niedziela, 24 lutego 2013

Ciekawy reportaż ...

http://www.tvp.pl/publicystyka/programy-informacyjne/panorama/reportaze/protest-ojcow/10199639



163 komentarze:

  1. o właśnie wczoraj w panoramie oglądałam i nawet chciałam podrzucić tutaj ale nie było jeszcze w sieci.

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak....jak bardzo by nie zaprzeczać, to i tak wychodzi smutny fakt - generalnie faceci w polskich sądach rodzinnych mają przechlapane.... A.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak. Zwłaszcza gdy wniosków nie składają.
      300 wniosków o opiekę równoważną na 1 mln ojców po rozwodzie.

      Lila

      Usuń
    2. Lila ... polskie prawo nie przewiduje opieki równoważnej . Pani sędzia wyłuszczyła mi to nie tak dawno . Po co mają składać wnioski o opiekę równoważną jeśli tylko w przypadku porozumienia z matką jest możliwe ?? Wcześniejszego porozumienia.

      Usuń
    3. To dlaczego za brak porozumienia z matką obarcza się sądy?

      Lila

      Usuń
    4. Bo sądy "przyklepują" jedynie słuszne wyroki i matka wie, że w przypadku braku porozumienia zawsze wychodzi z dzieckiem, alimentami i połową majątku?

      Po co się starać w związku? Stary spasiony dziad niech buli kasę, odda pół tego co zarobił i spieprza na drzewo. To tragiczne, ale gdyby wyroki w sądach odnośnie opieki czy alimentów zapadały np podobnie jak w Skandynawii czy w USA (Kaifornia), gdzie parytet opieki nad dziećmi jest np 60/50 w stosunku kobieta/mężczyzna to ilość rozwodów w kartoflanej spadłaby z 30% do powiedzmy 15%. I wówczas miałoby to sens, bo rozwodziliby się ludzie mający rzeczywisty problem w związkach np przemoc czy alkoholizm. Dziś jak pan nie chce grać jak mu pani zagra to się pisze pozew...najpierw żeby postraszyć a jak nie da za wygraną to się idzie do sądu, który jest przedłużeniem wałka do ciasta. Czysta patologia!

      Usuń
    5. Lila - nie składają, bo...nie mają szans z wielu powodów.( Chociaż - może, gdyby wszyscy - jak jeden mąż - złożyli - coś by drgnęło. coś w sądach zmieniłoby się. A może częściej w sprawach rozwodowych powinni orzekać mężczyźni. Sama nie wiem, dlaczego to domena głównie kobiet w togach? W każdym razie dobrze, że taka debata społeczna rozpoczyna się, że pojawiają się pierwsze jaskółki. Może z tego coś dobrego dla matek, ojców, dzieci wyniknie. Chciałabym.

      Usuń
    6. Różnica w podejściu jest zasadnicza. Facet podany do sądu o alimenty rzadko traktuje to jako personalny atak na siebie, chyba że jest to typowa gierka pani (jak w moim wypadku) typu "daj pan 5 tysięcy na alimenty, bo dzieci mają potrzeby". W przypadku, gdy pan składa wniosek o opiekę nad dzieckiem pani traktuje to jako nad wyraz wyraźny atak na nią samą i fundamenty społeczne, w których funkcjonuje. Dlatego też wielu facetów macha ręką bo nie chcą pogarszać i tak już kiepskiej sytuacji w sali sądowej, gdzie można w razie rozwodu powalczyć co najwyżej o jak najniższe świadczenie (co nie znaczy, że taki ojciec ma mało łożyć na dziecko).

      Romek

      Usuń
    7. "Lila - nie składają, bo...nie mają szans z wielu powodów"

      Dlaczego nie wygrałeś w totka? Bo nie gram- nie mam szans na wygraną.

      Każdy powód jest dobry, żeby nie wykazać rzeczywistych przyczyn.


      Lila

      Usuń
    8. Nie gram w totka, bo nie mam szans na wygraną! Trzeba być kretynem, żeby liczyć na to, że się wygra w totka. Każdy powód jest dobry, żeby wykazać ułomność swojego myślenia. Przyjmij do wiadomości, że nie wszyscy kierują się w życiu emocjami. Są także tacy, którzy co nieco kalkulują...
      Romek

      Usuń
  3. Bo ludzie są okłamywani , Powinno się wziąć za dupę władzę ustawodawczą i czyli sejm i ministra sprawiedliwość . Opieka równoważna czy naprzemienna w Polsce nie istnieje. Można przedstawić porozumienie i plan wychowawczy i wtedy sędzia podpisze ale i tak miejsce zamieszkania będzie przy jednej osobie i większości przypadków matce .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plus zawsze alimenty...minimalne ale muszą być. Taki wyrok jest możliwy bo widziałem odpis z Bydgoszczy na własne oczy. Nie mniej jednak zapis był, że ustala się miejsce pobytu w każdorazowym miejscu pobytu matki oraz obciąża ojca alimentami w kwocie 50 złotych miesięcznie. Z pozoru wszystko "cacy", ale załóżmy, że pani po dwóch latach zmienia zdanie i już nikt nie będzie się zastanawiał nad tym jak to rozwiązać, tylko opiekę równoważną się zniesie a zamiast tego dziecko przy matce plus dwa klocki alimentów od pana...

      To jest kolejna manipulacja kobiet z środowiska prawniczego. Chodzi o jedno...końce sznurków po rozwodzie ma trzymać zawsze pani a pan ma być w pozycji proszącego lub petenta. Tak to niestety wygląda w życiu.

      Usuń
  4. @Lila
    "O tak. Zwłaszcza gdy wniosków nie składają."

    A myśleliście dlaczego nie składają? Dlaczego nie walczą o opiekę nad dziećmi?
    Powód prosty, ale jego przyczyny już nie. Otóż niektórzy mężczyźni nie walczą o opiekę nad swoimi dziećmi, bo nie są lub nie czują, że są z nimi związane. Gdyby więź z dzieckiem była dla nich silna i ważna, to by gryźli parapet a o dziecko by walczyli.
    Źródła tego można pewnie znaleźć w biologii, w tym jak buduje się więź z ojcem. Nie jest ona podparta dziewięcioma miesiącami fizjologicznej zależności i tak silna jak u matek. Pewnie wiele z tych matek dziwi się, że on nie ma takiej więzi z dzieckiem na starcie.
    Przyczyny za to są trudniejsze do znalezienia i bardziej indywidualne: separowanie ojca od dzieci, wycofanie się ojca z życia dziecka, itd.

    Drogie panie - zamiast więc wyrzucać ojcom brak chęci wychowywania dzieci (i walki o opiekę nad nimi) zastanówcie się co nie funkcjonuje dobrze, dlaczego tak trudno jest młodemu ojcu nawiązać silną więź z dzieckiem? Coś czuję, że wina tutaj leży nie tylko po stronie ojców.

    Wpływ (nie)udolności naszego wymiaru sprawiedliwości, to kolejny kamyczek do ogródka.

    Udanego tygodnia wszystkim.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sławek, to nie do końca jest tak. Ja nie składałem póki co bo wiem, że jestem bez szans. To samo zresztą sugerowałem Bodo. Powalczył i nic nie ugrał...bo ugrać nie miał szans a postawił się w znacznie gorszej pozycji niż ja na przyszłość. Dlaczego?
      Po pierwsze...

      Kobiety są bardzo mściwe i zatwardziałe w udowadnianiu "racji". Ona mu tego co próbował jej zrobić (w jej mniemaniu) nie daruje długo i zawsze ich relacje będą działały na zasadzie wróg-wróg. To nie problem z punktu widzenia dwojga ludzi po rozwodzie, ale pamiętajmy, że tam jest gdzieś między nimi dziecko.

      Po drugie...
      Ja negocjując i zgadzając się na wiele niekorzystnych dla mnie (i dzieci - ale pani w fazie rozwodu o tym nie myśli przeważnie) uzyskałem rozwód bez orzekania o winie. To bardzo ważne, bo lada moment minie pięcioletni okres, w którym to mogę być pozwany o alimenty na nią. W przypadku Bodo taki okres trwa do końca życia w kartoflanej uzyskanie renty przy odrobinie zachodu nadal jest dość proste...

      Po trzecie...
      Bardzo ciężko będzie teraz odkręcić sprawę skoro sąd uznał, że córce Bodo będzie lepiej z matką. Każdy następny sąd w postaci pani w todze najpierw przeczyta wyrok poprzedniego sądu i najprawdopodobniej...utrzyma go w mocy. Ja czekam...13 lat jest datą graniczną, gdzie DOBRY i ZAANGAŻOWANY ojciec ma cień szansy na opiekę nad dzieckiem w kartoflanej.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Ja pisałem głównie o ojcach, którzy nie chcą lub "mało chcą" opiekować się swoim dzieckiem. Ci, którzy dali by się pokroić za wychowywanie swoich dzieci, napotykają na przeszkody prawne - sam dobrze wiesz jakie. Stąd właśnie "gryzą parapet", czyli wykorzystują to co mogą i jak mogą, aby zdobyć jak największy wpływ na dzieci, a rzadko jest to fizyczna obrona przed odebraniem dziecka.
      Do tego wszystkiego dochodzi frustracja i inne "ciśnienia" powodowane przez ramy prawne w jakich trzeba się poruszać. Czas jednak gra na korzyść rodzica, któremu utrudniano dostępu do dziecka. Bo ono kiedyś ruszy w świat i będzie chciało odkryć jaka jest wersja tej drugiej strony - że obraz zarysowany przed wychowującego rodzica nie zawsze jest prawdziwy, że powodowany jest zemstą, chęcią odegrania się na exie. Można się poczuć jak piłeczka ping-pongowa w grze rodziców, a o poczuciu własnej wartości zapomnieć. Ot długotrwałe skutki bezmyślnej szarpaniny rodzicieli.

      Mściwość kobiet - wiadome. Wiele z nich nie chce wygrać, ale zniszczyć przeciwnika (niezależnie od płci). Może dlatego wiele z nich woli pracować z mężczyznami niż kobietami.

      Usuń
    3. Sławku piszesz "mściwość kobiet"...
      Ja bym dalsze "niezależnie od płci" bardziej w to miejsce przesunęła.
      Nie chce mi się po raz kolejny wywlekać moich "przeżyć" ale u mnie mścił się ojciec mojego syna. Wielokrotnie i wielokrotnie w brzydki sposób
      Nie ma rozróżnienia na płeć.

      Jeszcze wracając do opieki równoważnej - zastanawia mnie ilu ojców, którzy z takim zacietrzewieniem walczą o taką opiekę nad dzieckiem w domyśle równoważy to /nomen omen/ z brakiem płacenia alimentów.
      Jako, że ostatnio mam dużo czasu z braku pracy w pracy (ot martwy sezon) nadrabiam wszelkiej maści fora internetowe. I najczęstsze pytanie jakie pada to jak ustrzec się przed płaceniem alimentów (zadawane w mniej lub bardziej zawoalowanej formie).
      I tak sobie myślę,że gdybym kiedykolwiek stanęła przed taką sytuacją wolę po stokroć dogadać się z panem tatą i opiekować się dzieckiem naprzemiennie mając świadomość, że dziecku niczego nie zabraknie bo ma mnie, ma tatę i normalnie rozmawiających ze sobą rodziców niż dla 300pln zabijać się w sądzie a później zabijać się bo mało, bo jeszcze bo,bo,bo
      I wychodzi mi na to, że normalnych osób na forach nie ma bo albo matki zadające pytanie "jak dokopać ex" albo tatusiowie "jak uciec by nie płacić"
      Smutne

      Usuń
    4. A może to już norma? Smutne.

      Usuń
    5. Mam na szczęście sporo par w bliskim otoczeniu, które dają mi nadzieję,że tak nie jest. Ba, mam nawet jedną która po wielu perypetiach na powrót jest razem-już ponad 7 lat więc oby na zawsze.
      Za normę można jednak uznać,że złe persony występują zarówno w damskiej jak i męskiej formie.

      Usuń
    6. "Otóż niektórzy mężczyźni nie walczą o opiekę nad swoimi dziećmi, bo nie są lub nie czują, że są z nimi związane. Gdyby więź z dzieckiem była dla nich silna i ważna, to by gryźli parapet a o dziecko by walczyli.
      Źródła tego można pewnie znaleźć w biologii, w tym jak buduje się więź z ojcem. Nie jest ona podparta dziewięcioma miesiącami fizjologicznej zależności i tak silna jak u matek. Pewnie wiele z tych matek dziwi się, że on nie ma takiej więzi z dzieckiem na starcie."
      Dobrze, że to widzisz. Tyle, że w tym kontekście wypowiedź Romka "gdy pan składa wniosek o opiekę nad dzieckiem pani traktuje to jako nad wyraz wyraźny atak na nią samą i fundamenty społeczne, w których funkcjonuje" jawi się jako naturalna konsekwencja tego stanu rzeczy.

      Usuń
    7. @B. Beata
      Pisząc o mściwości kobiet chodziło mi o statystyczną kobietę i statystycznego mężczyznę (takie twory abstrakcyjne). Zdaję sobie sprawę, że zawsze można znaleźć przykłady od tej statystyki dalekie.
      Możliwe też, że się mylę, ale póki co większość kobiet jakie znam woli pracować z mężczyznami i bardziej obawia się spięć z innymi kobietami niż z rzeczonymi mężczyznami. Cieszę się jednak, że są też kobiety, które szukają lepszych rozwiązań zatargów niż ostrzenie pazurków.

      Ad alimentów. Wielu z tych, którzy unikają płacenia alimentów boją się, że płacą alimenty nie na dziecko, ale na ex. Bardziej to im przypomina trybut po wojnie rozwodowej niż wykładanie środków na potrzeby dziecka. Ten temat już nie raz (z propozycjami rozwiązań) poruszany był na tym blogu. Myślę więc, że jeśli rodzic jest w stanie pokazać, że wydaje alimenty na dziecko, to drugi (niepatologiczny) nie będzie próbował podjazdów, aby unikać płacenia.

      Ech... wyleję jeszcze jedną frustrację tutaj. Nie bardzo rozumiem tego co piszecie czasem na końcu komentarzy, te stwierdzenia "smutne to", "przykre to", itp. Ja wiem, że to wyraz tego co czujecie do przedstawionej sytuacji. Mi jednak przebija z tego akceptacja na taki stan rzeczy. No smutne, no przykre, pożalmy się trochę, dajmy ujście smutkom, to będzie lepiej. Będzie, ale przez chwilę. Tu trzeba myśleć i szukać przyczyn, przecinać je, leczyć, a jak się nie da to choć skutki minimalizować. Przytakiwanie i klepanie się po ramieniu niewiele zmieni.
      No, to tak z mojego, męskiego punktu widzenia. Mam nadzieję, że nie weźmiecie tego do siebie i, jeśli tak czujecie i chcecie, nie przestaniecie tak pisać. Bierzcie jednak pod uwagę, że wygląda to tak jak częściowa akceptacja sytuacji, która te uczucia wywołała.

      Usuń
    8. @Stworek
      "Tyle, że w tym kontekście wypowiedź Romka "gdy pan składa wniosek o opiekę nad dzieckiem pani traktuje to jako nad wyraz wyraźny atak na nią samą i fundamenty społeczne, w których funkcjonuje" jawi się jako naturalna konsekwencja tego stanu rzeczy."

      Świetna uwaga. Masz rację, to wygląda na naturalną konsekwencję tego stanu rzeczy. Niestety czasem/często jest to wbrew dobru dziecka, które schodzi na drugi plan ustępując miejsca realizacji i przeżywaniu macierzyństwa w życiu kobiety. Dorastanie i rozwój to jednak ciągłe "odklejanie" się od matki - najpierw fizyczne, potem społeczne, emocjonalne, itd. Brak samodzielności grozi "wychowaniem" (bardziej pasuje wyhodowaniem) maminsynka. Hm...znów większe zagrożenie dla chłopców. Kurcze, chyba wychowanie syna jest bardziej skomplikowane i trudniejsze niż córki? Może to ktoś potwierdzić/zaprzeczyć?

      Usuń
    9. "A myśleliście dlaczego nie składają? Dlaczego nie walczą o opiekę nad dziećmi?"

      Bo w nowym, lepszym życiu, tym bez pieluch, kupek, ząbkowania, wiecznego chorowania, gotowania, prania i sprzątania, dopilnowania lekcji nie ma miejsca na stare dzieci.
      Wystarczy spojrzeć w statystyki- kto składa pozew i z jakiego powodu i sprawa jasna: odchodzą żony od swych niewiernych mężów.

      Lila

      Usuń
    10. "Ad alimentów. Wielu z tych, którzy unikają płacenia alimentów boją się, że płacą alimenty nie na dziecko, ale na ex."

      Bo to są ci, którzy nigdy nie skalali się zakupami na potrzeby dziecka i nie przywiązują uwagi do tego ile sami wydają na siebie.

      Lila

      Usuń
    11. "Bo w nowym, lepszym życiu (...) nie ma miejsca na stare dzieci."
      Dokładnie tak jak piszesz. A nie ma miejsca, bo widocznie dla nich/nas, dzieci nie są tak ważne. A nie są ważne, bo mało nas z nimi łączy. Z uporem maniaka wrócę więc do tego co pisałem wcześniej - jeśli nie powstanie więź z dzieckiem, to łatwiej jest je zostawić z matką i nie przejmować się nim więcej, a alimenty traktować jako karę za związek z nią.

      Lila, no tak już jest, my nie czujemy silnej więzi z dzieckiem na starcie. W ciąży jest ono abstrakcyjne (jasne, jest brzuch, kopie, itd.) i nagle w jedną chwilę się pojawia. My się dzieci (kobiet też) ciągle uczymy i cholernie dobrzy w tym jesteśmy :-)
      Kobietom jakoś gorzej to wychodzi, bo "wszyscy mężczyźni są tacy sami", a ciągle nas nie rozgryzły ;-)

      Uśmiechów wszystkim życzę.

      Usuń
    12. @Lila
      "Bo to są ci, którzy nigdy nie skalali się zakupami na potrzeby dziecka..."

      Pociągnijmy dalej - jakie są przyczyny tego nieskalania? Nie chcieli? Nie wiedzieli? Zostali wyręczeni? Lilo, szukajmy przyczyn, a nawet praprzyczyn.

      Myślę, że ci co się skalali też się obawiają, że portrety królów jakie mają w portfelu wydawane są na ex, a nie dziecko.

      Usuń
    13. I znów to samo....

      Po pierwsze, co to jest zdrada? Dla Ciebie to fakt umieszczenia penisa przez pana w pochwie innej niż rzeczona, dla mnie gorsza zdrada to np. wynoszenie pieniędzy ze wspólnego gospodarstwa celem np. wspomożenia mamusi.

      To ile panowie po rozwodzie wydają na siebie to ich sprawa. Skoro się rozwodzisz to ze wszystkim konsekwencjami. Portfel męża po rozwodzie to portfel obcego faceta. Niestety większość z Was rozwodzi się z nami ale nie z naszym portfelem. To taka wartość dodana ;-)

      Jak na dłoni widać stereotypowe podejście "matki polki". Z tym trzeba walczyć, bo rodzice powinni mieć równe prawa i obowiązki. Jeżeli facet zajmuje się dzieckiem, dba o nie, spotyka się, uczestniczy finansowo w życiu dziecka i nie tylko to nie widzę żadnego powodu aby miał wkładać w dziecko więcej nić wkłada mama. I zarobki nie mają tu nic do rzeczy. Chciałyście równouprawnienia? Proszę bardzo, ale ze wszystkim konsekwencjami a nie tylko tam, gdzie jest Wam wygodniej...
      Romek

      Usuń
    14. Sławek, ja to rozumiem. Tyle że w tym kontekście walka ojców o opiekę naprzemienną czy w ogóle wychowywanie dziecka jest, przepraszam za kolokwializm, walką z matką dziecka. Zresztą romek napisał wprost- jak się rozwiodłyście, to teraz macie. taka kara za pozbycie się pasożyta ze swego życia.

      Przyczyny nieskalania są dokładnie takie same jak nienawiązywanie więzi z dzieckiem od pierwszych jego dni życia- "mam ważniejsze sprawy na głowie niż kupowanie pampersów i zupek".

      Tylko proszę Cie, nie usprawiedliwiaj tych facetów, którzy mieli w czterech literach swoje dzieci, a teraz włączył się w nich instynkt walki i zamiast poszukać równego sobie, to walczyć muszą z matkami swoich dzieci- żeby pokazać jacy to z nich samcy prze innymi samcami.


      Romek, Ciebie to nawet nie warto komentować. Tak ograniczonego człowieka to spotykam pierwszy raz w życiu, a wierz mi codziennie mam do czynienia z setkami.

      Lila

      Usuń
    15. "Po drugie...
      Ja negocjując i zgadzając się na wiele niekorzystnych dla mnie (i dzieci - ale pani w fazie rozwodu o tym nie myśli przeważnie) uzyskałem rozwód bez orzekania o winie"

      Czyli mówiąc wprost wykupiłeś się z winy. Nie masz racji co do tych 5 lat- wyroki SN są zgodne- nie ma oznaczonego początkowego okresu tych 5 lat, kiedy osoba nie uznana za wyłączną winną może domagać się alimentów na siebie. Czyli jeśli Kasia zachorowałaby ciężko i żyła w niedostatku, to przez 5 lat mógłbyś być zobowiązany do płacenia jej alimentów i okres ten może być wydłużony. tak mówią wyroki SN. Dlatego nie masz się co cieszyć, że mija 5 lat.

      A propos tego wykupienia się od winy- miałeś sprawę w sądzie, bo wykorzystałeś podpisany przez Kasię czysty blankiet jako rzekomy dowód na to, że wręczyłeś ex należną jej część Waszego majątku. Jak się sprawa zakończyła? Spłaciłeś wreszcie ją? Czy jakoś beknąłeś za tę próbę oszustwa?

      Lila

      Usuń
    16. @Lila
      "Tyle że w tym kontekście walka ojców o opiekę naprzemienną czy w ogóle wychowywanie dziecka jest, przepraszam za kolokwializm, walką z matką dziecka."

      W walce ojca o opiekę nad dzieckiem walczy się z matką, tak samo jak matka walcząca o alimenty walczy z ojcem. Tu chodzi jednak o cel - czy chcesz opiekować się dzieckiem, czy dopiec matce, czy chcesz alimentów na dziecko, czy bardziej Cię interesuje dokopanie exowi. Można mnożyć takie przykłady. W każdym z nich znajdziemy też element dobra dziecka i nim każda ze stron będzie się podpierać. Sama walka nie świadczy więc o intencjach jakie jej przyświecają (dokopanie ex, czy dobro dziecka).

      "mam ważniejsze sprawy na głowie niż kupowanie pampersów i zupek".
      To po co decydować się z takim facetem na dziecko? Dlaczego kobiety jednak się decydują? Usłyszały parę ciepłych zapewnień, że już na całe życie, że gwiazdka z nieba i że na pewno zajmę się dzieckiem? To na pewno nie powody, kobiety są przecież odpowiedzialne za swoje dzieci (szczerze piszę, bez ironii). Czemu więc się decydujecie na dziecko z takim panem? (Pytanie jest ogólne, więc jeśli którakolwiek z pań odpowie nie znaczy to, że jest taką matką.)

      "Tylko proszę Cie, nie usprawiedliwiaj tych facetów, którzy mieli w czterech literach swoje dzieci,..."
      Ależ nie mam zamiaru - są męskie kanalie, które dzieci uważają za "efekt uboczny" seksu lub jako nowe poletko na dowalenie ex. Nie zgodzę się jednak na ślepotę na grzechy kobiet - nawet jeśli wydają się wynikać z chęci "poprawy faceta" typu "urodzę dziecko, to się zmieni", "zatrzymam go dzieckiem", itp.

      Usuń
  5. Brak regulacji odnośnie opieki naprzemiennej bardzo mnie dziwi /z drugiej domyślam się gdzie pies pogrzebany-ale o tym niżej/. Można by pomyśleć, że chodzi o te nieszczęsne alimenty ale przecież opieka równoważna/naprzemienna nie wyklucza ich przyznania gdy jedna ze stron wyraźnie kuleje finansowo.
    Ale gdy oglądałam reportaż i tych spokojnych, racjonalnie wysuwających argumenty ZA ojców przed oczami stawał mi wciaz i wciąż obraz "kfiatuszków".
    Nie da się ukryć, że jest frakcja "matek" które sa w stanie unieszczęśliwic zarówno dziecko jak i ich tatę w imię wyższych racji czyli "odegrania się" (potocznie mówiąc).
    Nie będę się rozpisywać na ten temat bo już kiedys tu pisałam, że nie rozumiem takich kobiet...

    Sławek zauważa dość trudny temat więzi miedzy rodzicem a dzieckiem i faktem jest, że powiedzmy w 80% dzieci związane sa badziej z mamą (karmienie piersią, urlopy macierzyńskie na które decyduje sie jednak częściej kobieta, wyvchowanie dzieci jedno po drugim i brak aktywności zawodowej=spędzanie więcej czasu z dziećmi, ojciec pracujący "na rodzinę" którego spędzanie czasu z dzieckiem zaczyna się i kończy na kapieli-pod warunkiem, że zdąrzy, można tak długo). Mowię tu o dzieciach w wieku "do-przedszkolnym".
    Zastanawia mnie jednak kim są ojcowie w takim razie, którzy decydują się na tacierzyński, którzy rezygnują z kariery, a do pracy zasuwa mamusia. Otóż z moich obserwacji (miałam dwie pary w swoim otoczeniu które sie na to zdecydowały, tylko dwie) wynika, że są to tacy sami ojcowie jak szanowna reszta ale nie mający problemu ze społecznym zdziwieniem i często pogardą. Tak jest- często bowiem słychać "eeee co to za facet co siedzi z dzieckiem w domu- BABA".
    Stereotypy są tak samo mocno zakorzenione w kobietach (to ja powinnam wykarmić-koniecznie piersią!!!, odchowac i dopiero moge realizować siebie) jak i po stronie mężczyzn (to ja jestem głową rodziny, ja musze zarabiać, pracować i dac dobry start mojej rodzinie, BABA nie będzie mnie utrzymywać bo co ludzie powiedzą).
    I dopóki nie zmieni się ogólnospołeczna reakcja na opiekowanie się dzieckiem, na wybór priorytetów to niestety ale nic nie poradzimy. I dalej będzie siedzieć ta nieszczęśliwa kobieta w domu z "wrzeszczącym bachorem", a w pracy będzie się męczył tatuś nie mogący poradzić sobie z tęsknotą za przebywaniem jak najczęściej ze swoim "ukochanym potomkiem".
    Nie ma co szukać winnego- taki jest rytm tego społeczeństwa i chwała, że jest coraz więcej silnych jednostek potrafiących postawić się nurtowi i głośno powiedzieć "bo JA tak chcę (nie muszę)".

    Jeszcze co do opieki naprzemiennej - fakt konieczności porozumienia wynikać może z faktu, że opieka ta powinna byc przeprowadzona bez szkody dla dziecka. Sąd ma byc pewny, że wydając taki a nie inny werdykt robi to co dla dziecka jest najlepsze.
    Nie widzę tego gdy dziecko nie dość, że staje w trudnej sytuacji i żyje na dwa domy to jeszcze musi żyć w dwóch światach, które nijak nie są spójne. Bo to co dobre jest dla matki nie jest takie dla ojca i odwrotnie.
    Opieka naprzemienna musi odbywać się w jak najwyższej harmonii aby dziecku nie robić kolokwialnie "wody z mózgu". Bo przecież nikt mi nie powie, że brak zakreślonych zasad i reguł realizowanych równolegle jest dobre dla kogokolwiek...

    Reasumując: jak najbardziej podoba mi sie pomysł opieki naprzemiennej -ale ku temu musi być spełniony szereg zasad, które by byc zrealizowane potrzebują kontroli, sankcji. Obawiam się, że nasze państwo jest zbyt leniwe by stworzyć "instytucję" opieki naprzemiennej na takim poziomie jaki jest pożądany.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "...opieka równoważna/naprzemienna nie wyklucza ich [alimentów] przyznania gdy jedna ze stron wyraźnie kuleje finansowo."
      Domyślam się, że piszesz o alimentach dla exa. W przypadku opieki równoważnej trudno mi znaleźć uzasadnienie alimentów na dziecko.

      Masz rację, obok biologii są też stereotypy, które hamują wykorzystywanie urlopu ojcowskiego. W męskim środowisku taki urlop rzeczywiście jest postrzegany jako rejterada od dbania o rodzinę, jako rezygnacja z walki o jej dobro. Na szczęście to przeszłość i coraz częściej taki urlop jest doceniany.

      Gdy jednak para przełamie stereotypy i usiądzie ustalić kwestie opieki nad dzieckiem, to do głosu dochodzi ekonomia. Jeśli więc para zdecyduje się iść drogą stereotypową, to nie ma co ich krytykować - widać tak dla nich lepiej.
      Z drugiej strony zastanawiam się, czy kobiety tak bardzo chcą po urodzeniu brać na siebie odpowiedzialność za finanse rodziny. Potrafię sobie wyobrazić, że w niedalekiej przyszłości feministki zakrzykną, że to wyzysk kobiet. Przecież ona męczy się w ciąży, rodzi dziecko, a zaraz potem musi gnać do pracy (z krwawiącym sercem zostawiając dziecko w domu), aby zapewnić byt sobie, dziecku i partnerowi, który w tym czasie "siedzi w domu z dzieckiem". Toż to wyzysk w czystej postaci!
      To tak z przymrużeniem oka, choć i nie bez szans na usłyszenie takich haseł w przyszłości.
      Ja tam w każdym razie jestem bardzo szczęśliwy, że partnerstwo zdejmuje ze mnie wyłączną odpowiedzialność za stereotypowo męskie oczekiwania względem rodziny (finanse, dom, itp.), a dokłada te przyjemniejsze, związane z czasem spędzonym z dzieckiem (wychowanie, itp.).

      Opieka naprzemienna? Jak najbardziej, ale dla dobra dziecka to rodzice mają 2 domy, a nie dziecko (jak sugeruje Romek). Zamiast przeprowadzek mają 2 komplety swoich rzeczy, z czego jeden trzymany w domu, w którym mieszka dziecko. Jasne, że to uciążliwe, ale przy rozwodzie nie ma jedynie dobrych rozwiązań.

      Usuń
    2. Jeśli każdy rodzic ma dwa domy, to są razem trzy domy.
      Albo któreś z rodziców toleruje okresowo eksa pod swoim dachem.

      Usuń
    3. Taka jest cena (jedna z) rozwodu. Tutaj nie ma dobrych rozwiązań, które przychodzą łatwo i kosztują mało (przynajmniej jak obserwuję tych, co przez to przechodzą i przeszli).

      W dłuższej perspektywie to jednak może się okazać pomocne w uzyskaniu przez dziecko samodzielności i starcie w życie - będzie już miało swój dom/mieszkanie. Z czasem rodzice będą coraz mniej dochodzący. Nie jest to idealne, bo pewnie okupione też samotnością, ale trzeba szukać pozytywów w każdej sytuacji.

      Pozdrawiam Stworku.

      Usuń
    4. "Domyślam się, że piszesz o alimentach dla exa. W przypadku opieki równoważnej trudno mi znaleźć uzasadnienie alimentów na dziecko."

      Dysproporcje między zarobkami obojga rodziców?

      Lila

      Usuń
    5. Nie bardzo rozumiem? Co mają dysproporcje do rzeczy?

      Opieka naprzemienna nie zakłada podziału kosztów wychowywania pół-na-pół. Wiele z potrzeb dziecka może zapewnić bezpośrednio lepiej uposażony rodzic - w końcu spędza z dzieckiem połowę czasu. To też kwestia dogrania.
      Dlaczego wiec ten mniej zamożny rodzic powinien dostawać alimenty na dziecko? Przecież kosztowniejsze potrzeby dziecka są zaspokojone.
      Dla jasności - nie znaczy to, że ten uboższy jest gorszy, bo może dziecku dawać więcej uwagi, czasu, lepiej uczyć życia, itd.

      PS Starczy mojej aktywności na dziś. Czas popracować jeszcze trochę.

      Usuń
    6. Jakie znów dysproporcje w zarobkach rodziców? To ja mam finansować Ciebie albo Twój wkład w dziecko? Na rentę proponuję od razu iść i uwiesić się finansowo na byłym. Tu trzeba lat żeby zmienić mentalność...nie mam szans na normalność nie tylko w tym pokoleniu ale i następnych, jeżeli mamusie wychowają swoje córki w takim roszczeniowym klimacie. Masz ręce i głowę na karku? To zarabiaj a nie zaglądaj do kieszeni człowieka, którego wywaliłaś ze swojego życia. Proste jak drut.

      Romek

      Usuń
    7. Sławek, trudno chyba dziecku wytłumaczyć, że skoro jest przez te dwa tygodnie z matką, to nie będzie jeść ulubionej chudziutkiej szynki za 45 zł, bo rodzicielki na to nie stać, ani nie pójdzie z nią na lodowisko czy nie opłaci składki na wycieczkę w szkole. Skoro dysproporcje były w małżeństwie i wtedy udział rodziców w finansowaniu potrzeb dziecka był różny, to po rozwodzie nic się nie zmieni- gdyby matka miała nagle możliwość zarabiania więcej, to by oznaczało, że w małżeństwie nie wykorzystywała swoich możliwości. A poniekąd jest to prawda- nie wykorzystywała, bo się nie rozwijała zawodowo, siedząc z dzieckiem, nie nabywała nowych doświadczeń i powoli została wyeliminowana z grupy osób z perspektywami rozwoju.

      Zaraz się Romek wkurzy i będzie przekonywać, że to wina samych kobiet (taki standardzik).


      Lila

      Usuń
    8. Lila, wybacz - nawet siedząc z dzieckiem w domu - można się rozwijać, można dbać o podnoszenie swoich kwalifikacji - mamy w końcu XXI wiek i miliony internetowych szkoleń, studiów itp. Kwestia organizacji czasu. Czy przypadkiem dziecko nie staje się łatwą wymówką dla własnego wygodnictwa, lenistwa czy też nieporadności? Najłatwiej powiedzieć - nie rozwijałam s^ę≤ nie dokształcałam, wypadłam z rynku, bo "siedziałam" z dzieckiem. A skoro tak - to niech teraz ojciec tego dziecka do końca życia wyrównuje mi różnicę między jego a moimi zarobkami. Czy naprawdę tak myślisz?

      Usuń
    9. Myslę, że internetowy kurs frywolitkowy czy przedsiębiorczości nijak nie pomoże w rozwoju w kariery, a jedynie zaskutkuje frustracjami matek- baba siedziała, mogła korzystać, a nie skorzystała, bo jej się nie chciało.
      Po prostu nie znam żadnego konkretnego szkolenia czy studiów przez internet, na które zwracałby uwagę potencjalny pracodawca. Sama wolę kobietę po kursach w realu, choćby tylko miesięcznym, niż zatrudnić taką, która szczyci się w CV kilkoma internetowymi kursami. Studiów przez internet tez nie ma, podobnie zresztą, jak szkoleń- owszem, jakaś ich część tak się może odbywać wydaje mi się że maksymalnie to jest 20%.
      Jeśli się mylę to myśle że podasz konkretne przykłady.
      Nie mam tu na mysli rozwijania umiejętności językowych- tu może coś byłoby na rzeczy.

      Kwestia organizacji czasu? No tu usmiałabym się setnie, wspominając czasy mojego macierzyństwa :) I jak najszybszą ucieczkę do miejsca, gdzie mogłam wpływac na moje zycie- mój czas, zadania itp., czyli do mojego biura :)Bo moje dzieci były z tych, co to decydowały za mnie :)

      Usuń
    10. To byłam ja- Lila

      Usuń
    11. Typowe do wyrzygania stereotypowe myślenie dużej części kobiet w tym kraju..."gdyby nie Ty". Poważne badania się nad tym tematem odbyły - poszukaj, dokształć się.
      Do najczęstszych iluzji, które kobiety starają się nam wrzucać, aby wbić nas w poczucie winy to:

      1)Wyszłam za takiego łamagę! A tylu się o mnie starało! - to, że w jej głowie tylko to już nie ma znaczenia.
      2)Mąż Zośki to dopiero zaradny jest! Nie to co TY! - nie szkodzi, że Zośka straciła właśnie przednie zęby.
      3)Gdyby nie Ty, to bym zrobiła karierę, pieniądze, skończyła studia itp. - tak jakby to facet był winien temu, że nunia miała dwie lewe ręce i wolała udawać strasznie ważną rolę na wewnętrznym froncie walki.

      Panowie! Nie dajcie się manipulować tego typu kanaliom i wypowiedziom. Żadnych umów cywilno prawnych ani dzieci w tych warunkach prawnych jak obowiązują w kartoflanej.

      Romek

      Usuń
    12. Wychodzi na to . lIlu, że mamy odmienne doświadczenia, będąc " w domu" skończyłam trzy ważne zawodowo kursy kwalifikacyjne - całkowicie na odległość, koleżanka w tym samym czasie - też - "siedząc z dzieckiem" - skończyła grafikę komputerową. Wiele państwowych uczelni już od co najmniej 10 lat proponuje kształcenie na odległość - wystarczy dobrze poszukać - faktem jest, że na sesję trzeba przyjechać osobiście. No ale sesja to nie codzienne obowiązkowe pobyty na uczelni. Nadal pozostanę przy swoim, że chcieć - to móc i że wszystko to kwestia organizacji czasu. No , ale jedni wolą narzekać, że nie mają czasu, inni w tym samym czasie ten czas wykorzystują efektywnie. Zamiast czytać na spacerze z dzieckiem ogłupiające gazetki lub plotkować o zupkach, kupkach itp. można chociażby kompetencje językowe doskonalić. Czyż nie? To tylko jednak mój punkt widzenia, rozumiem, że Ty masz inne zdanie. Twój wybór :) A.. i dla mnie nie ma znaczenia kto i w jaki sposób zdobywał wykształcenie, czy stacjonarnie, czy na odległość - przecież nie "papier" jest ważny, ale umiejętności i wiadomości. Chyba te są sprawdzane przy przyjmowaniu do pracy, a nie "papiery" - czyż nie?

      Usuń
    13. @Tiya
      Podoba mi się Twoje podejście. Myślę podobnie - choć jako mężczyzna na macierzyńskim nie będę, to na ojcowski mam szansę się załapać. Odskocznia od opieki w postaci aktywności zawodowej lub dokształcającej na pewno pozwoli nie zwariować. Z każdej sytuacji da się coś wycisnąć i trzeba wyciskać ile się da.

      @Lila
      "Sławek, trudno chyba dziecku wytłumaczyć, że skoro jest przez te dwa tygodnie z matką, to nie będzie jeść ulubionej chudziutkiej szynki za 45 zł, bo rodzicielki na to nie stać, ani nie pójdzie z nią na lodowisko czy nie opłaci składki na wycieczkę w szkole. Skoro dysproporcje były w małżeństwie i wtedy udział rodziców w finansowaniu potrzeb dziecka był różny, to po rozwodzie nic się nie zmieni..."

      Mam wrażenie, że sama odpowiedziałaś tak jak chciałem odpisać. Przecież opieka naprzemienna nie zakłada, że gdy rodzic nie mieszka z dzieckiem (np. przez 2 tyg. w m-cu), to nie odbiera tel. i nie jest rodzicem, ma wakacje. Ciągle powinien je wspierać - w tym finansowo. Nie widzę więc powodu, aby nie mógł ów rodzic kupić szyneczki dziecku, czy opłacić składkę na wycieczkę szkolną. Nie popadał bym też w paranoję, że szyneczka tylko dla dziecka i drugi rodzic tknąć jej nie może.

      "...[matka] nie rozwijała [się] zawodowo, siedząc z dzieckiem, nie nabywała nowych doświadczeń i powoli została wyeliminowana z grupy osób z perspektywami rozwoju."
      Zostając matką podjęli taką decyzję. A nawet jeśli sama podjęła, to musiała wiedzieć jakie są tego konsekwencje i ryzyka. Możliwe, że ufała ojcu dziecka, że on przejmie na siebie stronę zawodową życia rodziny. Nie wierzę jednak, że zakładała taki stan rzeczy na długo - przecież dążyła do partnerstwa, więc na pewno chciała też być odpowiedzialna za finanse rodziny, a przy okazji rozwijać się zawodowo. No chyba, że nie o partnerskim układzie mówimy.

      Z drugiej strony, kobiety powinny zakładać, że zostaną same. Nie, nie chodzi mi tylko o rozwody, ale też o średnią życia. Statystycznie mężczyźni żyją krócej, więc są duże szanse, że wcześniej czy później jego zabraknie i ona zostanie wdową (chyba, że on jest jakieś 6-7 lat młodszy). Co wtedy zrobi? Jakoś się utrzymać musi.

      Usuń
  6. "Sąd ma byc pewny, że wydając taki a nie inny werdykt robi to co dla dziecka jest najlepsze.
    "
    tak tak-wiem,że teraz tez tak nie zawsze jest
    Nie chodzi mi o rozpatrywanie wyroków sądów-lecz o samo zjawisko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzieci powinny zostawać we wspólnych domu rozpadającej się rodziny. To rodzice decydujący się rozstać powinni się wyprowadzić i ustalić, że zajmują się dziećmi np co dwa tygodnie wprowadzając się do ich poprzedniego domu. Argumentów za i korzyści jest kilka, ale są one rozbijane przez kobiety, które widząc rozsądek w tym wszystkim za wszelką cenę starają się takie rozwiązanie zdezawuować ze względu na to, że obecna stan jest dla nich ze wszech miar korzystny.

      Założenia dwa - brak patologii i uświadomienie sobie przez obie strony, że dzieci się najważniejsze. Ale tak naprawdę a nie po to, żeby sobie tym ostatnim argumentem wyrąbać wysokie alimenty czy też dobrem dziecka zasłaniać utrudnianie kontaktów.

      Pozdrawiam

      Usuń
    2. To rozwiązanie brzmi fajnie na początku. Jakoś nie jestem przekonana jak ma to wyglądać kiedy w nowych rodzinach pojawią sie nowe dzieci.
      Przecież one nie powinny być gorsze. MAja tracic jednego z rodzicow na 2 tyg czy maja one sie przenosic co chwile jak paczuszki.
      Nie jestem tez pewna czy jest to mozliwe do zrealizowania jesli rodzice nie zgadzaja sie co do kazdego szczegolu wychowania. Wydaje mi sie ze dzieci powinny miec konsekwentne zasady wychowania, obowiazki itp. Gdyby miały się one zmieniać co 2 tygodnie to nie wiem czy 1 dom zapewnilby im stabilne zycie, a nie pomieszal w glowach.
      Jako socjolog mam pewne watpliwosci jak to sprawdza sie w praktyce jesli chodzi chociazby o proces socjalizacji.
      Wydaje sie to mozliwe jesli ludzie po rozwodzie potrafia zostac prawie ze przyjaciolmi a to jest niezbyt czeste
      Ela

      Usuń
    3. Anna, to jest możliwe, ale zdarza się wyjątkowo rzadko -podstawa to dobre dogadywanie się rodziców.
      Jest możliwe mieszkanie dziecka w jednym miejscu a rodzice zmieniający się ale kiedy dochodzą nowe dzieci z nowych związków to wszystko przestaje być możliwe do realizacji ustalonej opieki.

      Lila

      Usuń
    4. Jak się ma nieporegulowane sprawy z dziećmi to się po pierwsze nie wchodzi w nowe związki, po drugie nie płodzi się kolejnych dzieci.
      Romek

      Usuń
    5. ja wiem ze w teorii to mozliwe. Twierdze jednak ze w praktyce rzadko wykonalne.
      Przede wszystkim zalozenie ze dziecko zostaje w domu, w ktorym bylo a rodzice sie zmieniaja co 2 tyg jest praktycznie a-wykonalne.
      Dodatkowe dzieci to 1 z problemow uniemozliwiajacych takie rozwiazanie. Jesli ktos zaraz powie ze nie ma byc nastepnych dzieci to wychodzenie z beznadziejnego zwiazku by nie moc zbudowac zdrowego i pelnego z kims innym nie ma sensu.
      To raz a dwa :) jesli dziecko zostaje w domu a rodzice maja 2 nowe domy to powiedzcie mi kogo w naszym spoleczenstwie stac na 3 domy.

      Wiec dziecko przy opiece narzemiennej prawie zawsze bedzie sie przemieszczac i tu uwazam ze nie jest to rozwiazanie dla malych dzieci. Przy starszych musialyby byc spelnione zalozenia jak:
      - zgoda samych dzieci (jako dziecko rozwiedzionych rodzicow mowie ze ja nie chcialabym sie przemieszczac co 2 tyg, nie wszystko da sie zduplikowac pakowanie sie itp byloby troche bez sensu)
      - bardzo bliskie zamieszkanie
      - wspolna i spojna wizja wychowania
      itp.

      Wydaje mi się, że w pewnym okresie mojego życia lepiej by mi zrobilo gdybym zostala z tata a nie z mama. Wiem ze zawsze bede pamietala jak tlumaczyl mi po latach ze wiedzial ze dziwczynkom potrzebna jest mama a my moglismy sie czesto widywac.
      Majac to na uwadze nadal uwazam ze lepiej ze zostalam z mama niz mialabym miec opieke naprzemienna nade mna rozciagnieta.
      Ela

      Usuń
    6. Z każdej wypowiedzi pani zieje potrzeba "tworzenia związku" po rozwodzie. To skąd w takim razie w sądach biorą się argumenty na sprawach o podwyżkę daniny, że jak pana nie stać na alimenty to nie powinien sobie robić kolejnych dzieci. Znów rzeczywistość działa w jedną stronę. OK - opisałem model doskonały, który działa np. w Stanach czy Skandynawii, gdzie są znacznie bogatsze społeczeństwa - zresztą w Kaliforni rodzice nie dostaną rozwodu, jeżeli nie przedstawią racjonalnego planu wychowawczego dla dziecka zakładającego zaangażowanie obu stron. W Polsce to też jest do zrobienia, wystarczy, że rodzice będą mieszkać blisko siebie i już dzieci mają wspólną szkołę, wspólnych znajomych, podwórka itp. Tylko po co podwajać koszty utrzymując dwa mieszkania? To taka sama mrzonka jak zapis w KRiO mający tylko i wyłącznie wyłudzić jak najwyższą daninę od ojców a mówiący o tym, że dziecku po rozwodzie ma nie spaść stopa życiowa. Szok, że takie bzdety mogą być zapisane w akcie prawnym! Zawsze spadnie i nie ma siły, żeby było inaczej.

      Romek

      Usuń
    7. @Ela (Anna?)
      "Jesli ktos zaraz powie ze nie ma byc nastepnych dzieci to wychodzenie z beznadziejnego zwiazku by nie moc zbudowac zdrowego i pelnego z kims innym nie ma sensu."

      Nie powiem tak o dzieciach, ale o tym co napisałaś o powodach wychodzenia ze związku. Takie wyjścia są powodowane często chęcią ucieczki od osoby, z którą żyć się nie da - z różnych powodów. Myślę, że będąc np. w małżeństwie z przemocowcem (niezależnie od płci) występuje się o rozwód niezależnie od tego, czy ma się plany na przyszłe związki, czy nie. Trwanie z kimś takim z powodu braku perspektyw na przyszły związek jest nieodpowiedzialne względem siebie.

      "...jesli dziecko zostaje w domu a rodzice maja 2 nowe domy to powiedzcie mi kogo w naszym spoleczenstwie stac na 3 domy."
      To jest cena za zapewnienie nieco więcej dobra dziecku. Jeśli rodziców na to nie stać, to pewnie na takie wychowywanie się nie zdecydują, ale wg mnie sporą część kosztów (niematerialnych) ich rozwiązanie zapłaci dziecko. Tu nie ma dobrych rozwiązań, chodzi jednak o to, aby cenę za rozstanie płacili dorośli (w końcu oni się rozstają), a nie ich dzieci. Przynajmniej trzeba do tego dążyć, bo na pewno swoje za rozejście się rodziców płacą.

      @Romek
      [W ramach dopowiedzenia do tego co piszesz.]
      Potrzeba "tworzenia związku" po rozwodzie u niektórych kobiet może istnieć, ale kobieta powinna brać pod uwagę też potrzeby swoich obecnych dzieci. Czasem trzeba - dla ich dobra - pohamować swoje potrzeby. Celem jest dobro dzieci, a nie realizacja potrzeby bycia w związku.
      Parafrazując "jak pana nie stać na alimenty to nie powinien sobie robić kolejnych dzieci" - jak pani nie może pogodzić wychowywania swoich dzieci z posiadaniem nowych dzieci, to nie powinna ich robić.

      Usuń
    8. Moze słychac u mnie taka potrzebe :) nie wiem , nie byla zamierzona. Nie jest ona odniesieniem do mojego zycia bo ja tkwie jeszcze w mlodzienczym zwiazku bez slubu, dzieci brak. Ale patrze tak na swoich rodzicow, na ukrywane przed soba krotkotrwale zwiazki i jako dziecko bardzo chcialabym by ulozyli sobie z kims zycie. By potrafili zrobic ten krok do przodu ktory uniemozliwia im wzajemne uwiklanie trwajace 12 lat po zakonczeniu zwiazku. Ciagle nierozwiazane sprawy majatkowe, wzajemne zale itp
      Ela

      Usuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  8. Co za bzdury...widzę, że dość dobrze orientujesz się w temacie mojej Ex. Czyżby ktoś z rodziny nowych portek (też podobno pokrzywdzonych przez Ex i resztę świata) czy może któraś z koleżanek ze wspólnych baletów po nocach, które tak naprawdę rozpieprzyły to małżeństwo?

    Skoro znasz moją Ex i mnie tak dobrze, to przedstaw się, tym bardziej, że to co napisałaś powyżej to pomówienia a to jest karalne...

    Do rzeczy jednak...

    Po pierwsze.
    Każda rodzina, każdy układ, każde zbiorowisko jest wypadkową wielu czynników, które składają się na całość. Jeżeli ktoś chce się wypisać z jakiegoś układu to chyba jasnym jest, że wypisuje się w całości a nie tylko częściowo i to na tyle na ile jest mu wygodnie? Jak ja harowałem na to, żeby rodzinie niczego nie brakło to Kasia pruła pyszczek, że jestem debilem bo się ludziom wysługuje a tymczasem powinienem siedzieć na kanapie z mamusią i dupy sąsiadkom obrabiać. Teraz może się wykazać i wreszcie udowodnić swoją teorię, że pieniądze leżą na ulicy albo rosną w ogródku. Mnie już nie ma...i mam nadzieję, że ta osoba raz na zawsze zniknie z mojego życia.

    Po drugie...
    Kara za pozbycie się pasożyta? Qrwa to ja byłem pasożytem w Kasi życiu? Widać, że znasz historię mocno wycinkowo albo z jednego źródła, bo jeżeli ktoś był pasożytem to na pewno nie ja...15 lat finansowałem nie tylko swoją rodzinę. Wystarczy...
    Dość żerowania na mnie. To, że ktoś miał czyste intencje, stworzył drugiej osobie dom, dbał i pracował dla dobra ogółu to nie znaczy, że do śmierci ma łożyć na kogoś, kto świetnie się bawi łażąc po knajpach i zmieniając facetów jak rękawiczki. Pewnie! Ja powinienem jeszcze za to płacić. Wyobraź sobie, że nie zdrada była przyczyną rozpadku tego związku tylko kompletna szajba jaka odbiła Kasi po tym jak nagle zachłysnęła się wolnością. Ja walczyłem próbując wszystkiego...Nie wiem czy ktoś zgodziłby się na to, aby żona rozpieprzała mu kufle na głowie, wracała pijana w wigilię do domu podczas gdy ojciec po pracy zajmował się dziećmi. Ja byłem filarem tego związku! Pierwszy komputer siostry ja, pierwszy laptop siostry ja, pierwszy rower Kasi ja, pierwszy komputer Kasi ja, wakacje dla siostry ja, praca do drugiej siostry ja, praca dla Kasi ja, wspólne konto, wakacje...no i pojawił się kurwa Jędrzej z smsami typu wskakuj Kacha w Ibizę (którą ja kupiłem za to, że byłem debilem wysługującym się innym). Nie masz pojęcia o czym piszesz...moja rola pod koniec tego związku ograniczyła się do bycia BANKOMATEM. Wiesz ile kasy Kasia wyprowadziła z konta wypłacając małe sumy co dwa, trzy dni? Wiesz ile biżuterii wyniosła z domu, podczas gdy ja o tym nie wiedziałem? Wiesz kanalio, że błagałem o to, żeby rozmawiała ze mną, podczas gdy ona schowała moje dokumenty i paszporty dzieci i z nadętą miną oświadczyła mi, że odtąd będziemy przez adwokata rozmawiać? I nie pieprz mi o mojej znajomej ze Stanów bo tylko dzięki niej i rozmowom udało mi się to przetrwać. To zresztą był koronny argument! Zdrada! Zdrada kurwa na odległość 10tys kilometrów. To się może tylko w kołtuńskim łbie zrodzić! Zdradą nie są nocne eskapady pani, chlanie, powroty nad ranem, piski opon pod domem. Zdradą jest to, ze chłop już po złożeniu pozwu kontaktuje się ze swoją dawną dziewczyną i rozmawiają ze sobą...

    ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Po trzecie...
      Mam kompletnie w dupie czy chcesz mnie komentować czy nie. Skoro wypowiadasz się na forum publicznym pisząc bzdury i dodatkowo pomawiając ludzi, których nie znasz o sprawy, o których nie masz pojęcia to musisz liczyć się z ripostą. Cieszę się, że moje odpowiedzi ryją Ci beret. Tak ma być, bo z takim poglądami to całe klany pijaw żyją na koszt społeczeństwa biorąc pieniądze z wyłudzonych z ZUSu rent na niepełnosprawne dzieci, które są pełnosprawne czy też z alimentow od trzech różnych panów (bo troje dzieci a każde z innym). Kołtuneria w najczystszej postaci i zwykła interesowność.
      Ten ograniczony człowiek właśnie przeczytał dzieciom książki do snu, naszykował ubrania i zawiezie ich na czas do szkoły, bo matka sobie z tym nie radzi a dzieci są wiecznie spóźnione. Czy wiesz, że dziecko dostało trzy pały w zeszłym tygodniu? Czy wiesz, że komitet rodzicielski, kino i inne drobne opłaty są nieuregulowane (mieliśmy je dzielić na pół)? Ważniejszy jest kulig z nowymi portkami. Na to pieniądze są...

      Po czwarte...
      Ciekawe wnioski wyciągasz jak na kogoś, kto pojawia się tu przypadkowo. Otóż ja nie wykupiłem się od winy, bo winy mojej w tym, że Kasia postanowiła bawić się moim kosztem nie było żadnej. Nie wiem, który normalny facet zgodziłby się na to, żeby jego żona baletowała po nocach podczas gdy on zarabia pieniądze, płaci za wszystko, utrzymuje dom, samochód, dba o wakacje, dzieci itp. Takich pajaców co zerżną dupę i odstawią do męża to jest na pęczki. I im pisz, że są ograniczeni a nie komuś, kto przez czyjąś fanaberię przegrał nieomal życie.

      Usuń
    2. Po piąte...
      Niekorzystna była umowa podziału majątku. Mimo to ja wywiązałem się z niej do końca i przed terminem. Dodatkowo pani zażyczyła sobie 4k PLN alimentów na wjazd i mieszkania. Ja miałem zdechnąć pod płotem a pani uwiłaby sobie nowe gniazdo z nowym gachem. Niestety...nie mam na imię Rysiek i nie dam się puścić w skarpetkach. Uzyskanie rozwodu BEZ ORZEKANIA w sytuacji, kiedy pani się uprze jest NIEMOŻLIWE w tym kraju o czym świadczy przypadek Bodo. Dla mnie orzeczenie o wspólnej winie byłoby skrajnie niekorzystne biorąc pod uwagę to, że Kasia i jej cała familia ma podobne poglądy do Ciebie, czyli facet ma być bankomatem. Jak się buntuje, to trzeba go wyrzucić na śmietnik. Dziwne, że nie zauważasz interesowności Kasi, która skoro taka pewna siebie powinna pójść na noże w sądzie. Nic nie miała przecież wg Ciebie do stracenia? Czyżby na pewno, czy też wyklepujesz rzeczywistość na bazie iluzji, którą wbiła ci do głowy Kasia?

      Po szóste...
      Podaj mi orzeczenia, gdzie w przypadku, gdy upłynęło ponad 5 lat sąd zasądził alimenty ze strony Ex partnera przy orzeczeniu bez orzekania? Są to INCYDENTALNE przypadki o ile są w ogóle...Zresztą Kasia ma dziś nowe portki, z którymi odkrywa nowe stany itp. Może czas, żeby jego trochę oskubać w końcu? Zaręczona podobno...czekam na ślub i sam posyłam wiąchę kwiatów z życzeniami wszystkiego najlepszego na nową drogę życia!

      Po siódme...
      Insynuujesz mi próbę oszustwa? A może zasugeruj, że Kasia podpisując dokumenty miała pomroczność jasną? Najpierw twierdziła, że to nie jej podpis, jak biegły grafolog stwierdził, że jej to stwierdziła, ze nie wiedziała co podpisała, jak i sąd zapytał się czy się leczyła psychiatrycznie to stwierdziła, że może i coś tam podpisała ale nie wie co. Sprawa jest w toku, dokumenty są badane przez biegłych z Centralnego Laboratorium Kryminalistycznego i mam nadzieję, że wkrótce okaże się kto tu bredzi. Samo pytanie z twojej strony czy ją spłaciłem jest co najmniej bezczelne.

      Po ósme...
      Czy ty jesteś Agnieszką, która była główną doradczynią Kasi w czasie kryzysu w naszym związku, a której Kasia później odbiła portki mówiąc, że nic się nie stało bo ona w dupie ma koleżankę czy może inna przyjaciółką z karaoke?

      Na koniec jeszcze drobna sugestia...
      Nie brnij z łaski swojej w to dalej bo to co już tu wypisałaś w moim kierunku może spowodować, że będziesz miała duże problemy. Oskarżenie kogoś o oszustwo to dość poważny temat a sprawę to nie JA miałem w sądzie tylko JA JEJ wytoczyłem - kolejna manipulacja.

      Nie pozdrawiam tym razem.
      Romek

      Usuń
    3. Romek, nie ośmieszaj się już tak do końca.
      Przecież wystarczy udowodnić, skąd w dniu rzekomego wręczania Kasi pieniędzy miałeś pieniądze :) Wyciągnąłeś z konta, pożyczyłeś od mamusi itd. No i jakoś logicznie wyjaśnić, dlaczego nie był to przelew.
      Ale brnij, brnij dalej :)

      Co do reszty twoich pomyj to nawet szkoda klawiatury.

      I konsekwentny bądź- jeśli u Ciebie nie była to zdrada, bo po złożeniu pozwu, to zdrada nie mogła być u jednej z aktywnych tu blogowiczek, którą zresztą mieszasz z gównem jak to Ty zwykłeś robić aby tylko Twoje było na wierzchu. Konsekwencji, Piotrze!

      Usuń
    4. To byłam ja- Lila.

      Usuń
  9. Pożyczyłem od Ciebie ;-)
    Co Ciebie obchodzi skąd miałem pieniądze skoro w sądzie są zdeponowane jako dowody zarówno źródło pochodzenia pieniędzy jak i dokumenty świadczące o wypłacie ich z banku? Ty naprawdę masz mnie za kretyna, czy tylko udajesz?

    W co mam brnąć? Na razie to brniesz Ty wywlekając na forum publicznym czyjeś prywatne sprawy? Jaki to ma związek z tym o czym dyskutujemy na tym forum?

    Zawsze ten sam schemat. Brak argumentów natury logicznej, to trzeba wywlec czyjeś życie, może się zamknie...?

    To która lala jesteś? Przyznasz się?

    Skoro jedna z aktywnych tu blogowiczek twierdzi, że ma KOCHANKA no to jasnym jest, że dochodzi do zdrady. Jak można kogoś zdradzić z odległości 10tys kilometrów? Możesz mi to wyjaśnić?

    Powiem Ci na koniec jedno. Jesteś perfidną osobą, która z braku możliwości postawienia na swoim sięga po fakty z życia obcych ludzi i publikuje ja na forum publicznym. Ten schemat już kiedyś przerabiała tu moja Ex z marnym zresztą skutkiem.

    Co za wesz....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To byłem JA - Romek ;-)

      Usuń
    2. A może Ty jesteś ta koleżanka co żyje z żonatym Niemcem, co podjedzie raz na kwartał, zerżnie dupę i zostawi pieniądze na życie? No bo jak to kolejne wcielenie Edyty po rozwodzie to chyba się pochlastam ;-)
      Romek
      PS: Jak Bodo pomoże to Cię namierzę - dla treningu.

      Usuń
  10. A tak sie denerwowałeś kiedy ktoś namierzył Ciebie;) stosuj te same standardy.
    JEstes zdaje sie zwolennikiem opieki naprzemiennej. Znasz moze odpowiedzi na moje watpliwosci (wymienione powyzej), jakies badania o wplywie na psychike dziecka stalego przemieszczania się. Chętnie się dokształcę.
    Ela

    OdpowiedzUsuń
  11. Elu, mnie nikt nie namierzył. To albo koleżanka Ex z kółka różańcowego pod wezwaniem - mój Ex to świnia i powinien zdechnąć pod płotem uprzednio oddając mi wszystko albo jakaś nawiedzona, której swego czasu moja Ex podała jak na tacy naszą rodzinę, próbując zamknąć mi buzię.

    Stałe przemieszczanie można wyeliminować np. przyznając opiekę nad dzieckiem ojcu. Oczywiście przemieszczanie ma jakiś wpływ na psychikę dziecka, ale tylko wtedy gdy nie ma poczucia bezpieczeństwa i wiary w to, że to np. jest jego pokój, dom itp. Zresztą ten fakt jest demonizowany jak zwykle przez kobiety bo co jest gorsze? Wieczne przemieszczanie się czy mamusia, która wraca z roboty o 19tej i mówi do dzieci - idźcie się kąpać, czym zamyka dzień. Pół biedy gdyby jeszcze zarobiła tam jakieś pieniądze, ale bardzo często chodzi ona tam w celu pokazania wszem i wobec jaka to ona jest zapracowana a kasę i tak doi z Exa pod płaszczykiem alimentów.

    Romek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że można przyznając opiekę nad dzieckiem w 1 podstawowym domu i nieograniczoną możliwość kontaktów z drugim. Jesli ojciec jest lepszym rodzicem to z ojcem. Nie znam zadnych badan o przemieszczaniu dziecka a jako socjolog wierze w badania ktorych metodologia jest sensowna. dlatego pytalam o przyklady. W moim przypadku ojciec bylby lepszym opiekunem w tamtym okresie zdecydowanie, mama byla na prochach psychotropowych. Przez kilkanaście miesiecy kiedy nie kojarzyla jaka pora dnia jest to ja wychowywalam mlodsza siostre i zajmowalam sie domem. Wiec wiem ze nie jest tak ze zawsze matka jest lepszym rozwiazaniem. Kazda sprawa powinna byc rozpatrywana indywidualnie. Mezczyzni sa ofiarami generalizowania, ale sam robisz to w druga strone. Wysnules na bazie wlasnych doswiadczen pewne schematy i uparcie twierdzisz ze sa wlasciwe. W rzeczywistosci otaczamy sie podobnymi ludzmi. Wiec ty bedziesz mial tendencje do posiadania w otoczeniu materialistek, egoistek itd. Ktos inny bedzie miał facetów ktorych dzieci nie interesowaly tylko dokopanie matce itp. Zarowno twoj jak i drugiej osoby swiaty sa prawdziwe dla was ale nie uprawniaja do wyciagania wnioskow na cala populacje.

      Wracajac do namierzania nie mowilam o tym przypadku. Wczesniej strasznie sie wsciekales kiedy ktos podawal dane po ktorych mozna bylo dojsc do Ciebie i twojej rodziny. Ogolnie jestem przeciwna namierzaniu jesli nie jest to konieczne.
      Piszac pod poprzednim kontem dostalam w ktoryms momencie od "zyczliwych ", ktorych nie znam namiary na ciebie, ale nawet nie zajrzalam tylko skasowalam wiadomosc bo uznalam ze to nie moja sprawa. Pisze tu zalogowana z mojego maila prawdziwego i wiem ze np. namierzenie mnie to latwizna. Nie wstydze sie swojego dziecinstwa, wiedza o nim moi znajomi, ale mimo to piszac np o probie samobojczej matki uwazam ze jest to na tyle intymny temat, ze znajdowanie ludzi w rzeczywistosci robi im krzywde. Nie mowiac o tym ze krzywdzi ich bliskich
      Ela

      Usuń
    2. Elu, ale jak nie generalizować, skoro 96 czy 97% spraw o opiekę wygrywają matki. No, żebyś nie wiem jak się starała nagiąć rzeczywistość to przy takim parytecie się nie da! Gdyby było 30/70 to jeszcze można by się pokusić o szukanie przyczyn obiektywnych takiego stanu rzeczy, ale tak?

      No więc sama widzisz, jak ktoś wykonuje tu krecią robotę rozsyłając moje dane personalne albo linki do wszystkich. To są te prawe metody walki...

      Ja wiem z czego wynika ten atak. Poprostu podjąłem kroki prawne w celu wymeldowania Kasi z mojego domu. I znów zostało to odczytane jako atak na nią. Otóż nie, ja zwyczajnie mam prawdo do spokoju a nie zastanawiania się czy Kasia wraz z nowym panem pewnego dnia nie stanie w drzwiach i nie powie TADAM!

      Ja już okres gdzie płaciłem alimenty, utrzymywałem wszystko a ktoś mieszkał kontem, robił awantury, włuczył się po nocach przerabiałem i więcej go nie przerobię a czas "cackania" się z Kasią minął bezpowrotnie. Cieszę się, że ma dobrą pracę (wg reklam firmy zarobki tam sięgają do 12tys - 14 tys. miesięcznie), cieszę się, że ma wspaniałego mężczyzne, który nie trzepie jej komórki nigdy (o czym poinformowała mnie z dużym TADAM w głosie - pamietając zapewne czasy, gdy to ona trzepała komórkę mnie przez 15 lat nie mogąc nic ciekawego znaleźć). Zresztą Kasia do dziś lubi sobie do mnie zadzwonić i poopowiadać co nieco o swoim życiu o jej nowym panu itp. Ja rozumiem, że jest to trochę na zasadzie "jak ja jestem zaradna, a Ty co" ;-). Niestety ale nasze światy to dwa różne bieguny myslowe...nic na to nie poradzę.

      Nie mam nic do ukrycia wiec jeżeli ktoś chce obejrzeć mój profil to zapraszam. Reklamował nie będę bo dotarcie chociażby do dzieci w tym wypadku, których sytuacja nawet w szkole jest już znana nie jest moim celem.

      Ust nie zamknie mi nikt. Anie Edyta ani Kasia ani ktoś, kto się boi przedstawić i tyutuje się Lila. Jestem dobrym ojcem, normalnym człowiekiem a jedyną moją winą było to, ze żonę wybrałem sobie Kasie. Zresztą ja już wtedy powinienem wiedzieć co mnie czeka bo wystarczyło obserwować jak rozstała się ze swoim długoletnim chłopakiem...Ze mną było to samo i niestety z nowym panem też będzie. Przykro mi proszę pana, ale tak będzie. Życzę powodzenia i ciesz się tymi chwialami, bo uwierz mi, że czar pryśnie szybciej niż ci się wydaje. Ale to trzeba samemu przeżyć...

      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
  12. Kolejna kretynka...Lublin z zawodu nauczycielka...

    http://tnij.org/wytrula-rybki

    Bo facet pojechał z synem nad morze na kilka dni a nie powinien. Powinien zapłacić i cieszyć się, ze może płacić...
    Sąd oczywiście uznaje znikomą szkodliwość czynu LOL.

    Panowie, czy któremuś z Was przyszłoby do głowy, żeby babie na złość uśmiercić np. psa?

    Romek

    OdpowiedzUsuń
  13. Fiuuu Romek - dajesz czadu (jak Ty to mówisz) ...

    I jak Ty chłopie wyobrażasz sobie mieszkanie z Kasią po tym wszystkim dla dobra dzieci? (cały czas jestes skłonny to zrobić bo argumenty ZA pojawiły się nawet w tej dyskusji)
    wow- no zaskoczona jestem bo że Żes przeskrobał to wiedziałam, ale że tak ostro szedłeś nie podejrzewałabym nawet (o ile to oczywiście prawda)



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i wyrok juz mamy. Nie osmieszaj sie prosze ;-) Pani sie zdzwi jak jej przyjdzie koszty zwrocic bo ja mam dokumentacje bez zarzutu. Byc moze te zmiany zeznan potrwaja jeszcze troche, byc moze trzeba będzie bieglego psychiatre powolac? Byc moze jeszcze 10 lat potrwa ale jedno jest pewne. Okrasc sie w imie spokoju nie pozwole.
      Pozdrawiam
      Romek
      PS:Nawiasem mowiac Bodo czeka to damk co mnie.

      Usuń
    2. " (o ile to oczywiście prawda)"
      "No i wyrok juz mamy"

      to ty sie prosze nie osmieszaj :)

      Usuń
    3. Mieszkac jestem gotow z Kasia? Chyba kpisz? Po tym wszystkim? W czasie poprzedniej ofensywy mojej kochanej ex zony rzeczywiscie dla dobra dzieci bylem gotow poswiecic sie i wdepnac w to gowno po raz drugi. Dzis mam oczy na tyle otwarte, ze widze jak na dloni jakiego kretyna dawalem z siebie robic latami. Jeszcze dzis trudno pozbyv sie emocji ale to sa inne emocje. To sa takie emocje, ktore zaszczepiaja przeciw takim kanaliom na cale zycie. Poraza mnie tylko, ze w babskim lbie nadal tworzy sie wizja, ze ja bym chcial ;-) To jest cos pieknego i nie ma na to sposobu. Zero godnosci...

      Usuń
    4. swoją droga co Ty masz z tym straszeniem:
      Kobieta weszła w twój prywatny teren -milion gróźb dostała, łącznie ze świadkowaniem przeciwko niej na sprawie rozwodowej /hit/
      teraz Lilia ośmieliła się zadac osobiste pytanie- traaaach milion postów z puentą - do sądu Cie podam

      przecież wg Twojej zasady jeżeli coś nie dotyczy Ciebie należy to zignorować - trzymaj się tego bo te epopeje na temat Twoich prywatnych spraw które SAM tutaj podajesz na tacy za chwile będa Twoją bronią w stronę "kanalii", która zechce odnieść się do Twych wywodów "bo jak to w prywate wchodzić z buciorami"
      Uwierz mi -nie jestem znajomą Twojej ex a infomacje które tu podajesz zestawione z tymi które były wcześniej naprawdę podają Cie na tacy-naprawdę nie widzisz tego? Nie wierzę
      Mi nie przeszkadza, że mnie ktoś odkryje bo nie mam nic do ukrycia - ale Tobie-osobie, która tak ceni sobie prywatność takie "odkrycie" jest niepotrzebne.
      Pomyśl zanim cos napiszesz, a później rzucaj oskarżenia.
      No ale w sumie o tym tez juz było więc nie wiem czy to gra na zasadzie "chciałbym ale się boję" czy...no właśnie nie wiem co.
      I niech tak zostanie.

      Nie będe pisać "bez odbioru" bo to wg ciebie zarezerwowane dla partnerek mundurowych więc napiszę tylko 'pozdrawiam' mając nadzieję, iż zauważysz, że nie zadałam Ci żadnego pytania poza retorycznymi

      Usuń
    5. No i jak dyskutowac z takim argumentami? A bede sie osmieszal, skoro ludzie sa kretynami i rozpisuja sie o czyims zyciu prowokujac do wynaturzen to czemu ja mam udawac, ze to nie ja? Malo tego sądząc po ilosci wejsc na mohe konto w portalach spolecznosciowych to pewne panie juz ciurkiem przekazuja sobie dane. Jak na targu. Ta zabawa skonczy sie bardzo zle, bo jak mamy byc publicznie obnazani w internecie to wszyscy a nie tylko ja ;-)

      Usuń
    6. I jeszcze jedno. Moze Ty opiszesz cos ciekawego ze swojego zycia? Kanalie pieprzone... ;-)

      Usuń
    7. Ze straszeniem to maja twoje koleżanki, bo stawiaja ultimatum, ze albo przestanę pisac jaj zycie wyglada albo pani adwokat czeka ;-) Ja rozumiem, ze kazda okazja zeby skoczyc mi do gardla jest dobra ;-) ale zarzucenie komuś oszustwa jest przegieciem. Nie sadzisz sloneczko?

      Usuń
    8. Coraz bardziej pokazujesz swoją prawdziwą twarz, Piotrze. co prawda do jej całości jeszcze bardzo daleko ale zapowiedzi są naprawdę adekwatne do całości. Zresztą poczekamy i zobaczymy gdzie skończysz.

      Zdrada? A co przez nią rozumiesz? Przedstaw swój męski punkt widzenia na zdradę to pogadamy dalej.

      Brnij, brnij- i wyjaw jeszcze dlaczego przelewu nie było. W XXI wieku ludzie sobie dają takie kwoty ot tak do ręki.


      Piotrze, zastanów się dlaczego nie masz przyjaciół jesteś sam, zupełnie sam, żadna nie jest w stanie z Tobą wytrzymać. Nie umiesz żyć z ludźmi i jedyny Twój kontakt z rzeczywistością gdzie możesz się wykazać i dowartościować to własnie blog Boda.

      Namierzaj, kombinuj, strasz dalej, a zjawią się tu z chęcią i inne osoby, którym zalazłeś za skórę. Potrafisz zliczyć ilu ich było w ciągu ostatnich np. dwóch lat? Nie jestem Kasią i mnie nie zastraszysz, nie zamkniesz mi ust.
      Walisz jak popadnie, na oślep bo jedyna dziewczyna, która tak długo była Ci posłuszna i podporządkowana, robiłeś z nią co chciałeś, miała czelność odejść od Ciebie, a teraz ma nowe lepsze życie- i to bez Ciebie. Poległeś wojowniku, dałes ciała na całej linii.
      Nadal jednak masz przy sobie mamusię wpatrzoną w Ciebie jak w obraz- jak to matki nieodpępnionych jedynaków.

      Lila

      Usuń
    9. U robi sie coraz ciekawiej ;-) ale skoro rozbieramy publicznie nasz zwiazek, który znasz z opowiesci Kasi ;-) no to proszę, bo ja nie mam nic do ukrycia.

      Gdzie skoncze? Pewnie tam gdzie my wszyscy czyli na cmentarzu. Mnie to nie przeraza.

      Zdrada? O tym pisalem juz setki razy, wroc do moich postow wczesniej. Nie mam ochoty sie powtarzac, wiec moze Ty mi podasz swoja definicje zdrady?

      Przyjaciol mam bardzo niewielu. Wiekszosc polegla wlasnie wtedy, gdy byli potrzebni. Ciesze sie, ze ich juz nie ma :-)

      Przelewu nie bylo? Dlaczego? To chyba jasne po tym co sie dalej stalo...gdyby byl przelew a nie gotowka i pojwitowanie to znacznie trudniej byloby cokokwiek kwestionowac.

      Nie jestem sam. Mam dwoch wspanialych synow jak wiesz, ktorzy coraz bardziej maja dosc mamusi i jej despotyzmu.

      Poza tym ja nie musze sie na sile wiazac z kimkolwiek. Dla mnie sukces w zyciu to nie portki czy kawalek kiecki ;-) Zycie jest duzo ciekawsze niz Ci sie wydaje i nie konczy sie na dupie.

      Skoro tak mnie dobrze znasz to wiesz dobrze ze moglbym w tej chwili dostatnio zyc za oceanem majac w dupie i dzieci i wszystko inne ;-) Jakos cholera zostalem...dla dzieci a nie dla Kasi. To byla kiedys porzadna dziewczyna, niestety srodowisko spowodowalo, ze zyje jak zyje. Jej wybor i jej konsekwencje. Ciesze sie ze ma lepsze zycie niz miala ale miedzy nami mówiąc nie zazdroszczę jej...

      Nie umiem zyc z ludzmi? To ciekawe jak ja funkcjonuje w spoleczenstwie i to na tyle dobrze ze Kasia ciagle moze na mnie wisiec? Wiesz co? Gdyby nie ja i moj upor to nasze dzieci skonczylyby w przytulku albo wychowywala by je ulica bo mamusua nie ma czasu dzieląc go na prace, do której doklada i na nowe portki. Jej sprawa - ja nie wnikam jej w zycie i dziwie się, ze Ty wnikasz w moje. Widac masz w tym interes ;-)

      Ja nikogo nie zastraszam ani nie musze śledzić bo po tym co piszesz wiem, ze jesteś z kręgów bliskich karaoke ;-)

      Dowartosciowac? Nigdy sie nie musiałem. Moje życie to pasmo sukcesow do czasu gdy bliska mi osoba postanowiła puscic w skarpetkach. Ale z tym tez sobie poradzę :-) Problem z poczuciem wartości to byl calw zycie po drugiej stronie...niestety.

      Nie kojarze tez zupełnie komu moglem zajsc za skore? No coz, pogladow za cene spolegliwosci nie zmienie.

      Gdzie ja tak wale na oślep skoro moun marzeniem jest zeby Kasia w koncu zeszła ze mnie i zaczela wic gniazdko z nowym panem. Nowy pan jaj widac nie umie pani uwic gniazdka wiec powinienem ja to zrobic? Czyz nie?

      Ja nie mierze tej historii w kategorii "podległes wojowniku" bo poleglismy oboje. Roznica jest taka, ze ja sie umiem do tego przyznać.

      A teraz bardziej zyciowo bo bylem jak codzień w szkole i:

      Skladka klasowa, która Kasia miala zapłacić nie opłacona, dziecko sie wstydzi. Dotad w takiej sytuacji to ja placilem no bo procz alimentow, prywatnej szkoły, dodatkowego jezyka, ubran, wakacji, książek itp. powinienem finansować absolutnie wszystko. Ake przecież pieniądze nie maja znaczenia...taka wersje słyszałem od 15 lat...

      W piatek dziecko caly dzien bylo w szkole bez jedzenia bo nie dopilnowalo ;-) Jak kontakt z dzieckiem ogranicza sie do "idz sie kąpać" to nie dziwi mnie to...

      Starszy dostał trzy pały z niemieckiego bo nie ms mu kto sprawdzić zeszytów. ..

      Dzieci widza coraz lepiej co sie dzieje. Czytalas uzasadnienie wyroku o podwyżkę alimentow? Poczytaj - pean niemal na moja czesc...

      Reszta później bi ciezko sie pisze z samochodu ;-)

      I przedstaw sie prosze. Stac cie na to?

      Romek

      Usuń
    10. "Starszy dostał trzy pały z niemieckiego bo nie ms mu kto sprawdzić zeszytów. .."

      Skoro tatuś wybrał rolę bankomatu...

      Usuń
  14. p.s. mój znajomy zabił swojej dziewczynie psa w okresie narzeczeństwa-mam nadzieję, że jego tłumaczenie że niechcący było prawdziwe (zeskoczył ze stołka po wkręceniu żarówki wprost na psinkę, maleńką:( )
    O dziwo dziś sa małżeństwem :-D

    OdpowiedzUsuń
  15. Na początek przyznam, że nie przeczytałam wszystkiego (sporo tego zostało naprodukowane), ale tak "przeleciałam" temat.
    Nasunęło mi się pewne przypuszczenie dotyczące spojrzenia od drugiej strony. Tak jak kiedyś dziewczyny wychodziły za mąż wbrew sobie, aby tylko nie zostać panną z dzieckiem, tak teraz może kobiety nie decydyją się na dobrowolne oddanie ojcu opieki nad dzieckiem, czy dziećmi, aby nie zostać uznane za lafiryndy itp. Bo matka rezygnująca z opieki nad dzieckiem cały czas uchodzi za kawał świni.
    W miejscowości, gdzie mieszkają moi znajomi kilku ojcow odeszło od rodziny, a niektórzy nawet się z dziećmi nie kontaktują. Fakt ten jest mówiony beznamiętnie i bez emocji jako coś normalnego. Jest też dziecko, od którego odeszla matka. Od męża i od dziecka. Spakowała się i poszła. Od kilku lat o tym mówi się z wypiekami na twarzy przy okazji życząc tej kobiecie wszystkiego najgorszego. Może chodzi właśnie o to, że musi odejść w niepamięć mit matki polki jako nadczłowieka tak jak odszedł mit panny z dzieckiem jako ladacznicy, aby zaczęło być normalnie?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Beata - dokładnie tak. Napiętnowanie przez społeczeństwo działa. I działa bardzo mocno-niestety. Gdyby nie strach przed opinia publiczną nie było by sytuacji do "przymusowego" czasami wychowania dzieci przez matki, nie byłoby wielu tragedii (choćby tak wiele ostatnio nagłaśnianych zabójst malutkich dzieci). Na razie radza sobie z tym jednostki /z linczem społecznym/. Mam nadzieję jednak, że niedługo opieka równoważna czy tez opieka ojcowska będzie traktowana jako norma.
      Ja tez ostro dostałam po dupie gdy stanęłam wbrew standardom ale u mnie to był chyba długo efekt wyparcia po prostu. Odczułam skutki dużo później. Na szczęście całośc wyszła in plus.

      Usuń
  16. Cholera, Romek, zwracam Ci honor, przechodzę na Twoją stronę - chcę być taka logiczna i w punktach jak Ty.
    Mnie się przytrafiło to samo - nawet "dopuściłam" się zdrady smsowo. A branie pieniędzy z portfela, i wypieranie sie tego (omamy mam! - sama wydaję i nie wiem gdzie!), to tylko udział w życiu...kuźwa!

    Do Lili: (cyt. z Walkirii - Romek wie kto Ona)
    Miłość - czyli co?
    Szacunek - czyli co?
    ...
    Zdrada - czyli co?

    Najpierw trzeba ustalić, co, dla kogo te słowa znaczą...bo wszystko wskazuje, że dla każdego co innego.

    OdpowiedzUsuń
  17. Witam.

    Podsumowując:w związki małżeńskie i posiadanie dzieci powinni wchodzić tylko ludzie rozsądni, zrównoważeni, liczący się z konsekwencjami, jakie wiążą się z tymi krokami. Ludzie pozbawieni zapędów do zemsty, umiejący rozejść się na stopie koleżeńskiej,w sposób cywilizowany, potrafiący rozmawiać ze sobą mimo wszystko, wybaczać, mający zrozumienie dla innych i świadomość, że nie robi się drugiemu to, co dla nich samych niemiłe i pamiętający, co jest w życiu człowieka najważniejsze-podstawa to dzieci. I tylko takie osoby, jeśli już muszą, powinny się rozwodzić.
    Małżeństwo i zakładanie rodziny jest dla osób mądrych. Nie ma znaczenia płeć, ale charakter i osobowość.

    Co do majątku-od razu, już podczas podpisywania aktu ślubu nakazana powinna być intercyza, żeby ludzie nie musieli stawać przed dylematem, typu-jak będę chciał,-a to uznają, że mam zamiar się rozwieść, ona,-a uzna, że nie kocham dostatecznie- itp. insynuacjami.

    Wystarczy być osobą świadomą, myślącą zdroworozsądkowo, a nie działającą pod wpływem jakichkolwiek pobudek... Takie osoby nigdy nie będą miały spokoju, normalnego życia i szczęścia... Dzieci żyjące obok takich osób również tego nie będą miały, więc zaryzykuję pisząc, że jeśli rodzice szarpią się latami nieważne, czy o nie, czy pieniądze, na ten czas powinny być odseparowane od obydwojga, aby może dzięki temu rodzice zrozumieli, co jest dla nich najważniejsze...

    Pozdrawiam,
    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  18. @Lili...
    Na Twoim miejscu powstrzymałabym się trochę z tym osądzaniem, tym bardziej, że opierasz się tylko na tym, co przekazuje Ci była Romka.
    Za przykład podam pewną sytuację...
    Mama ma czterech synów, w tym jednego niepełnosprawnego. Zaczyna "latać po ludziach", opowiadać, że mąż pije, bije, telefon zabiera itp.,itd. Ludzie-oj biedna, rady dają, pomoc ślą. Kobieta rośnie w siłę. W końcu zakłada mu sprawę, na której, fakt, potwierdza się, że dostała parę łupni, ale wychodzi też na jaw, jakie były tego powody-pani znikała na noce, imprezy, złapała jakiegoś gacha, dzieci zaniedbane. Wyszło, że pan pił i bił z tego powodu. Pani zaszła w ciążę z innym, odeszła, zostawiła ojca z czworgiem dzieci, widzi się ją tylko, jak jest jakaś kasa do wzięcia.
    Dziś, ci co psioczyli na pana, mają dla niego podziw, bo jakoś sam daje sobie radę z czwórką chłopców, dba by mu ich nie odebrano(bo taka groźba była), nie pije, stara się. Większość pluje sobie w brodę, jak łatwo uległa jej manipulacjom...
    Uważaj, żebyś Ty także za jakiś czas nie pluła sobie w brodę...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo podobny schemat, tylko że u nas nie było przemocy fizyczne z mojej strony (za to były próby ze strony Ex) oraz nie było alkoholizmu. Powiedziałem zwyczjnie dość po prawie dwóch latach walki i zejścia do roli bankomatu. Pozew (ten pierwszy) miałbyś tylko straszakiem, ale tak ja powiedziałem już kiedys i powtórzę raz jeszcze...nie negocjuje z terrorystami a nawet jak to robie to terroryści przeważnie kończą marnie. I nie ważne czy terroryzm polega na tym, że ktoś ci trzyma klamkę przy głowie czy na tym, że wchodząc do domu zastanawiasz się co możesz zrobić a czego nie bo a nuż będzie awantura. Ja poprostu w pewnym momencie stałem się zbędny i zacząłem przeszkadzać. Najpierw były próby cedowania na mnie wszlekich prac domowych, opieki nad dziećmi, przy czym zarobkowanie było nadal na moim karku. To naprawdę trudny okres dla faceta, jak widzi, że osoba z którą żyje pod jednym dachem na skutek kontaktów z innymi wykolejonymi koleżankami zamienia się w kogoś strasznego...Zresztą, co tu roztrząsać. Ważne, że jestem zdrowy, mam kochane dzieci, dobrą pracę, którą mimo tego całego szamba, które próbowano wylać mi na głowę utrzymałem. Kasi życzę wszystkiego najlepszego aprzede wszystkim tego, żeby ktoś kiedyś dbał o nią tak jak ja. Większość ludzi nie zna tej osoby od tej strony a ona póki jeszcze walczy ze mną i całym moim światem nie widzi niczego tylko tworzy mit ojca kanalii i pokrzywdzonej mamusi. Refleksja przyjdzie a to co wypisują tu obcu ludzie już mnie nie jest w stanie poruszyć. Dzieci mają dwoje rodziców a czas myślenia za oboje dobiegł już dawno końca.
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
  19. I jeszcze jedna prośba. Gdyby ktoś był tak uprzejmy i przesłał mi na priv dane osoby, która rozsyła moje dane personalne i/lub ewentualnie inne informacje to będę wdzięczny. Wystarczy adres email, alebo IP z nagłówka, jeżeli ktoś nie wie jak to wyjąć, to służę pomocą.

    Z góry dziękuje
    Piotrek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piotrek vel Romek czy jest jakiś logiczny argument aby udostępnić ci te dane? za kogo ty się tu uważasz??????????

      Usuń
    2. Romek, Piotrek... pogubić się można. Trzeba Ci wybrać jakieś nowe imię. Może takie mniej spotykane? Co powiesz na Zygfryda? Może upamiętnić Romka i pójść w Romualda? Kazimierz też nieźle brzmi. Tylko proszę nie Leonid!
      Czuję, że będzie z tego zabawy trochę (i może ciśnienie nieco się obniży).

      Usuń
    3. Witam:)
      Ja proponuję...Jaropełka:))
      A tak na poważnie- wypowiedzi Romka są tak charakterystyczne, że
      trudno by było nie zgadnąć, że to on.

      Miłego dnia wszystkim:)
      Pozdrawiam,
      Joanna

      Usuń
    4. Schamat się powtarza. Romek przyparty niejako do muru zaczyna straszyć , obrażać, a potem znika.
      Zastanawia mnie fakt, że zarówno gdy Tosia pojawiła się na blogu tak i teraz po chwilowej szarpaninie ton wypowiedzi znacznie łagodnieje, widzimy mega zrównoważonego, nieszczęśliwie skrzywdzonego faceta. Gdy osoby te na powrót zostaja odsunięte od bloga pojawia się znów szamoczący się ratler próbujący na siłę udowadniac jakie te baby to kanalie pieprzone.
      (Romek jeżeli czytasz to tym ostatnim sformułowanie pokazałeś całego siebie -tylko siebie)

      Usuń
  20. Po pierwsze...
    Oczywiście, ze czytam, tak samo jak jestem pewien, że zrobisz wszystko, żeby próbować mnie ośmieszyć a każda taka sytuacja to woda na Twój młyn. Czujesz do mnie niechęć po paru wymianach zdań, w których nie byłaś w stanie poprzeć swoich tez argumentami i teraz jak reszta pań cieszysz się, bo ktoś wysypał jak z kapelusza argument "bo u nas to biją murzynów". Twoja forma wojenki ze mną ma łagodniejszą formę niż kobiety, bo i inny charakter pewnie masz. Romek, prócz bycia na blogu Bodo ma trochę pracy, trochę prywatnych spraw no i dużo czadu musi poświęcić dzieciom. Niestety na kolejny odcinek telenoweli będziesz musiała trochę poczekać a przez ten czas może Twój chłopa jakoś dostarczy Ci tych jakże mocno pożądanych emocji ;-)

    Po drugie...
    Widać u Ciebie myślenie typowo schematyczne skoro nie umiesz odróżnić emocji jakie powstają w sytuacji, gdy oceniasz np stan prawny, który jest jak z epoki kamienia łupanego i powoduje, że wielu fajnych facetów zostaje zniewolonych w majestacie prawa a następnie wysłanych na szafot. Oni nie krzyczą, bo nie potrafią. Ja potrafię i będę to robił, chyba że któraś LOGICZNYMI argumentami przekona mnie, że nie mam racji. Póki co leci wałek do ciasta...to już nie działa.

    Sławek,
    jak chcesz wybierać to mogę być szamoczącym się ratlerem. B.Beata poczuje się dowartościowana, chociaż jestem pewien, że gdybym ją nazwał kąsającą suką to pewnie by się obraziła. Mnie to nie dziwi, bo tam wszystko działa w jedną stronę - dodajmy jedyną słuszną, przy czym obracanie w żart wielu poważnych spraw jest sposobem na zejście z linii ognia.

    "Piotrek vel Romek czy jest jakiś logiczny argument aby udostępnić ci te dane? za kogo ty się tu uważasz??????????"

    Dużo znaków na końcu zdania, jak i rozciągnięte emotikony wskazują przeważnie na pewną mocno zaangażowaną uczestniczkę bloga, które pojawia się i znika ostatnio przybierając różne postaci. Nie mam mani prześladowczej, natomiast odpowiem tej osobie tak logicznie, jak to możliwe (choć wątpię czy to zrozumie)..

    Skoro udostępnia się osobom trzecim dane osobowe ludzi, którzy naprawdę żyją w społeczeństwie a następnie okrasza się to tytułowaniem "oszust", to trzeba się liczyć z tym, że paru normalnym osobom, które myślą a nie powielają schematy może się to nie spodobać. I wyobraź sobie, że takie osoby istnieją. Jako, że zarzuca mi się to strasznie, to dalszą część pozostawię w sferze domysłów. Wszak idąc tym tokiem rozumowania wniosek o podwyżkę alimentów też mógłbym uznać za próbę straszenia...

    I na koniec jeszcze jedno. Zanim wdepniecie swoimi brudnymi buciorami w czyjeś życie spójrzcie na swoje i zobaczcie ile syfu tam się mieści...

    PS: Baby to nie kanalie pieprzone. Osoby, które na siłę próbują włazić bez pardonu w czyjeś życie dodatkowo podpuszczając i próbując wymusić niejako dalsze części telenoweli, mimo że ktoś sobie tego nie życzy TO KANALIE. Zaliczasz się do nich? Sądzę, że zupełnie nie masz powodu...

    Miłego dnia życzę
    Romek/Piotrek/Rasowy Ratler ;-)

    OdpowiedzUsuń
  21. Suką mnie już nazwałeś, a post nie był do Ciebie skierowany /poza ostatnim stwierdzeniem-choć miałam nadzieję, że skoro się nie poczułes to nie odpiszesz/- ot taki zaobserwowany schemat :)

    "Czujesz do mnie niechęć po paru wymianach zdań,"
    czuję niechęć? Ty i Twoje emocje sa mi naprawdę obojętne
    Bardziej próbuję zgadnąć o co Ci tak naprawdę chodzi i co próbujesz przekazać.
    Wojenka? Nie Romku - jesteś jedynie typem człowieka, którego charakter mi nie pasuję i takich ludzi nie lubię w swoim otoczeniu -napastliwych,obrażających,nieszczerych. Piszę o Twojej "twarzy" na blogu bo w realu może być inaczej (ale czy jest to wiesz tylko Ty sam i nikomu nic nie udowadniaj na siłę).
    Ratler - oj nie nie - to miało tylko symbolizować zachowanie, które prezentujesz po nagłym ataku /tym razem ze strony Lili, którego się nie spodziewasz/, a że zwierzęta to moja pasja to poszłam tym tropem. Nie ma się co obrażać. Nie nazwałam Cie sukinsynem , wybrałam rasę psa którego zachowanie przypomina Twoje tu niedawne. Ty nazywając mnie suką czy pieprzona kanalią po prostu mnie obrażasz. Ale jak sam wiesz ani jednym ani drugim się nie czuję więc nie biorę do siebie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Zanim wdepniecie swoimi brudnymi buciorami w czyjeś życie "
      znów fakt przeczytania o Twoim życiu które opisałeś w częściach powyżej traktujesz jako wchodzenie w nie buciorami...

      Usuń
    2. Ja Cie nazywam suka czy kanalia? A może to Ty wpisujesz się w ramy, które pietnuje? Sporo kobiet uwielbiajcych pieski (mam na mysli facetow w tym wypadku, którzy daja sie manipulowac) mnie nie lubi. Z wzajnoscia zresztą.
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
    3. Oj zdecydowanie nie trafiłes ani 1 ani 2 - ale to tez juz było więc dajmy spokój Romku :)

      Usuń
    4. "znów fakt przeczytania o Twoim życiu które opisałeś w częściach powyżej traktujesz jako wchodzenie w nie buciorami..."

      Czasem jeszcze dam sie podpuscic. Nikt nie jest doskonały ;-)
      Poza tym czy innym jest pisanie z wlasnej woli a czym innym niejako wymuszanie na kims wynaturzen. Jestem pewien, ze roznice lapiesz doskonale ;-)
      Romek

      Usuń
  22. Oj Beata...nie uciekaj...

    http://zapodaj.net/715203937e332.jpg.html

    Żartuję...ładna wycinanka? Grenlandia :P
    Odrabiamy zaległości ze szkoły...
    Swoją drogą zastanawiam się ilu Misiów bawi się z dziećmi po szkole w wycinanki?

    Pozdrawiam
    Rasowy Ratler (całe szczęście, że nie kundel). ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla "dojrzałego inaczej" Misia:

      http://www.youtube.com/watch?v=EUgiITPA0WU


      Jeśli tylko będziesz chciała
      Zdmuchnę troski i kłopoty,
      Wybuduję Tobie Mała
      Pałac z terakoty.
      Chodź tu do mnie... Dziś... dziś...
      Bo nie trafia ci się co dzień
      Taki biedny, smutny Miś,
      Zaraz po rozwodzie.

      Ref:
      Niech się Pani Misia nie boi,
      Niech się Pani Misia nie lęka,
      Do wesela się Misio zagoi...
      Bardzo fajna piosenka.

      Tutaj cztery szwy na łuku,
      Tu, na pleckach, mam znamiona,
      Takie mi zrobiła kuku
      Moja była żona.
      Chodź tu do mnie... Dziś... dziś...
      Taka fajna z Ciebie babka,
      Spójrz jak biedny, smutny Miś
      Słania się na łapkach.

      Ref: Niech się Pani Misia nie boi,
      Niech się Pani Misia nie lęka,
      Do wesela się Misio zagoi...
      Bardzo fajna piosenka.

      Ślady walki mam na pysiu
      Cięć, uderzeń i odgnieceń,
      Strasznie dużo teraz Misiów
      W każdej dyskotece.
      Chodź tu do mnie... Dziś... dziś...
      Tul się do siwego futra,
      Taki biedny, smutny Miś
      Przynajmniej do jutra...

      Ref:
      Niech się Pani Misia nie boi,
      Niech się Pani Misia nie lęka,
      Do wesela się Misio zagoi...
      Bardzo fajna piosenka.

      Usuń
  23. Ależ nie uciekam-po prostu nie widzę sensu w przepychankach, więc tamten temat odpuszczam:)

    Wycinanka bardzo fajna :) tylko ta góra lodowa jakas za symetryczna;)

    "Swoją drogą zastanawiam się ilu Misiów bawi się z dziećmi po szkole w wycinanki?"
    zdziwiłbys się jak wielu :)
    A tak mi się przypomniało-/kurde znów okaże się, że wejdę z buciorami no ale sam to piszesz więc co tam-zaryzykuję/ czy uważasz że nastolatkom naprawdę trzeba sprawdzać zeszyty i oceny za brak zadania domowego to wina rodzica?



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To zależy. Młodszy syn nie wymaga w tym zakresie obsługi w ogóle, starszy aż za bardzo. To zależy od charakteru dziecka, bo obaj przecież wychowywani tak samo, mnóstwo ciepła, dużo czasu ze strony mamy (kilka lat temu, jak jeszcze miała inne priorytety), dużo podróży, czytanie książek co wieczór, szachy od dziecka a wyrastają dwie różne osobowości!

      Brak zadania domowego to wina dziecka a nie rodzica, ale brak reakcji jak dziecko notorycznie olewa obowiązki albo reakcja na zasadzie zastraszania czy krzyku to już wina rodzica.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. A rozumiem. A skąd to olewanie? Bo skoro reakcja przeszła już w krzyk i zastraszanie to problem tkwi głębiej (btw nie cierpię niemieckiego za gramatykę;) )
      W każdym badź razie , że dzieci rózne są to pewne. Nie ma co liczyć na powielanie zachowań rodzeństwa- to sa dwie autonomiczne jednostki - też mnie to zaskoczyło na początku szkoły :) ojjj bardzo:)

      Usuń
    3. Ja tam mam już dość sprawdzania zeszytów i w liceum odpuściłam. Interesuje mnie efekt końcowy w postaci ocen. Doszłam do wniosku, że za 3 lata dziecię wyfrunie i musi się samo mobilizować, więc niech ćwiczy odpowiedzialność. Pod koniec gimnazjum na widok zeszytów miałam odruch wymiotny. ;)

      Usuń
    4. To ja na wyrodna matkę wyjdę ale moje dzieci nie mają w ogóle sprawdzanych zeszytów, owszem pytam co w szkole?czy było cos zadane? ale odrabiają same i od nich zależy jaka ocene dostaną. Owszem przy młodszej służę pomoca bo to początek nauki w szkole ale np. na pytania jakim kolorm może pomalować pomidorka odsyłam do kuchni po wiedzę ;)
      Nie jestem zwolenniczka siedzenia z dzieckiem nad zeszytem bo to wg mnie nie uczy samodzielności co przy skoku do klasy 4 czy później na egzaminach gimnazjalnych się odbija spora czkawką. Ale moje dzieci sobie radzą i wiem,że niektórym dzieciakom taka pomoc jest zwyczajnie niezbędna

      Usuń
    5. Moją w podstawówce musiałam sprawdzać, bo roztrzepana była i zapominała. Teraz daje radę na szczęście. Na moje szczęście przede wszystkim. :D

      Usuń
    6. Dlatego napisałam,że wszystko zależy od dziecka. Jedno nie pójdzie na dwór mimo, że jasno teraz krótko zanim nie odrobi lekcji, a inne oleje bo koledzy juz wołają. Trzeba po prostu ogarnąć "przypadek";) i zastosowac najlepsze z możliwych. Dla "przypadku", niekoniecznie dla nas :-D

      Usuń
  24. Są różne metody wychowawcze. Ja preferuje te przez przykład, porównanie (ale bezpieczne, żeby nie stłamsić dziecka) czy też marchewka. Kij w postaci podniesionego głosu to ostateczność. Czy wiesz, że mimo iż mamy XXI wiek jak tu ktoś zauważył to nadal niektórzy wychowują się też dzieci przez przemoc fizyczną?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "niektórzy wychowują się też dzieci przez przemoc fizyczną? "
      ani nauczanie przez podniesiony głos, ani wychowywanie przez klapsa nie jest imo skuteczne. Może przyniesc efekty dokładnie odwrotne od zamierzonych. Starszy jest teraz w "ciekawym" wieku gdzie musze kombinowac jak do niego dotrzec ale zauważyłam, że stawanie w opozycji skutkuje niczym.
      I teraz wracam do tematu głównego czyli opieka naprzemienna: dajmy na to mamy taki układ i teraz co? jak namówic skutecznie druga osobę która ma odmienne metody wychowawcze, że ta nasza jednak jest lepsza? A dziecko po 2 tygodniach nauki A trafia na naukę B i głupieje.
      To jest naprawde mega kawał dobrej, rozsądnej pracy i współpraca między dwojgiem dorosłych by dzieciak nie zgłupiał do reszty i nie zagubił się tylko dlatego że ktos podpisał kawałek papieru z decyzja , że tak ma być.

      Usuń
    2. Podłączę się pod ten wątek.
      B. Beata napisała:"Dlatego napisałam,że wszystko zależy od dziecka". Chyba nie do końca jednak, bo to, jakie dziecko jest, jakie ma priorytety, zależy od nas, od naszego zainteresowania, zaangażowania, podejścia. Dziecko bierze z nas przykład, sonduje, sprawdza.
      Przykład z moim synem-zaczął gimnazjum, oceny póki sprawdzałam zeszyty, pilnowałam sprawdzianów itd- idealne. Przez jakieś dwa tygodnie odpuściłam, bo wracałam z pracy padnięta, mąż też nie miał za bardzo czasu. Syn lekcje odrabiał, ale a to z tego zapomniał, z tamtego na jutro, i takie tam wymówki przed samym sobą. Wiecznie niedouczony, bo mama się nie interesowała, lekcje można było z netu ściągnąć, co nie pomaga w nauce, więc wykorzystywał fakt. Po tych dwóch tygodniach oceny kiepskie, nauczyciele zdziwieni, co się z nim dzieje, pytania, czy coś w domu nie tak, czy zaglądamy w ogóle w zeszyty, nakaz podpisywania się pod każdą pracą domową, korespondencją, ocenami.
      Czasami sama źle się z tym czuję, że 14-latkowi muszę przypominać o pewnych rzeczach i go kontrolować, pociesza mnie tylko fakt, że syn sam widzi, jakie są tego efekty i mówi, że widocznie jeszcze potrzebuje kontroli. Słowa, że czuję się rozczarowana i że zawiódł moje zaufanie podziałały, ale i tak na wszelki wypadek zaglądam. Teraz też szkoły idą na rękę rodzicom. Wprowadzając Librus, ułatwiają nawet najbardziej zabieganym rodzicom zorientować się we wszystkim, co dotyczy dziecka, więc ciężko usprawiedliwić np. takie trzy pały z niemca, jak u jednego z synów Romka.
      Będę szła w zaparte, że niezależnie od wieku każde z nas potrzebuje zainteresowania bliskiej osoby, bez względu na mówienie, że tego nie chce.

      Usuń
    3. ZaciekawiOna ale o Twojej sytuacji właśnie pisałam gdy napisałam:
      "Nie jestem zwolenniczka siedzenia z dzieckiem nad zeszytem bo to wg mnie nie uczy samodzielności co przy skoku do klasy 4 czy później na egzaminach gimnazjalnych się odbija spora czkawką."
      Piszesz, że stało sie tak dlatego bo dziecko podpatrzyło takie wzorce u Was- ale jak? Nie podpatrzył bo to Ty swiadomie kontrolowałas go do tej pory.
      "Dlatego napisałam,że wszystko zależy od dziecka". Chyba nie do końca jednak, bo to, jakie dziecko jest, jakie ma priorytety, zależy od nas, od naszego zainteresowania, zaangażowania, podejścia. Dziecko bierze z nas przykład, sonduje, sprawdza. "
      I rozumie, i odbiera każde na swój sposób inaczej.
      Może przy dwójce dzieci ta różnica jest dla mnie bardziej zauważalna ale naprawde wszystko zależy od dziecka:)

      Usuń
    4. Doczytałam do końca
      Joanno czy ja gdzies napisałam że sie moimi dziecmi nie interesuję? No chyba nie:)
      Ja napisałam wyraźnie, że nie pomagam w nauce na siłę, nie siedzę nad zeszytami, ucze ponoszenia odpowiedzialności za swoje decyzje. Skoro dziecko pokoloruje na odwa się obrazek i dostanie 4, a następnym razem zapytam "jestes pewna, że tak Ci sie podoba?" i chwile dłużej i dokładniej podkoloruje i dostanie 5 to ma sygnał, że tak mała różnica w sumie, a jak bardzo cieszy.

      Co do Librusa - to juz zależy od rodziców, mój partner który chodzi na wywiadówki do syna dowiedział się, że sa 2 /dwie!/ osoby w klasie, ktore na bieząco zaglądają do dziennika elektronicznego: ja i tato jednej z dziewczynek. Były tez osoby, ktore od poczatku 1 klasy tam nie zaglądnęły jednocześnie nie mając kontaktu ze szkołą.

      Usuń
    5. I jeszcze odnośnie kontroli:
      nie musze moim dzieciom przeglądać zeszytów bo znam ich oceny na bieżąco. Nie ołaca im się nie odrobić zadania bo po 1 ma pałę która obnizy srednią, po drugie ja zaraz o tym wiem i stosuje mały bacik np. dzis ps3 nie ma, po trzecie MUSI tę ocene poprawić (a często jest przy tym wiecej pracy niż przy odrobieniu zadania domowego).

      Usuń
    6. @B. Beata.
      Nie mam za bardzo czasu, żeby odpisać(praca)...ale po krótce:
      1. pomyliłaś zainteresowanie z kontrolą
      2.także nie uważam ślęczenia nad dzieckiem za coś dobrego, ale nieinteresowanie się nim i niedopatrzenie ma takie same skutki, jak siedzenie z nim non stop, a tym samym "owocuje" to w ten sam sposób, za Twoim przykładem, np. podczas egzaminów.
      3. będę się upierać, że nie wszystko zależy od dziecka, owszem, każde dziecko jest inne, ma swój charakter, usposobienie, ale obserwuje nas, do pewnego wieku bierze z nas przykład
      4. co do dziennika, czy zebrań w szkole-pytanie, kto głównie chodzi na te zebrania i jak to się przekłada na naukę dzieci? Zwykle jest tak, że tych co powinni być-nie ma
      5. nie napisałam, że się nie interesujesz, pisałam ogólnie, że sporo zależy od naszego zaangażowania w sprawy dzieci i nawet najmniej wymagające oczekuje od nas tego

      Lecę:)
      Pozdrawiam, Joanna


      Usuń
    7. Joanna wiem dokładnie co chcesz powiedziec bo uważam tak samo :)
      Ale moje "wszystko zależy od dziecka" odnosiło się do samego faktu uczestniczenia przy odrabianiu lekcji. Niektóre dzieci potrzebuja takiego wsparcia bo inaczej nie załapią, bo roztrzepane i trzeba im przypomnieć, a inne mają mega poczucie obowiązku i sa samodzielne. To co składa się na "dziecko" to oczywiście wychowanie i obserwacja "życia". Tu się zgadzam w 100%.
      Ot myslimy tak samo a słowo pisane rozumiemy każda na swój sposób :)
      pozdrawiam również

      Usuń
  25. Beata, wszystko pięknie, tylko w TYM konkretnym przypadku (załóżmy, że teoretycznym), gdzie ojciec wykazuje pedagogiczne podejście a mama raczej kij i nakazy, zakazy, co będzie lepsze w kontekście 97% spraw, gdzie to kobieta dostaje opiekę nad dzieckiem. Lepsza odrobina normalności przez dwa tygodnie czy też przyklepanie "kija" w ramach zasady, że najlepsza najgorsza matka niż najlepszy ojciec?
    Romek

    PS:Co w sytuacji, gdy jedna ze stron (w tym wypadku teoretycznym będąca w grupie populacji 97%) nie chce współpracować?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego uważam,że gdy rozstajemy się a drugi rodzic uczestniczy w życiu dzieci porozumienie między nimi to MUS. Chyba , że odpuszczamy "dobro" dziecka i skupiamy się na sobie pt. "to ja wiem najlepiej".
      Kij równoważy marchewka ale w odstępach czasowych gdy zapomniało się po co był kij i dlaczego teraz marchewka nie ma to sensu.
      Pary rozchodzące się ze soba które z tego związku miały dzieci dopóki nie przestaną przez własne krzywdy oddziaływać na dzieci póty dobrze dla dzieci nie będzie.
      Mam znajoma, która rozwiodła się z mężem. Maja syna. Początki były fatalne-teraz po 2 latach gdy emocje opadły zaczyna się im wszystko fajnie klarować ale Mlody jest tak rozwydrzony, że ani On ani ona nie radzą sobie. I choć Ona jawnie przyznaje się do faktu iż oboje prześcigali sie w pokazywaniu Młodemu kto jest lepszy /efekt=rozpieszcony do granic możliwości Młody/ tak teraz mimo idealnego prawie porozumienia między nimi nie wie co dalej. Bo pewna granica juz została przekroczona bezpowrotnie.

      Usuń
  26. Dlatego najlepsza nawet zimna ale pelna rodzina niz dwoje cudownych rodziców ale ciągnących kazde w swoją stronę. I znow dotarliśmy do prawa, ktore dajac kobieta przewagę w sądach rodzinnych wspiera rozpad rodziny.
    Prosze dobrze zrozumieć to co chcialem przekazac...kobiecie duzo bardziej oplaci sie rozejsc niz walczyc o rodzinę. Pisze o normalnych zwiazkach, gdzie np nastepuje lekkie znudzenie a nie o patlologiach.
    Romek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie zgodzę się- zimna rodzina to nie jest dobre środowisko dla dobrego rozwoju dziecka.Udawać całe życie? nie da się. Poza tym dzieci zawsze wiedzą i widzą więcej niż nam się wydaje. Poczytaj opinie osób, których rodzice "wytrzymali" ze sobą dla "dobra dzieci". do pełnoletności tychże.
      Zdecydowanie najlepsza jest opcja gdzie dwoje rodziców żyjących swoim życiem ale pamiętających o wspólnym dziecku tak by jemu było jak najlepiej. Zdarza się. Niestety bardzo rzadko. Bo złość i własne ego przeszkadza dostrzec to co najważniejsze.

      Usuń
  27. Ja rozwazam temat od strony praktycznej, Ty od teoretycznej i teoretycznie masz racje. Ile znasz ludzi po rozwodzie, którzy potrafia wdpoldzialac dla dobra dzieci? Ale tak rzeczywiscie a nie słownie...Moim zdaniem to promil populacji, najczęściej wtedy, gdy obie strony sa zdolne do samodzielnej egzystencji. W polskich warunkach niestety ale to kobiety probuja wszelkich metod aby uwiesic sie finansowo na bylym a dzieci niestety w takim wypadku sa znakomitym narzedziem zarówno od strony prawnej, gdzie ich dobrem uzasadnia sie pewne działania i od strony mentalnej bo daja naped do zycia. Ot kartoflana rzeczywistość...
    Romek

    OdpowiedzUsuń
  28. Jak już pisałam w poprzednich postach osoby rozwiedzione w moim otoczeniu to akurat przewaga tych co poszli w dobrym kierunku. Nie na noże. Mam tez znajomego trochę dalej niż najbliżej który sam opiekuje sie córką, a mama tejże płaci alimenty.
    Romek a gdyby tak ucieli Ci te alimenty? Byłbyś szczęśliwszy? Bo przeciez dzieci masz praktycznie codziennie więc na opieke nad nimi nie możesz narzekać. O co tu chodzi? O fakt, że pieniędzmi dzieci rozporządza Ex? Chlera bo niby wiem o co Ci chodzi ale wciąż wysyłasz sprzeczne sygnały.
    Napisałeś, że nie wyobrażasz sobie życia pod jednym dachem z Ex a zaraz potem, że najlepsze dla dzieci to wychowanie ich razem nawet jak jest zimno i beznadziejnie.
    Nie wiem, albo nie umiem czytac między wierszami albo Ty za wszelka cenę nie możesz przyjąć, że niektórym sie udało pogodzić rozwód z wychowaniem dzieci bez wojenek między dorosłymi. A nawet jak chwilowe wojenki zaraz po rozwodzie były to takie które nie godziły w dzieciaki, w ich szczęście.

    Owszem mam tez sporo znajomych gdzie rozwód był początkiem wojny ale proporcje są zdecydowanie inne niż te którymi wciąz sie posługujesz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, dość często widać dysonans w wypowiedziach Romka.

      Usuń
  29. Oj nie dysonans tylko raczej za malo danych a ze ja nie lubie sie podpierac wlasnym przykladem to moze to wszystko nie jest tak jasne jak byc powinno...

    Byc moze w Waszych środowiskach, gdzie problem pieniędzy nie występuje funkcjonuje to inaczej. Probke podejścia do tematu typowej kobiety mielismy powyzej, gdzie pani napisała ze rozice w zarobkach miedzy rodzicamisa podstawa do zadania np alimentow. To tak ładnie po kobiecemu ukryte cos co wprost nazywa sie zycie na koszt bylego ;-)

    Nadal utrzymuje ze lepsza pelna rodzina ale zanim sie rozpadnie. Po rozwodzie dochodzi do wielu zdarzen, ktore uniemożliwiają powrot. Sa granicę zza ktorych sie nie wraca...

    Ja sie nie wypieram alimentow i nie odnosze się do swojej sytuacji, bo obronilem sie przed proba zycia pani na moj koszt dosc skutecznie. Pisze o ludziach mniej świadomych, ktorym sie nie udało. Rozpatruje model jako całość bo tak wyglada niestety standard. W dyskusji co raz mamy rzucane przyklady panow wychowujących dzieci i mam płacących alimenty i biorac pod uwage ilosc takich "znajomych" mozna by dojść do wniosku, ze jest normalnie. A nie jest... te 97% to jest rzeczywistosc i standard a nie wyjatek potwierdzający regułę.

    Romek

    OdpowiedzUsuń
  30. "Pisze o ludziach mniej świadomych, ktorym sie nie udało."
    Ale co się nie udało? Unikanie obowiązku alimentacyjnego?


    A jaki jest procent wg Ciebie ojców świadomie niepłacących alimentów? Tak by dokopac byłej?
    Nie z braku pieniędzy, czy znacznej zmiany w syt. fnansowej ale tak dla fun'u?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie mi się rzuciło w oczy:

      http://www.yafud.pl/22146/

      Usuń
  31. Nie wiem. Pewnie niewielki i zalezny w duzej mierze od rzeczywistej sytuacji delikwenta. Sam bym szukal mozliwosci nie placenia, gdyby np zasadzone mi alimenty byly wyzsze niz dochody matki bo to wprost prowadzi do patologii i zycia na czyjs koszt. Mnie jest na prawde trudno zrozumieć ojcow, którzy uchylaja się od uczestniczenia w wychowaniu dzieci po rozpadzie zwiazku a wiem tez, ze takich ojcow jest sporo.Stąd moja opinia moze nie byc reprezentatywna w tym wypadku.
    Romek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No więc własnie. Piszesz o jakichs ekstremalnych kosztach , których i ja nie pojmuję-ale ja pisze o przeciętnym Kowalskim, któremu zasądzono alimenty 600pln na dwójkę dzieci bo :
      - ukrywa faktyczne zarobki
      -jego kolejne potomstwo tez ma zasądzone alimenty i Kowalski nie wyrabia zakrętów

      I takich bronisz pisząc , że powinni na Gibraltar? A ja sie pytam : dlaczego do cholery? Bo sytuacja zmusiła? Przeciez decydując się na dzieci chyba przyjmujesz do wiadomości że dziecko kosztuje /czy wychowujesz sam, czy z kimś, czy uczestniczysz w wych./
      Dla mnie gro sytuacji jest zwyczajnym szantażem ekonomicznym na zasadzie "nie chciałas mnie suko? to ja Ci teraz pokażę!"
      Juz pisałam o sytuacji gdy ojciec mojego syna wpadł na pomysł i szantażował mnie że owszem zgodzi się na zagraniczny wyjazd wakacyjny ale w zamian gdy ja zrzeknę się alimentów i on zniknie z mojego życia.Zgode musiałam uzyskac sądownie, sprawa trwała mniej więc 10min. (przedstawiłam zaświadczenie o zatrudnieniu, zaświadczenie z uczelni że się uczę i nie było podstaw by podejrzewać "wywiezienie na stałe"), a on zniknął i tak bo pzerosło go 300pln/m-c gdy ja byłam dopiero na starcie pacy zarobkowej, kończyłam studia pracując jednocześnie na mnie i syna.
      On od kilku lat pracował, w tamtej chwili tez był zatrudniony.No cóż. Odpuściłam bo co mogłam. Olałam temat zupełnie od czasu gdy kilka /naście?/ lat temu sprawa trafiła do prokuratury i sobie tam leży. Na cud nie liczę, a pewnie niedługo zapomną o tym wszyscy:)

      Usuń
  32. @Beata
    W ten sposob zaciemniasz obraz ;-l chce wierzyc, ze nieświadomie. ..bylas w sadzie rodzinnym? To facet udowadnia kazdy paragon a panj rzuca kwotami z kapelusza i tak to jest protokolowane stajac sie dowodem ;-) Pani z przykladu albo ekstremalnie niezaradna albo postanowiła sie zaciac w mysl zasady mam cie chamie w dupie ;-)

    Co do wysokosci świadczenia (250zl to zart chyba) to obecne zapisy wrecz zachecaja do zycia na czyjś koszt. Brak gornej granicy, zupelna dowolność w ustalaniu wysokości świadczeń, pojęcie mozliwosci zarobkowych itp. To sa rzeczy niesłychane. A wystarczyłoby przyjąć, ze świadczenie nie moze byc wyzsze niz srednia krajowa i nie może przekraczać polowy dochodów osoby reprezentujacej dziecko. indeksacja moze byc automatczna. Tylko, ze przy tak czytelnych przepisach za duzo straciła by palestra ;-)
    Romek

    OdpowiedzUsuń
  33. "(250zl to zart chyba"
    dlaczego żart?
    takie alimenty nadal sa zasądzane
    Rok temu wspomniane wyżej 600pln na dwójke dzieci choc miałam przyjemność pracowac z tym panem w poprzedniej firmie i wiem ile zarabiał na papierze /zakres/ a ile mógł wyciągnąć z tzw. fuch.
    Da się- tylko trzeba pokombiniwać. Dlaczego pokombinować? Bo przeciez walczymy jedynie o "dobro dziecka" pfff

    OdpowiedzUsuń
  34. No i nie zapomjnajmy o ojcach, ktorzy nie uczestniczą w wychowaniu dzieci bo zostali zmuszeni przez prawo, system i roszczeniowa postawe Ex zon wykorzystujących kulawe prawo do emigracji lub kończących jak moj Ex teść w więzieniu. Pametajmy, ze mężczyzna, ktory jest alimenciarzem staje sie z automatu dłużnikiem i to dosc specyficznym, bo takim ktory nie moze oglosic upadlosci, nie możemy zawiesic spłaty dlugu a wyrok ma moc bankowego tytulu wykonawczego ;-) Kartoflana to piekny kraj...
    Romek

    OdpowiedzUsuń
  35. B.Beata
    Ale po co kombinować.? Dalem Ci rozwiązanie na talerzu. udowadniasz, ze zarabiasz np 3000 zlotych, sad zasadza 1500 alimentow i jest po sprawie ;-) Oczywiscie udowadniasz PITem a nie oswiadczeniem. Tylko ze to nie przejdzie bo tu nie chodzi o dzieci tylko o te cholerne, smierdzace pieniadze :-)
    Romek

    OdpowiedzUsuń
  36. Romek ja te 300pln tez musiałam udokumentowac ale co z tego? Skoro Pan najpierw zaniechał, później zaczął kombinowac np. płacąc po 50pln/m-c a na koniec uciekł przed wyrokiem na Gibraltar. Co mi da podwyższenie tej kwoty do 3000pln bo nie rozumiem? Pan zniknie i puffff kończa się moje możliwości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bywaja przypadki beznadziejne jak w kazdym niemal elemencie naszego zycia. Wtedy fundusz alimentacyjny. Zreszta długu facet nie pozbedzie sie do śmierci o czym napisałem juz kiefys i powyżej takze.
      Romek

      Usuń
    2. Fundusz alimentacyjny? Tylko dla wybranych :-D
      No absurdy są wszędzie :)
      Pozostaje docenić, że nie jest tak źle jak by być mogło:)

      Usuń
    3. 250 zł to nie żart. Moja sąsiadka otrzymuje takie alimenty od tatusia, który ma 3 firmy i kilka nieruchomości, które wynajmuje.
      Napisała ostatnio o podwyżkę, to usłyszała w sądzie, że nie ma podstaw, bo jako pielęgniarka, może dorobić, bo pielęgniarki się tylko strajkami zajmują. Dodam, że mieszka z dziećmi u matki, bo z powodu przemocy musiała uciekać z dziećmi z domu.
      Pani sędzia najwyraźniej nie lubi pilęgniarek. Tak to wyglądało. Więc nic nie jest reguła.

      Usuń
    4. Moja siostra tez otrzymuje 250 zł. W sadzie usłyszała, że jest zaradna kobieta i na pewno sobie poradzi a pan ma kłopoty finansowe, kolejne dzieci na utrzymaniu i nie można go tak wykorzystywać(???).

      Usuń
    5. Otóz to. Ja nie znam nikogo kto dostaje 5tysięcy alimentów o których tu kiedys Romek pisał.
      Znam natomiast mnóstwo par gdzie kwota alimentów to 200, 300 pln za które aby utrzymać dziecko to trzeba byc "miszczem".
      A z autopsji znam takiego jednego co i przed ta kwota zwiał bo nie miał :-D

      Usuń
    6. Dać Wam skan pozwu?
      Romek

      Usuń
  37. Dobra Bodo - "wracam do pisania" i znów zamilkłeś
    Co słychać?

    OdpowiedzUsuń
  38. Dawno mnie nie było, a tu taka rozogniona dyskusja :)
    Gdybyście podejmowali prób społecznego stworzenia ustawy (jest podobno taka możliwość) to obydwa proponowane rozwiązania mi się podobają. Opieka naprzemienna -rodzice mieszkają blisko siebie, dzieci maja bazę u matki, ale mniej więcej tyle samo czasu spędzają tu i tu i wtedy bez alimentów, albo alimenty śladowe. A dla tych tatusiów, w których nowych życiach nie ma miejsca na stare dzieci to 50% dochodu tatusia + 50% dochodu mamusi na pół i taką kwotę powinien taki ancymon płacić. Pod taką ustawą podpiszę się wszystkimi czterema kończynami :)
    Romek - mi daj skan wyroku i jeśli możesz to skan zaświadczenia o dochodach. Chcę wnosić o podniesienie alimentów, bo narazie nie stanowią nawet 1/3 mojego dochodu.
    z góry dziękuję.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cześć B.Beata :*
      Witam wszystkich po długiej nieobecności :)
      choć jakaś aga - jak się zorientowałam pisywała tu czasem. ale to nie ja :)

      Usuń
    2. " rodzice mieszkają blisko siebie" może i jestem egoistką ale na chwile obecną mam wyjechać jak najdalej. Nie chcę o nim słyszeć, nie chce go widzieć. Dawka jadu, jaki otrzymuje od byłego zaczyna być śmiertelna. Nie dałabym rady.

      Usuń
    3. * mam ochotę wyjechać, oczywiście

      Usuń
    4. Lilith - "dawka jadu," w ogóle wyklucza wg mnie opiekę naprzemienną więc nie ma o czym mówić-najpierw naprawiamy stosunki o ile się da albo odpuszczamy dla dobra wszystkich

      Usuń
    5. Lilith - ja też miałam ochotę wyjechać, zerwać kontakty itp. Nadal się nim brzydzę i gardzę. Ale nie zrobiłam nic z tego, bo dla dzieci on nadal jest kimś ważnym, bo go idealizują, bo tęsknią, bo cierpią kiedy zawala terminy spotkań. Więc wymieniam z nim wypisy szpitalne, czasem maile. Ale nie odpowiadam, ani nie poruszam niczego co bezpośrednio nie dotyczy dzieci.

      Usuń
    6. Wydaje mi się, że nie w tym wcieleniu. Nie poddaję się, ale mam świadomość, że mogę paść.

      Usuń
    7. Lilith - paść? Zabić- owszem. Ale nie paść ;)

      Usuń
    8. Zarzut z ostatniego pisma do sądu: "pani W. sypia z pedałem, a on ma HIV i AIDS, i ona też penie ma i inne choroby weneryczne, a dlatego ja nie mogę sie zgodzić, by dzieci mieszkały z nią". pisownia oryginalna. długo zbierałam szczękę z podłogi.

      Usuń
    9. Zabić? niech se żyje i się meczy, byle z daleka ode mnie.

      Usuń
    10. Lilith chyba każdy kto przeczyta powyższe nie będzie miał watpliwości z czym i kim ma do czynienia.

      Usuń
    11. Ja właśnie zbieram szczękę.

      Usuń
    12. Sorry, Beato. Na to właśnie liczę B.Beato.

      Usuń
    13. Sąd to powinien go ścignąć za używanie słowa pedał, a nie rozpatrywać ten wniosek.

      Usuń
    14. Ot, zagadka, sad wziął sie za rozpatrywanie. Może to ciekawy przypadek. Sorki, że wywołałam tę sprawę tutaj, ale to w ramach ustanowienia opieki... musze spadać.

      Usuń
    15. Ale komedia :)
      Pani W jest chyba mężczyzną, skoro pedał ją wybrał na obiekt do spania :)
      Ci exowie to głupieją :)

      Usuń
  39. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  40. Bodo ,link do strony ojców....moze Ci sie przyda
    http://tatapad.pl/
    ewa

    OdpowiedzUsuń
  41. Romek:

    http://www.wysokieobcasy.pl/wysokie-obcasy/1,66725,13388053,Chce_przezyc_zycie_jeszcze_raz__Bez_spelniania_cudzych.html

    ...szczególnie ostatnie zdanie.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. a w zasadzie to nie tylko do Romka tylko do wszystkich, którzy obawiaja się, że bardziej krzywdzą dzieci gdy się rozwiodą.
      Moja sytuacja była troszkę inna ale podpisuję się dwoma rękami pod ostatnim zdaniem.
      "Te" dzieci tez będą szczęśliwe-pod warunkiem, że im na to pozwolimy mądrymi decyzjami i słowami.
      I co ważne- nie przeniesiemy własnej "traumy" na ich małe główki.

      Usuń
  42. http://piekielni.pl/47412#comments

    OdpowiedzUsuń
  43. B. Beata27 lutego 2013 07:13
    Schamat się powtarza. Romek przyparty niejako do muru zaczyna straszyć , obrażać, a potem znika.
    Zastanawia mnie fakt, że zarówno gdy Tosia pojawiła się na blogu tak i teraz po chwilowej szarpaninie ton wypowiedzi znacznie łagodnieje, widzimy mega zrównoważonego, nieszczęśliwie skrzywdzonego faceta. Gdy osoby te na powrót zostaja odsunięte od bloga pojawia się znów szamoczący się ratler próbujący na siłę udowadniac jakie te baby to kanalie pieprzone.

    -=-=-=-=-=-=-=-=-=-

    To się nazywa faza miodowego miesiąca:

    "Faza miodowego miesiąca
    W tej fazie wszystko się zmienia. Osoba stosująca przemoc nagle staje się inną osobą. Stara się znaleźć jakieś wytłumaczenie i usprawiedliwienie. Przeżywa poczucie winy, okazuje skruchę, przeprasza i obiecuje, że to się już nie powtórzy. Zaczyna okazywać ciepło i miłość. Osoba doznająca przemocy zaczyna wierzyć, że partner się zmienił i że przemoc była jedynie wyjątkowym incydentem, który już nigdy się nie powtórzy."

    Do następnego razu.

    OdpowiedzUsuń
  44. Wszysсy ludzie, których ρоznałeś – dosłowniе wszyscy – nie pоjawilі się w
    tej okоlicy przyρаdκoωo.
    Przуszli, bу Cię czеgοś nauczyć.

    Ζ foгmuły wybieramу sobie ludzi,
    jakich mamy sρotkać przed narodzinami.
    Tуmczasеm dziѕіaj zagłębie się w ϳakiś,
    ѕpecyficzny rоdzаj poznanіa, to znaczy: Bliskośсi Inkarnacуjnej.

    Pοdejrzеwam, іż κażdy ma w otoczeniu osоbę, którą znaliśmy w poprzednich
    wcieleniach… W jaki sposób to oԁczuć?


    Here is my web site http://www.Mag.com.pl/

    OdpowiedzUsuń