny ale wiem ,że jeszcze dzisiaj chcę przeżyć coś fajnego i nawet jeśli " oraz ,że Cię nie opuszczę " odpłynęło na chwilę w sferę nierealności to i tak wierze, że jeszcze przeżyję fajne chwile z kimś   ....
A nawet jeśli nie będę znał wszystkie pytania to na pewno się przez chwilę zastanowię i zaryzykuję .

284 komentarze:

  1. Bodo - jeśli nie wiesz za co kochasz, to zastanów się dlaczego z tylu kobiet wybrałeś właśnie Kfiatuszka. Co sprawiło ze ona była tą wyjątkową, jedyną, z którą miałeś ochotę na tą całą poezje zwaną miłością?
    AGA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdy wracamy do podstaw naszego związku, do tego momentu od kiedy "się zaczęło" dostrzegamy nasze bycie razem z zupełnie nowej perspektywy. Bo do cholery, przecież "coś" sprawiło,że wybraliśmy na towarzysza życia tą, a nie inna osobę.
      I może to trochę"dziadkowaniem" zaleci, ale takie wspominki dobrze robią (przynajmniej mojemu) związkowi...
      :....a pamiętasz jak ubrudziłaś swoje ulubione jeansy , gdy kochaliśmy się w krzakach jagód na Szyndzielni ? ile było śmiechu gdy z fioletowymi zadkami schodziliśmy z góry..."
      I piętnaście lat później to może być Tarnica -bo w sumie...czemu nie :)

      Drobne rzeczy, wydawać by się mogło nic nieznaczące sytuacje, a wywołują rogala na twarzy i znów jest miło:)

      Czas płynie nieubłaganie, zmieniamy się, zmieniają nas doświadczenia, przeżycia...ale w głębi siebie, wciąż jesteśmy tymi samymi ludźmi, którzy pierwszy raz mówili "kocham cię".
      I sztuką niełatwą jest dotrzeć do tego siebie, ale w wielu przypadkach, warto próbować.

      Nie jestem osobą, która oczekuje,że mój partner, mąż, będzie zmieniał się dla mnie, bo wtedy to już nie będzie ON, a ja chce Jego, nie wyidealizowanego księcia na białym rumaku, który w zębach przyniesie mi Birkin, za co ja potulnie rozłożę przed nim nogi - i wszyscy będą zadowoleni....(tak to leciało Romku ?)

      W jednym z poprzednich postów Bodo zapytał jakich cech szukaliśmy u ludzi, by wiedzieć,że to ten/ta.
      U mnie było nader prosto, wręcz prymitywnie -On musiał być moim przyjacielem, a jeśli do tego serwował nieziemski seks -czegóż chcieć więcej?
      I tak też się zadziało - wieloletnie przyjaźń, potem ogromne przywiązanie, seks, rodzina,ślub i wspólne życie, które nie raz już nam nakopało....nie raz już zawisnęliśmy nad krawędzią, ale nam się chce chcieć być razem i jak jedno ześlizguje się w przepaść, drugie nierzadko z narażeniem własnego życia (taka metafora) wywleka to drugie za fraki.
      I stajemy znów ramię w ramię jak przyjaciele.

      http://www.youtube.com/watch?v=7Qv4BW0UjN8 - ze wskazaniem na refren :)

      Usuń
    2. Całkowita racja i piękna historia. Moja Ex niestety nie chciała pamiętać dobrych chwil choć było ich 90% w naszym związku. Filtr mentalny uniemożliwił takie widzenie świata i mimo, że ja również żyję z poczuciem krzywdy i do tej pory (mimo kilku lat po rozwodzie) nadal płacę za to rozstanie i emocjonalnie i materialnie. Jak to znana melodia mówi - do tanga trzeba dwojga. Widać my nie byliśmy sobie pisani.

      Pozdrawiam serdecznie

      PS: Nadal podtrzymuję legendę o księciu na białym koniu ;-)

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. http://youtu.be/B8yz5la6PG4

      Usuń
    5. Jak to "podtrzymujesz"? Rozwiń proszę, bo znowu nie wiem, czy dobrze rozumiem.

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    7. Fajne, Kasia Groniec ;-)

      Każda dziewczyna/pani w pewnym wieku wierzy i marzy o księciu na białym koniu, który przejdzie i porwie ją do krainy szczęścia. Życie później niemiłosiernie weryfikuje te marzenia, kobiety przy okazji obciążają za brak szczęścia swoich facetów, którzy okazali się marną namiastką wymarzonego księcia. Stąd między innymi przytaczam zawsze tezę, że facet winny być poddanym takiej pani, wszak wzięła go w zastępstwie księcia ;-)

      Te warkocze Steni na wietrze, ale jaja, ciągle to widzę jako żywo...

      Pozdrawiam

      Usuń
    8. Coś innego chciałam wrzucić, a jak zwykle mi się popitrygiliło :)
      Ja mam z kolei tezę, że powinno się paniom robić lobotomię, jeśli za bardzo nasiąkły mitem o białym koniku ;)

      Usuń
    9. Szkoda, że wywaliłaś ten link. Super interpretacja!
      Pozdrawiam

      Usuń
    10. http://www.youtube.com/watch?v=ZNduOILaUEc
      Naści.

      Usuń
    11. Skopiowałem wcześniej ;-)

      Pozdrawiam

      Usuń
    12. http://www.youtube.com/watch?v=FCAppmSHsfc&feature=related
      To miało być :)

      Usuń
    13. E tam, zaraz lobotomię:) Jejku, ja nadal widzę rycerzykow. Po dzisiejszym wpisie Bodo mi wyglada na rycerzyka i zaloze sie, ze dla kogos wkrotce bedzie:)

      Bardzo mnie wzrusza moj rycerzyk, to chyba najbardziej wiosniane uczucie w moim zyciu! Wiele juz tych wiosen przezyłam, a potrafie odrzucic cale tkzw. doswiadczenie i niczego sobie nie zaciemniac.
      No, ale jestem mądrzejsza o wszytskie wiosny i wszytskich rycerzykow z przeszlosci.
      Zdaje sie, ze jestem na etapie- mimo wszystko i za to, ze jest-. Ale oboje doceniamy kazdy gest i przede wszystkim bardzo sie lubimy.
      To wazne, zeby lubic tego, kogo sie kocha.
      Maria


      Usuń
    14. Do warkoczy Steni też się musze przyznac:)
      Prawda Romku? Dziewczyna pisze obrazami, widzę ją mowiacą te słowa z przekornym usmiechem.
      Przez literki przebija sie energia i letni wietrzyk.
      Pozdrawiam Stenia, wez się za pisanie książki!!!!
      Maria

      Usuń
    15. Mario, wspaniale, że nie musisz rezygnować z mitu o rycerzu i widzisz go w swoim mężczyźnie. Ja zaś odzieram się z mitów, czasem ze skórą, nawet za cenę samotności. Jednak wolę powymiatać z kątów wszystkie złudzenia, niż znowu wjechać w koleiny starych iluzji. A zresztą, tyle razy byłam samotna będąc z kimś, że nie warto, nie warto. Czasu mam coraz mniej, bo jak Romek słusznie zauważył, pozostało mi jakieś 10 lat względnej artrakcyjności na tym rynku:)))
      Mit o rycerzu jest o tyle szkodliwy, że mówi : Oto przybędę i Cię uratuję! Oczekiwanie na owego przybysza w zbroi jest strojeniem się w pióra, jest kreacją. Jest budowaniem pozorów. Nie mówi nic o partnerstwie, a raczej zbawieniu przez posiadanie samca, o nadaniu sobie rangi wyłącznie dlatego, że jakiś facet w konserwie podjechał na czworonogu.
      A potem... jak w piosence : " a kiedy wyjdzie jak dupa z pokrzywy pysk zły i obrzydliwy i pryśnie cały bleuf, to chociaż się pragniesz powściągać, nie nasobaczyć i nie naurągać, choć inwektywą żywą nie chcesz chlustać, to same twe usta wykrzykną Tobie wbrew! Szuja!"

      Usuń
    16. Maryś, coż mogę powiedziec? Wiem dobrze o czym mówisz.
      Nie czekalam nigdy na uratowanie. Wyszlam z samotności małżenstwa, bardzo dobrze mi bylo samej z sobą. W koncu sie mialo wprawę wieloletnią:)
      Rycerzyk sie zjawił i zaczął mnie "ratowac". Nieufna bylam jak Zabłocki po stracie mydła. Ratował cierpliwie i latami, oswajając na przykładzie wlasnych zachowań. Bez strojenia piorek, delikatnie, prosto i szczerze.Zabawne, zyły se rycerzyk wypruł, żeby mnie przekonac, żem piekna i zgrabna i warta miłosci. Jakos wolalam zapakowac swoje kolce, moze nie trzeba bedzie wyciagac. Mam wiele rownoleglych swiatow, gdyby sie skonczylo, dam radę. Jeszcze jest we mnie instynkt, żeby odskoczyc w porę, ale wytlumaczylam sobie, ze najwyzej sie troche spoznie z odskakiwaniem:)

      Nie słuchaj Romka, masz co najmniej 20 lat:)

      Zawsze mnie smieszy to w mężczyznach, że chca byc z piekna, mloda kobietą, sami posiadajac zalednie poprawną facjatę. Tacy esteci.
      W innych sprawach juz niekoniecznie.
      Fajni, dojrzali faceci wiążą sie z człowiekiem, a nie młoda buzia, czego ci z całego serca zyczę.
      Tzn, jestes mloda, ale gdybys chciala poczekac z 10 lat.
      Maria

      Usuń
    17. Zobaczymy, co życie przyniesie Mario:) Oby nie jakąś tajlandzką podróbkę...

      Usuń
    18. Marys, a co Ty tak Romkiem poleciałaś:)

      Podrobka to nie jest i wciąż idzie ku lepszemu. Moze brzmię naiwnie, ale ostrozna jestem jak saper. Naprawde kocham samotnośc, naprawdę zyje intensywnie i mężczyzna nie jest juz calym światem, jedynym swiatem. Regeneruje się jak dzdżownica.
      M

      Usuń
    19. Dlaczego zaraz Romkiem? Bywam podobnie zgryźliwa, szczególnie pod wieczór i po całym dniu pracy z facetami ;)
      Ależ nie śmiałabym Ci mówić, że Twój jest podróbką, ani tego sugerować!
      Też jestem ostrożna. Aż za bardzo.

      Usuń
    20. "Mam wiele rownoleglych swiatow, gdyby sie skonczylo, dam radę".
      To było wspaniałe. No i "Łowca Jeleni" od razu mi się przypomina.

      Usuń
  2. Bodo!
    Wlasnie cala akcja z miloscia polega na tym, ze nie wiesz dlaczego akurat kochasz ta osobe...Moze za usmiech, moze za zapach, a moze za sposob w jaki patrzy....nie wiem.
    Poruszyles sprawe nad ktora wlasnie od paru dni usilnie sie zastanawiam. Jak to bedzie w przyszlosci...Jestem kobieta 30+, wlasnie wychodze ze zwiazku w ktorym pokladalam ogromne nadzieje, a ktory kompletnie mnie wyniszczyl.Bylam z takim meskim kfiatuszkiem, dlugo, za dlugo. I teraz patrze w lustro, widze, ze zmarszczek przybylo od placzu, wlosow siwych tez...i zastanawiam sie, czy bedzie mi dane jeszcze kiedys uslyszec od jakiegos mezczyzny, ze jestem jego sliczna, obudzic sie obok niego i czuc jego milosc.
    Zastanawiam sie nad tym jak rozna jest biologia kobiet i mezczyzn.Dla kobiet wrecz okrutna...
    Pozdrawiam.

    Niewolnica Isaura

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niewolnica - mi się wydaje że wiem.
      Po ex wiem mimo czego nie potrafię kochać, na co jestem w stanie przymknąć oko a co musi być koniecznie.
      AGA

      Usuń
    2. Isauro, to sie zdarza:)
      Najpiekniejsze jest w czlowieku to, ze się moze regenerowac i od nowa z cala moca kochac, ufac, bez wzgledu na wiek:)
      Maria

      Usuń
  3. Małe sprostowanie. To nie Maryś, tylko Maria. Są tu dwie Maryśki - jedna zdrobniała, druga nie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. "Kochamy nie za coś, ale mimo wszystko"
    Wiem, wiem, wyświechtany frazes...
    I jeszcze jeden cytat - "Nie staraj się wszystkiego zrozumieć, bo wszystko stanie się niezrozumiałe."
    Nie wiem, czy jest sens rozbierać pytanie "za co kocham(kochałem)?"na czynniki proste. Nie nad wszystkim mamy w życiu kontrolę. Pewnych wyborów dokonujemy podświadomie. Nie wiem, czy każdy człowiek jest w stanie odpowiedzieć sobie na takie pytanie.
    Ja nie.
    Luśka

    OdpowiedzUsuń


  5. "Muszę obiektywnie poznać drugiego człowieka i siebie po to, aby móc wiedzieć, jaki jest naprawdę, albo raczej aby przezwyciężyć złudzenia, irracjonalnie zniekształcony obraz, jaki sobie o nim wyrobiłem. Jedynie wtedy jeśli znam obiektywnie jakiegoś człowieka, mogę poznać w akcie miłości jego najgłębszą istotę."
    Erich Fromm

    Polecam Fromma " O sztuce miłości".

    OdpowiedzUsuń
  6. Tak, ja to pytanie zadalam, ale malo precyzyjnie. Dlatego, że znając Cię troche Bodo, widziałam jasno, że "inne wiersze" ksztaltowaly Waszą wrazliwośc.
    Czytam bloga od początku, widziałam cierpienie, probę zrozumienia, ratowania, a ona nawet nie wysilila sie na szczera rozmowę. Mowiles wielokrotnie, że przyjąłbys z godnościa fakt, że Cię przestała kochac.
    Dla mnie to najbardziej okrutna rzecz, odsunąc się i nie dac szansy na zrozumienie- dlaczego?

    Pytanie powinno brzemiec- dlaczego JESZCZE ją kochałeś?
    Bo kochałes, wiedząc już, że ma gdzies Wasze gniazdko, więzi, nawet dziecko.

    Ja wierze, że bedzie tak jak napisałes, jak już bedziesz gotowy, ktos Cie pokocha tak jak chcesz byc kochany:)

    "Pokochujemy" za coś.
    Za to niesamotite poczucie bezpieczenstwa w czyichs objeciach, smak, zapach, szczegolny usmiech, kiedy twarz staje się piekna tylko dla nas. Za bliskie nam wartosci, dobro, ktore sie w tym czlowieku zobaczy, za swoja wizję zycia z nim.
    Za to, że chce nam się chciec.

    Potem, KOCHA SIE MIMO WSZYSTKO. Tak jest dobrze, czyjes wady mogą rozczulac, sami tez je mamy. To wciaz te same objecia i usmiech, moze bez romantycznych otoczek z początku znajomosci, ale znajome i bezpieczne:)

    Czasami nie mozna kochac mimo wszystko, kiedy to nas niszczy.
    Resztki lojalnosci wobec tej milosci i zainwestowanych uczuc i rozsądek, ktory kaze sie ratowac. Trudny moment, zdaje sie, ze w takim stanie ducha zaczęłeś Bogo pisac bloga.

    Mam nadzieje, że juz widzisz jasno.

    Maria.


    OdpowiedzUsuń
  7. Miłość mimo wszystko w dojrzałym związku jest niemożliwa - takie jest moje zdanie.
    Mimo wszytstko to kocha się dzieci. Bez względu na to co zrobią, gdzie i z kim będą będę je kochać.

    Ale faceta - najpierw przechodzi przez sito selekcji - każdy z nas ma osobiste preferencje. Aż stanie się ten jedyny, I potem ten jedyny ma jakieś cechy, które napędzają miłość, czułość, chęć bycia blisko. A potem wychodzą wady, mimo których kochamy partnera. Ale też dosyć jasno zdrowe jednostki mają wytyczone granice. Bodo marzy o miłości mimo wszystko. Ale sam tak nie potrafi kochać. Nie kocha Kfiatuszka mimo jej zdrady, mimo jej rywalizacji z córką, mimo wulgarności. Kochał ją kiedy myślał, że ona ma konkretne zalety (np wierność) kiedy okazało się, że nie, to przestał ją kochać. Zatem Bodo kochał min za wierność.
    AGA

    PS - kiedy nie wiemy co nas ciągnie w drugiej osobie jest ryzyko że kolejny partner będzie b. podobny do poprzedniego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. AGA, myslisz się, potrafil kochac kiedy wyszla zdrada. Wciaz kochal oszolomiony i oglupialy. Ale to zdusił.
      Bo nie jest idiotą.
      Zamodrowal w sobiew to co czuł, gdyby tego nie zrobil sladem niektorych zdradzanych kobiet, to by dalej kochal jej wulgarna postac.
      A on wolal tamta czystą, więc Twoj wywoj jest zbyt uproszczony.
      On podjął decyzję, czy ją bedzie dalej kochal, czy nie.

      Ja już kiedyś na sile zapominalam o kims i mi sie to udalo, wiem o czym mowie.
      Powinnismy SIEBIE chronic, najpierw siebie kochac, a potem blizniego swego.

      Bodo, co o tym sądzisz?

      Maria

      Usuń
    2. AGA
      Bez wzgledu na to co zrobia i kim beda Twoje dzieci, bedziesz je kochac? To chyba masz maly kaliber na mysli. Ja bym wyrzucila z serca, gdyby wyroslo na bandziora, ktory krzywdzi ludzi.
      Kochalabym malucha ze wspomnien.

      "Miłość mimo wszystko w dojrzałym związku jest niemożliwa - takie jest moje zdanie."

      Czyli nie jestes w dojrzakym zwiazku, albo nie kochasz.

      Maria

      Usuń
    3. "Kochaj pana Boga swego jak siebie samego" napisano w Księdze Ksiąg. Miłość własna człowieka jest a może powinna być miłością największą :)) .
      A co do miłości ... to dalej twierdzę ,że kocha się nie za coś ... jeśli kochasz naprawdę to dajesz siebie nie oczekując nic w zamian. Ja tak kochałem . Wymiana dóbr kojarzy mi się z układem handlowym a w handlu zawsze są dwie strony i obie próbują siebie oszukać. To nie mój świat. Mogę z kimś być , może być mi z kimś dobrze , możemy żyć jak para ale powiedzieć komuś kocham .... to akt oddania . Oddajesz siebie i swoje uczucia w czyjeś ręce i bierzesz odpowiedzialność z uczucia drugiej osoby. Jeśli ktoś mówi ,że miłość minęła ,że przestał kochać to znaczy ,że nigdy nie kochał naprawdę .
      Dlatego tak ,masz rację ja swoją miłość musiałem zdusić, zabić w sobie , zamordować .
      Trwało to długo ale choć poronienie uczuć było gwałtowne to skrobanka i leczenie musiały zająć wiele czasu .... przecież tu szło o uczucia o coś czego się nie da dotknąć ,zobaczyć i jednym ruchem błyszczących chirurgicznych narzędzi usunąć.

      Usuń
    4. 'Oddajesz siebie i swoje uczucia w czyjeś ręce i bierzesz odpowiedzialność z uczucia drugiej osoby" - Bodo - a co to jest innego niż wymiana dóbr?
      a w tych dwóch cytatach kryje się sprzeczność
      "jeśli kochasz naprawdę to dajesz siebie nie oczekując nic w zamian"
      To jak jest - bierzesz coś w zamian czy nie bierzesz nic w zamian?
      Zakładasz, że UCZCIWIE wymieniacie się uczuciami.
      Kiedy zorientowałeś się, że Ty kochasz a Kfiatek nie szczególnie to zacząłeś zduszać tą miłość. A przecież gdybyś nie oczekiwał niczego od Kfiatka to kochał byś ją nadal. Mimo wszystko.
      AGA
      AGA

      Usuń
    5. Kiedy przestałem już wiedzieć ostatni powód do bycia razem zacząłem zduszać tą miłość . ZDUSZAĆ !

      Usuń
  8. Mario - jestem w związku i kocham bardzo. Kocham za poczucie bezpieczeństa, za przyjaźń, za poczucie humoru, za pracowitość itd.
    Kocham za to wszystko, co spowodowało że zakochałam się właśnie w nim, za to że jest dla mnie wyjątkowy.
    Jeśli Twoim zdaniem to niedojrzałe - to jestem w niedojrzałym związku.


    A co do dzieci - tak będę je kochać bez względu na to kim będą i jak potoczą się ich losy. Choć robię wszystko aby wyrośli na porządnych ludzi. Ale właśnie dzieci kocham mimo wszystko, bo to im obiecałam kiedy je urodziłam.
    AGA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Powiedzmy, że milosc " mimo wszystko" ma swoje granice:)

      Są rzeczy niewybaczalne, i chociaz milosc nie znika z dnia na dzien, to lepiej ją zdusic.

      Sa ludzie, ktorzy kochaja i wybaczają wszystko, ale nie mowimy tu o patologii, wiec...chyba masz rację AGA:)

      Usuń
  9. Mario - kiedy piszesz, że kochał ją tamtą, czystą - to jednak kochał ją za coś.
    Kochanie mimo wszystko to jest kochanie bez względu na to co robi, jak wygląda, jakie ma cechy, wady i zalety. Nie jest idiotą i dlatego nie kochał jej mimo wszystko.
    Mo mimo wszystko - to mimo wszystko. No chyba że dla Ciebie mimo wszystko zawiera dopisane małym druczkiem - mimo czego jednak nie. A to już nie jest mimo wszystko.
    AGA

    OdpowiedzUsuń
  10. AGA - Ty nie kochasz.
    Ty już nie wiesz co to naprawdę znaczy. W pewnym momencie swojego życia znalazłaś się na krawędzi i ujrzałaś otchłań. A "kiedy spoglądasz w otchłań ona również patrzy na ciebie. Ten, który walczy z demonami, winien uważać aby nie stać się jednym z nich."

    Wcześniej pisałaś o związku jako o "zwyczajnej, ewolucyjnie ugruntowanej wymianie zasobów". Ty nie tyle kochasz co się rewanżujesz za otrzymywane w ramach tej wymiany zasoby. I Ty nie jesteś w związku. Ty, jak sama wyżej piszesz, przeprowadziłaś ostrą selekcję kandydatów na... kogoś w rodzaju współpracownika o odpowiednich kwalifikacjach do Twojego projektu, tudzież na wspólnika z odpowiednimi aktywami do waszej Spółki z o.o. Z naciskiem na ograniczoną odpowiedzialność. Tylko do wysokości wniesionych przez wspólnika udziałów oczywiście. Aż boję się zastanawiać co by się stało, gdyby Twój wspólnik np. uległ nieszczęśliwemu wypadkowi (tfu, tfu, tfu), w wyniku którego straciłby część aktywów wniesionych do spółki aportem rzeczowym. Gdyby nie mógł już zapewnić tego o czym pisałaś, czyli poczucia bezpieczeństwa i nie był w stanie być już tak pracowitym, a jego poczucie humoru... cóż,...

    "W martwej ciszy - nadziei słychać tylko jęk,
    Na łbie zaś mym schylonym, w tryumfie wysoko,
    Czarny sztandar zatyka groźny tyran - LĘK"

    Bo on przecież wie, że kochać bez względu jak się potoczą ich losy, to będziesz tylko dzieci, bo to im obiecałaś kiedy je urodziłaś.

    Tomek.

    OdpowiedzUsuń
  11. Bardzo dobry wpis z tym, że opisałeś jak wygląda tak zwana miłość kobiet do facetów w większości wypadków. Zauważ, że one zawsze "kochają" za coś i te motyw przewija się przy prawie każdej wypowiedzi pani o uczuciu... A to za bezpieczeństwo, a to za spolegliwość, którą nazywają dobrocią a to za to, że chłop najprzystojniejszy we wsi i wszystkie inne go zazdroszczą. Zawsze za coś....kończy się coś, kończy się miłość. Dlatego zawsze podkreślałem, że prawdziwie kochać potrafi tylko facet.To tragiczne, ale takie są fakty.
    Pozdrawiam

    p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze jedno...wspólnik, który utraci walory, dzięki którym jest wspólnikiem ląduje na śmietniku, tak jak teść Bodo, tak jak parę milionów innych facetów. Bodo zresztą też to czeka.

      Pozdrawiam

      PS: Dlatego raz jeszcze twierdzę. Panowie, żadnych umów cywilnoprawnych.

      Usuń
  12. Czytając Romana chciałoby się powiedzieć. Skoro kobiety kochają za coś to mężczyźni nie kochają w ogóle:)
    Moim zdaniem twierdzenie, że kocha się za nic, albo za to, że ktoś tylko jest, brzmi bez sensu, kchalibyśmy wtedy wszystkich, normalnie świat byłby piękny, dzieci kwiaty, jedna kochająca się komuna:).
    A wyobrażacie sobie świat bez miłości, gdyby ktoś zabrał możliwość pokochania innej osoby? ......zostałby ino Roman i jego torebki:)))
    Sierpniowa kobieta

    OdpowiedzUsuń
  13. A tak to zostaje pan i alimenty :))))
    Torebki pani zabiera...Naprawdę nie widzisz różnicy jeżeli mówisz komuś, że go kochasz za to, że jest, że żyje, że oddycha a mówieniem komuś kocham, bo jest spolegliwy, bo nadskakuje, bo dzieli się zasobami, bo targa zakupy, bo wymieni koło w samochodzie? Oczywiście, że to też w pewnej formie jest "za coś" np. za fakt istnienia, ale jest to moim zdaniem trochę inne "za coś"

    Pozdrawiam
    Romek

    OdpowiedzUsuń
  14. "Ja jestem już dużą dziewczynką i wiem czego chcę a za rękę to sobie możemy przy okazji pochodzić"...to jest kwintesencja "kocham" u kobiety ;-)

    Pragnę też zauważyć, że to Tomek przywołał ten temat skądinąd bardzo celnie zauważając taką tam subtelną różnicę.

    Pozdrawiam
    Romek

    OdpowiedzUsuń
  15. Bodo, bardzo mnie ujeło to co napisałeś. I bardzo się cieszę, że mimo przejścia przez całe to piekło ten szalejący ogień nie był dla Ciebie na szczęście tak "oczyszczający", jak niestety był dla wielu tu piszących. Te przykre doświadczenia nie zdołały wypalić z Twej osobowości tego, co najwazniejsze, tego co czyni nas ludźmi - zdolności do prawdziwej miłości.

    Czekałem jak na szpilkach na Twoją odpowiedź na pytanie "za co ją kochałeś?". I szczerze mówiąc trochę się obawiałem co odpowiesz. A Ty udzieliłeś najlepszej z możliwych odpowiedzi!

    " Za co ?? . Nie wiem nawet jak zabrać się do odpowiedzi na to pytanie bo nie wyobrażam sobie jak można kochać za coś ??" I dalej: "kocha się ot tak po prostu , i jesteśmy wtedy szczęśliwi i uśmiechamy się kiedy ona się uśmiecha i boli nas kiedy ją boli."

    Bardzo ważne jest też ostatnie zdanie "A nawet jeśli nie będę znał wszystkie pytania to na pewno się przez chwilę zastanowię i zaryzykuję ." Bo o to chodzi aby zastanowić się tylko przez chwilę, nie na tyle aby wyeliminować wszelkie ryzyko, bo z wyrachowaniem i wg ścisłych kryteriów to wybieramy wspólników do Spółki z o.o. I to już nie jest miłość ani prawdziwy związek. To implikuje oczwiście konieczność podjęcia ryzyka. I należy je podjąć jak prawdziwy mężczyzna.

    No, właśnie... mężczyzna. Zawsze starałem się być jak najadalszy od wszelkich genderowych uogólnień, ale w tym przypadku się nie da. Cóż bowiem piszą tu Panie:

    - związek to "zwyczajna, ewolucyjnie ugruntowana wymiana zasobów" by AGA;

    - "są bardzo pierwotne behawioryzmy i na nich właściwie buduje się związek. Każdy. Na nie-traceniu-na-atrakcyjności." by Stenia Dorobek;

    - "Innym clu jest współmierność w dawaniu i braniu - jako (moim zadaniem) podstawa absolutna." by Stenia Dorobek;

    - "Każdy jest interesowny, bezinteresowność nie istnieje(...) to się kłóci ze światopoglądem, w którym altruizm jest czysty, szlachetny, zwłaszcza w kontekście miłości do dziecka. Jednak czy rodzic dostaje NIC w zamian?" by Stworek.

    Te Panie znalazły się na krawędzi i spojrzały w otchłań a otchłań spojrzała w nie. I w ich sercach zagościła pustka. Pustka, którą starają się zracjonalizować przy pomocy szkiełka i oka. I stąd te szpagaty intelektualne, te próby udowodnienia, że ze słowników powinno się wykreślić pojęcia "bezinteresowność", "altruizm". Że kochać można tylko za coś.

    - Jaki jest Pana ulubiony kolor?
    - Niebieski.
    - Ale dlaczego niebieski?
    - Nie wiem, po prostu najbardzie go lubię.
    - Ale dlaczego np. nie zielony? Proszę uzasadnić.
    - ???

    Romek też tam był, na krawędzi. To co tam zobaczył spowodowało, że teraz wrzeszczy. I już nie potrafi spojrzeć tak selektywnie jak Maja, która pisze: "To, że na trawniku leży kupa nie zmienia faktu, że nadal jest to trawnik i wystarczy sprzątnąć, a będzie miło." On widzi całe to szambo.

    BTW: Mam nadzieje, że Romek mimo swych zachwytów nad jej "jajami" dostrzega, że Stenia nie siedzi bynajmniej na różowej chmurce i wesoło majta nóżkami, jak sama zwodniczo o sobie pisze. O, nie! Ona stoi bardzo twardo obiema nogami na ziemi. A jej warkoczyki nie fruwają radośnie, bo włosy splecione są niczym u amazonki co by pola ostrzału nie zasłaniały.

    Romek krzyczy i ostrzega też dlatego, że widzi Panie, które nie tyle że przeszły na Ciemną Stronę Mocy. One zrobiły coś znacznie niebezpieczniejszego - one z Ciemną Stroną Mocy kolaborują. A o tym nie można nie krzyczeć.

    Tomek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomku, to Twój idealizm się broni.
      Dlaczego? Dlaczego Twój idealizm potrzebuje się bronić?
      Czy potrafisz analizować w sposób pozbawiony emocji?
      Emocjonalne analizy mają to do siebie, że przekłamują rzeczywistość, nie służą dotarciu do prawdy, tylko zaspokojeniu naszych emocjonalnych potrzeb. Jako takie nie mają w moich oczach żadnej wartości.
      Spójrz na swoje słowa: Ty fakt, że ktoś może "nastawać na altruizm", czyli widzieć, że jego przyczyny są emocjonalne i że owszem, istnieje nagroda, która mieści się w kategoriach emocjonalnych, nazywasz otchłanią.

      Przykład o kolorach jest przykładem nie na to, że przyczyny takiego a nie innego ulubionego koloru nie ma, jest przykładem wyłącznie na to, że strona zapytana jest nieświadoma siebie. Ja lubię zielony. Bo kojarzy mi się z lasem, naturą i ze spokojem (to od zawsze, potem doczytałam, że zielony działa uspokajająco na większość ludzi, na poziomie podświadomym).
      Więc "kocha się za nic" jest dla mnie równoznaczne z "nie widzę przyczyny, dla której kocham".

      Usuń
  16. I Tomek i Romek mają dużo racji. Takie urocze zakochanie występuje u każdej ( no prawie) kobiety jak jest młoda, kiedy jeszcze nie została wykorzystana jako sprzątaczka, kucharka, inkubator, jak jeszcze nie ma tego brutalnego doświadczenia, które serwują nam nasi Panowie. Poniekąd to Wy nas uczycie, że nie warto byc fajną, wierną, odpowiedzialną , zaradną, czystą, uczciwą kobietą tylko lepiej wredną suką.I dlatego tak lgniecie do młodych dziewczyn, by wyssac z nich tą młodość i zarazić plugastwem uczuciowym tego swiata.
    Panowie na Madagaskar.
    Moja dosadność jest tylko techniczna, nie chcę w żaden sposób obrazić:)
    Sierpniowa kobieta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam zupełnie inne odczucia. Każde w związku realizowało swoją działkę mającą na celu utrzymanie całości "w kupie". Taka praca organiczna niezbędna, aby można było prowadzać się za rękę. Ja robiłem co mogłem, żeby chabaniny w jaskini nie brakło a ona robiła co mogła, żeby ognisko płonęło. Problem zaczął się wtedy (jak to najczęściej bywa) kiedy ona zdecydowała, że ja nie tylko mam tę chabaninę przytargać do jaskini ale i napalić ognisko, ugotować, uprać, oporządzić dzieci. Ja powoli wchodziłem w tę rolę nie widząc pułapki. Jakiej? Takiej, że jak dasz palec to ci utną rękę. Zaproponowałem, żeby ona poszła po chabaninę a ja ogarnę całość w domu. Też źle, bo ona się nie nadaje. No to do czego do jasnej ciasnej się nadaje? Do prowokowania awantur? I to był w skrócie początek końca...

      Miłego dnia życzę bo ruszam na łowy.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. A to do czego się nadaje trzeba było zapytać na początku.
      I to może jest jeden z czynników kochania ( nie zakochania). Zakochujemy się bo ładny/a, slicznie pachnie, jest czuły/a, opiekuńczy/a,bo odpowiada nam cała fizyczność (czyli zauroczenie, fascynacja itp.) natomiast potem kochamy za to, że ta persona ma podobne cele i wartości co my i wtedy kochamy za to, że jest.
      Sierpniowa kobieta

      Usuń
    3. Na początku nie musiałem się pytać, bo wszystko grało. Takie tam zgrabna maskarada, to tak jak pani, która zostaje grotołazem chcąc przekonać do siebie faceta a później jak już go ma udupionego w umowę cywilno prawną i narzędzie szantażu w postaci dziecka to już o skałkach nie chce słyszeć! Zmiana reguł w trakcie gry, gdzie jeden ma robić wszystko a drugi żerować na tym to w tym wypadku "specjalność zakładu".

      Pozdrawiam

      Usuń
    4. Witam z rana ...
      Sierpniowa, Romek - na początku nie trzeba pytać, na początku jak napisał Romek, każdy robił swoje i pewnie nikt nie narzekał ... z czasem, małymi kroczkami, wręcz pełznąco jedna ze stron, nie wiem dlaczego - czy to z nadgorliwości, czy z poczucia że zrobi to lepiej, przejmuje coraz więcej z działki drugiej strony ...do momentu kiedy to zaczyna ciążyć, a strona odciążana już jednak przywykła do wygody ...
      no i zaczynają się schody, bo trudno rezygnuje się z czegoś co już się zyskało ... zjawisko "dupa odwilgła" jak malowanie :)

      Matuzalem

      Usuń
  17. Ja te warkoczyki naprawdę widzę, co nie znaczy, że dam im się omotać ;-) I o to tu głównie chodzi panowie. Tomek, to nie jest tak, że ja nie zaufam bo wszędzie widzę kloakę, ale jednocześnie wiem, że mnie będzie 100 razy trudniej, bo moje czujniki alarmowe są 100 razy bardziej wyczulone niż faceta, który daje się prowadzać za rękę a jednocześnie nie zauważa, że to tylko przedstawienie prowadzące do celu...jakiego? W każdym wypadku jest inny, niektóre są wspólne...

    Pozdrawiam

    PS: Zachwyt na "jajami" Steni był ironią w stosunku do Bodo. Ja sobie zdaję sprawę, że związek z nawet najgorszym kfiatkiem jest dużo łatwiejszy w obejściu niż z jakąkolwiek panią z "jajami".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...Romek, ja Cie doskonale rozumiem, tylko właśnie to przeskalowanie czujników pewnie powoduje że będzie Ci o wiele trudniej znaleźć kogoś odpowiedniego i pewnie wiele dobrych okazji Cię może ominąć ...po prostu "nie zastanowisz się krótko i nie zaryzykujesz " jak napisał Bodo

      Matuzalem

      Usuń
    2. W tym wypadku ryzyko jest za duże. Va banque to można zagrać jak się ma 20 lat. Później niestety człowiek już kalkuluje a dla mnie ryzyko powodzenia na poziomie 50% przy założeniu, że stawiam na szali wszystko co mam (nie tylko materialnie) jest nieakceptowalne.
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
  18. "Dlatego zawsze podkreślałem, że prawdziwie kochać potrafi tylko facet"

    A ja twierdzę, że dobrani ludzie, na pewnym szczeblu samoswiadomosci, mogą nie zaprzepascic miłości.
    "Nadskakiwanie", to nic innego jak troska i za bardzo nie rozni się od miłości do dziecka. Ma taką moc, że wyzwala w drugim człowieku to samo.

    Dla kobiet, ktora nadal kochaja, MIMO WSZYSTKO napisano ksiązkę
    Robin Norwood "Kobiety, ktore kochaja za bardzo"

    Bo nie zawsze dobrze jest kochac w ten sposob. Nikt nam nie da medalu za głupote.

    Chcemy byc kochani mimo wszystko, miec poczucie bezpieczenstwa i akceptacji.
    Są jednak granice po przekroczeniu ktorych, kończy sie związek, chociaz nie od razu miłośc.
    maria





    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadskakiwanie jak najbardziej, ale to chyba powinno działać w dwie strony? Czemu to ja mam pamiętać o rocznicy, kupić kwiaty zorganizować kolację, czemu to ja mam kupić na urodziny fajną bieliznę za 500 złotych podczas gdy ja dostaję szesnaste skarpetki. Tak to niestety działa....a teraz zmykam już naprawdę.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. ...no i to są te przypadki, które tutaj są przytaczane, kiedy kończy się związek a nie kończy się miłość (miłość z jednej strony, z drugiej wygasła już dawno).
      Gdy miłość wygasa po obu stronach mniej więcej w tym samym okresie rozstania nie są tak burzliwe i nie powodują takich emocji... nie ma tego poczucia krzywdy, poniżenia itp. itd.
      Przecież nikt nie uwierzy że można przestać kochać w jednym momencie, nie mamy w głowie wyłącznika którym możemy swoje uczucia wyłączyć od ręki ...
      stąd cierpienie i rekonwalescencja i czas potrzebny na dojście do siebie.
      Każdy radzi sobie z tym inaczej stąd i rozstania rożne, zgodne z charakterem i osobowością konkretnych osobników :)
      Spotkaliście się z sytuacją ze ludzie spolegliwi, życzliwi, dobrzy - zranieni do żywego potrafią reagować w sposób przesadny, chamski, wulgarny ...wg mnie dzieje się tak dlatego że nie mają w "takim działaniu" wprawy, nie znają skali stąd często działania są nieadekwatne i szokują otoczenie ...

      Matuzalem

      Usuń
  19. Tomek - rozumiem, że Ty nie masz żadnych kryteriów wyboru partnerki. Dla Ciebie może to być ktokolwiek byle by genotyp się zgadzał. A fenotypowo jak leci. Znaczy kochasz wszystkie kobiety bez wyjątku, skoro nie masz żadnych preferencji.
    I tak jak Stenia pisze -wszyscy kochają wszystkich.

    Ale ja do takiej komuny nie pasuję. Rzeczywiście po ex zrozumiałam że są rzeczy, zachowania mimo których nie potrafię kochać. (właśnie ex chciał być kochany mimo wszystko). I gdyby mój nagle zaczął mnie zdradzać, bić mnie albo moje dzieci, pić, albo stał się bezrobotny, bo mu się nie chce pracować - no to sorry - to nie byłby ten facet którego kocham.
    Mój mężczyzna musi reprezentować wartości, które są dla mnie ważne. Ja też mam takie wartość. I wartości to są zasoby, którymi wymieniamy się w związku. Skoro ja dają do związku wierność, oczekuję, że mój partner da to samo itd.
    Piszesz o wypadku i że mój partner nie mógłby pracować. Co by było - nic. Bo to że nie może pracować nie znaczy że nie jest pracowity. I spokojnie pracowałabym za nas oboje.
    Mam wrażenie - że Ty Tomek i Romek -jakoś inaczej niż ja definiujecie pojęcie zasobów. Zasoby to nie tylko rzeczy materialne - to także osobowość, wartości i wiernośc im, lojalność, dotrzymywanie słowa itp. I skoro ja się tak zachowuję w związku tego samego oczekuję od partnera. I takiego partnera sobie wybieram, który ma te wartości, które są dla mnie ważne. Ale te ostre kryteria też powodują, że mój jest dla mnie nie do zastąpienia. Bo jest wyjątkowy na tle szarej masy.
    A jeśli ktoś chce być kochany bez względu na to co robi, jak się zachowuje i co sobą prezentuje -proszę bardzo - tyle że nie to nie zemną takie numery.

    A skoro Ty Tomek i Ty Romku potraficie kochać mimo wszystko - to tylko można zazdrościć waszym kobietom cierpliwych, tolerancyjnych i wyrozumiałych mężczyzn. I jak w piosence - "Miłość Ci wszystko wybaczy..."

    AGA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @AGA
      Może prościej...zakładam, że z jakichś względów mi odpowiadasz i kocham Cię. Mnie wystarczy, że siądziesz mi w parku na ławce na kolanach i przytulisz się. Poczuję zapach Twoich włosów, ciepło Twojej skóry i to mi wystarczy. Ty też tego potrzebujesz ale nie tylko...ta cała reszta, którą ja muszę Ci dać, aby móc przytulać się parku to jest właśnie to co nas różni.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Romek - może do sexu Ci wystarczy.
      Ale nie sądzę, że zapach Twojej żony, ciepło jej skóry zmieniło się w trakcie trwania małżeństwa. Ale jakoś było tego za mało aby małżeństwo przetrwało. Dlaczego?
      Wystarczyło się przytulić do żony, wąchnąć i żyć dalej na endorfinowym haju. Czemu tego nie robisz?
      AGA

      Usuń
    3. To nie ma nic wspólnego z seksem ani z endorfinami! To jest pewnie jakiś rodzaj narkotyku ale o długotrwałym działaniu, dającym poczucie ciepła, jedności, wspomnień zamkniętych w naszych głowach. Ten narkotyk przy właściwym traktowaniu nie jest w stanie usunąć się z krwiobiegu.

      Nie robię tego po nie można w nieskończoność zwiększać tej RESZTY o której piszę powyżej, bo po przekroczeniu pewnego progu człowiek przestaje istnieć.
      Romek

      Usuń
    4. Romek - można - tym jest właśnie miłość mimo wszystko.
      Bo jeśli nie tym, to co dla Ciebie znaczy kochać mimo wszystko?
      Czytając Twoją historię - widać, że nie potrafiłeś kochać mimo wszystko. Wszystkiego wybaczać, akceptować.
      Chyba że ty jakoś inaczej rozumiesz mimo wszystko?
      AGA

      Usuń
    5. Nadal nie rozumiesz AGA, bo masz za mało danych...
      To ja zostałem wykopany z tego związku, kiedy zacząłem stawiać granice. Wszystko inne było czynnikami ubocznymi i różnice zdania i wyimaginowane zdrady i różnice w widzeniu świata itp. Powodów można wymyślać miliony, prawdziwy jest tylko jeden. Przebudzenie i utrata kontroli...
      Romek

      Usuń
    6. A czemu zacząłeś stawiać granice? Po co?
      AGA

      Usuń
    7. Po to,żeby nie przestać istnieć jako człowiek. Jeżeli związek polega na tym, że ktoś bez przerwy próbuje cedować coraz więcej obowiązków na drugą stronę jednocześnie zupełnie nie doceniając roli drugiego człowieka to w końcu ten obciążany powie dość. Co się wtedy stanie? Pani zabawi się w przeciąganie liny...jak facet pójdzie na piwo, wróci i powie...no daj spokój kochanie, przepraszam, jedziemy dalej...to wszystko gra a jak pan powie DOŚĆ to jest cham i znak, że czas poszukać bardziej spolegliwego. Ten proces oczywiście jest poprzedzony szantażem mniejszego i większego kalibru, aby gość zrozumiał "co się liczy w życiu". Jak nadal nie chce ustąpić to kanalia, rozwód i bankomat. Gdyby nie układ odniesienia w postaci kulawego prawa, które w czasie rozpadu związku faworyzuje kobiety być może to wszystko funkcjonowałoby inaczej. A tak? Nie ma sensu iść na kompromis kiedy wszystko czego się chce (pozornie - ale pani dochodzi do tego wniosku jak już jest pozamiatane) można dostać siłą.
      Romek

      Usuń
    8. Romek, ...nożyce się odzywają :) ...przez skórę czuję że pijesz do mojego wyjścia na piwo :) - ja powiedziałem że po piwie przepracowujemy temat, nigdzie nie powiedziałem że wracam po piwie z podkulonym ogonem i przeprosinami, po prostu nie mam za co przepraszać ... nie doszło jeszcze do niczego, za co miałbym przepraszać za to wystygliśmy oboje na tyle żeby rozsądnie porozmawiać o problemie.

      Matuzalem

      Usuń
  20. I jeszcze jedno...wiecie kiedy następuje rozpad związku? Wtedy, gdy pani traci kontrolę nad facetem. Do czasu kiedy trzyma linki wszystko gra, jak zauważy, że facet zaczyna myśleć i zauważać pułapki oraz ten cały syf, który odbywa się pod płaszczykiem mrugających rzęs oraz adresuje jawnie niesprawiedliwość, problemy, to co go boli i jak on to widzi to pani zwyczajnie nazywa go chamem i ewakuuje się w celu znalezienia osobnika bardziej podatnego na kształtowanie. I proszę się tu nie dać zmylić fatamorganą, gdzie wytatuowany mięśniak pokrzykuje przy drobnej blondynce. Dopóki ona kontroluje sytuacje mięśniak może sobie pokrzykiwać, może nawet udawać pana i władcę. Dopóki zrezygnuje z własnego ja ma prawo podzielić się z samicą dochodami oraz może liczyć na schabowego w niedzielę. Jak tylko spróbuje odzyskać kontrolę nad sobą zostanie natychmiast zmieniony w bankomat.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  21. A odnośnie tego - boli mnie kiedy ją boli, jestem szczęśliwy kiedy ona jest szczęśliwa-przypomniał mi się kawał:
    Milioner złapał złotą rybkę, która prosiła aby ją wypuścił, to spełni jego trzy życzenia. Milioner miał wszystko - i kasę, i chatę i furę. Więc zażyczył sobie żeby mieć zawsze orgazm równocześnie ze swoją żoną.
    I zanim dopłynął do brzegu....miał 3 orgazmy.
    Ciekawe czy nadal ją kochał mimo wszystko?

    Bo idąc dalej tym tropem - kiedy Kfiatek była szczęśliwa bzykając się z Krissem Bodo powinien być też szczęśliwy. Bo przecież kocha ją mimo wszytsko. A Ty Romku, kiedy dostawałeś 16 skarpetki a sam dawałeś bieliznę za 500 zł też powineneś być szczęśliwy, bo przecież kochałeś mimo wszystko. Zatem czemu jesteś dzisiaj po rozwodzie skoro jesteś zdolny do takiej miłości absolutnej.
    AGA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bodo nie mógł być szczęśliwy, gdy kwiatek był już z Krisem, o by już na innym etapie. Na etapie, gdy chemia przestała działać, a pod piękną otoczką pojawiły się zgnilizna i pleśń. To już nie była miłość. To była walka o utracone zludzenia :)

      Usuń
    2. Tiya - to czym dla Ciebie jest miłość mimo wszystko?
      AGA

      Usuń
    3. Aga - tym, co pozwala spośród tysiąca porównywalnie przystojnych, odpowiedzialnych, troskliwych, zaradnych, mądrych, opiekuńczych itp. itd. wybrać tego właśnie jednego, najważniejszego, być może na całe życie. Na początku zawsze jest zauroczenie, owa chemia, która powoduje, że ten i tylko ten. .A potem, potem zaczyna się życie. I jeśli okaże się że łączy nas to wszystko, o czym pisałam w poście poniżej - pchamy wózek zwany życiem przez długie lata wspólnie. A jeśli są rozbieżności - bywa óżnie. Nie mam doświadczeń, bo z jednym i tym samym od bliko 20 lat jestem, ale wydaje mi się, że że jeśli od samego początku znajomości z facetem analizujemy ewentualny związek z nim pod kątem kompatybilności - to nie jest miłość, to kontrakt, układ - jak zwal tak zwał. A może tak jest tylko wtedy, gdy już raz człowiek się sparzy... Pamiętam początki znajomości z moim mężem - wieki temu to już było :) I wierz mi, najważniejsze dla mnie było, aby spędzać z nim jak najwięcej czasu, aby patrzeć sobie w oczy, trzymać za ręce. Ani mi było wtedy w głowie pytanie, czy on na chleb zarobi, czy szanował będzie, czy lojalny będzie. Na szczęście nam się udało, ale mogło być różnie. No ale wtedy to ja studentką byłam, a on studentem. Gdybym teraz musiała wybierać - być może moje podejście do miłoścui byłoby bardziej komercyjne . Nie wiem...

      Usuń
  22. Miłość jest śłepa - więc nie można kochać za coś. Można akceptować lub nie pewne pewne cechy, można wyznawać jakieś zasady, posiadać system określonych wartości, ale to nie jest miłość. Zakochujemy się mimo wszystko. Dobrze jest, jeśli ta/ten którą/którego trafi strzała wysłana przez naszego amora posiada jednocześnie cały ten zestaw zasad, cech, wartości, który my akceptujemy. A jeśli nie .....albo zmieniamy zasady, albo walczymy o zmianę zachowań u obiektu uczuć albo nasze drogi się rozchodzą, albo jesteśmy nieszczęśliwi i piszemy na forach :) Albo... Albo...

    OdpowiedzUsuń
  23. Roman, spróbuj może napisać swojego bloga, albo popisz w zeszytach, bo Ty pełen bólu jesteś. To pomaga, oczyszcza i człowiekowi jest lżej jak wyrzuci cały swój ból na papier albo do kompa, ale tak całościowo, dzień po dniu, jak Bodo.
    I zobaczysz jeszcze będziesz pierwszy, który podpisze umowę cywilno-prawną, i to na własną prośbę :))
    Sierpniowa kobieta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie podpiszę ;-)
      Blogów istnieje kilka, jeden o Ex inny o innej Ex a jeszcze inny o kobietach. Żaden nie jest publiczny bo nadal jestem szantażowany.
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
    2. a skoro tak to siła wyższa, faktycznie masz problemy.
      ale zobaczysz podpiszesz i to sam będziesz proponował, ja to wiem:)
      (widziałam w fusach porannej herbaty:)
      Sierpniowa kobieta

      Usuń
  24. Czemu jestem po rozwodzie? Spójrz na post wyżej. Tam odpowiedziałem na Twoje pytanie.
    Pozdrawiam

    PS: I jeszcze jedno, ja dostając skarpetki cieszyłem się, że o mnie pamiętała, ja kupując nietrafiony prezent narażałem się na docinki przez kilka najbliższych lat.
    Romek

    OdpowiedzUsuń
  25. Spoglądnęłam. I nadal to nie jest odpowiedz na moje pytanie. To co tam napisałeś to dla mnie są stymulatory do łóżka. Z powodu zapachu, dotyku, oddechu to ja lubię się z nim kochać. Są to warunki konieczne, ale nie wystarczające żebym zdecydowała się iść z kimś przez życie. Zgodność chemiczna nie implikuje zgodności charakterów - czy jak niektórzy piszą - dusz.
    Dla mnie dobry satysfakcjonujący związek, to związek bazujący na zgodności (czyt komplementarności) chemii, emocji, charakterów,emocji, wartości, intelektu i osobowości.
    A że ja dużo wymagam od siebie dużo też wymagam od partnera. Byle kto moim mężczyzną nie będzie. To ja tak mam.
    I może rozwód trochę mi pomógł doprecyzować kryteria, ale już jako nastolatka nie chciałam umawiać się z chłopkami którzy palili, pili i mieli popsute zęby.

    Ale rozumiem, że wy - kochający mimo wszystko- macie inaczej.
    AGA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga chyba spoglądnęłaś nie tam gdzie trzeba :)
      wydaje mi się że Romkowi chodziło o to :
      "Każde w związku realizowało swoją działkę mającą na celu utrzymanie całości "w kupie". Taka praca organiczna niezbędna, aby można było prowadzać się za rękę. Ja robiłem co mogłem, żeby chabaniny w jaskini nie brakło a ona robiła co mogła, żeby ognisko płonęło. Problem zaczął się wtedy (jak to najczęściej bywa) kiedy ona zdecydowała, że ja nie tylko mam tę chabaninę przytargać do jaskini ale i napalić ognisko, ugotować, uprać, oporządzić dzieci. Ja powoli wchodziłem w tę rolę nie widząc pułapki. Jakiej? Takiej, że jak dasz palec to ci utną rękę. Zaproponowałem, żeby ona poszła po chabaninę a ja ogarnę całość w domu. Też źle, bo ona się nie nadaje. No to do czego do jasnej ciasnej się nadaje? Do prowokowania awantur? I to był w skrócie początek końca..."

      Matuzalem

      Usuń
    2. No fakt, Matuzalem- inny akapit poczytałam za odpowiedz. Dzięki :)
      Ale (zaczynam się czuć jak stary lepki organik forsujący swoją wizję świata) To jest dowód na brak miłości "mimo wszystko" ze strony Romka
      A Ty Matuzalem - wiesz dlaczego kochasz swoją żonę i co pozwoliło wam być ze sobą tak długo?
      AGA

      Usuń
    3. Już pisałem...tu nie chodzi o miłość "mimo wszystko" polegającą na akceptowaniu np przemocy. Tu chodzi o normalną relację, gdzie jak kocham za fakt, że ktoś jest a ktoś kocha za fakt, że mu się łatwiej żyje ze mną z różnych powodów (nie tylko materialnych). Prościej już się nie da...
      Romek

      Usuń
    4. nie wiem :) i umiem z tym żyć :)
      ...zacznijmy od tego że na pewno teraz nie jest to już to życie endorfinowych czy innych dopalaczach.
      Bardziej skłaniam się ku tezie że ...kiedy kończy się miłość (ta definiowana endorfinowo)zaczyna się życie, i mieliśmy tego farta, że tych wszystkich rzeczy "pomimo" było niewiele i wszystkie były do zniesienia :)
      Oczywiście że przez 27 lat uzbierałoby się wiele ostrych zakrętów, ale zestaw deklarowanych "na wstępie" wartości deklarowanych przez obie strony został zweryfikowany na "poligonie" i pozwolił te zakręty pokonać bezpiecznie.
      Oczywiście że dostrzegamy zmiany zachodzące w nas i te zewnętrzne i wewnętrzne, oczywiście że podobają mi się inne kobiety, oczywiście że jej nie zawsze chce się robić obiad, prać czy sprzątać, ale żadna ze stron nie przekracza granic ...no i o problemach się rozmawia, czasem, kiedy trzeba nawet po przerwie na piwo czy spacer dla ostygnięcia :)

      Matuzalem

      Usuń
    5. A jednak jest to możliwe :)
      Od siebie dodam. Wg mnie związek zaczyna się nie wtedy, kiedy jest "motylica" i różowy okular, ale wtedy, kiedy pojawiają się pierwsze problemy. Dopiero to, jak dwoje ludzi poradzi sobie (wspólnie!) z ich rozwiązaniem świadczy o tym, czy jest to związek, czy przypadkowy zlepek.
      P.S. W haśle "problem" nie mieści się pojęcie zdrady. To wyklucza całą resztę.

      Usuń
  26. Jest kłopot z podpinaniem..tu napisałem:

    "I jeszcze jedno...wiecie kiedy następuje rozpad związku? Wtedy, gdy pani traci kontrolę nad facetem. Do czasu kiedy trzyma linki wszystko gra, jak zauważy, że facet zaczyna myśleć i zauważać pułapki oraz ten cały syf, który odbywa się pod płaszczykiem mrugających rzęs oraz adresuje jawnie niesprawiedliwość, problemy, to co go boli i jak on to widzi to pani zwyczajnie nazywa go chamem i ewakuuje się w celu znalezienia osobnika bardziej podatnego na kształtowanie. I proszę się tu nie dać zmylić fatamorganą, gdzie wytatuowany mięśniak pokrzykuje przy drobnej blondynce. Dopóki ona kontroluje sytuacje mięśniak może sobie pokrzykiwać, może nawet udawać pana i władcę. Dopóki zrezygnuje z własnego ja ma prawo podzielić się z samicą dochodami oraz może liczyć na schabowego w niedzielę. Jak tylko spróbuje odzyskać kontrolę nad sobą zostanie natychmiast zmieniony w bankomat."
    Romek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Romek - ale dlaczego nie kochałeś jej mimo jej potrzeby kontroli, mimo nazywania Ciebie chamem, mimo brania od Ciebie kasy?
      AGA

      Usuń
    2. Kochałem...chcesz usłyszeć, że nadal kocham? Co to zmieni?
      Romek

      Usuń
    3. Dla mnie nic. Ale może dla Ciebie.
      AGA

      Usuń
    4. Aga - to już byłoby sadystyczne ... kochać dalej mimo bycia wykorzystywanym, przecież ten cynizm i inne teorie służą temu aby jak najskuteczniej zabić tę miłość.

      Matuzalem

      Usuń
    5. Każdy z nas jest wykorzystywany, tylko jeden przechodzi nad tym do porządku dziennego uznając, że taki jest świat a drugi stawia granice i ląduje w sądzie jako kanalia co nie rozumie kobiet ;-)
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
    6. Romek - znowu czarna farba :) nie KAŻDY jest wykorzystywany, załóż jakiś procent par gdzie ludzie się dogadują i nie wykorzystują, albo nie mają tego poczucia krzywdy kiedy są wykorzystywani a jeszcze są na endorfinowym haju :)

      Matuzalem

      Usuń
    7. Ależ proszę Was...
      Chyba późno zaczęliście co poniektórzy na bieżąco śledzić blog Bodowy.

      Problemy Romeczka z exżoną zaczęły się wtedy, gdy zachciało jej się iść do pracy, bo wtedy zorientowała się, jak żyją inne pary- że mąż to nie ktoś, kto ma władzę w domu, posłuch babki, schabowego i błogi spokój na kanapie po pracy, ale to partner, który współdzieli obowiązki z żoną- zwłaszcza, gdy i ta pracuje.

      Romeczkowa ex wyrwała mu się z nieświadomości faktów j.w., w dodatku chciała decydować sama o sobie i nie zrezygnowała z pracy na rzecz schabowego punktualnie wtedy, gdy wół kanapowy wracał po pracy na swoje miejsce. Romeczek nie chciał, aby pracowała nie tylko dlatego, że musiał, biedaczysko, sam się ogarniac jak każdy dorosły, zdrowy i silny i jeszcze do tego więcej czasu poświęcać dzieciom i domowi, ale też dlatego, że utracił kontrolę nad ex- przecież w pracy spotykała się nie tylko z koleżankami, ale pracowali tam też i mężczyźni! A skoro pracowali, to przecież wiadomo, że im zależy na waginie i żadnej nie przepuszczą, a Romek musiał mieć pewność, że tylko on może z niej korzystać.

      Facet potrzebujący do życia sprawowania bezpośredniej kontroli nad żoną, potrzebujący opieki jak na dzieckiem i posłuchu jak od dzieci, nagle zaczął tracić taką możliwość. A że wyobraźnię to on ma, że hoho, no to zaczął widywać swoją ex, jak się puszcza. Co z tego, że to tylko jego wyobraźnia była? Przecież on wie lepiej nie tylko, czego potrzeba kobiecie, ale i jakie kobiety są- te puszczalskie baby, dające dupy na prawo i lewo.

      I biedaczysko, do dzisiaj nie może się otrząsnąć z tego, że przecież wszystko tej kobiecie zapewniał, a ona odesłała go z kwitkiem do diabła, wnosząc pozew o rozwód! Stracił ofiarę, która była dla niego źródłem siły, napędu na każdy dzień, to dlaczegóż miałby się pogodzić aż z taką stratą?

      Tak się dziwię- skoro Romeczek taki wspaniały, to dlaczego ma problem z kobietami? Dlaczego nie trafił przez te kilka lat od rozstania na tę jedyną? Jak to mozliwe, że spotykał tylko ślepe na jego wdzięki i rzekome wartości babki?

      No i - skoro miłość ma być "pomimo", to dlaczego nie jest w stanie pokochać jakiejś mimo wszystko? Toż nie pisał, że one zdradzały, że przejmowały kontrolę nad jego życiem.

      Dla mnie wniosek jest prosty- takie naiwniary to zakres absolwentek gimnazjum ewentualnie liceum, bo z tymi po studiach to już jest gorzej- żadna normalna kobieta nie związałaby się z Romeczkiem. Skoro manipulował i okłamywał je tak samo, jak wszystkich tutaj, to panienka musiałaby być całkowicie ślepa, żeby się z nim wiązać. Na jego wątpliwe zalety, przymykając oczy na podły charakter mogłaby się tylko nabrać jakaś wiejska, zahukana istota z wielodzietnej rodziny, która nie potrafiłaby dostrzec, jak zagarnia coraz bardziej jej obszar, aż on w końcu ginie- i staje się już totalną własnością pana męża Romeczka...

      Usuń
    8. Kobieto, nie rozumiem dlaczego chcesz "zdemaskowac" Romka? Czepiajmy się pogladow, nie osób i sluchajmy co inni maja do powiedzenia. To nie miejsce na wzajemne oceny. Ja też bym sobie nie zyczyła miazdżącej krytyki. Cenię sobie inny punkt widzenia, bo swoj znam.
      Maria

      Usuń
    9. Mario, niczego nie demaskuję- zebrałam tu to, co sam Romek pisał u Boda o sobie i swoim życiu.

      Tak, mnie własnie interesują poglądy i opinie. Zwłaszcza wtedy, gdy nie są spójne z zachowaniem osoby, która je wygłasza.


      Teraz Romek od dłuższego czasu nieco się stopuje- ale wczesniej, to dopiero był szczery, aż do bólu.

      Usuń
  27. Podpisuję się pod AGĄ ręcami i nogami:)
    Wartościowa kobieta szuka wartościowego faceta.
    Ktoś wcześniej na tym forum zauważył, że nie zaglądają tu kobietki- kfiatki. Czyżby one nie potrzebowały rozmawiać na temat wartości, odpowiedzialności w związku?
    Sierpniowa kobieta

    OdpowiedzUsuń
  28. Jestem Ciekawa co dla was znaczy "miłość mimo wszystko"?

    Dla mnie "mimo wszystko" znaczy, że bez względu na to co ta osoba zrobi, jak się zachowa, jakie podejmie decyzje, jak będzie wyglądać będę ją kochać aż do śmierci. To jest mimo wszystko - bez żadnych warunków, barier, ograniczeń. Kocham ją tylko dlatego że jest. Nieważne jak jest, z kim jest, gdzie jest - jest i to wystarczy żebym kochała.
    AGA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ktoś gdzieś napisał że, kiedy kończy się miłość zaczyna się ŻYCIE...
      jeżeli ktoś zakochał się "mimo wszystko" ...to to ich dalsze wspólne ŻYCIE nie zapowiada się kolorowo i trwale, gdy tych rzeczy "mimo" okaże się zbyt wiele i to trudnych do zniesienia :)

      Matuzalem

      Usuń
    2. A no właśnie, Matuzalem, brawo!
      Dlatego gdy opuszczają motylki i różowe okulary, to są tacy, którzy szukają ich w innym miejscu.
      I do etapu "Zycie" jakoś dojść nie są w stanie.

      Jeszcze jedno, Romeczek tu powtarza, że to taka chemia na początku itp., że to ona przesłania prawdziwy obraz, ale z kolei jest niezbędna dla niego, aby żyć. Wygląda na to, że to facet nie myslący trzeźwo, jak na narkotykach czy po alkoholu- tym bardziej trzeba uwazać, bo ileż to razy mozna usłyszeć, że gdyby nie alkohol, to on biedny nie spowodowałby wypadku itp.

      Jesli nie widzi się w sobie winy (utrata rozumu pod wpływem haju), tylko obwinia drugą osobę, że ukryła swe cechy przed tym hajem, to żadnego szczęsliwego związku to nie wróży. lepiej dac sobie spokój z kimś, kto próbuje się usprawiedliwiać swoim stanem umysłu- jakby on za niego nie odpowiadał.

      A myślałam do niedawna, że faceci to roztropni osobnicy; noż Romeczek pozbawił mnie tych złudzeń.

      Usuń
  29. Tu nie chodzi o patologie typu mordobicie a pani kocha. To niemożliwe w większości wypadków pomijając układy typu pani z zaburzeniami musi być w takiej relacji bo w innej nie umie. Tu chodzi o to, że dla nas aby kochać nie trzeba nic poza obiektem uczucia a dla kobiet obok obiektu uczucia musi istnieć kupa innych czynników, żeby to wszystko funkcjonowało. Ja nie wiem jak mam to prościej wytłumaczyć i czy drogie panie naprawdę nie rozumieją co chcę przekazać czy jest to forma gry?
    ROmek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Romek ja sądzę że Panie rozumieją, za to nie zgadzają się że działa to tylko w jedną stronę, ja też uważam że może to działać w dwie strony - na początku dla obu stron wystarczy "być" ...jak z tym kawałem o bacy - letnicy przez trzy dni z pokoju nie wychodzili a zapytani jak mogli tyle czasu bez jedzenia - żyli miłością (tylko kaczki bacy dławiły się owocami tej miłości:)
      ...na późniejszym etapie każda ze stron może się zbiesić i oczekiwać od drugiej już czegoś bardziej namacalnego - jedna kotleta w niedzielę a druga torebki od Gucciego :)

      Matuzalem

      Usuń
    2. Brawo! Do tego zmierzałem. Problem polega na tym, że ja mogę dalej kochać nie mając schabowego a pani niestety nie potrafi bez torebki. Taka tam subtelna różnica. Wiesz dlaczego nie potrafi? Bo fakt, że tej torebki jej nie kupujesz w jej mniemaniu znaczy, że już jej nie kochasz, bo jakbyś kochał to byś dbał. To jest kompletny odjazd nie do ogarnięcia przez umysł faceta - chyba, że gramy wiedząc co się święci i lawirując w życiu na zasadzie żeby był wilk syty i owca cała. Mnie się już nie chce ;-)
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
    3. Zgadza się Romek, każdemu by się odechciało, gdy tylko jedna strona lawiruje aby jakoś było :) ...lawirować - w sensie starać się dla dobra związku muszą obie strony :)
      ...wiesz tu w oczy kłuje, że Ty rozciągasz ten brak chęci na wszystkie panie, bądź nie dopuszczasz że brak tych chęci może dotyczyć facetów :)

      Matuzalem

      Usuń
    4. Może to co piszę uznacie za herezję, ale od kiedy pamiętam mamy wspólne konto na które wpływa moja i żony pensja. Każde z nas ma swoja kartę do konta i debetową. Kiedy jedno drugiemu robi jakąś niespodziankę idzie to ze wspólnego konta (nieważne proporcje wpływów). Zasada jest taka że nie mówi się - masz urodziny, dostęp do konta to kup sobie coś ekstra poza normalnymi potrzebami. Po prostu wiemy co komu się kończy (perfumy, żel po goleniu, czy podkład), czy do czego "świecą się oczy" przy zwiedzaniu kolejny raz galerii handlowej i się to kupuje.
      Ją ucieszyło 27 róż na rocznicę (choć była pewna że nie zapomnę)a mnie nowy zapach wody kolońskiej :)
      Kiedy wracamy z pracy - mnie zdarza się wcześniej, to odgrzewam obiad który zrobiła wczoraj aby był ciepły jak wróci, albo gdy go nie ma pomagam gdy przywiezie coś na ten obiad :) Bywa że nie ma i nie przywiezie bo jest zmęczona, albo ma kiepski dzień, to zamawiamy chińczyka albo jemy na mieście i świat się nie wali.
      Kiedy nie ma ochoty sprzątać a i ja nie mam nastroju do włączenia odkurzacza - stwierdzam że dom nie muzeum i codziennie wszystko lśnić nie musi... sprzątniemy w sobotę. Kiedy zapomnę wymienić spaloną żarówkę, wymieni ją sama, albo po prostu przypomni bez robienia z tego afery Watergate ...
      ...nie wiem jak się to ma do miłości, ale każdego z nas cieszy dobry nastrój drugiej strony, zwłaszcza jak właśnie takimi pierdołami my go poprawiamy. Zrozumienie że teraz mi się nie chce, co nie znaczy że mam cię w doopie :)

      Matuzalem

      Usuń
    5. Matuzalem, jesteś po prostu w zdrowym związku, w którym obie strony dbają o siebie i każde odczuwa radość z dawania. Bo dawanie niesie ze sobą ogromną radość i satysfakcję, zwłaszcza jeśli prezent jest trafiony. To jest "nagroda" osoby dającej.

      Usuń
    6. hahaha no i chyba ta "nagroda" nie tylko za trafiony prezent ale przyczynek do dobrego nastroju nie pozwala się lenić nad miarę, żadnej ze stron :)

      Matuzalem

      Usuń
    7. Eh, Matuzalem... Tacy, jak Ty, to już dinozaury... Przypuszczam, że wyginęły niemal całkowicie...

      Romeczek napisał:

      "Problem polega na tym, że ja mogę dalej kochać nie mając schabowego a pani niestety nie potrafi bez torebki"

      Problem polega na czym innym- na zmianie swojego zachowania (już nie kupuję torebeczek) bez uzgodnienia i akceptacji żony. Skoro do pewnego czasu o miłości wielkiej świadczyły naręcza róż, markowe ciuchy, perfumy i torebeczki, to chyba normalne, że nieoczekiwana zmiana w tym zakresie prowadzi do jednego własciwego wniosku: "Już mnie nie kocha". Skoro nie kocha, to niech se sam te schabowe robi i wpiernicza.

      Usuń
  30. Romek - ja chyba naprawdę Cię nie rozumiem.
    Piszesz poetycko o obiekcie miłości, a wcześniej o jego zapachu. Ale przecież obiekt miłości ma masę immanentnych cech, które powodują że jest inny, wyjątkowy, niepowtarzalny. Że właśnie jego wybrałeś do swojego życia. Czy to nie są cechy za które właśnie się kocha?
    AGA

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem do czego zmierzasz, bo każda z Was chce być wyjątkowa dla swojego faceta. To, że facet najczęściej tworzy Wam taką otoczkę na początku wynika z tego, że my dość dobrze orientujemy się w Waszych potrzebach w tym zakresie.
      AGA!
      Was jest 3 miliardy na świecie i wiara, że akurat TY jesteś wyjątkowa jest dziecinadą!

      I czekam teraz na wpisy typu cham, emocjonalny kaleka itp. ;-)

      Romek

      Usuń
    2. oj muszę dopisać (a już do pracy się brałam).Skoro znacie nasze potrzeby i je zaspokajacie na początku, to bądzcie tacy mili i je zaspokajajcie całe życie, wtedy bedzie super, bo kobieta jak się czuje kochana, doceniana, to rozkwita.
      Wiara,że jak będe miły tylko na początku, to ona będzie mnie kochała całe życie, jest dziecinadą:)
      Sierpniowa kobieta

      Usuń
    3. Romek - znowu zakładasz zakłamanie facetów na początku, że znając pytania udzielają właściwych odpowiedzi. Nie dopuszczasz że się autentycznie zakochują i są sobą, a ta kobieta jest jednak dla nich inna skoro ją akurat wybrali.

      "Was jest 3 miliardy na świecie i wiara, że akurat TY jesteś wyjątkowa jest dziecinadą!"
      ...przecież to nie klony, ludzie, nie tylko kobiety :P to nie bilety tramwajowe, każdy jest inny i może być dla kogoś wyjątkowy :)

      Matuzalem

      Usuń
  31. Matuzalem to normalnie jakby kobietą była, nadaje na podobnych falach:)
    To wszystko jest jednak bardzo idnywidualne, tak jak Bodo napisał w tytule Trudne pytanie, trudne dlatego, że każdy inaczej czuje, każdy ma inne doświadczenia, tu nie można sprowadzić całego równania do jednego wyniku.
    Może poza tym, że każdy chce kochać i każdy chce być kochany, nawet Roman (chociaż się broni jak lew). Miłego dnia dla Wszystkich.
    Sierpniowa kobieta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hłe, hłe, hłe ...już mnie o to Roman podejrzewał, ale nie tylko sikam na stojąco, ale mam sporych rozmiarów wąsa :) do którego żadna pani by się raczej nie przyznawała :)
      Strasznie nie lubię feministek, zwłaszcza tych wojujących ale jestem za partnerstwem, równymi szansami i równymi prawami stron w związku :) przy czym dla mnie równość praw nie wyklucza galanterii wobec dam :P

      Matuzalem

      P.S. i żeby nie było - Roman - nie mizdrzę się tutaj do pań, tylko tak już mam :) a skąd tak mam, to już tutaj wyłuszczałem :)

      Usuń
    2. Jeżeli jesteś za partnerstwem, równymi szansami i prawami stron w związku - to jesteś rasowym feministą.
      Nie wiem, skąd ta alergia na to słowo.

      Feministki nie walą w pysk, jak im się drzwi otworzy, naprawdę.

      Usuń
    3. ale znam takie które mało ręki nie wyłamią kiedy próbowałem ucałować dłoń :) Poza tym nie wszystkie panie chyba rozumieją ten ruch i przeginają - zamiast walczyć o swoje walczą przeciwko facetom :)
      ...a w w ogóle to co to za walka o prawa, skoro prawa są tylko z ich egzekwowaniem jak zawsze jest problem :)
      Bardziej skłaniałbym się za zmianą świadomości i organiczną pracą u podstaw a nie wiecami i rewolucją :)

      Matuzalem

      Usuń
    4. Widzisz, Matuzalem. Feminizm ma rózne oblicza. Od najbardziej skrajnych, anarcho, lesbijskich, które z założenia deprecjonują role meskie, mężczyzn jako takich, po całkiem liberalny i podkreślający, że pewne nierówności robią krzywdę obojgu płciom.
      Uważam się za feministkę, ale taką, która dostrzega fakt, że faceci z trudem odnajdują się w świecie, gdzie przewartościowano pojęcia "męskości". I taką, która widzi, że faceci cierpią z powodu zmian społecznych ostatnich 150 lat. Natomiast ciekawi mnie to, porusza, szukam przyczyn.
      Feminizm w moim, osobistym wydaniu to nic innego, jak po prostu poczucie sprawiedliwości, nie zaś obrona kfiatuszków, bluszczy, lafirynd i kanalii tylko dlatego, że są posiadaczkami wagin.
      Dlatego tu jestem, piszę, bo mnie interesuje to, co mają do powiedzenia mężczyźni. Sporo mi to daje do myślenia:)

      Usuń
    5. Maryś, Tyś jako siostra ma prawie :)
      Ja też jestem właśnie taką feministką ;)

      Usuń
    6. Kobieto, z całym szacunkiem, ale jak patrzę, jak tłuczesz torebką Romka po głowie, to nabieram wątpliwości.
      Mnie też z początku drażniła forma jego wypowiedzi. Ale mnie ciekawiło DLACZEGO. Zobacz, potrafił przeprosić, sprostować, sprecyzować. Do każdego można dotrzeć.
      Mało tego, potrafił się przyznać uczciwie, że trzyma męską stronę,bo po prostu, zwyczajnie - jest facetem i solidaryzuje się z facetami.
      Przecież my robimy to samo. Solidarność jajników jest ok, ale solidarność jąder już nie?
      Staram się z uporem maniaka dążyć do równowagi. W każdej dziedzinie. Oczywiście, nie wyjdę poza to, kim jestem, nie wyjdę ponad własną płeć. ALe mogę się starać, wysilać, na chwilę wyciszyć babskie ego, żeby wsłuchać się w czyjeś - ludzkie i wspólne dla nas wszystkich bolączki. I bez bicia się przyznaje, czasem mi to nie wychodzi. Czasem mam ochotę jak Ty - trzasnąć chłopa w łeb torebką. Pozostaje jednak pytanie - czy w związku z tym dowiedziałam się czegoś nowego, czy tylko potwierdziłam swoją babską moc i mantrę, że "chłopy to dranie". Dla mnie nic z tego nie wynika, poza tym, że sobie na sekundę ulżę.

      Usuń
    7. Maryś, Romek to przedstawiciel narcyzów i socjopatów- nie mam dla takich litości. To jest odpowiedź na Twoje "Dlaczego".
      Mierzi mnie uogólnianie, schematyzm myślowy, zaimpregnowanie za poglądy innych, a przede wszystkim- niespójność jego wypowiedzi, manipulacje i kłamstwa, do których sam się zresztą przyznaje.

      Potrafił przeprosić? A czy zrozumiał, za co? NIE
      Potrafił sprostować? A niby co?
      Sprecyzował cokolwiek? NIE

      To manipulant, który owsze, przeprosi, sprostuje i sprecyzuje- zgodnie z oczekiwaniami rozmówcy.

      Ale żeby tak sam z siebie- to gdzie tam.

      Miałam okazję przeczytać bloga i jego, i jego ex, ale nie wykorzystuję tutaj, u Boda nic, o czym sam wcześniej TUTAJ nie napisał.

      Usuń
    8. Maryś, Romek to przedstawiciel narcyzów i socjopatów

      Łał. Spora wiedza na temat człowieka. Szacun.
      No ja bym się nie odważyła tak zakwalifikować nieznaną mi osobę tylko ze względu na to co pisze. I tylko dlatego, że to, co pisze nie pasuje mi do mojej układanki.

      Usuń
    9. Maryś, z człowiekiem mozna zjeść beczkę soli i mimo tego nie poznać go do końca.
      A czasami wystarczy natrafić na moment szczerości u drugiego, kiedy szczerze pisze o sobie, opowiada o swoim życiu, bo nie ma potrzeby tego ukrywać (anonimowość, więc można sobie ulać, bez strachu, że swój wizerunek się popsuje)i wychodzi szydło z worka.

      Z kimś takim żyłam przez wiele lat, nadal jestem na terapii, więc poniekąd jestem wyczulona na pewne sprawy...

      Usuń
    10. Nie wiesz czy z kimś takim. To tylko Twoje wrażenie. ZNajdujesz u Romka cechy wspólne z tymi, które miałaś okazje widzieć z bliska. Ale Romek nie jest Twoim Ex.
      Widzę, ile wściekłości na niego przerzucasz, aż czasem myślę, że to Romek Ci zrobił osobiście jakąś krzywdę. Typu zrobił dziecko i wyrzucił z sań na zawieruchę.
      Romek to nie TAMTEN.
      Uwierz mi, rozumiem Twoje rozgoryczenie, ale z boku tak to wygląda i zapewniam Cię, że jest to życzliwe spojrzenie.
      Sporo tu kobiet po tak zwanych przejściach. Ale tylko w Tobie jednej widzę tyle zawziętości. Może nie przerobiłaś jeszcze tego gniewu... jest taki etap, że się jest nie tyle wyczulonym, co przeczulonym.
      I żeby było jasne - mnie też nie wszystko w romkowych wypowiedziach dziko zachwyca. Ale nie wywołuje też takich reakcji. To obcy facet- anonimowy, nie znam go. Dlaczego mialby mi burzyć spokój? Co w Tobie jest takiego, że ten spokój zostaje zburzony słowami wyczytanymi w necie? To jest dobre pytanie:)

      Usuń
    11. "Czasem mam ochotę jak Ty - trzasnąć chłopa w łeb torebką"
      Też miałam taką ochotę, jak dostałam od Niego na urodziny książkę pt.: "Samokontrola Emocjonalna".
      :)
      Mądry facet. :))

      Usuń
  32. Przyznaję, że nie przeczytałam wszystkich postów, więc może po kimś powtórzę nieświadomie. Nie czuję się ekspertem w temacie miłości, bo nie należę do kochliwych, ale.....

    Moim zdaniem miłość "mimo wszystko" równa się miłości bezwarunkowej, a taka jest możliwa tylko wobec dziecka. W innym przypadku kocha się za coś. W przeciwnym wypadku miłość by nie miała szansy wygasnąć. Dla mnie to logiczne.
    A za co się kocha? Za różne cechy, które są odzwierciedleniem naszych marzeń, preferencji czy gustów. Może to brzmi cynicznie, ale analizując proces zakochiwania się, można zauważyć kolejne fazy: najpierw działa zmysł wzroku, potem następne. Nie znam przypadku platonicznego zakochania się w kimś uważanym według subiektywnego poczucia estetyki za brzydkiego. Oczywiście potem może się to zmienić, kiedy poznajemy człowieka i po kolei zachwyca intelektem, poczuciem humoru, szlachetnością i czym tam jeszcze.
    A mężczyźni Romku kochają przede wszystkim za wygląd. Tak sobie uogólnię, bo skoro innym wolno, to mnie też. :) To by tłumaczyło fakt masowej mody na wymianę żon na młodsze modele. ;)

    Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @AGA, @Beata
      Piszecie, że miłość bezwarunkowa jest możliwa tylko wobec dziecka, natomiast partnera zawsze się kocha mimo czegoś lub za coś, np. za jego cechy charakteru, wygląd, itp.
      Swoje dzieci jednak też kochacie za coś - kochacie je za to, że są wasze. Przecież nie kochacie tak samo jak swoich dzieci, dzieci sąsiadów. Owo "za co" więc istnieje. Nigdy się ono jednak nie zmieni, bo wasze dzieci zawsze będą waszymi. Ot i już wiadomo, że powód/warunek miłości będzie istniał zawsze, a więc i ona będzie istniała zawsze.

      W przypadku partnerów warunek/powód miłości może przestać istnieć (na skutek działań drugiej strony) i to będzie powodem wygaśnięcia uczuć. Czyli trzeba dokładać do tego wspólnego pieca ciągle, aby przyczyny uczucia nie wygasły. No i wyszedł mi kolejny argument za Romkowym podejściem do świata odnośnie powiązania atrakcyjności mężczyzn z ich zasobami :)

      Ad "miłości mężczyzn do kobiet za nic". Zgodzę się z Romkiem, Bodo i Matuzalemem - my tak potrafimy :) Poważnie, tacy fajni jesteśmy :)
      Choć może nie "za nic", a za całokształt i nawet więcej, wbrew niepewności, wbrew obawom. Powód jest po troszę biologiczny. Dawniej mężczyzna nie miał pewności, że dziecko, które urodziła kobieta było jego. Zawsze mogły pojawić się wątpliwości - kobieta natomiast zawsze była tego pewna, stąd też jej miłość do dziecka nie była szarpana tymi wątpliwościami. Co robił więc facet - albo ufał kobiecie, że bobas jest jego, albo miał podejrzenia, które odbijały się czkawką na całym związku. Często też na początku młoda mama zapatrzona w dziecko jak w obrazek nie dostrzegała, że coś przestaje grać. Gdy budziła się z hormonalno-emocjonalno-macierzyńskiego haju często było już za późno.

      Nasza miłość więc mocno osadza się na zaufaniu, że "gra się w jednej drużynie" i druga strona noża w plecy nie wbije. A zaufanie ... no nie można przecież ufać "za coś", chyba że tym czymś jest cały człowiek, ten całokształt właśnie.
      Niezdarnie to trochę piszę, ale może ktoś z tego coś dla siebie wyrozumie i poszerzy sobie horyzonty o inne postrzeganie i przeżywanie miłości u mężczyzn.

      Usuń
    2. Ale można przestać ufać "za coś", tak? Zatem wystarczy to odwrócić. To nie jest tak, że zrywamy związek ZA COŚ, a pozostajemy w nim BEZ POWODU. Trochę logiki, na litość!

      Usuń
    3. Tomek a czym to zaufanie faceta rożni się od zaufania kobiety (pomijam sprawy ojcostwa dziecka bo tu kobieta ma pewność chłop nie) :)
      Kobieta też wiążąc się ufa, ufa że facet okaże się taki jakim go wzięła a po czasie budzi się obok faceta który np. dręczy ja psychicznie, upokarza, wydziela kasę na jedzenie, a za przypalona zupę sprawia bęcki :)

      Wczoraj obejrzałem polski film na TVP ("Plac Zbawiciela" się nazywał o ile się nie mylę) i się załamałem, jak wydawałoby się normalny facet może sponiewierać kobietę przy nieocenionej pomocy swoje mamusi ... załamka

      Romek - ten obraz to taki zimny prysznic dla Ciebie że nie tylko kobiety potrafią być wredne :)

      Matuzalem

      Usuń
    4. @Maryś
      Chyba nie do końca Cię rozumiem. Oczywiście, że można przestać ufać za coś - tym czymś często jest właśnie zdrada.
      Eee... ale ja nie pisałem o związku, ale o miłości. Można przecież kochać i związek z daną osobą zrywać.
      Ale co autor miał na myśli pisząc o trwaniu w związku (a dokładniej, że to nie jest tak) bez powodu, to nie mam pojęcia. Ale może gdzieś tam u mnie w wypowiedzi logiki brakuje. Maryś, wal kawę na ławę, prosto i detalicznie, znajdę braki w logiczności i ubiję.

      @Matuzalem
      Odpowiem za Tomka. Wprawdzie wcześniej pisałem, że Tomek mógłby być moim alter ego, ale zapewniam Cię, że jesteśmy różnymi osobami.

      Słusznie, kobieta też ufa mężczyźnie, ale w przeciwieństwie do nas zna też miłość, która tego zaufania nie potrzebuje - właśnie tą, którą pomijasz - miłość macierzyńską. To często taka bezpieczna przystań, do której się ucieka, gdy brakuje jej u mężczyzny.

      Niestety filmu nie widziałem, ale jasnym jest, że wredność nie ma płci. Choć chyba bardziej upodobała sobie płeć piękną.

      Usuń
    5. Ok. Przedstawię Ci Sławku dwie wersje budowania zaufania.
      Spotykasz kogoś, dajesz mu 100 punktów na 100. I teraz, albo z czasem pozostaje constance, albo odejmujesz punkty.
      Druga wersja - spotykasz kogoś, dajesz mu tylko 1 punkt a potem sobie tylko spokojnie dobijasz do setki.
      Czasami mamy tak rozbujałe oczekiwania, że nie możemy wyjść ze zdumienia, że nam się na rozmijają z rzeczywistością.
      Próbowałam niżej uporządkować pewne pojęcia "dawania i brania", posługując się mądrym cytatem.
      Można bowiem kochać cały świat, ale nie z całym światem tworzy się związek. Związek wymaga jednak spełnienia pewnych warunków : Cierpliwości, pracy, aktywności, uwagi, koncentracji etc. I jest jak pisała Stenia - ciągłą gotowością, aktywnością.
      Rozprawianie się z mitem romantycznym nie musi oznaczać przejścia na ciemną stronę mocy. Mit romantyczny powstał nie tak znowu dawno - dotąd ludzie zawierali małżeństwa nie dlatego, że im hormon dał w łeb, ale z przyczyn stricte społecznych. Miłość przychodziła później - albo i nie. O takiej miłości tu mowa - budowanej starannie, wzajemnie indukowanej. Dojrzałej.

      Zaufanie można rozpieprzyć w drobny mak jednym popisowym numerem, jak widać na przykładzie Bodo. Ja się pytam jeno, jak tworzyć dobry związek po czymś takim? Czasami zostają przekroczone granice w sposób absolutnie nieodwracalny.
      Stąd pisałam o powodzie pozostania w związku. Może być nim nadzieja na odzyskanie zaufania.

      Usuń
    6. ...pominąłem bo miłość do dziecka jest inna niż do mężczyzny i wszyscy się z tym zgadzamy, zatem nie mieszałbym tych pojęć. To ze zna tę inną miłość ma się nijak do tego że ufa na początku tak jak facet, tę miłość do dziecka zazwyczaj poznaje później, ona wynika niejako z tej do faceta bo dziecko jest "owocem" tej miłości (przypadki patologiczne pomijam).

      Matuzalem

      Usuń
    7. @Maryś
      Dziękuję za proste wyjaśnienie - do mnie czasami tak trzeba.
      Odszczekuję więc to co napisałem - można zdobywać zaufanie krok po kroku (gdy zaczynamy z 1 pkt.) lub utrzymywać te, które mamy przyznane na starcie (to te 100 pkt. na dzień dobry). Teraz zacznę się zastanawiać, dlaczego tak napisałem, ale może już bez wyzewnętrzniania się tutaj.

      @Matuzalem
      Nijak nie chciałem mieszać miłości rodzicielskiej do damsko-męskiej. Wręcz przeciwnie - stawiałem je niejako w opozycji, pokazując ich różnice. Nie różnicowałem też zaufania kobiety to mężczyzny i mężczyzny do kobiety. Zauważ, że napisałem tylko o mocnym osadzeniu miłości mężczyzn do kobiet w zaufaniu. Jest jednak subtelna różnica w relacji mężczyzna-kobieta, która dotyczy zaufania. Będąc na początku wspólnej drogi mężczyzna ufa kobiecie, że jej dzieci będą również jego dziećmi. Kobieta może tylko ufać, że on nie ma/będzie miał dzieci na boku, bo w swoim związku dzieci jest pewna.
      Później, gdy potomek się już pojawi i kobieta odkryje miłość macierzyńską może się w niej zatracić, zwłaszcza gdy poczuje, że straciła zaufanie do swojej drugiej połówki. To właśnie ta "bezpieczna przystań", która w późniejszym życiu może się odbić niekorzystnie na rozwoju dziecka.

      Usuń
    8. Idę o zakład, że w wielu sprawach mamy zbieżne poglądy, ( kobiety i mężczyźni) tylko posługujemy się różnym językiem. Dlatego jestem do usług, gdy chodzi o wyłuszczanie - co poeta miał na myśli;)

      Usuń
    9. Sławek napisał:
      "Później, gdy potomek się już pojawi i kobieta odkryje miłość macierzyńską może się w niej zatracić, zwłaszcza gdy poczuje, że straciła zaufanie do swojej drugiej połówki"

      Ja przepraszam. O jakiej drugiej połówce piszesz? Że niby kobieta bez mężczyzny to niepełnowartościowa jest, nie tworzy całości? I Wy tu piszecie o jakichś tam rycerzykach na białym koniu, eh ;(

      Stereotyp na stereotypie :(

      Usuń
    10. "Druga połówka" w tym przypadku to synonim słowa partner.

      "Że niby kobieta bez mężczyzny to niepełnowartościowa jest, nie tworzy całości?"
      To Twoja sugestia, ja niczego takiego nie napisałem, ani tak nie uważam.

      Zastanawiające jest to, że w określeniu "druga połówka" dopatrujesz się sugestii na to, że kobieta bez mężczyzny jest niepełnowartościowa, a nie przeszkadza Ci to, że można ten zwrot odczytać jako coś poniżającego mężczyzn. Ciekawe dlaczego nie wysnułaś z niego wniosku, że mężczyźni jako "drugie połówki" (nawet nie pierwsze!) nie są samoistni, ale zależni od kobiet, niepełnowartościowi.

      Usuń
    11. Brawo Sławek! :)) ( wódki mu polać)

      Usuń
    12. Sławku, Twoja sugestia była taka, że samodzielnie (bez względu na płeć) osoby nie są odrębną całością, że to jeden organizm i bez siebie nic nie znaczą. Napisałam o kobietach, bo do kobiety się doczepiłeś ;) Sugestia mogła być taka, że oto kobieta straciła zaufanie do swojej połówki, bo ta druga połowka już z kim innym stanowiła całość ;)

      Po prostu nie znoszę takiego określania partnerstwa- jako dwie połówki pasujące do siebie :)

      Usuń
  33. "I jeszcze jedno...wiecie kiedy następuje rozpad związku? Wtedy, gdy pani traci kontrolę nad facetem. Do czasu kiedy trzyma linki wszystko gra, jak zauważy, że facet zaczyna myśleć i zauważać pułapki oraz ten cały syf"

    Dokładnie, tylko zamiast "pani" wstawilabym ludzie:)

    Ja jestem dziwna, nienawidze kontroli i sama szanuję czyjąś odrebnośc. Nie lubie jak ktoś nadskakuje, ma byc naturalne wsparcie, wynikajace z sytuacji i potrzeby wyrażenia milosci. Nie ma licytacji!
    Cos absolutnie bezinteresownego, zrobionego dla mnie, wywoluje niesamowite poklady dobrych emocji. Dam radę zapomniec o glupstwach i widziec to co wazne.

    Jak się czuje szczesliwy z tym, że mi cos kupi, to uczę się przyjmowac i docenic, chociaz nie znosze bezsensownego wydawania pieniędzy, także czyichs. Ale uwielbiam sie niebanalnie odwdzieczac, branie nie cieszy tak jak dawanie. Kupilam bilety do Maroka, pojedziemy sami autobusem z lokalani na pustynię, żeby mogł zrobic piekne zdjecia, bo to jego pasja. Alez jestem szczęsliwa:)

    Nie umiem patrzec tak jak Romek.

    Zapominamy, że wszystko się przewartosciowuje po urodzeniu dziecka. To są tak silne biologizmy, że bardzo trudno nie odstawic partnera na bok. Muszą byc bardzo silne więzi przed, oraz udzial w opiece od początku. Samotna w zwiazku kobieta da się porwac macierzynskiemu tsunami i zacznie zapokajac swoje potrzeby emocjonalne w ten sposob. Facet poczuje sie dawca i bankomatem.

    Może to jest jakims wyjasnieniem?

    Ale jak tu byc madrą, jak się jest młodą, niecierpliwą kozą?

    Dlatego gorąco wierze w drugą szansę. w zwiazek dojrzalych, doswiadczonych osob, bez dzieci.
    Wierzę, że mozna wyciagnąc zakurzone idealy i marzenia.

    M.

    OdpowiedzUsuń
  34. No to se poczytałam :))
    Tomek - respect. Jest dokładnie tak jak piszesz. Ja już raz zostałam wciągnięta przez upadłego rycerza Jedi w czarną dziurę i trochę się namachałam, żeby dziada spuścić po brzytwie. Teraz już nie muszę trzymać gardy non stop. Ale podnieść w razie konieczności umiem. Jestem na etapie "przymróżenia oka".

    Co do tego "za co się kocha". Na swoim przykładzie - bo mam męża, którego kocham. Ja kocham za jajco. Jeśli można tak powiedzieć. Za wszystko i za nic. Za całokształt. Jest po prostu takim facetem, którego pokochałam z pełną świadomością. To jest chyba dojrzałego coś. Nie takie co spada jak sycylijski piorun na Michaela Corleone. Za stara jestem na takie kocopoły.

    Widzę człowieka w mężczyźnie. Jaki jest, ze wszystkimi jego zaletami i wadami, które się na całokształt składają.
    W międzyczasie doszło, że jest fantastycznym ojcem, więc mamy trójkę dzieci. Jak szaleć - to szaleć. Obowiązują w naszej miłości zwerbalizowane zasady - bez zmian od okresu narzeczeństwa. Papier niczego nie zmienił. No, ja mam teraz ładniejsze nazwisko :)

    Owszem, nie zaniedbuję się - ani fizycznie, ani intelektualnie. On też. To nas mobilizuje - bo jesteśmy i pozostajemy dla siebie atrakcyjni. Ciągle zieleńsza trawka u nas niż u sąsiada. I to nie spada z niebia - trzeba trochę popracować. Nie wolno się rozleniwić pod żadnym względem. Również przez szacunek dla drugiej osoby. Nie wyobrażam sobie, żebym miała zapuścić sobie dupę albo sierść w imię "kocha mnie caluśką, to niech pokaże jak bardzo". I vice versace. Jest młyn, nie ma nudy. W sumie to czasami zajoba idzie dostać, ale ciągle jest fajnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...czyli wygląda to podobnie jak u mnie :) ja napisałem wyżej ze nie wiem za co i umiem z tym żyć :)

      i u Was też te "rzeczy mimo" były widziane i akceptowane a wartości zwerbalizowane i szanowane przez obie strony mimo upływającego czasu :)

      Matuzalem

      Usuń
  35. Mario - na razie piszemy z Laskami bloga, książka w planach. Najbliższych :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to jak już będzie to jakieś info poprosimy na blogu, bo już widzę jak rechotać będę jeśli książka będzie pisana ze swada równą Twoim komentarzom tutaj :))))

      Matuzalem

      Usuń
    2. Rechotać też, ale radzę też przygotować sobie zapas chusteczek do smarkania. Wszystkie teksty są zalinkowane u Bodo. Po prawej, na górze ;)

      Usuń
  36. Steniu, ja tego bloga pisanego wspolnie z laskami przeczytalam, jak najlepszą powiesc sensacyjną. Lekko ironiczny styl, brak użalania sie i fakt, że wszystko jest spisane PO odcięciu toksyny, jest darem, pobudką i drogowskazem.
    Bestseler na bank, za przekaz, humor- ktory pozwala popatrzec z dustansu, za prawdziwosc. :)
    Maria


    OdpowiedzUsuń
  37. Ponieważ na hasło " Tylko mężczyźni potrafią kochać" opadły mi ręce i cycki, bardzo jeszcze raz upraszam Bodo :
    ZMIEŃ MARYŚ NA MARIĘ W PIERWSZYCH SŁOWACH POSTU. Maria nie jest Maryś, a Maryś nie zadała pytania - za co kochałeś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Droga Maryś,

      "Tylko mężczyźni potrafią kochać", to byl cytat z Romka:) Chyba kazda rozsądna kobieta wybuchnie smiechem na takie dictum.
      Racja, Maria zadala pytanie- za co kochałeś, ale już sprecyzowalam, - dlaczego dalej kochales?
      Zdaje się, że dzisiaj probowalismy odpowiedziec:)

      Mnie tam wsio rawno, pytanie wcale nie takie glupie wbrew pozorom, nie ma co się odżegnywac i w kysz wolac:)
      Maria

      Usuń
  38. Jedno tylko słowo do Tomka i Bodo.
    Gdyby było tak, jak piszecie, to nie potrzebowalibyście odwzajemniania UCZUĆ. Miłość to nie tylko stawianie na piedestale. Miłość to wzajemność, wzajemna indukcja. Indukcja, a nie handlowa wymiana.
    I sądzę na 99%, że to dziewczyny miały na myśli pisząc o WYMIANIE.

    OdpowiedzUsuń
  39. Pytanie do Panów:
    Jeżeli tak jak wzniośle twierdzicie, kocha się bezinteresownie, altruistycznie i do końca życia, to cóż takiego się stało, że zabijacie w sobie to jakże piękne i szlachetne uczucie? Czyżby została przekroczona granica?
    Dla Romka - myk z pismem rozwodowym.
    Dla Bodo - zdrada i cała seria zachowań związanych z manipulacją dzieckiem.
    Dla mnie - miłość prysła, jak dostałam pięścią w twarz.
    Oczywiście, powinnam zgodnie z tą szlachetną teorią kochać dalej, najlepiej do grobowej deski, nadstawiając drugi policzek. Do pioruna, każdy ma jakieś granice. Jak można trzymać się kurczowo tezy o dozgonnej miłości, skoro sami tę miłość ukatrupiacie.
    Nic nie jest na zawsze. Przywiązujemy się do pojęcia "miłość" jak do rzeczy. A ona ewoluuje, czasami nawet w nienawiść.

    OdpowiedzUsuń
  40. I znowu pojadę Frommem, dla uściślenia pewnych pojęć i porządku merytorycznego w tej dyskusji:

    Mimo że dużo czczych słów poświęca się religijnemu ideałowi miłości bliźniego, nasze stosunki są w rzeczywistości określane, w najlepszym razie, przez zasadę rzetelności. Rzetelności, która oznacza niestosowanie oszustwa i różnych sztuczek przy wymianie towarów i usług oraz przy wymianie uczuć. „Daję ci tyle, ile ty mi dajesz" - oto etyczna
    maksyma dominująca w społeczeństwie kapitalistycznym zarówno w odniesieniu do dóbr materialnych, jak i do miłości. Można by nawet powiedzieć, że rozwój etyki rzetelności jest szczególnym wkładem w dziedzinę etyki dokonanym przez społeczeństwo kapitalistyczne.
    Przyczyn tego należy doszukiwać się w samej naturze społeczeństwa kapitalistycznego. W społeczeństwach przedkapitalistycznych wymiana dóbr określana była przez stosowanie siły, przez tradycję albo przez osobiste więzi miłości czy przyjaźni. W kapitalizmie wszechokreślającym czynnikiem jest wymiana rynkowa. Obojętne, czy mamy do czynienia z rynkiem towarowym, rynkiem pracy czy rynkiem usług, każdy człowiek wymienia to, co ma do sprzedania, na to, co chce nabyć, zgodnie z warunkami panującymi na rynku, nie uciekając się do użycia siły czy oszustwa.
    Etykę rzetelności łatwo pomylić z etyką Złotej Zasady. Maksymę „I co chcielibyście, by wam ludzie czynili, tak i wy czyńcie", można tłumaczyć: „Bądź rzetelny w procesie wymiany". W rzeczywistości jednak myśl ta została pierwotnie sformułowana w bardziej popularnej wersji biblijnej: „Kochaj bliźniego swego jak siebie samego". Judeo-chrześcijańska norma miłości braterskiej istotnie różni się całkowicie od etyki rzetelności. Każe ona kochać swego bliźniego, to znaczy czuć się za niego odpowiedzialnym, być z nim zespolonym, podczas gdy etyka rzetelności oznacza, że nie trzeba się czuć odpowiedzialnym i zespolonym, ale że należy się trzymać od niego osobno i z daleka; oznacza ona, że należy szanować prawa bliźniego, ale nie kochać go. Nie jest dziełem przypadku, że Złota Zasada stała się dziś najbardziej popularną religijną maksymą; ponieważ można ją interpretować w kategoriach etyki rzetelności, jest jedyną religijną maksymą, którą każdy rozumie i gotów jest stosować. Ale praktyka miłości musi się rozpocząć od poznania różnicy między rzetelnością a miłością.

    OdpowiedzUsuń
  41. I jeszcze jeden smaczny kąsek :

    Miłość jest aktywnością; jeżeli kocham, jestem w stanie ciągłego aktywnego zainteresowania przedmiotem mojej miłości, ale nie tylko nim lub nią. Nie będę zdolny do aktywnego odnoszenia się do osoby, którą kocham, jeżeli jestem leniwy, jeżeli nie jestem w stanie ciągłej świadomości, pogotowia i aktywności. Sen jest jedynym dozwolonym stanem, w którym możemy nie być aktywni; ale kiedy nie śpimy, nie powinno być miejsca na lenistwo. W dzisiejszych czasach wielu ludzi znajduje się w paradoksalnej sytuacji polegającej na tym, że trwają w jakimś półśnie na jawie, a kiedy śpią lub kiedy chcą spać, są na pół rozbudzeni. Aby nie nudzić siebie ani innych, człowiek musi być w pełni rozbudzony, a nie nudzić się samemu i nie być nudnym dla kogoś - jest to naprawdę jeden z głównych warunków miłości. Być aktywnym w myślach i uczuciach, mieć otwarte oczy i uszy, przez cały dzień unikać wewnętrznego rozleniwienia - biernego doznawania czy zwykłego marnowania czasu - to niezbędny warunek praktyki sztuki kochania. Łudzą się ci, którzy sądzą, że człowiek może podzielić swoje życie w ten sposób, że jest produktywny w sferze miłości, a nieproduktywny we wszelkich innych dziedzinach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...aż się zasapałem :))))

      uffff Matuzalem

      Usuń
    2. A to bardzo trafne, Maryś!
      Zawsze najbardziej twórcza byłam właśnie wtedy, kiedy się zakochiwałam :P
      Stan mojego obecnego twórczego podniecenia ;P trwa już 7 lat i mam nadzieję, że jeszcze potrwa...kilkadziesiąt :P

      Usuń
  42. Mam pytanie. Poważne. jeśli ktoś mnie oświeci, będę wdzięczna. Czasem spotykam się ze sformułowaniami typu: tyle mi krzywdy zrobił, odeszłam od niego, bo już nie mam siły znosić te upokorzenia, ale nadal go kocham.
    Powiedzcie mi, jak można kochać kogoś, kto krzywdzi... Ja tego absolutnie nie panimaju. To jest możliwe???

    Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak to widać z tą miłością jest, nie włączasz jej na życzenie i nie wyłączysz jej kiedy Ci źle, sama umrze ale to proces a nie akt ... tak myślę :)

      Matuzalem

      Usuń
    2. Właśnie u mnie to akt. Dlatego nie rozumiem i pytam.

      Beata

      Usuń
    3. Jest to możliwe, jeśli ma się iluzoryczny wzorzec. Nie kocha się oprawcy, tylko własne wyobrażenie o tym, że "on się zmieni", albo że " on tak naprawdę nie chciał", "on jest inny". To ma w sobie cechy uzależnieniowe, moim zdaniem.

      Usuń
    4. Jeśli ktoś (częściej kobieta) mówi "ale nadal go kocham", to nie znaczy, że to chce powiedzieć. To często wyraz nadziei, że druga strona się zmieni i będzie starała odbudować wspólną relację. Taki komunikat z drugim dnem.

      Inne wytłumaczenie, to jak wspomniał Matuzalem, to wygaszanie swoich uczuć do kogoś to proces. Problem jednak mam z tym, że ten proces nie zaczął i nie zakończył się po paru wyrządzonych krzywdach większego kalibru.

      Usuń
    5. ...i tu się z Maryś zgodzę, że część kobiet ciągle wierzy i usprawiedliwia, wtedy to proces, inne wybudza z miłości pierwszy cios miedzy oczy, pierwsze poniżenie, pierwsza zdrada ...wtedy to akt :)
      ludzie nie bilety ....

      Matuzalem

      Usuń
    6. No cóż, raczej wątpię, czy to miłość z ich strony, czy tylko strach przed nowym bez niego. Jakieś silne uzależnienie przy podeptanej własnej wartości i godności.

      Miłość chyba można wygasać powoli- po każdym wyskoku kochanego, ale chyba też można przestać kochać od razu, nieodwracalnie i na zawsze- po jakimś niewybaczalnym zachowaniu. To drugie było u mnie- opadają maski i widzisz po drugiej stronie całkiem obcą sobie osobę.

      Usuń
    7. Jest taki cytat, który bardzo lubię, z forum "życie rodzinne" na Gazecie, odnośnie przemocowców":
      „Kobieta, która wyszła za mąż za takiego faceta, na ogół przez wiele lat jest przekonana, że ma w domu troskliwego, sympatycznego, zaradnego faceta, który troszczy się o nią i dzieci, jest uroczy i sympatyczny - a co pewien czas wybucha - bo musi. Bo ona zrobiła coś naprawdę głupiego, bo on się stara, a ona znowu wszystko popsuła, bo on jest inteligentny i tylko dzięki niemu wszyscy mają dom, a ona może najwyżej coś zepsuć i gdyby jego nie było, to świat by się zawalił.
      To nie jest przypadek pijanego faceta, lejącego żonę, bo zupa była za słona. To przypadek uroczego zazwyczaj faceta, któremu udało się wmówić żonie, że bez niego nie jest nic warta i ze przesolenie zupy to nie przypadek, a bezmyślne marnowanie ciężko zarobionych pieniędzy. Po awanturze (bez przemocy fizycznej) o za słoną zupę taka kobieta jest przekonana, ze maż naprawdę ma rację, a piekło robi z troski o rodzinę - a ona, jak zwykle, nawaliła, głupia taka.
      Często trzeba lat, albo czegoś przełomowego, aby kobieta w ogóle mogła zorientować się, że jest ofiarą przemocy, a nie troskliwości.
      Obwinianie jej o to, że żyje wiele lat z takim facetem, to kompletne niezrozumienie mechanizmu tego typu przemocy, ktora zostawia w całości ciało, a robi wodę z mózgu".

      Usuń
    8. Stworku, dzięki Ci wielkie za ten cytat.
      Może niektórzy coś pokojarzą...

      Usuń
  43. Beato!
    Postaram sie odpowiedziec, gdyz sama jestem przykladem osoby, ktora trwala przy swoim uczuciu pomimo krzywd i upokorzen.
    Jesli bardzo kochasz,to trudno jest odejsc, bo ciagle masz nadzieje, ze obiekt twojej milosci sie zmieni, zobaczy ile krzywd wyrzadzil, pewnego dnia wszystko sie odwroci itp.Dziala tu rowniez tzw. pulapka poniesionych kosztow, ze tyle lat razem, ze tyle uczuc wlozylas, ze tyle pieknych chwil spedziliscie i wtedy serce boli i odwlekasz, odwlekasz nieuniknione...Bo teraz juz wiem, ze w prawdziwej milosci nie ma miejsca na krzywde, zdrade, wyzwiska, ponizanie.

    Niewolnica Isaura

    OdpowiedzUsuń
  44. Zgadzam sie z Matuzalemem;-)
    Nie mozna sie pozbyc uczucia na zawolanie.
    Nawet destrukcyjnego uczucia.
    W sumie to szkoda.

    Niewolnica Isaura

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak widać z powyższego można, widać zależy to ogólnej konstrukcji psychicznej krzywdzonej osoby - jak napisałem dla jednych to jak olśnienie, dla innych proces, powtarzalność plus czas i powolne umieranie miłości

      Matuzalem

      Usuń
  45. Marys!


    Ale jak sobie samemu w pore wytlumaczyc, ze ten wzorzec jest iluzoryczny?

    Pozdrawiam

    Isaura

    OdpowiedzUsuń
  46. A przyjrzeć się sobie i zadać sobie fundamentalne pytanie, czy jesteś z kimś dlatego, że dużo zainwestowałaś i spodziewasz się profitu, nagrody za własne starania.
    Czasem popełnia się grzech pychy. WYdaje nam się, że robimy dla partnera wszystko co najlepsze, gdy tymczasem on wcale nie tego chce. Coś w stylu - włóż sweterek, bo mi zimno ;)

    OdpowiedzUsuń
  47. Niewolnico Isauro, nie mówię o końcu związku, a końcu uczucia. Jestem w stanie zrozumieć, że ktoś ma nadzieję, że druga strona się zmieni i tkwi w chorym układzie. Jak się doda do tego wspólne dorobienie się czegoś, dzieci itp, to jak najbardziej jestem w stanie to i zrozumieć i zaakceptować, bo przecież nie jeden związek był na krawędzi i potem się ułożyło. Mówię jednak o uczuciu do oprawcy. Jak można kochać kogoś, kto krzywdzi. Dla mnie bardziej wiarygodne jest, że drania przestaje się kochać, ale ma się nadzieję, że się poprawi, to może miłość wróci. Dlatego jak słyszę, że ktoś pomimo wyrządzonych krzywd agresora dalej kocha, to nie wiem, czy to rzeczywiście możliwe, czy tylko tak myli stan wynikający z syndromu ofiary, którego doświadcza i z uporem maniaka pielęgnuje wyobrażenie o oprawcy, o czym wspomniała Maryś.

    Beata

    OdpowiedzUsuń
  48. Beatko!

    Ja sie calkowicie z Toba zgadzam i wszystko co piszesz jest logiczne. Zaprawde powiadam Ci jednak, ze niestety mozna kochac i agresora;-(, o czym wolalabym, zebys sie nigdy nie przekonala.
    Wtedy musisz ratowac sie rozumem, wylaczyc niejako sila uczucia, ktore zagrazaja Twojej godnosci i czlowieczenstwu.


    Isaura

    OdpowiedzUsuń
  49. Ok, Isaura, rozumiem. Dzięki za odpowiedź. Pytałam dlatego, że moja przyjaciółka po kilku latach bicia po pysku twierdzi, że nadal kocha męża. Dla mnie to było niepojęte. Ale znaczy, że nie wszystko da się pojąć. :)

    Beata

    OdpowiedzUsuń
  50. Syndrom Sztokholmski plus wdruki z dzieciństwa (jeśli się miało dom dysfunkcyjny). Samo się dzieje. Nawet myśleć nie trzeba.

    Całkiem przyzwoity artykuł:
    http://www.kryminalistyka.fr.pl/psycho_syndrom.php

    OdpowiedzUsuń
  51. Beata, oznacza to tylko tyle, że Twojej przyjaciółce nadal "kalkuluje się" ten układ. Jakkolwiek brutalnie to brzmi. Najwyraźniej on daje jej w sensie emocjonalnym coś takiego, co przeważa ból i upokorzenie. Z doświadczenia wiem, że dopiero udzielenie sobie uczciwej odpowiedzi na pytanie "co mnie tu trzyma" umożliwia rozpoczęcie procesu wychodzenia ... albo przynajmniej świadomego pozostawania w takim związku. A już poza wszystkim ona najwyraźniej nie rozgraniczyła jeszcze pojęcia miłości od uzależnienia od konretnych stanów, które towarzyszą takiej toksycznej relacji. Niby dwie różne rzeczy a ich percepcja taka sama.

    OdpowiedzUsuń
  52. Nie mogę powiedzieć, że kocham mojego mężczyznę za: 1,2,3..., ale też nie mogę powiedzieć, że kocham go zupełnie za nic, bezinteresownie.
    Aby mogła w ogóle pojawić się miłość muszą być najpierw spełnione jakieś warunki (często nawet ich sobie nie uświadamiamy).
    Romku, Bodo, odpowiedzcie sobie na pytanie, czy moglibyście pokochać kobietę z popsutymi zębami, brudnymi paznokciami, tłustymi kołtunami, leniwą, wredną i agresywną, która nie lubi dzieci, nie ukończyła nawet podstawówki i poza jedzeniem mało co ją w życiu interesuje?
    Ja się zgadzam z AGĄ, że miłość mimo wszystko, miłość zupełnie bezinteresowna oznaczałaby, że moglibyście pokochać kobietę, która wam nie odpowiada ani pod względem fizycznym, ani intelektualnym, ani też światopoglądowym (zupełnie inna hierarchia wartości).

    I słusznie zauważył Sławek - nawet miłość do dziecka nie jest czysto bezinteresowna i 'mimo wszystko'. W przeciwnym razie kochalibyśmy wszystkie dzieci tak samo jak swoje własne.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rzucasz ekstremami po oczach. Tego typu kobiety nie miałbym ochoty poznać a to wyklucza zakochanie ale ciągnąc temat ludzie zakochują się czasem a a nawet czasem często w osobach poznanych w necie których nigdy nie widzieli na oczy . "Zakochują" się , przymrużam oko ale bardzo bardzo lekko ... . Potem spotykają się i widzą zupełnie innego człowieka niż sobie wyobrażali . Mały , gruby, łysy ale o wielkim sercu . Rozczarowanie i nic z tego nie wychodzi. Miłość mija ??? a może ktoś ją spakował jakimś muzgorarem i schował w najciemniejszym kątku duszy. Może zdusił swą miłość bo nie było powodów ...a może zbyt wiele było powodów żeby nie być razem . Być razem i kochać .... bywa,że nie idzie to w parze ze sobą, bywa ,że jest niemożliwe , bywa , że nierealne .....

      Usuń
  53. Bodo. Dobrze, że nie ekstrementami :P

    OdpowiedzUsuń
  54. Ja tak przeczytałam za pierwszym razem (bez okularów) :))))))

    Beata

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beata, jeden przewodniczący związku zawodowego w zakładzie pracy, w latach 80- tych ogłosił na zebraniu:
      Z okazji świąt wszystkie dzieci pracowników otrzymają świąteczne paczki z fekaliami:)))

      ( Miał strzelić do pana Sawy, a strzelił do pana Sowy.
      Ot, taki nic nie znaczący, lapsusik językowy)

      Usuń
    2. Zaraz mi się przypomina definicja przejęzyczenia ;;))

      Usuń
  55. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  56. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  57. Romek - buddyjski spokój ;)

    OdpowiedzUsuń
  58. Romek .. wyluzuj. Kobieta ma swoje napięcia i gdzieś próbuje się wyładować.
    Tak z ciekawość .... jak skończyła się sprawa rozwodowa Kobiety??? bo apelacja miała być a i jakieś powództwo cywilne mi się o ucho obiło ....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Elektrowstrząsy ? :))))))

      Usuń
  59. Bodo, po raz trzeci apeluję - zmień Maryś na Marię!:)) ( w poście, w pierwszym akapicie, plisss)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robi, oj robi :) Dzięki.

      Usuń
    2. Rysunek umieściłeś przedni. A znasz ten dowcip?
      Przychodzi facet do lekarza i mówi:
      - Panie doktorze, nie wiem co jest, żona mnie zdradza, ale rogi mi nie rosną.
      - Ależ drogi panie, ludziom nie rosną rogi. To jest tylko takie powiedzonko, żarcik, rozumie pan - nic na serio.
      - Ufff... bo już myślałem, że mam niedobór wapnia.

      Usuń
  60. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  61. Romku. Post Kobiety był ostry i przynajmniej w mojej ocenie nie do końca sprawiedliwy. Jednak "robisz wszystko, żeby mnie sprowokować do ostrych słów, które później wykorzystasz przeciw mnie".
    Nie wiem czy dociera to do Ciebie, ale możesz odpowiedzieć, jeśli ktoś tak pisze, ALBO NIE. Możesz to zwyczajnie olać i piorun w Ciebie nie strzeli. Naprawdę. Pisząc "sprowokowała mnie do ostrych słów" rozgrzeszasz siebie samego z czegokolwiek co w tej chwili zrobisz, to JEJ WINA, bo to ona Cię sprowokowała, no a Ty przecież nie masz żadnej kontroli nad sobą samym. Nie pierwszy raz. Tymczasem Twoje reakcje i wszystko co robisz TO WYŁĄCZNIE TWOJA ODPOWIEDZIALNOŚĆ. Piszę dużymi literami, żeby dotarło. Jestes dorosły. Kontrolujesz siebie - prawda? Więc nie spychaj odpowiedzialności na kogoś.

    A na swoich blogach (blogu - czytałam jeden) nie opisujesz rzeczywistości tak, że niektórzy czują się jak kretyni, bądź też, jak lubisz twierdzić "odczuwają dysonans poznawczy". To jest "twoja własna, wygodna dla własnego punktu widzenia wersja" - to co piszesz jest często najzwyczajniej w świecie krzywdzące. Stąd niezgoda czytelników na to, stąd dyskusje. Pomyślałeś kiedyś o tym?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. "To jest "twoja własna, wygodna dla własnego punktu widzenia wersja" - to co piszesz jest często najzwyczajniej w świecie krzywdzące. Stąd niezgoda czytelników na to, stąd dyskusje. Pomyślałeś kiedyś o tym?"

      Miało być kontrowersyjne i było. Niezgoda, dyskusja? Proszę bardzo. Włażenie w buciorach w cudze życie - NIE.

      Pozdrawiam i dzięki za przywołanie do porządku. Po tych wszystkich przejściach mam duże problemy z panowaniem nad sobą a w realu niestety muszę być ostoją powagi, grzeczności i realizmu. Uff...

      Usuń
    3. Takie a nie inne ocenianie kobiet jako "gatunek" czyli wszystkich, czyli w tym wypadku i mnie, ja postrzegam jako włażenie z butami w moje życie. Coś na zasadzie "ja i tak wiem lepiej jaka naprawdę jesteś". I to postrzegam jako krzywdzące. I teraz szczerze: czy dajesz mi do tego prawo? Czy uważasz że mogę się czuć słusznie pokrzywdzona Twoimi słowami?

      Usuń
  62. Maryś, popłakałam się (ze śmiechu! ;P)

    Bodo, z tym internetem to trafiłeś! Właśnie tak miałam. Poznałam go przez internet. Pisywaliśmy do siebie długie maile, całymi nocami rozmawialiśmy na gg, potem do siebie dzwoniliśmy - i tak przez dobrych kilka miesięcy, zanim postanowiliśmy zobaczyć się na żywo (jesteśmy z tego samego miasta, oboje byliśmy w tym czasie 'wolni', ale jakoś nie mieliśmy "parcia" ;P). Mój internetowy znajomy bardzo mnie zafascynował, ale o żadnym zakochaniu nie było mowy (bo ja w ogóle z tych trudno zakochujących się :P).
    I w końcu się spotkaliśmy...I gdybym miała jakiekolwiek wyobrażenia o nim (może tak bardzo fascynował mnie jego intelekt, sposób patrzenia na świat, że nie miałam już głowy na żadne wyobrażanie sobie :P), to pewnie bym się rozczarowała :P
    Na spotkanie bowiem przyszedł mężczyzna prawie pół głowy ode mnie niższy (wtedy po raz pierwszy w życiu nie cieszyłam się z moich 180 cm :P), może nie łysy, ale czasy hipisowskie jego głowa miała już dawno za sobą :P Jedyną zaletą było to, że nie był chudy :P (ja sama z tych chudzieńkich, więc jakoś tak lubię, jak mężczyzna niezbyt rachityczny jest :P).
    I co? I tak się spotykaliśmy jeszcze kilka miesięcy - codziennie, lub prawie codziennie (a raczej 'conocnie', bo tylko wtedy mieliśmy czas)...i zapadaliśmy się w sobie coraz bardziej. Tak spokojnie, bez histerii i fajerwerków.
    Mamy córkę.
    Jest cudownie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha :))) Ja też - dokładnie 180 cm.
      Piątka :)

      Usuń
    2. 178, witajcie w klubie :))

      Usuń
    3. Klub "Żyrafa" zaprasza :)

      Usuń
    4. To ja ze swoimi 162..... krasnal. ;)

      Beata

      Usuń
    5. Stroje organizacyjne obowiązkowe - szpilki i cylindry ;)

      Usuń
    6. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    7. Szczudła i cylinrdy! (WYŁĄCZNIE szczudła i cylindry)
      Mogą być szczudła na szpilkach ;p
      Prezentowane obowiązkowo na schodach.
      Gdyby zobaczył nas Peter Greenaway, dodałby specjalny rozdział do "Rekonstrukcji pionowych obiektów" :)

      Usuń
    8. Krasnale :)))) , maluchy :))))))

      Usuń
    9. Czad.

      Na ten widok to nawet Greenaway spadłby z huśtawki... do pozycji obiektów poziomych. Nawet brzuch architekta widoków by mu nie przesłonił...

      Usuń
  63. Kobieto...pozdrawiam cię.

    OdpowiedzUsuń
  64. Magdaleno, dzisiaj to już się zaciera, czy z internetu, czy z baru, czy z odczytu, czy integracyjnego wyjazdu, czy z rejsu po oceanie. Internet stał się takim samym dobrym narzędziem na poznawanie ludzi, jak każde inne miejsce. Patrzę na swojego syna i z podziwem zauważam, jak zawiera internetowe kontakty związane z jego pasją - muzyką. Dzisiaj pognał na koncert kolegi z internetu:) Dla nich to norma, dla starych pierdzieli ciągle jeszcze coś tak egzotycznego jak wieczorek tańcujący w Klubie Samotnych Serc w Pierdziszewie Dolnym.

    OdpowiedzUsuń
  65. Ja jak zwykle "po czasie". Czemu Romek posty wykasował? Cuś się stało?

    Zgadza się. Internet teraz to jak agencja towarzysko - matrymonialna.

    Beata

    OdpowiedzUsuń