środa, 22 sierpnia 2012

Czy wszystko u Ciebie w porządku ?



Przepraszam wszystkich ale popełniłem nietakt pisząc o zdarzeniu które dotyka przyjaciół. Niepotrzebnie ..
Napiszę to wszystko raz jeszcze ....

325 komentarzy:

  1. Ja bardzo długo myślałam co robić dla dobra dziecka. Dwa lata.
    Rogi miałam jeszcze w fazie brzucha. Albo i przed... Wytrzymałam do 1,5 roku synka.
    Ale potrzebowałam do tego cynku od sąsiadów, że to wcale nie takie cudowne, że tatuś jest godzinę z synem, nim przyjdzie opiekunka, gdy ja wyjdę do pracy. Że dziecko wtedy płacze. Co dzień.

    Czasem to dobro dziecka jest bardzo mylne.

    Pozdrawiam
    Ps. Fantastyczny tytuł bloga. :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Coś mnie tu chyba dużo, ostatnio - przepraszam, ale sezon urlopowy w robocie i nie ma z kim pracować :)

    To co Bodo powyżej napisał to dokładnie odpowiedź na tezę Agi o poświęceniu rodziców dla dobra dziecka ... oczywiście nie ma pewności że to sytuacja rodziców wpłynęła na postawę córki ale nie ma tez pewności że nie wpłynęła. Nadal będę się upierał że dla dobrego rozwoju dziecka, lepszy szybki i bolesny rozwód a potem tworzenie jak najlepszych warunków dla dziecka ...
    Moi rodzice rozeszli się kiedy miałem kilka lat, matka nie wyrabiała się z pracą domem i opieka nade mną (dojazd do pracy w jedną stronę ponad 2 godziny pociągiem)byłem zatem pod opieka dziadków i w zasadzie oni mnie wychowywali, dzięki nim mogę powiedzieć że miałem szczęśliwe dzieciństwo. Z czasów kiedy byłem z rodzicami mało co pamiętam i to nie tylko z racji wieku ale raczej wypierania tego co nieprzyjemne ...
    Sądzę że jeżeli obojgu rodzicom zależy na dziecku to są w stanie po rozstaniu tak ustawić stosunki aby zdrowo się chowało i będzie to zdrowsze niż życie obok siebie dla "dobra dziecka"

    Matuzalem

    OdpowiedzUsuń
  3. No cóż, Matuzalem, Bodo. Ja do dzisiaj zgrzytam zębami na myśl o tym, że moi rodzice się NIE rozwiedli. Z punktu widzenia dziecka ( już trochę wyrośniętego, bo pod 40 -tkę), nadal, uporczywie uważam, że powinni byli rozdzielić się już dawno. Bo sosik z neuroz, jaki zafundowali sobie samym, ciągle wytwarza smrodek i przenosi się na dalsze pokolenia.

    Patrząc realnie, a nie życzeniowo, pozostaje Ci być Bodo po prostu cholernie czujnym na wszystkie sygnały. Ale jesteś i nie trzeba Ci o tym przypominać.

    OdpowiedzUsuń
  4. Matuzalem - jeśli rodzice są w stanie dla dobra dziecka wspólnie je wychowywać. To dlaczego dla dobra dziecka nie byli w stanie być dobrym, kochającym się małżeństwem"? Przykład jaki Bodo podał jest jak najbardziej odpowiedzią na moja tezę. Dobra odpowiedzią. Tyle tylko że można podać też i przykłady przeciwne np (statystyki które mnie przeraziły): dziewczynki z rozbitych rodzin dojrzewają szybciej, szybciej maja inicjację, częściej zachodzą w nieplanowana ciażę itp (częściej chyba niz te z nierozbitych?. I tak źle i tak nie dobrze. Dlatego trafnie napisałeś wczesniej - takie wybory, to wybór mniejszego zła, a nie dobra.A już w sytuacji rozwodu mówienie o dobru (dobrze?) dzieci to hipokryzja (dla mnie). Rodzice mysla o sobie tylko i wyłacznie. Kierowanie sie dobrem dziecka byłoby wtedy gdyby Kfiatek się nie puszczał (jesli się puszczał) a Bodo nie wybrał na wczasy z babą, o którą Kfiatek był zazdrosny itp. Wtedy był czas na myślenie o dziecku. A teraz sprawy zaszły za daleko. Wydaje mi się że właśnie częściowo dla dzieci szybko skończyłam rozwód. Bo jak później oddawać ufnie ex dzieci, jak przekazywać informacje, jak dążyć do wspólnych wychowawczych celów?
    Dramat psychologii polega na tym, że potrafi świetnie wyjaśniać jak doszło do jakiejś sytuacji (dziecko ma anoreksje - dominująca matka i wycofany ojciec; psychopata - zimna matka i przemoc itp, ale psychologia kiepsko przewiduje i nie potrafi powiedzieć co się wydarzy w konsekwencji konkretnej sytuacji i wtedy posługuje się statystykami. Dlatego w sytuacji bycia rodzicem najbardziej przydaje się zdrowy rozsadek. A kiedy czytam wpisy Boda widzę w nich duzo, zbyt duzo emocji. A emocje często nie idą w parze z rozsądkiem. Choć mam nadzieję że w tym indywidualnym przypadku jest inaczej. Może rzeczywiście dobro córki Boda jest tożsame z przeprowadzeniem rozwodu o winie matki i udowodnieniu (udowodnieniu komu?) że jest "szmatą".

    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aga ,zwrócę Ci tylko uwagę na to ,że ja na wczasach byłem z żoną i dzieckiem. Czytaj ze zrozumieniem proszę .
      Dużo emocji ??? tak a kto jest ich pozbawiony ? Jestem normalnym żywym ekstrawertycznym człowiekiem. Ktoś rozpieprzył mój świat i usmarował gównem wszystko co najświętsze w życiu a TY mi mówisz ,że mam przejść obok tego bez emocji ?????
      Kim byłbym wtedy ...jak postrzegała byś moją osobę gdybym przyją to wszystko na zimno i obojętnie ?

      Usuń
    2. i żeby było jasne to z owych wczasów do dzisiaj mam 400 zdjęć na których jestem z rodziną , z córką z zadowoloną i uśmiechniętą żoną . Na jednym zdjęciu jest żekoma baba ;) razem z drugą babą pije kawę nad basenem razem z moją ówczesną żoną .
      Mam też kilka zdjęć Kfiatuszka z wczasów ...które "spędzała z dzieckiem" nie pije na nich kawy ...
      to tak odnośnie "jeśli" ...........................

      Usuń
    3. Aga dużo racji. Wbijam kij w mrowisko - rzadko zdarza się kobieta tak trzeźwo myśląca i oceniająca wszystko na podstawie określonych kryteriów a nie emocji.

      "A już w sytuacji rozwodu mówienie o dobru (dobrze?) dzieci to hipokryzja (dla mnie)."

      Bezwzględny fakt, dlatego kretynizmem jest zapis KRiO, że na skutek rozwodu ma "nie ucierpieć dobro dziecka". W praktyce ten przepis jest wykorzystywany do wyciągania wyższych alimentów od rodzica, który ma je płacić czyli w praktyce ojca. Nie ma możliwości, żeby "dobro dziecka" nie ucierpiało w czasie rozwodu.

      Romek

      Usuń
  5. Ty Aga - miarkuj się! Z podobnych przeinaczeń rodzą się wyroki sądowe takie jak w tym przypadku!!!!!!!!!!
    Bodo nie "wybrał się na wczasy z babą, o która Kfiatek był zadrosny" tylko wybrał się na wczasy ze swoją rodziną, podobnie jak rzeczona "baba". Zbieg okoliczności sprawił, że byli w tym samym hotelu!
    Pozdrawiam Cię pani "rozsądna"
    Baba

    OdpowiedzUsuń
  6. Baba -nie jestem rozsądna. Staram się patrzeć na sytuacje z rożnych stron i być trochę adwokatem diabła. To życie Boda dlatego łatwiej nam wszystkim patrzeć z dystansem, choć pewnie i przykładać własną miarę do zdarzeń. Zarówno Ci którzy zagrzewają do wali jak i Ci co wzywają do zatrzymania mówią przez pryzmat własnego garba.
    I pamiętam jak wyglądały te wczasy -czytam uważnie a alzheimer rozwija się jeszcze niezauważenie-i jestem w stanie zrozumieć emocje Kfiatuszka. I uważam, że był to niepotrzebny incydent. I w tym (jak i pewnie w wielu innych) można było ustąpić właśnie dla dobra dziecka.Łatwo nam teraz oceniać Kfiatka. Ale do kazdej gry potrzeba dwojga a lawina to kupa kamieni. Bodo pisze z przekasem że Kfiatek płakał - no płakał -tzn że Bodo był dla niej kimś waznym, przez kogo warto płakać, kogo się kocha i po kim oczekuje się czegoś innego (i nie wnikam czy te oczekiwania są rozsądne. No i można spojrzeć na sprawę tak: Bodo porzucił Kfiatka emocjonalnie, zranił ją a ona znalazła sobie Krissa jako plasterek na rany. I już mamy Boda winę. No ale Bodo wcześniej, ale Kfoatek najpierw itp... (to taki przykład)I tak własnie wyglądają rozwody z próbą udowodnienia winy partnerowi.

    Bodo -piszesz o emocjach-większość ludzi (normalnych) odczuwa emocje. I to że je masz to coś naturalnego. Ale czym innym są emocje a czym innym czyny do których nas pchają. Złośc czuje kazdy, ale nie kazdy ma z tego powodu zakładana niebieską kartę. Poczucie krzywdy po zdradzie ma kazdy(zdradzony), ale nie kazdy rozwodzi się z orzeczeniem o winie. Bodo nie "ktoś" Ci rozpieprzył swiat. Wasz wspólny świat rozwaliliście oboje (choć można dyskutować czy po równo.
    Ktoś - chyba Romek - zalecał spojrzenie z innej, cudzej, przeciwnej perspektywy. My na tym blogu mamy Twoją perspektywę. Ale czy Ty próbowałeś się wczuć w perspektywę Kfiatka? co się takiego stało że osoba która Cię kochała, urodziła ci dziecko zaczęła zdradzać? Gdzie właśnie TY popełniałeś błędy? co robiłes nie tak? Czemu do tego doszło? Poczucie krzywdy jest fajne, ale na przyszłe zycie, na przyszłe relacje, na relacje z córką dobrze byłoby zebyś wziął swój kawałek odpowiedzialności za związek. Mimo tego, że teraz czujesz się okropnie i bardzo skrzywdzony.

    PS - do tych wszystkich którzy będą mnie linczować - nie bronię Kfiatka, Uważam, że zdrada jest zła. Ale też staram się jej nie oceniać, nie potepiac. Usiłuję szukac przyczyn które doprowadziły do tego że dwoje kochających się kiedyś ludzi dziś obrzuca się błotem i walczy na smierć i zycie. A łatwo powiedzieć: "to on/ona jest wszystkiemu winny/a"

    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ago, swoje zdanie budujesz na założeniu, że "dwoje kochających się kiedyś ludzi" w jakiś sposób doprowadziło do rozpadu małżeństwa. Czytając Bodo, coraz bardziej mam wrażenie, że w swoich wypowiedziach idzie on w stronę podważenia tego założenia, np. pytając "Jak długo i jak mocno trzeba kogoś nienawidzieć i jaką trzeba być wyrachowaną i zimną suką ,żeby ciągnąć to tyle lat kłamiąc i oszukując?"
      Dla jednych to może być próba zanegowania szczęśliwej małżeńskiej przeszłości, ale dla mnie to bolesna próba dogrzebania się do czasu, gdy taka miłość między nimi była. Miłość, czyli nie emocje i zauroczenie z motylami w brzuchu.

      Jeśli takiego czasu nie było, to trudno mówić o błędach Bodo, poza jednym - poza wykryciem, że to nie miłość i że warto w nią iść dalej. Nie chcę Kfiatka jednak oskarżać o wyrachowanie, bo mogła wmawiać sobie głębokie uczucie do Bodo i nie być świadoma, że decydują się na wspólne życie, w sytuacji, gdy wiele ważnych spraw nie jest znanych i uświadomionych drugiej stronie. Wracając jednak do ich małżeństwa od pewnego momentu prawdziwe 'ja' Kfiatka i Bodo zaczęło wychodzić na wierzch, bo to wcześniej, czy później wyleci z szuflady, jak zdjęcia kuzyna z bielizny. Można zaprzeczać, uciekać i tłumaczyć swoje zachowania i postawy (Kfiatek?), ale to nic nie da i za jakiś czas wróci.

      "No ale Bodo wcześniej, ale Kfoatek najpierw itp..."
      Chronologia jest bardzo ważna przy ustalaniu winy w sądzie. Nie bagatelizowałbym jej, nawet jeśli kojarzy się tylko z sądowymi korytarzami. Nie wiem jak u kobiet (90% kobiet :) ), ale dla mnie znajomość dat i sekwencji zdarzeń pomaga sobie całość w głowie poukładać i wyjaśnić zachowania innych. Myślę, że Bodo też wiele kawałków puzzli wskoczyło na swoje miejsce, po kontakcie z Krisem. Dlatego myślę, że warto - nawet jeśli boli - dotrzeć do prawdy i być jej świadomym. Życie w nieświadomości rodzi domysły - a mogłem to zrobić, a mogłem tamto, może by to pomogło, itp. Coś jak w uzasadnieniu wyroku - Bodo mógł cośtam zrobić, a nie zrobił, czyli jest współwinny rozpadu małżeństwa.

      "Bodo porzucił Kfiatka emocjonalnie"
      Abstrahując od Bodo i Kfiatka - co rozumiesz pod pojęciem "porzucenia emocjonalnego"?

      "Bodo pisze z przekasem że Kfiatek płakał - no płakał -tzn że Bodo był dla niej kimś waznym, przez kogo warto płakać, kogo się kocha i po kim oczekuje się czegoś innego..."
      Tutaj niestety przyjmujesz, że płacz był spowodowany tym, że Bodo coś (nie) zrobił i był dla niej ważny, więc poczuła się dotknięta i wyraziła to płaczem. Wcale tak nie musiało być. Chronologia zdarzeń mogła być inna, a płacz mógł być tylko grą. Równie dobrze mógł być tylko szczery. Wiele jednak może nam powiedzieć o możliwych intencjach wcześniejsze zachowanie Kfiatka. Jeśli wtedy miała kogoś na boku, to w "ważność Bodo" ciężko będzie uwierzyć.

      Pozdrawiam
      Sławek

      Usuń
    2. 100/100 - tak się chyba teraz nowocześnie pisze. Cieszę się, że nareszcie ktoś wyłamał się ze stereotypu i próbuje dociec głębiej pewnych spraw a nie tylko potępia w czambuł Kfiatka bądź próbuje obciążać Bodo.

      Ja po długim czasie od rozstania też doszedłem do takich wniosków i mimo, że nadal czuję się w pewnym stopniu ofiarą to już nie tyle Ex co naszej nieumiejętności dogadania się.

      Bodo, nawet nie zdawałem sobie sprawy jak kobiety mogą czuć się porzucone przez nas emocjonalnie a my nawet tego nie zauważamy. Dla nas to normalność a dla nich rodzaj przekazu podprogowego - jestem nieszczęśliwa, pomóż mi. Później zaczyna Ci robić na złość, aby zwrócić uwagę. Facet, który po latach czuje, że ma kogoś niemal na własność nie wyłapuje takich sygnałów. To w żadnym stopniu nie usprawiedliwia faktu szukania ciepła w ramionach innego faceta ale problem jest. I najgorsze jest to, że jest to problem w komunikacji. MY nie umiemy czytać ICH sygnałów a one z kolei nie potrafią wprost przekazać o co im chodzi. Choćby dlatego iż ONE uważają,że jak powiedzą wprost to znaczy,że MY ich nie kochamy wystarczająco, bo inaczej w lot byśmy złapali (jak inne kobiety) o co chodzi. Różnice w relacjach między płciami powinno się uczyć w szkołach zamiast religii...
      pozdrawiam
      Romek

      Usuń
    3. Dalej to jest już spirala nienawiści i udowadnianie w sądzie kto zaczął.
      Romek

      Usuń
    4. Romek, wlasnie dla takich perelek warto Cię czytac:)

      Moj facet nie dośc, ze nie wylapywal, to jeszcze nie slyszal jak mowilam. Najgorsze, ze odciął się takze od dzieci. W wieku 30 lat, czulam sie starą, brzydką, kucharką. Żyjącą glownie dziecmi, bez przyjaciol.
      Z seksu sama zrezygnowalam, bo to bylo zbyt bolesne. Po szalonych dwoch minutac, kiedy mialam nadzieje, ze mnie w koncu przytuli, zostawalam sama, rozbudzona i niedotulona.
      Kiedy pewnego dnia ktos zobaczyl we mnie piekna mloda kobiete, ceniac jeszcze wyzej moj intelekt, nie liczylo sie nic, oprocz mojego haju. Wszystko w jednym dostalam i przyjazn i morze czulosci. Nie przyszlo mi do glowy, ze kogos krzywdzę czy zdradzam, ja bylam zdradzana na 100 sposobow, tyle, ze nie fizycznie. Nic nie czulam, chcialm, zeby odszedl.
      Wtedy obudzil sie w nim lew. Żeby kiedykolwiek poswiecil dzieciom tyle uwagi co bieganiu za mną, to moze cos by mnie powstrzymalo.
      Schudl, jeszcze wiecej zaczął pic, wzywal rodzicow na ratunek, tlumaczyl dzieciom, ze mama k...wa, oraz rozwalał reką szyby w drzwiach.
      Na czysta kopia Kfiatuszka ze mnie!
      Nie dosc, ze sie nie pokajalam, to jeszcze oswiadczylam, ze nigdy w zyciu tego nie bede zalowala. I za cholere nie zaluje.

      Usuń
    5. On nie słyszał bo mówiłaś do niego INNYM językiem. Czemu czułaś się kucharą? Może gdybyś spojrzała z męskiego punktu widzenia i kupiła sobie extra bieliznę (następną kupiłby Ci sam) i powiedziała mu wprost, że dwie minuty Ci nie starczają, ale rozumiesz, że tak na niego działasz, że się powstrzymać nie może ;-) Wszystko zależy od egzemplarza i nie ważne czy to facet czy babka. Jak prymityw nie złapie NIC.

      To o czym piszesz niżej to ułuda. Spragniona ciepła rzuciłaś się w ramiona kogoś innego a chemia w mózgu spowodowała, że czułaś się doskonale. Gdybyś zdała sobie sprawę z tego,że to co Tobą wówczas kierowało NICZYM nie różniło się od stanu po kokainie czy chociaż trawce to być może byłabyś w stanie pomyśleć co ON czuł. To, że zachowywał się jak LEW napełniło tylko Twoją kobiecą próżność - to też jest zrozumiałe i nie potępiam Cię za to absolutnie. Problem jest jeden. My wszyscy w dużej mierze kierujemy się w życiu nie do końca świadomie, nie umiemy albo nawet nie chcemy dopuścić do głowy, że to nie MY kierujemy naszym ciałem tylko ONO nami. Mózg to bardzo skomplikowany organ więc to nie dziwne,że nie jest łatwo go opanować i używać.
      Romek

      Usuń
    6. Pójdę dalej...nie macie czasem wrażenie, że WY i WASZE ciało to dwie różne bajki? Biologia ciągnie w lewo a JA mówi idź w prawo...czasem to fascynujące. Dodam jeszcze, że ten brak zrozumienia sygnałów z drugiej strony po okresie "chemii" to kolejny dowód na to, że długotrwałe związku są z punktu widzenia natury łagodnie mówiąc...nieporozumieniem.
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
    7. Niestety, łzy mogą być tylko próba manipulacji,mój były mąż wylewał krokodyle łzy twierdząc, że bardzo mnie kocha, nikogo nie ma i nigdy by mnie nie zdradził, że wolałby sobie krzywdę zrobić, niż mi.
      Jak znalazłam maile do kochanki usłyszałam już tylko "wypierdalaj". A na pytanie o ten płacz, te wyznania, odpowiedział: takie rzeczy się mówi, gdybym powiedział Ci prawdę, nie chciałabyś ze mną być.
      Można się długo licytować o rozkład win.
      Ja jednak nigdy nie czułam się kryształowa, bo taki mam charakter, próbowałam z całych sił, na wszystkie możliwe sposoby ratować to małżeństwo- od rozmów, psychologa, przez kuchnię do sypialni. I mimo, że już wiem, jak perfidnie byłam oszukiwana 10 lat, nadal się pytam, czy coś mogłam zrobić lepiej. Moralnie nie mam sobie nic do zarzucenia, byłam wierna, kochającą żoną. Mój były mąż mimo lat kłamstw, zdrad uważa, że jest zupełnie bez winy, nie ma sobie nic do zarzucenia.
      Rozumiem Bodo, wiem co czuje, wiem jak to jest, gdy niby najpiękniejsze lata twojego życia okazują się być jednym wielkim fałszem- od początku do końca.
      Mój mąż na koniec z jakiś dziwnych pobudek po prostu mi z uśmiechem na ustach zaczął opowiadać prawdę. Kto nie przeżył, nie wie, jak to jest.
      To nie jest zdrada, ani fizyczna, ani emocjonalna, to jest jak gwałt na życiu,na wartościach, na wierze w ludzi- nie wiem, czy kiedykolwiek po czymś takim można ufać i żyć beztrosko.

      Usuń
  7. Bodo -a co do tych 400 zdjęć- ma być to dowód na co? Masz na nich jak Kfiatek płacze wieczorem-bo jeśli nie to chyba to nie była prawda. Oczywiście kpię. Wierzę w Twoją wersję wydarzeń, ale myślę że i wersja Kfiatka może zawierać sporo prawdy.Zdjęcia z ostatnich wakacji z ex też pokazują szczęśliwą, uśmiechnieta rodzinę. I nie widać na nich mojego drżenia rąk, nocnych łez ani jego tajnych esemesów. Więc co jest prawdą?
    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie pytasz ?? mnie ? mogłem się rozliczyć z każdego sms-a , z każdej minuty swojego czasu , nie ukrywałem ludzi których lubię i z którymi się przyjaźnie , nie miałem i nie mam kochanki i nie umawiałem się z nikim na wspólne wczasy płacząc jednocześnie nad tym jaki jestem nieszczęśliwy w związku . Wybacz Ago ale płakać można z różnych powodów.
      Możesz tak do tego podejść i założyć ,że opuściłem emocjonalnie Kfiatka z pewnością tak było i z tego właśnie powodu błagałem ją jeszcze kilka miesięcy później o chwilę rozmowy, rozmowy o nas . Dlatego ,że ją opuściłem emocjonalnie wyłem z rozpaczy po nocach a jadąc do pracy łzy lały mi się strumieniem którego nie mogłem zatrzymać , dlatego walczyłem i nawet składając pozew o rozwód miałem jeszcze nadzieję , że to się wszystko zmieni .
      Taka jest prawda ,że nawet swoją godność położyłem na szali ... i "teraz widzę ,że się starasz " usłyszałem .... kiedy wracaliśmy z tawerny i po kolejnych zakupach ... i starałem się nawet kiedy słyszałem jak mówi do innego : Czego on jeszcze chce !!! ... taka jest prawda .....
      Piszesz ,że byłem kimś ważnym ??? Nieeee....... błąd . Byłem cennym dostarczycielem dóbr . Bała się , to fakt bała się tego co zrobię kiedy się dowiem . Chciałem kulturalnie i przestała się bać . Jej błąd , pewność siebie ją zgubiła .. poczuła się tak mocna ,że chciała się bawić wszystkimi ... mną kochankiem .... jej błąd ..

      Usuń
    2. Aga, nie rozumiem Twojego pytania. Piszesz, że "nie widać na nich [na zdjęciach] mojego drżenia rąk, nocnych łez ani jego tajnych esemesów", ale mimo tego zdecydowałaś się, aby zdjęcia pokazywały "szczęśliwą, uśmiechnieta rodzinę". Grałaś więc do zdjęcia uśmiech i szczęście? Żeby były miłe wspomnienia?

      Nie dziwię się temu, kto widząc zdjęcia uśmiechniętej rodziny, która ma swoje ciemne strony, dojdzie do wniosku, że to jest mimo wszystko szczęśliwa rodzina. Jeśli pokazuje się niepełny (fałszywy?) obraz siebie, np. szczęśliwej osoby, to dlaczego oczekiwać, że ktoś będzie twierdził, że jest się nieszczęśliwym?
      Oczywiście na jednym, czy dwóch zdjęciach można wyjść inaczej niż w rzeczywistości, ale przy większej ich liczbie nie da się ich zanegować i twierdzić, że mijają się z prawdą.

      @Bodo - pokazałeś słabość/ugodowość, a szacunek i respekt w oczach Kfiatka zdobywa się pewnie siłą, której się można obawiać. Dziwne to trochę, bo z reguły siła wzbudza szacunek i respekt wśród mężczyzn. (Siła rozumiana nie tylko jako fizyczna tężyzna.) Uważaj jednak Bodo w zaciekłości - wygrać z Kfiatkiem warto, ale nie warto tracić czasu, aby ją (z)niszczyć.

      Sławek

      Usuń
    3. Sławek - z tymi zdjęciami - chodziło mi o to że one nic nie mówią. Ot tylko tyle że w jednej sekundzie ktoś stał obok kogoś i się uśmiechał. Sekundowy uśmiech. I Bodo ma 400 takich sekund, które podaje jako dowód na spędzenie szczęśliwego urlopu z zoną. tylko dlatego się do tego odniosłam, bo dla mnie zdjęcia nie sa dowodem emocji tylko faktów, migawkowych wycinków z całości.
      Ja -nie nie grałam-nie zawsze, czasem naprawdę się usmiechałam a czasem tylko wykrzywiałam twarz w odpowiedni grymas. Ale napewno nie byłam szczęsliwa.

      A co do siły - to jak jestem przeciwnikiem agresji to najchętniej przywaliłabym Krissowi.
      W pełni zgadzam się z Tym co napisałeś - wygrać warto (co będzie dowodem wygrania a co wygraną), ale nie warto tracić czasu aby ją zniszczyć. Szkoda zycia na zemstę.

      AGA

      Usuń
    4. Spójrzmy więc na to z tego punktu widzenia. Po jednej stronie masz opis Bodo + 400 sekund uśmiechów, po drugiej to co mówi Kfiatek + jej emocje. Emocje, odczucia mogą się zmieniać co chwila i to wcale nie spowodowane przez Bodo. Są też bardzo ulotne, bo nawet jeśli robisz wszystko, to jaką znajdziesz odpowiedź na przykładowe słowa, że "źle się przy Tobie czuję"? Każdy może powiedzieć, że czuje cokolwiek i używać tego jako argumentu. Jaką jednak ma to wartość, gdy stoi się z boku i nie było tam?
      Dlaczego i jak widzisz rolę emocji w rozwodowych bataliach?

      Sama zauważasz, że zdjęcia są dowodem faktów, a właśnie faktami powinien zajmować się sąd. Zdjęcia nie są dowodem emocji (też Twoje słowa), ale też przyczyny emocji na tyle są rozmazane i nieuchwytne, że trudno jest je traktować jako sensowną przyczynę do rozpadu związku. Emocje, to lampka ostrzegawcza, że coś może być nie tak - czasem to zaniedbania męża, a czasem niski poziom jakiegoś hormonu, który można doregulować lekami. Jeśli więc Kfiatek, płakała, źle się czuła (emocje) i twierdziła, że ich powodem był czas jaki Bodo spędzał ze znajomymi (fakty), to powinna skupić się na tych faktach... no tak, tylko że zdjęcia pokazują, że spędzali czas razem (tzn. Bodo, Kfiatek i znajomi), zeznania wskazują, że Kfiatek niejednokrotnie była zapraszana na te spotkania, że mimo wszystko Bodo również jej poświęcał czas.

      Nie byłaś szczęśliwa, ale chciałaś, żeby to tak wyglądało. Jeśli jednak nie komunikowałaś (tu tryb przypuszczający, bo nie wiem jak było), że Ci źle, a stwarzałaś pozory, że jest OK, to czemu się dziwić takiemu a nie innemu odbiorowi sytuacji? Nie chcę wchodzić w Twoje osobiste przeżycia, więc napiszę ogólnie - trzeba pokazywać, komunikować, że coś nie pasuje, uwiera, czy boli. Jeśli usłyszę kolejny raz, że moje zachowanie sprawia przykrość, mimo że nic złego w nim nie widzę, to będę się zastanawiał co i jak zmienić. Przy czym zmiana niekoniecznie oznacza zmianę mojego zachowania, bo może trzeba zmienić punkt widzenia drugiej strony. Tylko trzeba komunikować... bezpośrednio komunikować, bez domysłów i półsłowek.

      Pozdrawiam,
      Sławek

      Usuń
    5. Sławek, ale ja się zgadzam z tym co napisałeś.
      Ale czy jeśli coś nie zostało uchwycone na zdjęciach znaczy że nie istniało? Pewnie że różne rzeczy mogą wyzwalać emocje. Co więcej jestem pewna że zarówno Kfiatek jak i Bodo mówili o swoich emocjach i ich przyczynach. Tylko z jakiegoś powodu się nie słyszeli. Z jakiego? Czy bagatelizowali swoje (wzajemnie) emocje? Czy uważali że są one nieadekwatne do bodzca? Nie wiem. Mój ex kiedy mówiłam o emocjach złościł się i mówił - "jak ty tak możesz czuć, to głupie" Może i głupie, ale ja tak czułam. A jak było u Boda i Kfiatka? Nie wiem.
      Aga

      Usuń
    6. Uczuć, nawet jeśli wydają się głupie, nie należy deprecjonować. Choćby przez zwykły ludzki szacunek do drugiej osoby. Głupi to zrobił Twój ex tak o nich mówiąc.

      Jak było między Bodo i Kfiatem, to tylko oni wiedzą. Natomiast w ogólności, to obok komunikowania, o czym zapomniałem, ważna jest wyrozumiałość dla drugiej strony.
      Nie warto jednak zrywać prób komunikacji swoich uczuć i wsłuchiwania się w uczucia innych. Dlaczego to nie wychodzi, bo pewnie nadajemy na innych falach, mówimy różnymi językami. Mi, na przykład, wiele zajęło zrozumienie, że kobiety mówią także meta-językiem, tzn. treść tego co mówią to jedno (czasem nie ma znaczenia), ale też sposób w jaki coś mówią (lub milczą) jest również komunikatem. Niby teraz to się wydaje trywialne, ale dawniej to był kosmos - taki stopień kompresji komunikatów :)
      Często też spotykałem się z opinią, że kobietom trudno uwierzyć (zrozumieć?), że my komunikujemy się, aby przekazać sobie informacje, a niekoniecznie dlatego, aby utrzymać, rozbudować, ubogacić relację między rozmawiającymi. Ech... książkę (kolejną z wielu) pewnie można by na to napisać.
      Póki jednak widzę, że jej się chce poznawać męski język, a jemu kobiecy, to jest nadzieja, że jakoś się dogadają :)

      Pozdrawiam,
      Sławek

      Usuń
  8. Napewno przykładam tu do Kfiatka i do Boda swoją miarę.
    Ale nie wierzę (choć wiem że tak czasem bywa) że byliscie ze sobą z wyrachowania, bez miłości i szacunku. Myslę, kochaliscie się i braliscie slub z pełna wiarą w miłość, wiernośc i uczciwość małzeńską...
    bodo - czy ty chciałbyś zrozumiec i poznać motywy Kfiatka? Czy Ciebie interesuje co ona czuła, dlaczego tak zrobiła? Co ją pchnęło do zdrady? Czy poprostu swoje wiesz i już? dlaczego tak bardzo deprecjonujesz to co was połaczyło, co doprowadziło do decyzji o rodzicielstwie i małżeństwie? Bodo - nie twierdzę, że coś ukrywałeś. Tylko, że na to czego nie ukrywałeś patrzyliscie z Kfiatkiem zupełnie inaczej. Jak jej romanse przestały być ukryte, to jakoś was, to nie zblizyło, bo istotniejsze stało się jak ty się z Tym czujesz, a nie to co ona robi.
    A godnośc - nie wiem ile osób po rozwodach ją jeszcze posiada.

    Sławek - kolejnośc jest bardzo istotna. chodzi mi tylko o to, że zdrada nie musi być pierwszym złem, które wydarzyło się w małzeństwie. I rzadko jest. stąd tak trudno udowodnić jednoznacznie czyjąś winę, bo wówczas ten drugi absolutnie jest nie winny? A kto zaczął?
    A czym jest porzucenie emocjonalne - "bedę robił to co chcę bez względu na to co Ty czujesz" - i tu mamy wszystko - od spędzania czasu z ulubionymi przyjaciółmi na seksie z inną osobą skończywszy.
    A co do tego, że jak się ma kogoś na boku to w ważność Boda trudno uwierzyć to posłużę się najobrzydliwszym tekstem na świecie: "to był tylko sex, on nic nie znaczył". I co?

    Aga
    PS - uważam że i Bodo i Kfiatek są ofiarami i sprawcami tego co dzieje się dzisiaj.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co Aga - idż nauczać gdzie indziej, jak czytam te Twoje podbite wszechwiedzącą empatią, i samozadowoloeniem farmazony to rozglądam się za kubłem, żeby sobie rzygnąc.... Tylko neofici, których rozsadza duma z własnych bohaterskich osiągnięc są w stanie tak bredzić. Zamiast się tutaj prężyć intelektualnie pouczając innych o przyczynach i przyczynach przyczyn może warto zostawić Bodo jego własne miejsce i czas... na obiektywizm, dystans, uspokojenie ducha. Bo Toje rady oprócz autopromocji naprawdę nie są ani potrzebne, ani pomocne...
      Stróż

      Usuń
    2. A ja się nie zgadzam. Aga byłaby dobrym psychoterapeutą na etapie kiedy goowno jeszcze się nie wylało. Stróżu, przy całym szacunku do Ciebie to musisz przyznać, że Kfiat rozwijał się w złym kierunku wraz z wzrostem poczucia własnej wartości budowanym na plecach Bodo. Pamiętacie własnoręcznie upieczone ciasto? To nie było wyrachowane...

      Niestety, ale dalej będę twierdził, że pewne kobiety mimo, że bardzo atrakcyjne i potencjalnie przebojowe mają tak mało wiary w siebie, że uciekają pod skrzydła Ryśków z Klanu po to by się rozwinąć. Później poczucie wartości które rośnie powoduje, że zamiast korzystać z tego dla dobra rodziny zaczynają się upijać do nieprzytomności. To jest jak spirala. U Bodo problem zaczął się jak Kfiat poszedł do pracy. Poznał swoją wartość, siłę, różnego rodzaju męskie kanalie tanimi komplementami zrobili kompletny syf z jej mózgu. Kfiat oprzytomnieje. Daje góra dwa, trzy lata...szkoda, że fajna rodzina znów poszła na szafot. Cóż...skądś to znam...
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
    3. A w ogóle to najlepiej być samcem Alfa a nie Ryśkiem ale z tym to się chyba człowiek rodzi, bo nawet wygląd zewnętrznym, obycie czy wykształcenie nie do końca mają na to wpływ jak jesteśmy postrzegani przez kobiety ;-)

      Stąd w Niemczech robiąc badanie socjologiczne na temat panów płacących alimenty okazało się, że niemal co TRZECI łoży nie na swoje dziecko. Jest wiele pań, które wolałby być zapłodnione przez samca Alfa ale już do wychowania potomstwa lepszy byłby Rysiek z Klanu. Cóż zrobić, ograniczenia obyczajowe, religia, wstyd powodują, że panie rzadko przyznają się, że czysta biologia często podprogowo podpowiada im,że takie rozwiązanie jest najlepsze dla przetrwania gatunku. Dalej już mamy pozorną monogamię...rozpisałem się a miałem się już wynieść. ;-)
      Pozdrawiam
      Romek

      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
    4. "Jak jej romanse przestały być ukryte, to jakoś was, to nie zblizyło, bo istotniejsze stało się jak ty się z Tym czujesz, a nie to co ona robi."
      Brakuje mi tutaj konsekwencji w tym co piszesz. Z jednej strony pokazujesz wagę emocji, a tutaj emocje Bodo deprecjonujesz. Chyba, że nie dopatrzyłem się sarkazmu.
      No nijak nie mieści mi się pod skalpem to co napisałaś.

      Racja, zdrada często nie jest pierwszym złem w małżeństwie, ale, powtórzę za Tomkiem (poniżej), zdrada "jest złem o zupełnie innym ciężarze gatunkowym niż "inne zła" w związku." To atak w samą istotę związku, a nie drobna złośliwość. Są więc "zła", które niszczą związek całkowicie - znajdź pierwsze w chronologii, a często będzie je poprzedzał ciąg mniejszych zeł(?) - masz winnego. Oczywiście nie jest to zawsze takie proste, bo druga strona może dolewać oliwy do ognia, ale da się wyłapać moment zerwania związku... a potem, skoro go już nie ma, to trudno mówić o zdradach skoro nie jest się już razem (nawet jeśli nie ma się świadomości tego faktu).

      "A co do tego, że jak się ma kogoś na boku to w ważność Boda trudno uwierzyć to posłużę się najobrzydliwszym tekstem na świecie: "to był tylko sex, on nic nie znaczył". I co?"
      Cytat z niższych lotów, ale i na to odpowiem.
      On jest dla mnie ważny, ale na "tylko seks" umawiam się także z kolegą z pracy. Coś takiego (lub podobnego, bo to przykład), to słowa kogoś co najmniej niezbyt dorosłego, choć bardziej bym się skłaniał do dwulicowości jako diagnozę.
      Odpowiem także pytaniem - skoro Bodo był ważny (wybacz, że Twoje "imię" pojawia się tak często), to jak ona chciała mu to pokazać, wyrazić? Chodzi mi o coś co byłoby tylko dla niego, coś co potwierdzałoby jego specjalny status w jej życiu. Zdrada wyklucza fizyczność.

      Sławek

      Usuń
    5. Jeszcze o porzuceniu emocjonalnym.
      Trudno mi zaakceptować Twoją definicję - "bedę robił to co chcę bez względu na to co Ty czujesz". Przyjęcie jej oznacza, że - niejako - stajemy się niewolnikami drugiej osoby. Jeśli nie możesz czasem robić coś co nie pasuje drugiej stronie (nie mówię o zdradzie, czy innym ciężkim kalibrze spraw), to uzależniasz się od tego co czuje druga osoba. Do tego jej odczucia mogą się szybko zmieniać... jak za tym nadążyć?
      Do tego dochodzi jeszcze to o czym pisał Tomek - argumentem odrzucenia emocjonalnego można wszystko udowodnić.

      Bardziej do mnie przemawia inna definicja - brak zainteresowania uczuciami i emocjami drugiej strony. Ciężko jednak to przyłożyć do sytuacji Bodo - przecież zapraszał Kfiatka na wspólne spotkania. Poza tym - z tego co pamiętam - owe małżeństwo było w tym samym hotelu tylko przez pewien czas wakacji Bodo i Kfiatka. Czyżby w pozostałe dni Bodo balował sam, a ona płakała w pokoju?
      W tym przypadku bardziej bym podejrzewał Kfiatka o próby alienowania się emocjonalnego, niż porzucenia. To jednak może ocenić tylko Bodo i Kfiatek, także niezależnie od siebie.

      Sławek

      Usuń
    6. "A w ogóle to najlepiej być samcem Alfa a nie Ryśkiem..."

      Przypomniała mi się ostatnia scena z "Testosteronu": "kopulować, bez przerwy kopulować" :)
      http://www.youtube.com/watch?v=L1QHNVyv3DY&t=1h48m3s

      Sławek

      Usuń
    7. Tu nie chodzi o sex Sławku, bo po latach stwierdzam, że wolałbym być w związku z fajną babką bez seksu niż z wulkanem seksu, z którym nie mógłbym się dogadać. My tak mamy podobno z wiekiem ;-)

      Samiec Alfa to instytucja...nie będę pisał co o tym myślę, bo zaraz mi panie zaczną w prywatne życie lgnąć bylebym się tylko zamknął ;-)
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
  9. Trzeba było do kubla a nie tutaj. Niesmak i przykrosc.

    Bodo prosił niedawno, żebysmy pamiętali, że za kazdym postem stoi człowiek. Kim jestes, zeby oceniac, ze ona bredzi?
    Mnie ten punkt widzenia zainteresowal.

    "bodo - czy ty chciałbyś zrozumiec i poznać motywy Kfiatka? Czy Ciebie interesuje co ona czuła, dlaczego tak zrobiła? Co ją pchnęło do zdrady? Czy poprostu swoje wiesz i już? dlaczego tak bardzo deprecjonujesz to co was połaczyło, co doprowadziło do decyzji o rodzicielstwie i małżeństwie? Bodo - nie twierdzę, że coś ukrywałeś. Tylko, że na to czego nie ukrywałeś patrzyliscie z Kfiatkiem zupełnie inaczej"

    Maria.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, na tym etapie na którym jest Bodo nie da się o tym rozmawiać. Rana jest tak ropiejąca, że wszelka empatia dla drugiej strony jest niemożliwa. Kluczem do uwolnienia się jest jednak wybaczenie. Ja po kilku latach nie jestem w stanie powiedzieć, że się uwolniłem. Proszę dobrze zrozumieć to co napisałem.
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
    2. Romku, wyzej zacytowalam Age, żeby pokazac Strozowi, ze to nie brednie,oraz, ze czasami lepiej do kubla niz na forum.
      Jak mi sie robi przykro, bo komus moze byc przykro, to znaczy, ze przegiecie bylo.

      Jasne, nie musisz tlumaczyc, Probuje sobie wyobrazic, jak sie czuje Bodo.

      Usuń
    3. Stróż naprawdę trzeźwo myśli i zgadzam się z jego opiniami niemal w 100%, nie mniej jednak jeżeli w dyskusji/życiu/pracy uczestniczą dwie osoby o różnym poziomie świadomości to jedna strona może widzieć rzeczy, które dla drugiej pozostaną czarną magią i często nawet tłumaczenie pewnych rzeczy (o ironio - skąd ja to znam?) NIC nie daje a czasem wręcz wzbudza agresję.
      Pozdrawiam
      Romek
      PS: Błagam odczytajcie to właściwie, bo czasem mam wrażenie,że jestem z innej planety ;-)

      Usuń
  10. Aga: "Bodo porzucił Kfiatka emocjonalnie, zranił ją a ona znalazła sobie Krissa jako plasterek na rany. I już mamy Boda winę."

    Myśląc w ten sposób jesteśmy w stanie udowodnić winę każdemu. Również ofierze gwałtu: szła wieczorem sama, szykownie ubrana i umalowana, widząc nadchodzącego z naprzeciwka mężczyzne nie spuściła wzroku a nawet odpowiedziała na uśmiech, czyli wyraźnie szukała towarzystwa i rozrywki oraz prowokowała i zachęcała, czym wyraziła domniemaną zgodę.

    Myśląc w ten sposób faktycznie nie jesteśmy jednoznacznie stwierdzić kto jest winien. Wtedy rzeczywiście dochodzenie w sądzie kto jest winien rozpadowi małżeństawa nie ma sensu. A może i ustalanie przez sąd kto jest winien gwałtu też nie ma sensu?
    Uważam, że rację/winę często/niekiedy jednak da się jakoś wyważyć. I chyba nie jest to pogląd odosobniony, bo sądy w przypadku rozwodu jednak się tym zajmują. Dlatego tak ważna w procesie dwodowym jest chronologia.

    Wiem, że przykład z gwałtem to argumentum ad absurdum. Ale tak jak niewłasciwym jest załozenie, że wszystkie kobiety to szuje, tak niewłasciwym jest również założenie, że za rozpad związku zawsze odpowiedzialne są obie strony.

    Aga:"zdrada nie musi być pierwszym złem, które wydarzyło się w małzeństwie. I rzadko jest. stąd tak trudno udowodnić jednoznacznie czyjąś winę, bo wówczas ten drugi absolutnie jest nie winny? A kto zaczął?"

    Aga, to nie zarzut wobec Ciebie ani insynuacja, ale uważam, że tak tłumaczą się ci, którzy kiedyś zdradzili. Nawet jeśli zdradzili z powodu chęci urozmaicenia sobie życia, to rzadko kogo stać na odwagę, aby się do tego przyznać i będzie stosować wykręty w rodzaju "porzucenia emocjonalnego". I żeby nie było, że piszę to z męskiego szowinistycznego punktu widzenia - reglamentacja seksu przez partnerke też nie jest dla mnie żadnym usprawiedliwieniem znalezienia sobie kochanki (to dopiero było męsko-szowinistyczne :) ale podaje ten przykład, bo często na to powołują się mężczyźni).

    Zdrada może nie być pierwszy złem w związku, ale jest złem o zupełnie innym ciężarze gatunkowym niż "inne zła" w związku. Jest podstawowym wykroczeniem przeciwko związkowi, godzi w jego istotę. Jak się w związku źle dzieje, to się problemy rozwiązuje razem w związku. Albo przy pomocy zew. idąc razem na terapie. Abo idąc samemu do psychologa, albo do przyjaciółki/przyjaciela. Ale z tymi ostatnimi nie wchodzi się w ramach szukania pocieszenia ani do łóżka ani nie przekracza się pewnych granic (zdrada emocjonalna=zbytnie zangażowanie emocjonalne w "przyjaźń"). Na zewnątrz szuka się pomocy na rzecz związku a zdrada z kochankiem nie jest działaniem w interesie związku.

    Z powyższych względów zdrada nie może być odpowiedzią na "inne zła w związku". Jeżeli nie widzi się przyszości w związku, to się uczciwie odchodzi. A nie zachowuje tak, że daje się pożywkę do powstawania takich nieco wulgarnych, ale często niestety prawdziwych, "ludowych mądrości", że małpa jednej gałezi nie puści póki drugiej nie chwyci.

    Tomek

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomek, reglamentacja seksu jest formą nacisku mającą spowodować, że nasze prywatne fabryki jądrowe zafundują nam mikro Czernobyl. To dlatego wszystkie "porządne" kobiety nienawidzą prostytutek. Nikt nie lubi łamistrajków ;-)
      Pozdrawiam
      Romek

      PS: Moim zdaniem nie chodzi tu o uznanie czyja jest wina z prawnego punktu widzenia, bo dla mnie to jest jasne jak słońce. Kfiat dał dupy i basta...Ktoś tu poszedł dalej i stara się dociec co się stało, że kobieta piekąca własnoręcznie ciasto nagle zamienia się nimfomankę a atrakcji szuka na zewnątrz. Ja na to pytanie odpowiedziałem wyżej...
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
    2. Romek,

      Ad reglamentacja seksu: rozumiem, że forma nacisku, ale uważam, że nie powinno sie ulec. Trudno. Składową związku jest wierność rozumiana również tak dosłownie tzn. fizyczna.

      Mi też nie chodzi o prawne uznanie czyja wina i zdobycie certyfikatu na swoją niewinność tudzież potwierdzenia na urzędowym papierze, że to ta druga strona jest winna. Ale jak słusznie wczesśniej pisałeś Bodo jest na tym etapie (ważne że sa właśnie te różne etapy), że potrzebuje tej walki o orzeczenie o jej winie. Na egzegezy, wnioski dla siebie tudzież refleksje i przestrogi ku potomności dlaczego w ogóle dochodzi do rozpadu związków czas będzie później. Może i przyjdzie czas na wybaczenie. Ale nie teraz. Teraz trzeba sprawę doprowadzić do końca (tego etapu).

      Znajoma właśnie się rozwodzi. Szczęsliwe kilkunastoletnie małżeństwo, dwójka wspaniałych dzieci i nagle grom z jasnego nieba - odkrywa, że on od conajmniej roku ma kochankę. Po "szczerej rozmowie", w której on się przyznaje do tego co mu udowodniono :/, ona z trudem, ale wybacza, walczy o związek. On po jakimś czasie się wyprowadza do kochanki. Ona cały czas rozpaczliwie wierzy, że on może jednak wróci (pewnie by i wybaczyła, problem co potem). On po miesiącu składa pozew bez orzekania o winie. Radzę jej, aby się zgodziła i nie brnęła w to żenującą sądową telenowele co kto kiedy powiedział i jak się zachował i dlaczego to ten drugi jest winien, bo to proszę pani on zaczął! Przecież rodzina, znajomi i przede wszystim ona wiedzą kto jest winien. Radzę jej aby postarała się jak najszybciej zamknąć ten przykry rozdział w życiu, skoncentrować się na teraźniejszości (terapeutycznie aby nie zwariować od rozmyślań, wpomnień etc) i wynikajacej z niej przyszłości, dobry psychlog itd. Ona na to, że psycholog i reszta ok (na szczęście tam idzie bo źle z nią było i pomógł), ale składa kontrpozew z wnioskowaniem o jego winie. Nie rozumiałem tego, ale wytłumaczyła mi jak bardzo tego potrzebuje. Jeśliby skapitulowała, to czułaby się jakby dała przyzwolenie na to, co zaprzecza wartościom, które dotychczas wyznawała i starała się realizować. Nie chodzi o dokopaniu mu. Ona nie chce być wspólnikiem w jego łajdactwie. Ona chce przez ten proces powiedzieć: nie zgadzam się na takie łajdactwa.

      Dlatego kibicuje Bodowi i uważam, że jego apelecja ma sens (najważniejsze, że on tego potrzebuje).

      Tomek.

      Usuń
    3. Ulec nie trzeba ale szantażowi. Ja uważam, że są pewne granice. Jeżeli ktoś w związku stosuje jakikolwiek szantaż (znów uważam, że dominują w tym kobiety) to należy z całą bezwzględnością narysować temat i postawić granicę. Jak się pojawi foch, również nie reagować. Jak następuje odwilż, przytulić i wytłumaczyć. Jak chwyciło - nie ma problemu - byleby nie za często. Jak nici - trzeba się rozejść. Inaczej to nie ma sensu...

      Kochanek, kochanka...temat rzeka. Pozorna monogamia w naszym świecie jest tym samym co demokracja. Generalnie jest do dupy, ale nie wymyślono dotąd nic lepszego. Jeżeli podłączymy pod to statystyki, które mówią, że około 80% mężczyzn w życiu choć raz zdradzi i 60% kobiet to wydaje mi się, że reszta jest kwestią ego i wzorców wyniesionych z domu. Proszę zauważyć, że w kartoflanej problem leży często w podstawach ekonomicznych rodziny. Wśród ludzi naprawdę zamożnych często nie ma takiej szarpaniny. Ludzie zwyczajnie się rozstają, później często zostają przyjaciółmi, często wychowują razem dzieci. Facet często zostaje w związku mimo, że ma dość, bo wie że ew rozwód położy go ekonomicznie, zresztą nie tylko jego ale dzieci itp. Z kolei kobieta też obawia się spadku poziomu życia, braku bezpieczeństwa itp. Niestety moi drodzy, ale póki co ja główny problem widzę w zasobach a raczej ich braku.
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
  11. O nie, nie napelnilo mojej kobiecej proznosci, bo go od dawna nie kochalam. Za to wywolalo straszny bunt, bo ogniem i mieczem walczyl o swoją rzecz. Od dawna nie sypialismy ze sobą, calymi tygodniami nawet nie musnelismy sie dotykiem i bylo ok. Wstrętu i upokorzenia nie da się opisac. Przez tyle agresji nawet nie poczulam skruchy.
    Chcialam, zeby sie opamietal, bo przykro bylo patrzec, poza tym przestalam sypiac ze strachu i jechalam na prochach uspokajajacych. Probowalam rozmawiac, prosic o rozstanie.
    Minelo pare lat, to musiala byc niezla dawka chemii, albo zloty strzal, bo nadal kocham tego mojego pana od haju. Planujemy sie pobrac wiosną. Naprawde kilka ladnych lat.
    Moze to moje cialo mna pokierowala jak piszesz, ono madre jest, wie czego mi potrzeba.

    Dlaczego, pytam się, trzeba ratowac jakis syf, ktory czlowieka pograza w depresji?
    Co zlego w "malpieco sie chwyta nastepnej galezi"? Przeciez bez galezi bym tkwila dla dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miłość a kobieca próżność to dwie różne sprawy. Ego jest zawsze nienasycone dlatego nauczenie się panowania nad nim wielu z nas nigdy się nie uda. Ja walczę, ale jak widać bez skutku ;-)

      Cóż, nie oceniam sytuacji, dodam tylko jedno. W życiu nie powinno kierować się ciałem tylko...hmm no właśnie to nie takie proste czasami.

      Nie ma nic złego w łapaniu się innej gałęzi pod warunkiem, że nie trzyma się drugiej. Niestety często mamy w życiu do czynienia z sytuacją, że pani jednej gałęzi (najczęściej portfel partnera) nie chce puścić a już mocno trzyma drugą (fallusa kochanka). To jest też to co zasadniczo różni większość mężczyzn i kobiet. My odchodząc po prostu odchodzimy i nie ma dla nas znaczenia NIC. W kobiecym świecie nie jest to już takie proste.
      Romek

      Usuń
    2. Prosze, niech ktos mi wytlumaczy, dlaczego zdrada fizyczna ma najwiekszy ciezar gatunkowy?
      Dlaczego opuszczenie emocjonalne (rowniez nie interesowanie sie kompletnie dziecmi, domem, zona) jest nazwane wyzej wykretem zdradzaczy? Że niby mozna odejsc najpierw, a potem zakochac, ze uczuciami mozna posterowac? Racja, ale jak sie siedzi w szambie, to szambo zaczyna byc bezpieczne.
      Dlaczego zdrada nie moze miec zadnego wytlumaczenia?
      Dla mnie o wiele podlejsza byla zdrada rodziny, powroty w stanie upojenia, zrzucenie calego ciezaru na druga osobe, zabijanie milosci dzien po dniu.
      Nie da się wytlumaczyc, ze tamto bolalo rownie mocno i o wiele dluzej.

      Usuń
    3. Romek, wydaje mi sie, ze przesadna dbalosc o ego to męska cecha. To wy sie tym kierujecie, moje ego nie musi sie karmic, absolutnie jestem pozbawiona tego rodzaju proznosci. Dlaczego nie kierowac sie cialem, intuicja?
      Ok. trzymanie sie portfela i kochanka to wyjatkowo podle.
      Mężczyzni nie odchodza tak po prostu, nie oddaja tak chetnie dorobku calego zycia, boja sie potepienia, alienacji. To raczej kobiety kierując sie uczuciem odejda z walizką.

      Usuń
    4. Ja nie twierdzę, że "zdrada fizyczna" ma największy ciezar gatunkowy, ale zdrada w ogóle, również emocjonalna. Gdy nie dochodzi do "konsumpcji", ale są wzajemne deklaracje, taka bliskość emocjonalna jaka powinna być w zwiazku, nielojalność przez np. planowanie wspólnej ewentualnej przyszłości itd. i to wszystko będąc cały czas w dotychczasowym związku.

      Jak w dotychczasowym związku jest taki "syf, ktory czlowieka pograza w depresji", którego nie ma sensu ratować, czyli jest tak, że potrzebny następny związek, to się ten pierwszy najpierw kończy. M. in dlatego tak ważna jest wspomniana powyżej chronologia.

      Do zakochania poza związkiem powinno się starać nie dopuscić. Jeśli do zakochania dojdzie i jest to od nas silniejsze, to się dotychczasowy związek kończy a nie gra na dwa dwa fronty nie puszczając jednej gałęzi póki druga nie okaże się pewna. Nie tak, że a jak by ta druga gałąź się nie okazała jednak pewna, to zostaje się na pierwszej i znowu szuka następnej.

      Jeśli doznaje się takiego do opuszczenia emocjonalnego, że już sobie z tym nie można poradzic, to się samemu opuszcza fizycznie wspólne miejsce zamieszkania ("odchodzi z walizką"). Ale odpowiedzią nigdy nie jest zdrada, również oczywiście na zdradę. Zdradę można wyjasnić, wytłumaczyć przyczyny, ale trzeba w tym zakresie tzn. zdrady wziąć winę na siebie.

      Wiem, że to łatwo napisać i wogóle łatwo tak moralizować. Jestem jak najdalszy od potępiania kogokolwiek. Nie o to mi chodzi. Codzi mi czały czas o to, że jakieś zasady muszą być i nie można zrelatywizować moralnie wszystkiego.

      Tomek

      Usuń
    5. "Dlaczego, pytam się, trzeba ratowac jakis syf, ktory czlowieka pograza w depresji?
      Co zlego w "malpieco sie chwyta nastepnej galezi"? Przeciez bez galezi bym tkwila dla dzieci."

      W sytuacji zdrady (także emocjonalnej) trzeba ratować siebie (i dzieci, jeśli są). Ja bym był za odseparowaniem się od takiej osoby - czy to w formie separacji, czy rozwodu, czy nieformalnie.
      Mam wrażenie, że hasło o małpie i dwóch gałęziach nie dotyczy Ciebie - bo jak poznałaś obecnego pana, to niewiele (poza dziećmi i formalnym małżeństwem) Cię łączyło z exem. Jeśli więc ów pan był tylko katalizatorem Twojej decyzji o odejściu, tzn. przyspieszył ją (dał Ci siły, motywację do niej?), a nie był jej przyczyną, to nie powinnaś hasła o dwóch gałęziach odnosić do siebie. Możesz jednak mieć w przyszłości potrzebę wytłumaczenia dzieciom, że ów pan, to nie powód, a tylko katalizator do formalnego potwierdzenia rozejścia się z Twoim exem.
      Jego rolę (katalizator vs. przyczyna) tylko Ty możesz określić i jeśli sumienie masz czyste, to nic tylko uśmiechu życzyć :)

      @Tomek "Jeśli do zakochania dojdzie i jest to od nas silniejsze,..."
      Nie zgodzę się z tym, że zakochanie może być silniejsze od nas. Mamy wolną wolę, jeśli uznasz, że zakochanie jest silniejsze od Ciebie, to znaczy, że jesteś jego niewolnikiem, że nie możesz podejmować własnych decyzji. To ładnie by brzmiało jako wymówka, ale nijak do mnie nie przemawia.
      Jasne, że będąc w małżeństwie można się zakochać w kimś innym - pytanie tylko co się z tym zrobi, jaką decyzję podejmiesz, jak wykorzystasz swoją wolną wolę. Możesz iść w tango, ale trzeba być świadomym konsekwencji, a najlepiej od razu się z małżonkiem rozejść, żeby nie ranić.

      Sławek

      Usuń
    6. Nie wiem czy wiesz co rozumiem pod pojęciem EGO. Tu nie chodzi o to, że np facecik po piwku stoi przy ławce i zachowuje się jak pawian wmawiając wszystkim wokół, że on to albo tamto, jednocześnie pokrzykując i bujając się na boki. To nie ego, to testosteron a gość zwyczajnie nawet nie zdaje sobie sprawy, że jest na haju tyle tylko,że legalnym. Ego to coś, co powoduje, że np nie potrafisz ocenić sytuacji bez emocji, nie potrafisz wznieść się na orbitę z Wisienki i spojrzeć na wszystko z perspektywy. Ego często też nie pozwala nam spojrzeć na problem z punktu widzenia innej osoby. Okiełznanie własnego ego mógłbym porównać w skali sukcesu do zrobienia majątku przez np pana Kulczyka. Niewielu się to udaje, stąd podobno najbardziej szczęśliwi ludzie na świecie to mnisi buddyjscy medytujący całymi dniami pod drzewem ;-) My się niestety musimy "kotfaisić" w tym piekiełku, które sami sobie tak naprawdę tworzymy.

      Zgodzę się jeszcze na koniec z jedną rzeczą. Świadomy CZŁOWIEK w związku powinien unikać sytuacji umożliwiających mu zauroczenie się kimś a w konsekwencji uruchomienie reakcji chemicznych w mózgu i chorobę zwaną miłością. Jeżeli zdamy sobie sprawę na zimno, że ta cała miłość to tylko stan umysły, który natura celowo stworzyła, abyśmy wydali potomstwo to spojrzymy na to wszystko z innej perspektywy i zauważymy,że są w życiu rzeczy ważniejsze, ciekawsze, bardziej satysfakcjonujące niż klasyczne tokowanie.
      Romek

      Usuń
    7. @Sławek...

      Portfel w moim wpisie jest przenośnią. Chodzi o to, że dla pani Przetakiewicz portfelem będzie pan Kulczyk a dla pani Zosi facet, który ma stały dochód w postaci renty na reumatyzm. Tu chodzi o mechanizmy, więc albo puszczam jedną gałąź i skaczę na drugą albo nie. Wiele pań trzyma dotychczasowy związek "na wszelki" wypadek, licząc na to, że sprawa się nie rypnie. Być może część facetów robi tak samo, choć uważam, że tu mechanizm jest inny. Czy lepszy? Z mojej perspektywy zdecydowanie ;-)

      Sławek, jak nie okiełznasz zauroczenia (a bardzo trudno wyczuć moment) to po zakochaniu się już sobie nie poradzisz. Nie ma siły...Po dwóch, trzech latach przyjdzie otrzeźwienie i czas na liczenie...strat.

      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
    8. Romek, a może ta choroba to "zakochanie" a nie "miłość"?
      Chemia zakochania to stan zaćpania, jednak miłość uważam za stan bardziej świadomy. Miłość jest swego rodzaju wyborem, decyzją. Zakochanie - hajem. Tak sobie myślę:)

      Usuń
    9. Portfel przenośnią - złapałem od razu - możliwe, że gdzieś napisałem coś co sugeruje inaczej. Udzielanie się na kilku "frontach" potępiam, bo to może prowadzić do schizofrenii i niepokojów sumienia. A jak powszechnie wiadomo najważniejszy jest święty spokój :)

      Dzięki Maryś za uprzedzenie mojej uwagi - Romek opisał zauroczenie, a nie miłość, która dla mnie jest postawą względem drugiej osoby. Bo nawet jak mnie niemożebnie wkurza, to robię coś dalej dla jej dobra - nawet głupie kanapki rano.

      Myślę więc Maryś, że dobrze sobie myślisz :)

      Sławek

      Usuń
    10. Mario, nie zgadzam się. Miłość może istnieć jako zjawisko z rodzica na dziecko. Odwrotnie już różnie z tym bywa. Co do relacji między kobietą a mężczyzną...przykro mi.
      Romek

      Usuń
    11. Sławku, lubię precyzję wypowiedzi, bo te głupie niezrozumienie intencji, szczególnie tutaj, gdzie się nie znamy, prowadzi potem do szarpania się za nogawki. Taka już moja upierdliwa natura :))))

      Usuń
    12. Maryś, upierdliwość natury warta pochwalenia i pielęgnowania :) W końcu, nogawek szkoda.

      Romek jednak ma rację - ciężko wybronić Twoją definicję miłości ("...stan bardziej świadomy. Miłość jest swego rodzaju wyborem, decyzją.") w kontekście miłości rodzicielskiej, ale świetnie wpisuje się w relacje między dorosłymi ludźmi.

      Sławek

      Usuń
    13. Moja definicja miłości nie dotyczyła miłości do dzieci. To jest inna miłość, niż do partnera. Już wyłuszczam, dlaczego.
      Miłość do dziecka jest bezwarunkowa. To cały zapas na życie, jakie dajemy dziecku w postaci bezwarunkowości. Miłość do partnera moim zdaniem będzie zawsze warunkowana. Dlatego między innymi oczekiwania kobiet, ( tak, głównie kobiet) ze otrzymają od partnera miłość bezwarunkową, są jednym z najbardziej szkodliwych mitów. To stąd biorą się księżniczki, którym "wystarczy być", leżeć i pachnieć. Przecież ten książe ma zasrany obowiązek kochać mnie za sam fakt popierdywania w jedwabne poduszki!

      Nie wiedziałam, że zwrot "Mario" był kierowany do mnie. Jest tu druga Maria, ja jestem Maryś :)

      Usuń
    14. Warunkowe uczucie nie jest miłością. Jest chemią. Przykro mi ale takie są realia.
      Romek

      Usuń
    15. No to podpiszmy protokół rozbieżności. To nie są realia, tylko Twoja opinia na ten temat.

      Usuń
    16. Każde uczucie jest chemią, Romku, neuroprzekaźnikami i impulsami elektrycznymi. Tyle że różne uczucia wędrują różnymi drogami w mózgu. Wot, na przykład wierność to dopamina:
      http://lists.man.lodz.pl/pipermail/chemfan/2005/12/0017.html

      Usuń
  12. Znowu się wtrącę. Romku, czasami słuchanie własnego ciała jest wielce pożyteczne. Nauczyłam się, że jak czuję kluchę w gardle, to ciało mi coś mówi. Jeśli mam nerwicowy atak astmy, to znaczy, że moje ciało ma mi do zakomunikowania coś bardzo istotnego. Najczęściej jest to komunikat - spieprzaj stąd, Maryśka!
    Domyślam się jednak, że nie takie sygnały ciała miałeś na myśli ;)
    Na marginesie - czytam Cię dzisiaj z przyjemnością:)

    OdpowiedzUsuń
  13. Tomek- dzięki za to co napisałeś o znajomej. Tak na to nie patrzyłam. Mi wystarczyła świadomość, że ja i bliscy znamy prawdę. Nie potrzebowałam nic, nikomu udowadniać,

    Stróżu - jeśli innych ludzi tak świetnie rozgryzasz jak mnie - to tylko mogę Ci pogratulować błyskotliwości i jednoznaczności postrzegania.

    Romku - w życiu nie byłabym dobrym terapeutą. Zbyt wiele pokładam wiary w ludzki rozum i rozsądek. A głupota mnie złości. I kiedy ktoś mówi, że rozum jedno a emocje drugie i w związku z tym ....posłuchał emocji to puszczam dym uszami.
    Dlatego tak drążę temat, bo uważam, że zrozumienie, poznanie perspektywy drugiej strony jest drogą może nie aż do wybaczenia, ale do ochłonięcia, złapania dystansu, emocjonalnego odejścia. Uważam, że poczucie krzywdy to pułapka na lata, szansa na powielanie w nowych związkach tych samych błędów a w konsekwencji uznanie, że wszystkie baby/faceci to gnidy. Natomiast wzięcie odpowiedzialności to szansa na zmianę, rozwój.

    Mario - mi nie było przykro za wymioty Stróża. Mam spory dystans do przerysowanych reakcji histerycznych mających podkreślić głębię emocji autora/ki.

    Moje posty są wynikiem tego co się dzieje mi w głowie.Wszystko, to o czym piszę przerabiałam przed rozwodem, w trakcie i w sumie tak jak pisałam w pierwszym poście czasami przerabiam nadal. I nie ma to nic wspólnego z chęcią bycia z ex. Rzadko jestem pewna czy postąpiłam dobrze i też rzadko jestem pewna że druga osoba chciała źle. Popełniłam i popełniam masę błędów. Jest tu wielu rozwodników i rozwódek. I kto z nas z czystym sumieniem powie - tak chciałem/am się rozwieść, mimo, że mój partner/ka był dobry, wierny to Ja zrobiłem/am wszystko żeby rozwalić ten związek. A statystycznie nie jest możliwe żeby zaglądały tu same niewiniątka.
    Nie cierpię być osądzana dlatego nie osądzam innych.
    Aga



    OdpowiedzUsuń
  14. dzisiaj wszystkich czytam z przyjemnoscią:)
    Maria
    p.s. Romku, tak trzymaj:)

    OdpowiedzUsuń
  15. Skoro tak przyjemnie, to się rozgadam.
    A propos reglamentacji seksu. Jest podobno około 20 powodów pozaseksualnych, dla których uprawia się seks. Idę o zakład, że jest tyle samo, aby go reglamentować. Seks tak często jest instrumentem do załatwiania spraw - przebaczenia, zgody po awanturze, zakupu nowej bluzeczki, ułudy bliskości, etc., że aż zęby bolą. Myślę, że strasznie łatwo przegapić ten moment, kiedy staje się obowiązkiem małżeńskim, a nie hedonistyczną rozkoszą ciała. Komunikacja seksualna bywa przerażająco ułomna - od udawania orgazmów, poprzez brak akceptacji dla własnego ciała, aż po wstręt do partnera, który oddala się emocjonalnie.
    Zauważam u wielu ludzi straszny lęk przed powiedzeniem partnerowi - boję się, że mnie nie pociągasz. Albo po prostu - dzisiaj mnie nie podniecasz. Zamiast tego brną w poświęcenie i rośnie im w środku klucha żalu i pretensji. Efekt jest taki, że seks zamiera, a klucha rośnie jak na drożdżach. Seks czasami staje się nie tylko narzędziem, ale jakimś upiornym obowiązkiem. Zamiast budować wszystko dookoła, aby błysk w oku spowodował ogień w lędźwiach, ludziska zabierają się za leczenie emocji od tak zwanej dupy strony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Seks jest bronią kobiet. Kobieta bez seksu wytrzyma długo, najwyżej poradzi sobie sama. Facet nie. Dlatego to tak silna broń i jednocześnie bardzo skuteczna, jeżeli obiekt, w który pani uderza jest nieświadomy pewnych mechanizmów. Poza tym, jeżeli pożądanie umarło, to utrzymywanie związku jest podtrzymywaniem trupa. Aby pożądanie nie umarło, obie strony muszą dbać o siebie. Dziś współczesny świat wymaga od nas bardzo wielu poświęceń. Nie dość, że aby imponować kobietom musimy mieć sukces ekonomiczny (stabilizacja) to jeszcze powinniśmy też dbać o siebie, żeby w alkowie pani miała wrażenie baraszkowania z Tarzanem. Aby wszystko było w komplecie każdy facet powinien być psychologiem, aby łapać w lot to czego pani chce, o czym myśli. Jak ktoś z nas spełnia te trzy warunki to może być samcem Alfa ;-)
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
    2. Mimo wszystko myślę, że warto ;-) Jedyne czego żałuję to fakt, że tak późno to zrozumiałem.
      Pozdrawiam
      Romek

      ;-)

      Usuń
    3. Przypomniałeś mi pewne wydarzenie z mojego życia. Podzielę się zatem.
      Moje narzeczeństwo było burzliwe, pełne rozstań i powrotów. Kiedy napięcie rosło, zamierał seks. Kiedy postanawialiśmy się rozstać i decyzja o rozstaniu wydawała się już nieuchronna, rzucaliśmy się na siebie następnego dnia. To poczucie wolności było wystarczającym afrodyzjakiem dla obojga. Tak naprawdę, najwięcej uniesień przeżywaliśmy dopiero wtedy, kiedy mieliśmy poczucie, że nie jesteśmy na uwięzi.
      Wiesz... te wymogi współczesnego swiata biją z równą siłą w obie płci. My mamy być "kucharką w kuchni, damą w salonie i luksusową kurtyzaną w alkowie". To tez może nieco skołować i spowodować frustracje. Serio.

      Usuń
    4. Nie od dziś wiadomo, że idealna partnerka jest damą w towarzystwie, dziwką w łóżku i kucharką w kuchni.
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
    5. A idealny partner, to wrażliwy poeta, który potrafi innemu samcowi dać w zęby, zbudować syna, zasadzić dom i spłodzić drzewo ;) Poza tym jeszcze jest jednocześnie emocjonalny i nieemocjonalny, oschły, ale wylewny, przystojny, ale nie za bardzo, domator, lecz survivalowy, delikatny a jednocześnie stanowczy ... itd itd ;)

      Usuń
    6. Popatrz jak kolosalna jest różnica w opisie naszych potrzeb! Ja ująłem to w trzech niewykluczających się wzajemnie punktach. Przeczytaj jeszcze raz to co napisałaś i postaraj się przełożyć na język facetów. Jak Ci się uda tego dokonać, to powinnaś dostać Nobla za uratowanie wielu fajnych związków, które rozlecą się tylko dlatego, że faceci kompletnie nie rozumieją o co Wam chodzi. Ja działam od pewnego czasu intuicyjnie w tej kwestii i od czasu zmiany podejścia notuję duże sukcesy, choć celowo izoluję pewne rzeczy albo trzymam na dystans. Drogie panie! Może Wam się uda przełożyć na prosty, męski język to co Maria napisała powyżej. Ja jak Boga kocham NIC Z TEGO NIE ROZUMIEM ;-)
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
    7. Romek, to proste. Nałóż na tę wypowiedź filtr z mojej autoironii i będziesz miał odpowiedź. Bo tak naprawdę, to wbiłam sobie sama w tyłek szpileczkę satyry. Zdałam sobie sprawę, że "my kobiety", czasami oczekujemy niemożliwego. Ciągle gnamy za fantasmagoriami.

      Usuń
    8. Ale uogólniłam! Ech...

      Usuń
    9. Ale "nie ma niemożliwego". Daj receptę a ja zrobię wszystko żeby ją zrealizować! Nie ma nic piękniejszego dla faceta niż spełniona i zadowolona kobieta w łóżku. Problem, że aby osiągnąć ten stan trzeba mieć receptę. My mamy bardzo wąskie widzenie świata i to powoduje, że nie jesteśmy w stanie zrozumieć bogactwa Waszego świata. Stąd moje pytanie o receptę. Nie wycofuj się rakiem, bo napisałaś szczerą prawdę na temat stosunku kobiet do facetów. Ja tylko proszę o przełożenie tego na NASZ język. Może Sławek by spróbował...no offence Sławek, ale masz pewien dar widzenia niektórych rzeczy w kobiecy sposób i może warto spróbować to wykorzystać? ;-)
      Romek

      Usuń
    10. No dobra to na rozwalenie atmosfery proponuję to. Tu jest wycinek tego co Wy potraficie z nami zrobić...

      http://youtu.be/TpLCa35P3Ns

      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
    11. Mogę podjąć próbę. Chociaż przyznam Ci się, że trudno mi się wypowiadać w imieniu kobiecego świata jako jakiegoś zbioru. Aby moja odpowiedź była autentyczna, szczera, mogę mówić tylko za siebie.
      A zatem... najchętniej stałabym się posiadaczką męskiego haremu, w którym jeden samiec zaspokajałby mnie intelektualnie, drugi zapraszał do tańca, trzeci okazywał czułość, z czwartym tarzałabym się w trawie, a z piątym głaskała po dłoniach. Poczucie bezpieczeństwa materialnego odrzucam, bo zapewniam je sobie sama. Zatem, by naprawdę poczuć się spełniona, musiałabym znaleźć te wszystkie elementy u jednego osobnika. Myk polega na tym, że mam świadomość tego, jak bardzo jeszcze jestem w dupie w samorozwoju i jak bardzo zachwycam się pozorami. I aby pojawił się ktoś, kogo będę kochać, szanować, uwielbiać i budować z nim resztę swojego życia, muszę zrobić porządne sprzątanie w swojej głowie. Zobaczyć człowieka, a nie samca. Zobaczyć człowieka, a nie moją iluzję na jego temat. Odrzucić literaturę, wzorce, schematy, pozamiatać z głowy wszystkie swoje uprzedzenia.
      Mieć przy tym wszystkim świadomość, że to może się po prostu nie udać i dlatego, cytując George Sand - być szczęśliwą, bo tak postanowiłam.
      Reasumując. Kobiety potrzebują iluzji. A kiedy się budzą, bardziej nadają się na kumpla i przyjaciela, niż na partnerkę.

      Usuń
    12. :-(
      Dobranoc.

      Usuń
    13. Romek, ale wiesz dobrze, że takiej recepty na idealnego meżczyznę nie ma. Ten wewnętrznie sprzeczny (oschły ale wylewny), krążacy po internecie opis kończy się przecież tak, że ona i tak tego idealnego porzuci dla pierwszego lepszego chłopaka z gitarą, w którym się po prostu zakocha. W końcu "Liubow nie kartoszka, za okno nie wyrzucisz" :>

      Ty (jako facet) wiesz jaki masz problem, próbujesz dostepnych rowiązań, szukasz skutecznych. One nie wiedzą jaki mają problem, ani jak go rozwiazać a szukają tylko nowych problemów ;)

      Tomek.

      Usuń
    14. O przepraszam. Szukają te ONE i rozwiązań i źródeł problemów. Bez protekcjonalnego tonu proszę, Tomku :)

      Usuń
    15. Ach Maryś:)
      Zebys sama nie reprezentowala sama kobiecego świata, pozwol, ze dopiszę swoja wizję.
      Harem wykluczam, bo zamykalm sie na wdzieki innych panow, jak kogos kocham. Temu od glaskania dalabym po lapach. Mężczyzna powinien miec zaplecze finansowe, dla swojego lepszego samopoczucia, coby gorszy ode mnie się nie czul. Poza tym chcialabym, zeby imponowal i wzbudzal podziw, zebym mogla byc z niego dumna. To się przeklada na intelekt, ktory jest dla mnie bardzo ważny. Idiota świata nie zdąbędzie.

      "A idealny partner, to wrażliwy poeta, który potrafi innemu samcowi dać w zęby, zbudować syna, zasadzić dom i spłodzić drzewo ;) Poza tym jeszcze jest jednocześnie emocjonalny i nieemocjonalny, oschły, ale wylewny, przystojny, ale nie za bardzo, domator, lecz survivalowy, delikatny a jednocześnie stanowczy ... itd itd ;)"

      Tak mi sie to spodobalo, ze przeczytalam kilka razy:) TAK!
      Wrazliwy poeta, bo nic mnie tak nie wzrusza jak zadumany, zaczytany, zasluchany...Ale bez wachania stający w obronie. Emocjonalny do wspolodczuwania, ale nieemocjonalny, kiedy trzeba podjac decyzje, czy opanowac sytuację. Oschly, zeby nie przypominal baby i nie trajkotal. Wylewny- dla przyjaciol i bliskich.
      Nie za bardzo przystonjy!!!
      Lalkowatym modelom mowie nie. Ma miec sympatyczną, myslaca twarz, a jego usmiech ma mnie przyprawiac o bicie serca. wracajacy z radoscia do domu, plawiący sie w domowym ognisku, a dla rozrywki planujący wyprawy, bez biur podrozy. Delikatny, taktowny, gentelmen, ale na tyle stanowczy, zeby moje niewinne babsie manipulacje sie o stanowczosc rozbijaly. Mam miec respekt.

      Reszta, Marys, o tym, zeby zobaczyc czlowieka, a nie iluzję, odrzuceniu wzorcow, literatury i porzadku w glowie jest tak genialne, ze nie osmiele sie nic dopisac:)
      Maria


      Usuń
    16. Tomku, to była trochę prowokacja ;-)
      Przepraszam Mario, doceniam Twoje starania i powiem więcej...wiele z tego rozumiem. To jednak co napisałaś powoduje, że często stajecie się ofiarami samców, którzy te mechanizmy znają aż za dobrze a jednocześnie krzywdzicie zwykłych, przyzwoitych facetów.
      Pozdrawiam serdecznie.
      Romek

      Usuń
    17. Moja imienniczko, cieszę się, że zrozumiałaś tak pięknie moje intencje. Tekst o haremie był w gruncie rzeczy gorzką refleksją o wiecznym niedosycie :) I o tęsknocie za tym mitycznym spełnieniem. Próbowałam przemycić między wierszami, że niedosyt jest właśnie tym, co może być niesamowicie kręcącym budulcem związku.
      Pozdrawiam Cię ciepło.

      Usuń
    18. Romku! Oczywiście, że krzywdzimy! Pełna zgoda. Wcale nie chcemy krzywdzić. Ale tak bardzo musimy wyzwalać się z okowów bagna kulturowych uwarunkować, tak strasznie szukać, wyć z bezsilności, żeby docenić to, co najprostsze, najuczciwsze. Odrzucać barokowe formy, ułudy, pozory. Nawet nie wiesz, jaka to harówa.
      Ale wierz mi, że są kobiety, które mają świadomość tych uwikłań.
      Wiesz, czasami męskie gesty i słowa są odczytywane jako obcesowe i bezwzględne. Kobieta, aby odczytać je właściwie musi odrzucić swoje nawyki tkwienia na piedestale. I przestać się obrażać na prawdę, jak pokojówka. Ale to wymaga pracy.

      Usuń
    19. 10%...najwyżej.najwyżej.

      Usuń
    20. Przedstawisz nam kiedyś wyniki swoich badań statystycznych? ;)

      Usuń
    21. Nie da się przedstawić wyników badań opartych na empirycznym doświadczeniu. Reszta, na którą się powołuję jest ogólnie dostępna w internecie. 10% to i tak uważam przesada bo w realu taki schemat, że aż się płakać chce ;-0 Cóż zrobić? Takie życie...
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
    22. Wiesz co Romek? Przypomina mi się cytat z "Psów".
      " A ja to swoją Mariolkę w byblotece zapoznałem";)
      I tym optymistycznym akcentem, na dzisiaj zakończę moje produkowanie się i tak zbyt chyba ekstrawertyczne. Miłej nocy:)

      Usuń
    23. @Maryś
      Nie chciałem być protekcjonalny, tylko na ewidentną prowokację Romka też odpowiedziałem prowokacyjnie, celowo przerysowanym stereotypem oraz mając nadzieję, że nałożysz na moją wypowiedź filtr ironi i dystansu :) Chciałem tym
      samym przyznać Romkowi rację, ze tak bardzo trudno jest nam (kobietom i mężczyznom) się porozumieć , że nawet jak wspólnie szczerze poszukujemy rozwiązań tego samego problemy, to się ani co do metod poszukiwania tych rozwiązań, ani nawet co do samej definicji problemu nie możemy porozumieć. A co dopiero mówić o uzgodnieniu jakiegoś wspólnego rozwiązania :) I wtedy oni odbieraja podejmowanie przez one próby poszukiwania źródeł i rozwiazań problemów jako np. szukanie dziury w całym. A one nie mogą się nadziwić jak oni mogą być tak ślepi i tępi, że nie zauważają ewidentnego problemu a nawet jak im się go wskaże palcem, to w najlepszym razie, zabierają sie do niego tak, że onym ręce opadają. A najczęściej to kwitują stwierdzeniem w rodzaju, że nie naprawia się niepopsutego :)

      Chciałem rozwiać nadzieje Romka, że znalezienie recepty na idealnego partnera (obojga płci!) jest w ogóle możliwe. Przecież to jak poszukiwanie kamienia filozoficznego :)

      Tomek

      Usuń
    24. Sądzisz, że miałem taką nadzieję? ;-)
      Pozdrawiam

      Usuń
    25. Ależ Tomku. Tam na końcu był uśmiech ---> :)
      ( bez tych filtrów to bym się spięła jak w reklamie hemoroidów)
      Tak naprawdę, to trzeba mieć po prostu trochę szczęścia w tym wszystkim. I tu może to romkowe 10% ma rację bytu. Cała reszta niech się godzi z losem marnym swym ;) ( ironia i dystans)
      A teraz, naprawdę, umykam.

      Usuń
    26. Choćbyśmy nie wiem czego doświadczyli, choćbyśmy nie wiem na jaki cynizm potem się silili, to gdzieś tam w głębi duszy marzymy o związku z idealnym partnerem, czyli takim który będzie nas kochał, a my będziemy szczęśliwi spełniając jego potrzeby, poświęcając się dla niego itd.(*)

      (*) Nie dotyczy socjopatów i innych zaburzonych jednostek.

      Usuń
    27. Powyższy post od
      Tomek

      Usuń
    28. "Daj receptę a ja zrobię wszystko żeby ją zrealizować! (...) Ja tylko proszę o przełożenie tego na NASZ język. Może Sławek by spróbował...no offence Sławek, ale masz pewien dar widzenia niektórych rzeczy w kobiecy sposób i może warto spróbować to wykorzystać? ;-) "

      Romku, ale tak iść na łatwiznę? Mnie dużo frajdy sprawia znalezienie drogi/recepty/przepisu na uszczęśliwienie kobiety. Wtedy radości jest więcej. Problemem jest tylko zgadnąć co przyniesie jej szczęście i nie chodzi tutaj o jakieś drogie zabawki. Tutaj bym chętnie poprosił o receptę.

      No offense taken, Romek. Wręcz przeciwnie - zaciekawiłeś mnie, chyba że to z ironią napisałeś. Jeśli nie, to chętnie poznam jakie rzeczy widzę w kobiecy sposób albo choć, jaki to jest ten kobiecy sposób patrzenia. Czym się charakteryzuje?

      Dobrej nocy wszystkim,
      Sławek

      Usuń
    29. Sławku i tutaj "Mnie dużo frajdy sprawia znalezienie drogi/recepty/przepisu na uszczęśliwienie kobiety." - napisałeś coś co według mnie Bodo starał się robić dla Kfiatka od początku. Rozumiem drążenie problemu przez Agę, ale czytając bloga od początku i jak mi się zdaje ze zrozumieniem, wydawało mi się że robił co mógł aby uszczęśliwiać - czasem wręcz przesadnie, swojego Kfiatka. Aga ciągle dopytuje czy Bodo próbował dojść dlaczego ? Przypuszczam że jest to pytanie które zadawał wielokrotnie od momentu kiedy poznał prawdę, ale nigdy nie otrzymał szczerej odpowiedzi. Wszyscy tutaj prowadzimy bardzo wyważone dyskusje przywołujemy wręcz naukowe podstawy niektórych zjawisk i problemów. Często uogólniamy wnioski dość szeroko, a może sprawa jest prosta i koń jest taki jak każdy widzi.
      Za każdy rozpad związku winne są obie strony (niekoniecznie żona i teściowa :)) ...czy zawsze muszą to być jednak obie strony jak ?
      Przyjmując to wszystko co napisał Bodo od początku jako prawdę w miarę obiektywną, ja widzę tu winę z jednej strony... robił co mógł, starał się, próbował wszystkiego aby ratować, ustępował ile mógł ... rozmawiał, pytał. Reakcje drugiej strony były co najmniej perfidne, nie było szczerości werbalizacji oczekiwań (nie mówię tu o absurdalnych i egoistycznych wymaganiach odcięcia się od znajomych do grona których kfiatek był zapraszany). Generalnie kfiatek nie zrobił nic aby szczerze powiedzieć partnerowi co go tak unieszczęśliwia ze wręcz pcha w ramiona innych (przed tym zanim to zrobiła). Przykład terapii i kontaktów z Krisem ...
      Tak więc droga Ago może akurat ten przypadek jest taki jakim opisał go autor ...
      Może jedynym błędem Bodo, było to że nie w porę dostrzegł że taki sposób pielęgnowania kfiatka stworzy potwora :) ...może wcześniejsze rozmowy i zmiana postawy na bardziej "zimny wychów cieląt" spowodowałby o wiele wcześniejsze zakończenie tego związku, a może sprawiłby ze kfiatek byłby inny (w co wątpię biorąc pod uwagę dom rodzinny i wychowanie).
      Babcia która mnie wychowywała była prostą kobietą mającą ukończone 4 klasy przedwojennej, polskiej podstawówki ale o kobietach typu kfiatek mawiała - że "jej dupa odwilgła", ...przekładając to "na nasze" można by powiedzieć że poprzewracało jej się w głowie od nadmiaru dobroci.
      Dlaczego Ago próbujesz doszukiwać się drugiego dna tam gdzie być może go nie ma, a jest egoizm, wyrachowanie...
      Co do komunikacji między płciami, owszem wierzę że jest różny, czasem wręcz odnoszę wrażenie że pozazmysłowe bo Panie jakoś irracjonalnie wierzą w telepatię :) Sądzą że zwerbalizowane "życzenia" są nic nie warte. Oczywiście że przyjemniej kiedy odgadujemy niektóre ale nie zawsze i nie w każdej sytuacji nam się to udaje, i wtedy warto o tym pogadać a nie wekować w głowie i kumulować aż osiągną masę krytyczną i wybuchną w formie awantury o "ciche chodzenie po schodach".

      Matuzalem

      Usuń
    30. Problem jest w tym, że zarówno Bodo jak i ja byliśmy przekonani, że dajemy wszystko co facet powinien dać kobiecie a tak naprawdę dawaliśmy naszą wizję tego czego ona wg nas potrzebowała. W drugą stronę działało to tak samo. Stąd rozgoryczenie, niesmak a w konsekwencji jako, że na przeciw siebie stanęły dwie dość silne osobowości kompletna rozpierducha.

      Przypominam też, że historię związku Bodo znamy dość dobrze od czasu kiedy zaczęło się w nim poważnie psuć stąd ja rozumiem Agę, że próbuje dociec co było wcześniej.

      Prosta, poczciwa kobieta (przywołałeś tu swoją Babcię) byłaby zapewne w siódmym niebie mając za partnera Bodo nie mniej jednak musimy przyjąć do wiadomości (czy tego chcemy czy nie), że świat i kobiety zmieniają się w ostatnim czasie w zastraszającym tempie. Mamy dwie opcje...spróbować się dostosować do zmian lub wycofać się. Walka jest skazana na klęskę, bo tego pociągu nic nie zatrzyma. Mnie też jest żal, bo kobiety zamiast wykorzystać to co dała im emancypacja w celu poprawy relacji z nami biorą chyba niejako odwet za te wszystkie lata kiedy pozostawały w cieniu i na siłę próbują udowadniać światu a przede wszystkim nam, że nie są gorsze niż my w czynnościach typowo męskich. Ileż razy spotkałem się z poczuciem krzywdy wśród kobiet, że facet zaprawiający laski to niezły kogucik z pozytywnym zabarwieniem a pani uprawiająca seks na lewo i prawo to...no właśnie. Takie są realia.

      Poprzewracanie się w głowie od dobrobytu to też niebezpieczny temat. Dlaczego? Otóż tu trzeba przywołać piramidę potrzeb Masłowa. O ile nasze Babcie nie miały czasu ani możliwości zastanawiać się nad tym po co tu są, jaka jest ich rola tylko koncentrowały się na tym, aby zdążyć przewinąć trzecie dziecko i jednocześnie zrobić obiad bo mąż jak wróci z pola to musi coś zjeść. Dobrobyt i zaspokojenie pewnych potrzeb zawsze budzi głód innych, stąd nie bez kozery mówi się, że szczęśliwi są prości ludzie a nie ci, których stać na różnego rodzaju dywagacje.

      Kobiety być może wierzą w telepatię, ale ich język i nasz język to dwie różne sprawy. Mowa człowieka dla kobiet to nie tylko to co się mówi (jak dla nas), to także mowa ciała, gesty, ekspresja. To jest cholernie skomplikowane. Można oczywiście się obrazić (jak ja to robię ;-) i powiedzieć - nie warto w to wnikać, bo szkoda czasu, ale może jakieś opracowanie naukowe powyższego problemu komunikacyjnego mogłoby pomóc wielu ludziom. Pole do popisu dla kogoś, kto studiuje psychologię na przykład ;-)
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
  16. Bodo celowo nie czytam reszty komentarzy potem to zrobię, aby teraz mieć tylko własne odczucia do Twojej historii.

    Przepraszam , ale Twoja porażka w sądzie dała mi nadzieję na moje zwycięstwo. Synka swojego nie widziałam od 18 lipca...
    To wszystko co Cię spotkało to koszmar każdego z nas...
    Po Twoim opisie wiem czego sie spodziewać i dziękuję Ci za to , że obnażyłeś tu swoja duszę...
    Trzymam za Ciebie kciuki i bardzo Ci zazdroszczę , że część koszmaru masz za sobą
    Przykro mi z powodu córki bo widzę , że serio Ci na niej zależało i zależy
    Mój mąż niby dobry ojciec nie miał dla synka czasu a w tej chwili
    na siłę próbuje udowodnić całemu światu jaki on jest dla niego ważny..
    Wcześniej kochanice(praca ciężka ha ha) były ważniejsze od rodziny...
    Życzę Ci szczęścia promieni słońca radości serca

    Nowej szczerej dobrej miłości

    Bo chyba trzeba wierzyć ,że jeszcze coś dobrego nas w życiu spotka

    OdpowiedzUsuń
  17. "Na marginesie - czytam Cię dzisiaj z przyjemnością:) "
    się podpiszę obiema ręcyma;)

    pzdr
    B.

    niestety nie odniosę się do postów z tego tematu bo sił brak po wyczerpującym dniu

    OdpowiedzUsuń
  18. Mario,
    mam to samo - z największą przyjemnością czytam dziś dyskusję pod wpisem Bodo.
    Nawet Romek taki dziś... mniej kategoryczny :P

    Bardzo mi pasuje światopogląd Tomka (gdybym nie wierzyła w nieprawdopodobieństwo takiegoż zdarzenia, to pomyślałabym, że to mój mężczyzna zaczął tu komentować :P). Stworzenie udanego związku nie jest łatwe, na dwoje ludzi czeka wiele pokus, przykrych niespodzianek, rozczarowań, pułapek, co oczywiście nie oznacza, że nie ma żadnych reguł, że wszystko można zrelatywizować. Zasady są bardzo proste, tylko trudno jest się ich trzymać. Tym trudniej, im mniejsza świadomość danego osobnika. Dlatego zgadzam się z Romkiem - że w tej kwestii powinno uświadamiać się dzieci w ramach zajęć szkolnych.

    Proponuję jako pierwszą pozycję na liście lektur obowiązkowych wpisać blog Bodo (wraz ze wszystkimi objaśnieniami do tekstów źródłowych, czyli komentarzami czytelników ;P)

    OdpowiedzUsuń
  19. Romek - napiszesz co za podejrzenia masz w stosunku do mojej osoby ? :) ...na prawdę jestem ciekaw choć "baba" nie jestem :)

    Matuzalem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matuzalem - dopuszczam, że może byc tak jak przedstawił to Bodo. Ale tez może być inaczej. Przyczyny zwyczajowo roztrząsam dlatego żeby uniknąć błędów w przyszłosci. Żebym ja (ani Bodo) po kolejnych zwiazkach nie doszła do wniosku że np 90% facetów to świnie a pozostałe 10% to postacie fikcyjno-historyczne.
      Wierzę że Bodo robił wszystko czego wydawało mu się Kfiatek potrzebuje do szczęścia ale też wierzę, że Kfiatek robił wszystko aby Bodo był szczęśliwy. I jakos na poczatku im wychodziło. Wierzyli w swoje dobre intencje i chęci. Byli gotowi na ustępstwa i kompromisy. Aż doszli do etapu w którym uznali - ka dawałem wszystko, starałem się a ta druga strona, to wredna, wyrachowana, egoistka.
      Oczywiscie uważam, że zdrada jest zła i nie powinna się zdarzyć. Tak jak zrzucenie bomby atomowej, nie powinno mieć miejsca. No, ale tak to jest na wojnie, że wyciąga się silniejsze działa.I mnie interesuje dlaczego ludzie wchodzą w stan wojny? Co można zrobić żeby tak się nie działo.
      A z tą komunikacją - to bez przesady - skoro ludzie potrafia dogadać się z obcokrajowcem bez znajomosci języka to podobnie chyba jest z płcią przeciwną. Ale chcieć powinno dwoje.
      Aga

      Usuń
    2. @Metuzalem
      Nie pociągnę tego tematu na razie ;-)
      @Aga
      Łatwiej porozumieć się z Chińczykiem na migi niż z kobietą w związku. Proszę dobrze zrozumieć to co napisałem.
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
    3. Jestem, niepocieszony Romek ale co robić takie życie :)

      Aga - nie wiem co robił kfiatek aby Bodo był szczęśliwy, ale z tego długiego już blogu rysuje się obraz faceta który robił co mógł, szedł na kompromisy, ustępował aż doszedł do ściany i dalej nie miał się gdzie cofać - bo dokąd można się cofnąć po zdradzie i takich zagrywkach jakie czynił kfiatek. Przecież te niezliczone konta, okłamywanie, łapanie co rusz nowych gałęzi w chwilach szczęśliwego jak się Bodo wydawało pożycia, i pełnej transparentności jego posunięć ...
      Gdyby kfiatkowi zależało, zanim zaczęłaby kombinować na bokach szczerze by porozmawiała z mężem o swoich deficytach ...

      Matuzalem

      Usuń
    4. Problem w tym, że kfiatkowi od pewnego momentu już nie zależało. Idealnie by było, gdyby odeszła wtedy. Niestety dziecko, finanse, kredyty powodują, że nie jest to takie proste. Długotrwałe związki nie mają racji bytu i basta. Nie tu zresztą jest problem. Problem jest w tym, że chore prawo powoduje, że na wypadek rozstania większość kosztów emocjonalnych i całość finansowej strony rozpadu obciąża faceta.

      Romek

      Usuń
  20. Bodo, a ja w innej kwestii:)Jestem po związku z psychofagiem i już wiem jakich facetów mam się wystrzegać (przynajmniej teoretycznie). Ciebie, jak większośc mężczyzn interesują o wiele lat młodsze kobietki ( nie kobiety a własnie kobietki) z rozdziawioną buzią, wielkimi oczami, całą sobą sugerujące ..zaopiekuj się mną. Z Twojego opisu wynika, że jesteś atrakcyjną i mądrą personą(zakładam, że twoje opisy, przemyślenia i cały blog jest prawdziwy,że nia ma w tym drugiego bodo) więc na pewno nie masz problemu z poznaniem nowych osób, napisz mi czy zastanawiałeś się kiedyś nad związkiem z kobietą w zbliżonym wieku do twojego, z podobnym wykształceniem, pozycją zawodową, zainteresowaniami, kobietą mądrą (nie cwaną), kobietą posiadającą swoje zdanie, odpowiedzialną,zadbaną, wartościową, posiadającą zbliżone do twoich cele życiowe i priorytety, prawdziwą i prawdomówną, której postawa będzie mówiła nie chcę opieki chcę partnera?
    Znam całą masę właśnie takich kobiet i są one samotne, natomiast cała gama "kobietek" posiada po kilku partnerów na raz.
    Czy zadałes sobie pytanie czego teraz oczekujesz? Czy to co przeżyłeś skłoniło Cię do zastanowienia nad kolejnymi wyborami?
    Sierpniowa kobieta.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sierpniowa kobieto. Nie mnie oceniać czy ja atrakcyjny a jak jestem mądry to widać ;), z mądrości tej teraz siedzę i piszę .
      Ale odpowiem . Na myśl o związku dostaję dreszczy . Nie stronię od ludzi i od kobiet , z przyjemnością pójdę na kawę czy spacer- powiem więcej - poszedłem i wróciłem przepełniony radością , że miło spędziłem czas i nawet jedno słowo na temat mijającego okresu w moim życiu nie wyrwało mi się nawet przypadkiem . Mam zajebistą satysfakcję , że potrafię być miły ,towarzyski i zabawny w towarzystwie ale nie pytaj mnie o związek ..... jeszcze nie . Nie czas no to i powodów jest wiele . Po pierwsze wlecze się za mną jeszcze kilka niezałatwionych do końca spraw z poprzedniego a ja nie zamierzam obarczać nikogo swoimi problemami. Po drugie , muszę poukładać swoje życie , bo zmiany będą duże . Po trzecie .... zdaję się na los i jeśli kiedyś spotkam kogoś kto potrafi mówić o swoich uczuciach, emocjach i potrzebach a nie każe mi się domyslać i coś zaiskrzy to wtedy będę myślał . Dziś o tym nie myślę ....

      Usuń
    2. Rozumiem co czujesz, też to przeszłam.
      Fajnie, że jednak czerpiesz radość z normalnych spotkań, że nie odrzuca Cię myśl o wszystkich kobietach.
      Dodam jedno, ważne. Jak już zaczniesz szukać to nie zdawaj się na los i początkowe iskrzenie, jasno sprecyzuj czego oczekujesz i tego szukaj w kobiecie od samego początku, zanim się zaangażujesz, bo po następnym kfiatku przyjdzie Ci gejem zostać :)
      Sierpniowa kobieta

      Usuń
  21. Romek
    Tu absolutnie się z tobą nie zgodzę.
    I jesli byłes w związku, który doprowadziłes do ołtarza i prokreacji, to znaczy że potrafisz (potrafiłeś) porozumiec sie z kobietą. A jesli tych związków było więcej to napewno mam rację. A co się stało że nagle stajesz się afatykiem związkowym? Sama jestem ciekawa.

    Sierpniowa -dałas do myslenia. Może to własnie jest ten trop.Może Bodo tak sie opiekował Kfiatkiem jak rodzice dzieckiem - z troską, miłoscią i oddaniem. Wiedział co jest jest dla niej dobre, czego potrzebuje, czego pragnie i dawał jej to wszystko. I nawet jeśli płakała, że chce czegos innego to on i tak wiedział lepiej czego ona potrzebuje. I robił to wszystko dla jej dobra. Może....
    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...nie wiem dlaczego, ale jakoś nie kojarzyłem kfiatka jako osoby dużo młodszej od autora, bardziej mi to wygląda na rozpieszczanie dość pustej kobiety, która leżąc i pachnąc zaczyna nudzić się codziennością nie umiejąc się nawet zaangażować w organizację domowego życia (w sprawach urządzania domu np. na niczym się nie zna gdy ja o coś spytać, ale zarzuca Bodo ze o wszystkim decyduje ...to jakieś rozdwojenie jaźni).
      Powtarzam normalna, oddana w związku kobieta, czując jakieś deficyty mając takiego jak Bodo faceta normalnie by o tych deficytach porozmawiała .... ale jeśli ktoś zamiast pojechać z mężem na działkę choćby popatrzeć jak dom rośnie i dać mężowi satysfakcję że się stara, woli się nudzić i z nudy szukać znajomych w necie to jakoś nie widzę starań o zrozumienie ...

      Matuzalem

      Usuń
  22. Problem jest w tym, że zarówno Bodo jak i ja byliśmy przekonani, że dajemy wszystko co facet powinien dać kobiecie a tak naprawdę dawaliśmy naszą wizję tego czego ona wg nas potrzebowała


    Romku, w tym zdaniu właściwie zawarłeś wszystko, co leży u podstaw braku komunikacji. ( obustronnej, bo kobiety też robią to samo)
    Należałoby to wyryć w kamieniu.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Maryś, zgadzam się w 100%, ...ale powiedz co jest upokarzającego, albo no nie wiem niewłaściwego, aby kobiety po prostu powiedziały że to co im dajemy nie jest tym o co im chodzi !!!? W tym konkretnym przypadku kobieta przyjmuje to wszystko łaskawie i jakoś nie daje znaku że coś jej nie pasuje, tylko kombinuje bokami regulując jakieś deficyty zamiast o nich pogadać. Przyłapana pierwszy raz,...dobry moment pogadać szczerze i wyartykułować co boli ... co robi ? zaprzecza w żywe oczy, romans sprowadza do starej znajomości z podstawówki, oficjalnie rezygnuje, tymczasem zakłada inne konta kombinuje dalej. Wyraźnie nie ma ochoty zmieniać swojego statusu, gdyby zależało jej na związku potraktowałaby to jako okazję do szczerej do bólu rozmowy i wyjaśnienie sobie wszelkich deficytów ...

      Matuzalem

      Usuń
  23. Proszę Bodo, jak antypsychofagowe panie piszą o Tobie na innym blogu:

    "A przecież mówię, że wszystko wraca. Też zauważyłam ten fragment, w którym Bodo opisuje swoje bogate życie kawalerskie, w którym przewijały się panie z obrączką ale "to nie była jego zdrada". Pojawiający się jednak po tym zdaniu uśmieszek jestem skłonna potraktować jako namiastkę owej refleksji i uśmiech goryczy. Zapewne te zaobrączkowane panie wówczas dla Bodo nie były tak odrażające jak dziś jest kfiatuszek. "

    Wniosek z tego jeden...jak zaprawiałeś czyjeś żony to było w porządku? Tu Ci współczują a tam...

    Jedno powiem. Milion razy lepszy związek z kfiatkiem niż z paniami z tamtego bloga, pozornie niezależnymi, samodzielnymi itp. To jest jeszcze większe bagno niż to, w którym jesteś dziś.

    Pozdrawiam
    Romek

    Ide

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. @Aga
      Jak idziesz do ołtarza to jesteś po narkotykach. Trzeźwość przychodzi później. Dla mnie to oczywiste.
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
    2. Panie z tamtego bloga nie chowają głowy w piasek Romku. I starają się uczciwie podchodzić do tematu. Rozumiem, że według Ciebie Bodo powinien być wyłącznie obiektem współczucia i świętą krową? Panie z tamtego bloga potrafią sobie z otwartą przyłbicą powiedzieć, co zaniedbały, czego zaniechały, gdzie narobiły głupot, gdzie nie były konsekwentne, a gdzie infantylne.
      Nie mam też pojęcia, dlaczego według Ciebie ich niezależność i samodzielność jest "pozorna". I dlaczego nazywasz je "bagnem". Natomiast odbieram to jako wstrętne stwierdzenie, tym bardziej, że przywołujesz jedną wypowiedź, a nie pozostałe, gdzie tego współczucia i rozumienia sytuacji jest gros.

      Usuń
    3. Ja tam nie ćpam :D
      A tak pół-poważnie -w czym zakochanie ma pomagać w komunikacji? Dlaczego kiedy jesteś trzeźwy jesteś mniej wrażliwy i wyczulony na komunikaty partnera? Dlaczego partnerowi przypisujesz złe intencje a nie dobrą wolę?
      (pisząc Ty nie mam namyśli konkretnie Ciebie tylko tak ogólnie).
      no i najważniejsze pytanie- dlaczego i po co trzeźwiejesz? Albo dlaczego musisz być zadżumiony żeby ufać i być blisko drugiej osoby?
      Aga

      Usuń
    4. Maryś
      Ale ty celnie spuentowałeś prawie wszystkie moje posty.
      Dokładnie o takie podejście do exów i rozpadniętych związków mi chodzi.
      moge już spokojnie zabrac się do roboty :D
      Aga

      Usuń
    5. Romek .. rozpatrujemy mnie w życiu kawalerskim czy człowieka w związku małżeńskim ?? .
      Nie byłem prawiczkiem żeniąc się z Kfiatuszkiem i nie zamierzam ściemniać ,że było inaczej :)
      Zwróć uwagę na to ,że byłem wtedy kawalerem i nie miałem żadnych zobowiązań . Mogłem zapraszać do swojego domu kogo chciałem i sypiać z kim chciałem . Fakt.. , że z tego okresu został mi w pamięci tylko zmieniający się kolor majtek . Fakt, że przez życie przewinęła mi się też kobieta z obrączką na palcu... no cóż czy ja kogoś wtedy zdradziłem ????????
      Nie Romku choć wziąłem w tym udział . Jeśli spojrzysz na to co mówię i piszę to nie mam również pretensji do Krisa. D Kfiatuszka tak . Można było załatwić to inaczej . Bolało by tak samo ale było by inaczej . Zabrakło lojalności , zwykłej ludzkiej uczciwości - klasy po prosu zabrakło .

      Usuń
  24. Romek
    No, ale to prawda. Jakaś baba wykazała podwójna moralność. I co w tym złego?
    Teraz współczują Bodowi i osadzają od człowieczeństwa Kfiatka, bo doprawił bodowi rogi (ale nie tylko baby). No a kiedys doprawiał Bodo - i co nalezy to uznać za dobre, bo teraz został ofiarą? Czy może też uznac że tamte baby były puszczalskie a Bodo ich ofiarą (bo czasami taki nurt względem Krissa się pojawia)?
    Romek - myśl logicznie i stosuj jedną miarę do ludzi.Proszę.

    Aga

    OdpowiedzUsuń
  25. A ja powiem, że taka jest NAJPRAWDZIWSZA PRAWDA, to co Roman napisał, ta częśc facetów co z porożem zostaje, to własnie Ci, którzy wolą kfiatuszki (kobietki) niż kobiety- partnerki. I mają prawo, taki ich wybór,(trzeba to uszanować)wybór świadomy, najczęściej kolejny. Można tylko sobie podyskutować nad ciekawością tematu, czyli czego się boją w równym związku, równości? To mnie ciekawi. Sama zastanawiam się dlaczego nie chcę być z facetami, którzy o mnie zabiegają.Roman odważnie (chociaż trochę po chamsku) pisze tak jak to faktycznie jest w życiu.
    Sierpniowa kobieta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wydaje mi się aby Bodo wiążąc się z kfiatkiem nie chciał partnerki, w wielu miejscach jak czytałem widziałem że oczekiwał jej zaangażowania, partnerstwa tak w wychowaniu dziecka jak przy budowie domu ...wygląda na to że się od tego uchylała. Bodo jako partnerstwo pojmował pomoc w domu przy dziecku itp. jak na mój gust troszkę z tym przeginał i jedynie w tym może być jego wina ...
      Na temat prowadzenia się Bodo za kawalera nie będę się wypowiadał bo nie jest to przedmiotem tego bloga, a nawet jeśli ktoś uważa że rzuca to światło na Boda z innej strony to ni jak ma się to do jego postawy jako małżonka ...

      Matuzalem

      Usuń
  26. No cóż, Sierpniowa. Znam historie "pań z tamtego bloga", sama jestem "panią z tamtego bloga" i nie tylko znam historie, ale też żywe osoby, dlatego na teksty typu "bagno" będę reagować z całą mocą. Uważam, że to chamstwo było całkiem zbędne. Wydawało mi się, że rozmawiamy o problemach, zjawiskach, a nie stosujemy erystyczne pałowanie ad personam.

    OdpowiedzUsuń
  27. Postaram się Anonimce odpowiedzieć na takie dictum: " Schudl, jeszcze wiecej zaczął pic, wzywal rodzicow na ratunek, tlumaczyl dzieciom, ze mama k...wa, oraz rozwalał reką szyby w drzwiach.
    Na czysta kopia Kfiatuszka ze mnie!
    Nie dosc, ze sie nie pokajalam, to jeszcze oswiadczylam, ze nigdy w zyciu tego nie bede zalowala. I za cholere nie zaluje. "

    Każdy ma swoją moralność i każdy ma swoje podejście do życia . Jeśli było Ci w związku źle czemu nie powiedziałaś swojemu partnerowi ,że jest Ci źle i ,że coś się na tyle wypaliło ,że bierzesz dupę w troki i odchodzisz? Było by normalniej , uczciwiej i nawet jeśli reakcja była by taka sama -wszak to od człowieka zależy to nie został by niesmak. Łatwiej jest dać dupy na boku i jakież piękne wytłumaczenia dla zdrady się znajdą . Bezpieczniej jest powiedzieć odchodzę jak już drugą małpią łapą trzyma się drugiego partnera za ogon .
    Nie będę oceniał twojej sytuacji bo jej nie znam ale wiem , że jeśli sam znalazł bym się po drugiej stronie i będąc w związku poczuł bym ,że coś się skończyło to przyszedł bym i powiedział -ODCHODZĘ.

    OdpowiedzUsuń
  28. Matuzalem, również to czytałam ale mam inne przemyślenia. Bodo na początku był zauroczony jej stylem....zaopiekuj się mną..., doczytałam także, że była dużo młodsza (chyba z 10 lat), oczywiście śliczna, bezbronna itp... bodo nic nie pisał o charakterze, wartościach, priorytetach, zainteresowaniach (w jej wykonaniu chwyt z własnoręcznie zrobionym ciastem dobry, boki zrywałam) dopiero potem szukał w pieknym opakowaniu cech o których wczesniej nie pomyślał by sprawdzic czy są.Założył ( w dobrej wierze), że taka z pozoru sliczna, skromna, słaba kobietka będzie miała same cnoty w sobie i prawy charakter, zasadniczo osobom ładnym przypisujemy pozytywne cechy. Całe życie Bodo (moim zdaniem)to upychanie na siłę pozytywnych cech w piękne ciałko kfiatka. Niestety nie da sie tego upchnąc każdy kfiatek ma już tam swoje cechy, ale są na tyle nieatrakcyjne, że musi je ukrywać. Może taki własnie był zamysł Stworzyciela, przekora z niego :)) piękne kfiatki przyciągają i konsumują , kwiatki-partnerki to jak zioła, doceniane są dopiero na starość :))
    Sierpniowa kobieta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sierpniowa - ale dlaczego tak polaryzujesz?
      Ładna i zła; brzydka i dobra? Czemu kpisz z własnoręcznie upieczonego Kfiatuszkowego ciasta? Czemu przypisujesz Kfiatuszkowi złe intencje? Czy Ty w relacjach z innymi masz złe, wrogie intencje? A może Kfiatuszek ma tak samo jak Ty?
      Czasami wydaje mi się, że to co przypisujemy innym bardziej opisuje nas.
      Aga

      Usuń
    2. hahahaha też się ostatnio złapałem na tym że kiedy ktoś coś mi przypisuje co ni jak nie pasuje do mojego charakteru to przez skórę czuje że robi to swoja miarą :) ...a działo to przecież w obie strony :)

      Matuzalem

      Usuń
    3. Matuzalem - jasne że w obie. Lubię to powiedzenie o swojej miarce :D
      no bo co pozwala części z nas z duża pewnością przypisywać Kfiatkowi wyrachowanie, naciąganie, manipulowanie itp. Skoro nie wiemy jak naprawdę było i co działo się w jej głowie. Wiemy tylko to jak widział to Bodo.
      Ale gdybyśmy sami byli Kfiatkami to pisalibyśmy - chciałam dobrze, starałam się, kochałam go.
      Dlaczego własne złe czyny przypisujemy przypadkowi, sytuacji czasem losowi a złe czyny innej osoby podłosci jej charakteru?
      Czemu Roman się złosci kiedy jakas baba pisze, że Boda spotkało to co sam robił.Bo jak ja dorabiam rogi to dobrze a jak mi dorabiają to źle?
      Aga

      Usuń
    4. Aga . Masz partnera to zdobądź się wobec niego na odrobinę lojalności . Nie manipuluj faktami . Powtórzę - NIE MAM PRETENSJI DO KRISA , za to ,że przyprawił mi rogi . Mogę go oceniać jak chcę bo był w związku ale to inna sprawa.
      Ja Kfiatuszkowi rogów nie przyprawiłem w żaden sposób więc zachowaj proszę umiar i porównuj sytuacje które mają wspólny punkt odniesienia .

      Usuń
    5. Aga ja zakładam że to co tu czytam jest w miarę niezafałszowaną rzeczywistością więc takiego jakiego kfiatka widzę to na pewno nie przez projekcję własnych poczynań i wartości i mam nadzieję że i nie Bodo :) ani ja nie jestem w życiu wyrachowany, a i Bodo mi na takiego nie wygląda, a wyrachowanie kfiatka wynika z opisanych tu zachowań. Jednak pryszcz już z wyrachowaniem, mnie najbardziej uderzyła obłuda, sposób rywalizowania z córką ...co ma bezpośredni wpływ na wychowanie dzieciaka i obawę Bodo w tym względzie.
      Jakoś trudno mi się doszukać choć cienia dobrej woli ze strony kfiatka. O ile rozumiem ze mogło jej się znudzić prowadzone życie o tyle nie mogę zrozumieć formy rozwiązania przez nią problemu :(

      Matuzalem

      Usuń
    6. Bodo - ta wypowiedz była o zdradzie i do ogółu,tzn tej części,która bez umiaru jedzie po Kfiatuszku jak po łysej kobyle. Tej części, która wie najlepiej co Kfiatuszkowi chodziło po głowie.
      Akurat to co ty piszesz, to jest powodowane emocjami. I masz do tego pełne prawo. Wierzę, że jak ochłoniesz spojrzysz na to wszystko inaczej.
      A czemu nie masz pretensji to Krissa? - zabieranie cudzego jest karalne. Nawet jeśli cudze chciało (i jak ty brałeś cudze zony to też i Ciebie to dotyczy).
      Wiem też że nie zdradzałeś Kfiatuszka. Zdrada jest podłym ciosem, poniżej pasa. Tyle że dla mnie jej zdrada była kolejnym (napewno zbyt cięzkim) ale kolejnym działem na waszym małżeńskim froncie (jak bomba atomowa na wojnie). Łatwo jest powiedzieć ja byłem dobry, ona była zła. Ja zawsze chciałem dobrze ale z taka szują to nie mogło wyjść. I sprawa prosta. Tyle, że dla mnie uproszczona. A co jeśli Ty chciałeś dobrze i ona też chciała dobrze. Co jeśli czasami każdemu z was nie wychodziło, albo wychodziło inaczej niż chciał. Czy można było uniknąc tego co się stało? Jak? co Ty (ja) mogłeś zrobić aby nie doszło do tego wszystkiego. To są pytania które mnie nurtują.
      Aga

      Usuń
    7. Aga, albo zakładasz że to co Bodo wypisuje o kfiatku to z palca wyssane albo nie, inaczej ta dyskusja staje się akademicka ....nawet zakładając że interpretacja faktów przez Boda podlega emocjom, to same fakty, cytaty z kfiatka mówią coś o niej samej, nawet wyrwane z kontekstu w niektórych momentach dyskredytują kobietę ...fakty z zachowania Bodo przedstawiają go inaczej
      inaczej nie kibicowałbym tak Bodo w sprawie walki o zmianę kwalifikacji i o córkę ....

      Mmatuzalem

      Usuń
  29. ...widać nie doczytałem dokładnie spraw związanych z wiekiem czy wyglądem kfiatka, może w moim wieku nie są to już tak ważne sprawy :) ...może opisy wyczynów kfiatka tak mnie zaabsorbowały jak i działania Bodo na jego rzecz że to akurat jakoś nie utrwaliło mi się tak mocno. Wynikało by z tego jednak że Bodo "poleciał" na opakowanie i nie zastanawiał się zbytnio nad tym co w środku ...a wydawałoby się że taki pookładany i rozsądny gość .... no tak ale zapominam o haju, różowych okularach itd :) jak zawał tak zwał :)

    Matuzalem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Matuzalem
      Te różowe okulary - to jeszcze jeden wykręt, aby nie powiedzieć " nie chcę brać odpowiedzialności za swoje czyny i decyzje"
      To może i Kfiatka by też usprawiedliwiały jakieś okulary, czy haj? biedna - nie wiedziała co robi, nie można jej obwiniać bo była na haju. No ale haj wszystko tłumaczy. W obie strony?
      A ja zainteresowana Bodem i jego perturbacjami kiepsko pracuję. Ale to prawie haj więc może i szef zrozumie ;)
      Aga

      Usuń
    2. Aga,świetnie odczytałaś moje zamiary, oczywiście, że teraz to kpina. Staram się by była wyraźna, zakpiłam bo znam efekt końcowy, kfiatuszek okazał się złą kobietą. Ciasto było tylko podpuchą, bo raczej później to kfiatuszek w wypieki nie poszedł:)))
      Generalizuję to prawda, ale nie bez powodu, oczywiście cała gama kobiet-partnerek mądrych jest też piękna i ma ogromne powidzenie u facetów i są normalne, z prawidłowym systemem wartości itp. tylko przyznam, że osobiście to ich mało znam (ważna sprawa znam takie samotne, mało znam będące w związkach) natomiast kfiatków to ci u nas wysyp:))
      Sierpniowa kobieta

      Usuń
    3. ...Sierpniowa :) nie będę tutaj wkładał w Twoje usta ...ale zaraz się pewnie dowiem że my boimy się takich kobiet stąd znasz zazwyczaj samotne :)

      Matuzalem :)

      Usuń
    4. Aga - co do okularów, jeżeli zakładamy , a ja tak, że oboje się pokochali na początku to różowe okulary czy haj dotyczyły obojga ...problem w tym jak już oboje je zdjęli i zobaczyli co zobaczyli to jak na to zareagowali ... Bodo budował dom a damessa sięgnęła po nie po raz kolejny szkoda że zmieniając obiekt :)

      Matuzalem

      Usuń
    5. Sierpniowa - czytając Ciebie czuję się jak prawdziwy facet (chyba tak się czują Ci prawdziwi :D). Nie wiem o co chodzi, więc napisze o co chodzi mi.
      Nie uważam, że Kfiatek jest złą kobietą. Choć uważam, że czasami postępowała źle, nawet podle.

      Matuzalem
      Ja też tak zakładam- że oboje mieli okulary, tylko po cholerę je ściagali? A po drugie Bodo budował dom a Kfiatuszek zajmował się dzieckiem, domem i poszedł do pracy. Każdy robił swoje. Więc powinno byc dobrze.
      Aga

      Usuń
    6. jak kfiatka interesowało wicie własnego gniazdka i wychowanie dziecka świadczą cytaty z niej. Czy będąc żoną ciężko pracującego męża, ganiającego jeszcze za zakupami dla Ciebie i budującego dom, powiedziałabyś to co kfiatek kiedy prosiłby Cię abyś wpadła na budowę zobaczyć jak to wygląda czy powiedziałabyś że się nie znasz gdyby poprosił o radę w sprawie koloru ścian czy ustawienia mebli, nawet gdybyś była zarobiona robotą i wychowaniem dziecka ...

      Matuzalem

      Usuń
  30. Sierpniowa Kobieto,
    tak mi się właśnie wydaje, że Bodo pokochał swoje wyobrażenie o Kfiatku, nie ją - realną osobę i już nie przyglądał się jej uważnie, nie zastanawiał się już "jaka ona jest?". To, niestety, problem większości ludzi, którzy zakochując się tworzą w głowie wymyślony (taki "życzeniowy") obraz drugiej osoby. A potem, jak już chemia trochę wyparuje nagle się 'budzą' i dostrzegają swoją partnerkę czy partnera takimi, jakimi są naprawdę.
    Widziałam to kiedyś na własne oczy. Mój brat był z socjopatką (ona sama czasem przyznawała się do poważnych problemów z psychiką; chodziła nawet do różnych psychologów, ale przed każdym tak udawała, że jak sama powiedziała, to nie miało sensu). Kiedy ją poznałam nie mogłam uwierzyć własnym oczom - staliśmy z moim bratem przed tą samą kobietą, tylko ja widziałam kobietę "chorą emocjonalnie", a mój brat - świetną, mądrą dziewczynę, dobry materiał na matkę i żonę!!! Nie wiem, jak ona mogła go do tego stopnia omotać (tym bardziej, że była nieprzeciętnie brzydka! :P).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Magdaleno - nawet jeżeli byłoby jak mówisz i po czasie do Bodo dotarł właściwy obraz swojego kfiatka to jednak nie on pierwszy zaczął szukać ...o to mi właśnie chodzi że po "przebudzeniu" i poznaniu się takim prawdziwym jest czas na rozmowę i decyzję czy mimo wszystko jesteśmy w stanie się dopasować i żyć pełnia życia czy lepiej się rozejść ...ale nie rozwiązujemy swoich deficytów poza związkiem ...

      Matuzalem

      Usuń
    2. Magdaleno, o właśnie, poruszyłaś dobra strunę. Często ludzie obok widzą poprawnie, ale zakochani nie słuchają innych opini (ja także nie słuchałam). Dlatego moim zdaniem, zanim się kogoś pozna trzeba sobie samemu zadać pytanie czego oczekuje od partnera i nie wchodzic głębiej w związek z osobą zanim się ją lepiej pozna.
      Sierpniowa kobieta

      Usuń
  31. Matuzalem, własnie nad tym się zastanawiam, o co kaman w tych układach. Oczywiscie na myśl przychodzi mi prosta odpowiedż, że się boicie kobiet-partnerek, lubicie dominować, lubicie byc podziwiani, byc autorytetem, u boku kfiatka to prosta sprawa, u boku partnerki już nie, tandeta nie przejdzie, ona potrafi zadać mądre pytanie, dykutowac, ma argumenty. Tak mi się wydaje, ale się nie upieram, chętnie usłysze Twoje zdanie. Ale gdyby tak było jak napisałam, to muszę zaznaczyc, że mądre kobiety uwielbiają własnie tą szermierkę z mądrymi mężczyznami, pociągaja je mężczyźni, którzy potrafią zdobyć się na ciekawą dyskusję dla dyskusji.
    Sierpniowa kobieta

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. uogólniać nie będę ale powiem tak :)
      pewnie po części masz rację, ale takie kobiety jak mówisz może interesują młodych chłopaków, którzy wchodzą w życie w amoku zakochania ten podziw działa pewnie motywującą, a zmaganie się z problemami życia codziennego powoduje że ten układ funkcjonuje całkiem dobrze do momentu kiedy życie zaczyna się stabilizować i obie strony zaczynają się nudzić, jedna wcześniej, druga później, rożnie ...wtedy panowie nagle potrzebują partnerki :) a tu okazuje się że z ta Panią to się nie da :)
      Tak mieszane z błotem pojecie mezaliansu w pewnych aspektach było dla mnie czymś pozytywnym :) powodowało - moim zdaniem - że ci którzy go nie popełniali po jakimś czasie byli partnerami, mieli o czym rozmawiać lepiej się rozumieli ... może głoszę herezję ale chodzi mi o właściwy dobór par, taki który nie opiera się jedynie decyzjach podjętych w fazie różowych okularów :)

      Matuzalem

      Usuń
  32. Bodo, nie kazdy jest takim facetem jak Ty, Sławek, Tomek, Romek, Matuzalem... dla mnie kazdy z Was jest wyjatkowy- ROZMAWIACIE! Nawet jak Romek dowali, to szuka przyczyn, żaluje, ze coś przeoczył. Chce się nauczyc komunikowac. To wszystko czego byl chciala od faceta.

    "Jeśli było Ci w związku źle czemu nie powiedziałaś swojemu partnerowi ,że jest Ci źle i ,że coś się na tyle wypaliło ,że bierzesz dupę w troki i odchodzisz?"

    Hi hi, ty tak serio? A niby gdzie mialam isc, skoro mieszkanie bylo moje, a on powiedzial, ze NIGDY się nie wyprowadzi?

    Tu juz nawet o mnie nie chodzilo, on zwyczajnie ignorowal dzieci i mialam mu je z oczu zabierac, bo czlowiek utrzymujacy tylu darmozjadow musi odpoczac. Ja bylam tak niewazna, ze zabilby mnie smiechem- za dobrze masz! Trojka drobiazgu, ale przeciez nie musialam pracowac. Starczalo na jedzenie, bo uprawialam ogrod i stalam sie zaradna jak mroweczka.

    " Łatwiej jest dać dupy na boku i jakież piękne wytłumaczenia dla zdrady się znajdą . Bezpieczniej jest powiedzieć odchodzę jak już drugą małpią łapą trzyma się drugiego partnera za ogon "

    Nie dupy, w okreie, kiedy uswiadamial dzieciom kim jest mamusia, to byla czysto platoniczne uczucie. O rozstanie prosilam wczesniej, bylam za slaba, zeby mimo wszystko odejsc.

    z druga malpa tez nie do konca tak. W koncu odeszlam, ale nie zamieszkalam z nowa galezia. Z desperacji, zeby byc niezalezna znalazlam sposob, zeby zarabiac, duzo zarabiac. Wcale nie bylam taka glupia jak sadzil.
    Minelo pare lat, dzieci podrosly, poszly na studia, mialam na wszystko. Teraz nadszedl czas, zeby zakonczyc nasz rozpad formalnie. Nadal nie chce.

    Bylo tak, puscilam nie gałaz, a patyczek, zeskoczylam na ziemie, mocno sie zaparlam i zbudowalam port. Na inne galezie wskakiwac nie potrzebuje. Jestesmy partnerami z moim mezczyzna, ktory mnie wspieral przez te wszystkie lata i czekal.

    Nachodza mnie refleksje oczywiscie, skrzywdzilam niewatpliwie czlowieka i dumna z tego nie jestem. Pamietam tak skrajna samotnosc, ze rozplakalam sie, kiedy w sklepie ekspendientka zapytala- co dla ciebie kochanie? Pamietam mezczyzne, ktory sie rozsypal na moich oczach. Straszna tragedia, wielka porazka ze wzgledu na dzieci.

    Nie mozna bylo rozmawiac, kiedys plakalam blagajac, porozmawiaj ze mna, powiedz s..aj, ale cos do mnie mow.

    Wiec drogi Bodo, jakze naiwnie zabrzmiales- "dlaczego nie powiedzialas, ze ci zle?"

    Kazdy z wypowiadajacych sie tu panow, ma ogromna szanse na fajny zwiazek, bo chca rozmawiac. Chyba tylko tyle potrzebuja kobiety.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szkoda że nie wszystkie Panie chcą rozmawiać, a raczej każda chce tylko nie każda potrafi o wszystkim rozmawiać, wiem ile kosztuje wyprostowanie spraw w tym zakresie, kiedy właśnie kobiece ego pozwoli prędzej otrzeć się o rozstanie niż zacząć normalnie rozmawiać. Ile się trzeba nakombinować aby przekonać ze szczerość, odsłonięcie się nie musi prowadzić do wykorzystania sytuacji, że rozmowa o różnych sprawach nie musi być "pokazywaniem miejsca w szyku" a jedynie próba dotarcia o co Ci tak właściwie chodzi ... nie wiem jakie jeszcze lęki, nie wiem, wcześniejsze doświadczenia, wychowanie powodują że tak trudno Wam czasem rozmawiać - rozmawiać tak aby rozmowy nie wyglądały tak : :)

      żona do męża - ty to już ze mną nawet nie rozmawiasz
      - a o czym
      - a choćby o kolorach
      - a jaki kolor lubisz ?
      - róż
      - no to rusz doopsko po piwo !

      Matuzalem

      Usuń
    2. ''"Jeśli było Ci w związku źle czemu nie powiedziałaś swojemu partnerowi ,że jest Ci źle i ,że coś się na tyle wypaliło ,że bierzesz dupę w troki i odchodzisz?"

      Hi hi, ty tak serio? A niby gdzie mialam isc, skoro mieszkanie bylo moje, a on powiedzial, ze NIGDY się nie wyprowadzi?''

      Odchodzisz, znaczy on się wyprowadza, a jeśli nie chce, to idziesz drogą rozwodu i eksmisji. Dla dzieci, to może niefajne, ale skoro on je tak traktował, to może łatwiej by im było to znieść. Myślę więc, że to było na serio.

      Wcześniej pisałem (jeśli to Ty Aga), że nowy mężczyzna był katalizatorem podjęcia decyzji o odejściu, przeczuwając, że mogłaś nie mieć siły na ten krok. Teraz to potwierdziłaś pisząc "bylam za slaba, zeby mimo wszystko odejsc."
      Jednego nie rozumiem jednak dalej - jeśli nie miałaś siły przerwać swojej toksycznej sytuacji, to skąd znalazłaś ją do nowego uczucia (nawet platonicznego)?
      Dla wielu facetów będzie to niejako dowód na to, że jakieśtam siły miałaś i wolałaś najpierw złapać się drugiej gałęzi, niż puścić się pierwszej. Nie twierdzę, że tak było, ale chętnie poznam Twoje wyjaśnienie, które rozwieje lub potwierdzi takie rozumowanie.


      ''Wiec drogi Bodo, jakze naiwnie zabrzmiales- "dlaczego nie powiedzialas, ze ci zle?"''
      Dla mnie to nie była naiwność, ale szczere pytanie.
      Jeśli komunikat jest prosty i bezpośredni (a nie pośredni oparty na domysłach), to trafia do nas, mężczyzn. Jeśli tylko są chęci, to potrafimy zrobić z niego użytek i szukać rozwiązać, nawet gdy sami nie dostrzegamy problemu. No chyba, że mu nie zależy, wtedy to już inna bajka. Wiem, generalizuję, i pewnie nie wszyscy mężczyźni tacy są, ale zdarzają się.

      Matuzalem ma rację - czasem trudno o konkretną rozmowę z kobietą. Konkretną, czyli taką, w której komunikaty są jasne i zrozumiałe. Bo jeśli na pytanie o jej opinię, samopoczucie, itp., słyszy się odpowiedź "nie wiem", to nie ma się co dziwić, że zakładamy i przyjmujemy to co podpowiada nam zdrowy chłopski rozum - wszak intuicji wiele nie mamy ;)
      Inna sprawa, że kobiety czasem same siebie nie rozumieją i nie wiedzą co chcą. Na pewno jednak chcą, aby ich facet to wiedział, a co najmniej spełniał :)

      Wic z różem - przedni :)

      Sławek

      Usuń
    3. Slawku,
      bo bylam zastraszona, bez pracy, a mama pomagala mi mowiac- kobieta powinna niesc swoj krzyz, ktory jej Pan Bog przeznaczyl. Bo tak zdziczalam, ze czasami balam sie isc po zakupy. Agresja byla tak wielka, ze spalam przez pol roku na podlodze w pokoju corki i przemykalam sie po scianach. Opadlam na dno znacznie wczesniej, a potem zaczelam sie odbijac.
      Jak latwo wam mezczyznom powiedziec- odejsc! Bez pieniedzy? Bez pracy?
      To tylko tlumaczenie, bo wyjscie bylo, zgadzem sie, tyle, ze nie bylam gotowa.

      Racja, pojawil sie katalizator i sily we mnie wstapily. Glownie chodzilo o wiare w siebie i moc.

      Slawku, no jak udzielic jednoznacznej, konkretnej odpowiedzi, kiedy odpowiedzi jest kilka, tyle powiazanych niteczek, supeleczkow, ze zanim odpowiem musze zrobic 100 dygresji:)
      O opinie na jakis temat zapytana odpowiem konkretnie, a o takie drobiazg jak samopoczucie, bez zastanowienia, chyba kpisz sobie troche, co?

      Z przyjaciolkami ( po katalizatorze, oprocz fajnego pomyslu na zarabianie, zaczelam poznawac ludzi i miec przyjaciol) lapiemy w lot niuanse, to niesamowite. Taka naprawde szczera oczyszczajaca rozmowa, gdzie czuje sie zrozumiana do ostatnie kropeczki jest mozliwa. Ale...z przyjemnoscia rozmawiam ze swoim mezczyzna. To jest takie inne, czuje ulge, ze nie ma godzinnego paplania, zeby wyciagnac wniosek, nakrecania się jak slomiany ogien. Wiem, ze jak decyzja zapadnie, to tak sie stanie. Umiem sie przymknac, posluchac i pieje ze szczescia, jak przekona mnie do swojego zdania.
      Niesamowite.

      Usuń
    4. Aga,
      Dziwna porada od mamy, bardzo kontrowersyjna. Przez szacunek jednak dla niej, za radę bym podziękował i mimo niej zrobił po swojemu, czyli starał się odejść. Rad zawsze warto wysłuchać i wziąć pod uwagę, ale nie ma obowiązku ich wcielać w życie.

      Wiem, że łatwo to się pisze i dlatego założyłem, że nie miałaś sił na odważne i zdecydowane kroki. Dobrze więc, że pojawił się "pan katalizator", który przyspieszył Twoje decyzje.
      O to, czy nowo ujawnione siły wykorzystałaś do nowego związku, czy rozwiązania starego nie pytam, bo to wiesz tylko Ty i tylko Twoje sumienie może Cię z tego rozliczyć. Chciałem tylko zauważyć jak inne osoby mogą Twoją historię interpretować. Inne osoby, czyli też możliwe, że Twoje dzieci, gdy będą (są?) dorosłe.

      Dorzucę jeszcze, że dla mnie słowa uroczystej przysięgi małżeńskiej (czy to cywilnej, czy kościelnej), jak i każdej innej, mają wielką wagę i trudno mi zaakceptować ich złamanie zdradą. Co innego, jeśli decyduje się na rozejście, czy odejście, rozwodzi się i z czystą kartą próbuje coś nowego. To jednak moje podejście, co pewnie tutaj czytający skwitują, że dość teoretyczne i idealistyczne :)

      Przykład z pytaniem o samopoczucie miał tylko pokazać coś, czego się nauczyłem jako młody chłopak - że dziewczyny i kobiety często siebie i swoich reakcji nie rozumieją, czasem nie wiedzą co myśleć i ich odczucia/opinie są jak wielki gar z wieloma różnymi i mieszającymi się smakami - bardzo trudne do opisania słowami. Może to mylne wrażenie, ale - póki co - najlepsze jakie mam :)

      Pozdrawiam,
      Sławek

      Usuń
  33. Brzydka czy ładna do pojęcie względne, poza tym zakochanie działa tak, że na własny zestaw cech pożądanych przez nas u partnera nakładamy osobę, którą spotykamy. Później następuję znany dość dobrze mechanizm dorabiania sobie pozytywnych cech i tłumaczenia wszelkich złych stron jako dobre. To powoduje chemia, stąd twierdzę,że człowiek biorąc ślub jest pod wpływem narkotyków. Jaka to różnica,że zostały wykreowane przez organizm nieszczęśnika?
    Jak maska opada to nagle się okazuje, że to całe tokowanie miało na celu jedno - wydanie potomstwa. Drogie panie nie piszcie mi tu bzdur o przyjaźni damsko męskiej, bo coś takiego nie istnieje, a już na pewno nie przerodzi się w taki układ tzw. miłość. Facet jeżeli chce pogadać, odprężyć się dużo lepiej dogada się z kolegą niż jakąkolwiek kobietą.

    Ad "pań z tamtego forum" i czemu związek z taką kobietą do gorsze bagno niż Kfiatek. Otóż Kfiatek nie jest wyrachowany! Kfiatek jest bezdennie głupi i póki co kieruje się chemią mózgu, która nakazuje jej szukać nowego oparcia czyli portek. Podświadomie robi to przez tyłek. Wiążąc się z panią "niezależną" prócz zestawu goowna, które ma do zaoferowania Kfiatek dojdzie jeszcze wyrachowanie i tłumaczenie sobie swojej kanaliowatości wyjątkowością. Trzeba też przyjąć,że panie tzw "niezależne" to często pasztety, które nie indagowane w młodości przez wszelkiej maści facecików miały czas i na naukę i na poukładanie sobie życia. Co z tego skoro ten brak powodzenia był czymś spowodowany i proszę mi wierzyć, że nie była to inteligencja.

    Jedna z pań zakłada, że udany związek możliwy jest tylko z niezbyt atrakcyjną kobietą i to jest prawda, tylko kto chce jeść "gówno" przez całe życie. Dużo lepiej zjeść przez 5 minut dobry tort i przerzucić się na inny niż na siłę konsumować to coś nie wiedząc co się traci.

    Poczytałem trochę wpisy na "tamtym blogu" i jakoś pani rzucająca co pięć minut "o kurwa!" nie trąci mi intelektem za mocno, ale może ja mam inne wyczucie tego co jest chamstwem a co nie.

    Na koniec, ja nie piszę, że potępiam Bodo za to, że miewał zamężne kochanki, ja potępiam osoby dwulicowe, które tu krzyczą w niebo głosy jaki to Bodo biedny przy innej okazji robią mu dupę, bo ma na co zasłużył. To jest też typowe dla płci pięknej.

    Jeszcze ad doceniania na starość paszteta, co ma niby nam tyłek podetrzeć. Mam gdzieś czyjąś łaskę. Jak nie pozwolę się oskubać to na starość wynajmę sobie opiekunkę z długimi nogami, które mało, że mnie przewinie to jeszcze i kompres z nagich piersi zrobi. Mit o podaniu kubka wody na starość to jeszcze większe oszustwo niż ślub.

    Aga, w kontekście tego co napisałem powyżej Twoja uwaga o braku logiki wydaje mi się niecelna. Niestety, ale to Was cechuje brak logiki i emocjonalność, stąd między innymi wyraziłem aplauz z powodu widzenia świata jaki przedstawiłaś wcześniej.

    Romek

    PS: Wczoraj celowo stosowałem damską retorykę i osiągnąłem to co chciałem. Pokazałem kolejny ciekawy mechanizm, który rządzi kobietami w związku. Jest to uwielbienie do szarpaniny emocjonalnej. Potrzeba ciągłej huśtawki. Wczoraj z chama nagle stałem się fajnym gościem a zachwytom ze strony pań nie było końca. Tak jest też w życiu, normalny, stonowany, zwykły facet nie dostarczy tyle emocji a przecież Wy tak bardzo kochacie "szlifować" nas na "normalnych" ludzi...

    ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha wrócił "stary" Romek, nie każda niezależna i wolna kobieta to pasztet :) i nie każda musi być zaraz wyrachowana, za to może być ostrożna i nie dać się skubać jakimś nierobom. Panowie jakoś częściej wpadają i dają się skubać :)

      Druga sprawa doskonale zdajesz sobie sprawę że w naszym przekroju społecznym nie wielu na starość będzie stać na okład młodych ciepłych piersi, więc inwestycja w dobra rodzinę na dobre i złe to nie najgłupszy pomysł dla większości szarych zjadaczy chleba ... to już tak cynicznie pisząc, bo nie uważam że zamożny koniecznie na starość ma czy musi serwować sobie odpłatnie kompres z młodych piersi :)
      Co do przyjaźni damsko męskiej - oczywiście że istnieje :), tyle że przynajmniej jedna ze stron musi czuć do drugiej choć ciut fizycznej awersji :) (o gejach czy lesbijkach nie wspomnę :)))))

      Matuzalem

      Usuń
    2. Romek, do kąta!!!

      Sierpniowa kobieta

      Usuń
    3. Tak pani!
      A może pani szarpnąć trochę mocniej za łańcuch!?
      Auuuuu!!!!
      Roooomeeeek

      Usuń
    4. @Metuzalem
      Dla mnie NIE DO PRZYJĘCIA jest lokowanie w kimś uczuć, po to żeby na starość odciąć od tego kupony (nawet jeżeli potraktujemy ot jako wartość dodaną). Sorry, ale to nie moje klimaty. Wiem, że to standard, ale zastanów się, czy w takim podejściu nie ma choć odrobiny wyrachowania? ;-)
      Romek
      PS:Nie piszę,że każda "niezależna" kobieta to pasztet, niestety te ładne i niezależne są niestety przeważnie zajęte i to przez panów, z którymi komukolwiek z nas trudno byłoby konkurować ;-)

      Usuń
    5. Romek, jesteś już na tyle "wyćwiczony", że powinien wystarczyć mój wzrok, a Ty bierz łańcuch w łapy i do kaloryfera, SAMEMU. Nie bedę się brudzić, poza tym jeszcze paznokieć sobie złamę.
      Sierpniowa kobieta

      Usuń
    6. Romek - czemu ty do mnie przez Wy? Ja jestem w 1 os. l. poj. Chyba że to taka archaiczna forma per wy?
      A odnośnie Twojego PS - zapewne udowodniłeś sobie, to, co chciałeś sobie udowodnić. Ale ty chyba to już wiesz, więc czemu miał służyć ten eksperyment?
      Jak dla mnie nie jesteś ani chamem ani fajnym gościem. Jesteś przeciętnym facetem - trochę fajnym, trochę niefajnym. Toja forma komunikacji jest mi obojętna (choć przekleństw nie lubię)dopóki można z Tobą rozmawiać na argumenty, a nie zasłaniasz się "ja swoje wiem"
      Sądzę jednak, że trudno być w związku z kims, kto robi na Tobie eksperymenty, aby potwierdzić swoje racje. Zawsze można tak skonstruować sytuację aby potwierdzić swoje hipotezy. Ale czy wyniki są prawdziwe?

      Ja nie reprezentuję kobiet, ani nikogo. Tylko samą siebie. I sama odpowiadam za swoje myśli, sady i czyny. więc nie graj ze mną w grę pt "bo wszystkie kobiety" Nie cierpię generalizowania i upraszczania.

      co do pasztetów i innych taki to się z Toba zgadzam. Też nie chciałabym być z pasztetem. Ale moge być z kimś mądrym, dobrym i przystojnym. Czy dla Ciebie taki zbiór męskich cech się wyklucza?
      To co piszesz o Kfiatku - to chyba jesteś jej terapeutą, bo znasz ją doskonale.

      A co do tych bab i forum - tu dają Bodowi to czego Bodo potrzebuje - tzn oj Bodo biedny, cierpiący a Kfiatek podły, puszczalski. Ale gdzieś indziej gdzie nie trzeba głaskać piszą rozsądnie: Ani Bodo taki święty, ani Kfiatek taki grzeszny. I co w tym złego?
      Ja też potępiam dwulicowość i hipokryzję - nie zależnie od płci, bo co szkodziłoby na tym forum napisać to samo. Bodo robił kuku zrobiono kuku i jemu. Przynajmniej uniknęlibyśmy takiego grupowego, tendencyjnego myślenia.

      AGA

      Usuń
    7. Ale gdzie ten wzrok? Drogie panie! Wy naprawdę macie wspaniałą wyobraźnie (niech się przyzna jedna z drugą jak obrazowo widziała sytuację powyżej) ;-)

      Jedyne co mnie ciekawi to fakt, jaką postać w tych wyobrażeniach przyjął Romek z łańcuchem na szyi kuty do kaloryfera?

      Romek

      Usuń
    8. Romek, ja nie rozumiem u Ciebie jednego, wszystko przyjmujesz merkantylnie ... dlaczego mówisz o odcinaniu kuponów na starość, fakt może źle to napisałem ale sadziłem ze z całości wypływa to o co mi chodzi i nie wierzę żebyś tego nie zauważył. Nie pisałem że po to się człowiek żeni żeby miał mu ktoś na starość łyżkę wody podać... zdajesz sobie sprawę że prawie nikt z nas o śmierci nie myśli na bieżąco tak i w amoku zakochania nie myśli o starości, chodziło mi o to co naturalnie wypływa z bycia ze sobą na dobre i na złe i nie wiąże się ze stanem posiadania
      Nie wierzę też że kiedyś tam, kiedy będziesz jednak z kimś (nie zapieraj się za wczasu że nie) na starość odtrącisz termofor podany szczerą ręka a zamówisz kompres z młodych piersi :)

      Matuzalem

      Usuń
    9. @Age
      Wywód celowo odniosłem szerzej a nie personalnie do Ciebie, to chyba jasne ;-)

      W związku się nie robi eksperymentów, ale czy ja tu jestem z kimkolwiek w jakimkolwiek związku?

      Z babami jak w życiu, ugotują obiad i po głowie pogłaszczą a jak sąsiad biedny się rozpłacze, że go żona kanalia zostawiła to i tyłka dadzą w ramach współczucia. Tak to ma wyglądać?

      Romek

      Usuń
    10. @Metuzalem
      Ja marzę o takim termoforze i o starej, kochanej dłoni ale wiem,że to ułuda! Zobacz co się dzieje z kobietami. Sądzisz,że któraś z nich poda Ci dłoń? Sądzę,że większość z nich będzie zainteresowana jak najszybszym podzieleniem tego co po Tobie ewentualnie zostanie. Zaraz będzie krzyk oburzenia, ale życie pokazuje, że tak to wszystko niestety wygląda. Starzy ludzie kończą w przytułkach, przykład z podwórka - teść Bodo.

      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
    11. hahahaha jak ja się cieszę żem taki stary :) i kobietę ma ze swej "fali" bo wtedy takie były i wierzę że to jej dłoń poda mi termofor a jak przyjdzie pora oczy zamknie ... patrząc Twoimi oczyma raczej powinienem się jaśka na głowie niż pod nią spodziewać :)
      na wszelki wypadek ...za wiele po mnie nie zostanie ;)

      Matuzalem

      Usuń
    12. Żebyś wiedział. Dla tamtych kobiet warto było płynąć pod prąd. Szkoda, że tamtego świata już nie ma a jak jest to za chwilę do nie będzie...

      Ach, gdzież te panny przedwojenne?
      Rozmarzyłem się...

      Romek

      Usuń
    13. Do Romka,

      "Ach, gdzież te panny przedwojenne?"

      Slepo posluszne jak owieczki?

      Gdzież ci prawdziwi przedwojenni gentelmeni, dla ktorych slowo bylo świętsze od aktu notarialnego.

      To Ty lubisz emocjonalne jazdy, dyskusja z Toba przypomina karuzelę. Wiesz wszytsko lepiej na podstawie swoich ubozuchnych doswiadczen. Mowisz, ze wczoraj udawales, manipulowales dla swoich pokretnych celow?

      Retoryke kobieca zastosowales, powiadasz? Dyskutowales na temat problemow z komunikacja damsko-męską. Mądrze i fajnie pisales, uwierzylam, ze probujesz się doszukac wlasnych zaniechan.
      Dzisiaj wiem, ze Ty nie miales zadnych zaniechan, nie Ty, Ty jestes nieomylny.
      Powrocilo poczucie duszenia, jakies trzaski w glowie, kiedy Cię czytam. Ty niszczysz.
      Moja retoryka mowi mi, zeby spieprzac jak najdalej od takich mezczyzn, kolegow, znajomych, bo wyssaja i wypluja.
      Maria.

      Usuń
    14. Mario, przedwojennych panien będę bronił jak niepodległości, bo tęsknota za nimi wielka :)
      Wierz mi, wielu moich znajomych i kumpli dałoby się posiekać za taką pannę i właśnie dlatego, że nie były one posłuszne jak owieczki. To teraz jest dużo łatwiej znaleźć sobie taką posłuszną owieczkę. Dawniej dużo trudniej było uzyskać względy panny, ale sposób i styl w jakim one były niedostępne i nam odmawiały sprawiał, że chciało się bardziej starać i kombinować co by tu jeszcze zrobić, aby być bliżej niej.
      Teraz w wielu przypadkach... ech, dużo łatwiej miłymi słówkami sprawić, żeby panna była posłuszna jak owieczka, a jeśli już nie jest, to styl w jakim jest niedostępna pozostawia wiele do życzenia.

      Niestety tamten świat znam tylko z filmów, a to obraz dość zaburzony. W okresie międzywojennym różowo nie było i bieda była wielka. To co zostało na filmach, to wzór do którego dążyli, bardzo aktualny dla wielu obecnie żyjących ludzi.

      "Gdzież ci prawdziwi przedwojenni gentelmeni, dla ktorych slowo bylo świętsze od aktu notarialnego."
      Nie ma. Wyginęli. Obecnie wielu facetów było w większości wychowywanych przez kobiety, dla których syn zapewniał substytut emocjonalnego kontaktu z mężem. Dlatego ona nie opuści go i będzie spełniać jego zachcianki dokąd się da, no i masz, wypisz wymaluj, piotrusiów panów, maminsynków, itp. Inna sprawa, że nie ma dla kogo (na szczęście są wyjątki) być takim gentelmenem.

      Wierz mi, że między mężczyznami słowo wiele znaczy, a jak ktoś go nie dotrzymuje, to fama o tym szybko może się rozejść i ręki się takiemu nie poda (nie mówiąc o robieniu interesów).

      Zakończę jak przed wojną we Lwowie się słyszało,
      Całuje rączki,
      Sławek

      Usuń
    15. Slawek, Ty się chyba Rodziewiczówny naczytałeś:)

      Straszny byl swiat kobiet po poczatku XX wieku, do 30-tki byla juz starą kobietą, sterana kolejnymi porodami, staniem przy tarze, praca w polu.
      Może do przedwonennych panienek z miasta wzdychasz? Mężczyzni byli bezkarni, mogl lac, mogl pic, mogl zdradzac, byle do domu wracal.
      no chyba, ze jeszcze wyzej sięgasz, na hrabiowskie salony, ale tam milosci nie bylo niestety.
      Pomysl jeszcze co te panienki przechodzily za koszmar podczas nocy poslubnej, niektore cale zycie po czyms takim zaciskaly zeby ze wstretu, spelniajac ten obowiazek. Rozmawialam ze starszymi mocno paniami, nawet jedna pokiwala glowa ze wspolczuciem, ze ja jeszcze musze to znosic.

      Sadzę, ze męzczyzni sie zmienili na plus ( rowniez rozmowy z ciotkami, babciami itp) kiedys straszym wstydem byloby zabrac dziecko na spacer w wozku, badz je wykapac, czy sie bawic klockami.

      a ja lubie mężczyzn wychowanych przez kobiety:) Sa opiekunczy, odpowiedzialni, nie musza wkladac masek twardzieli i...potrafia rozmawiac. Ot tak na wpolkonkretnie:)
      Tez wygladasz na kogos, kto mial fajna mame, albo chociaz kilka siostr, wiesz?
      Maria.

      Usuń
    16. Może Sławek się naczytał, a może po prostu marzy o kobietach takich jak kiedyś kiedy potrafiły iść za swoimi mężczyznami wywożonymi w kibitkach tysiące kilometrów po to tylko, że być blisko .
      I proszę , nie serwuj nam feministycznych bredni. Średnia życia mężczyzny była i jest niższa od średniej kobiety więc kto tu był sterany ??
      Szkoda , że nie żyje już moja babcia bo powiedziała by ci jak życie potrafi być piękne mimo ,że przeżyła dwie wojny i powrót z kresów i wyszła za dziadka wdowca z dwójką dzieci jako bardzo młoda dziewczyna. Przeżyła 92 lata w doskonałej doskonałej kondycji i pięknie je pięknie dlatego proszę Cię ... nie generalizuj :)

      Usuń
    17. Nic mnie tak nie zlosci, jak rzucone lekcewazaco- "feministyczne brednie":) Jezus byl feministą, Ty jestes feminista, bo kochasz corkę i wychowujesz ja na swiadoma swoich potrzeb kiebiete, tak? Czy nie, czy bedziesz ja uczyl, ze jest mniej warta od byle smarkacza?

      No popatrz, nasze babcie miala bardzo podobne losy, dwie wojny, powrot z kresow...Patrze na zdjecia- w wieku 60-lat byla staruszką. Nie poznalam osobiscie, ale powierzono mi cala dokumentacje rodziny i wszytskie listy: wojenne, powojenne, mysle, że poznalam ją.

      Prawosc, wiernosc zasadom, pracowitosc, pelne oddanie rodzinie, to na pewno cechy ktore posiadaly te kobiety. Wychowane do poswiecen i cierpienia.

      Ale...gdzie tu feministyczne brednie, jak powiem, ze dziadkowie mieli 20 hektarow przed wojna, piecioro dzieci i wszystko co bylo w domu wytworzyli sami; tkaniny, zywnosc. To byla nie konczaca sie harowka.
      Tam nie bylo czasu na rozterki czy dramaty. Bylo cholernie ciezko.

      Te piekne wspomnienia trzeba przefiltrowac, wszystko przed wojna bylo piekne, bo swiat im sie jeszcze nie zawalil, byli mlodzi i nie widzieli smierci.

      Przedwojennych gentelmenow poznalam. Klasa, opanowanie, madrośc, szacunek do kobiet, dystyngcja.
      Zgadzam się, ze cos w tym jest. W przedwojennych ludziach powiedzmy, nie tylko kobietach.
      Potrafila Twoja babcia zyc pieknie, bo kobiety mocne są:) Bodusiu drogi, są zywotniejsze, ale nie znaczy, ze byly mniej sterane. Osemka dzieci, oprac i wykarmic, wyobrazasz to sobie?

      Iśc za swoim mężczyzną na Sybir mowisz? Od razu przypominaja mi sie "Panny i wdowy" Nurowskiej. I po co lazła na ten Sybir, jak w domu dzieci jej potrzebowaly? Kto jej kazal? To nie bylo sentymentalne towarzystwo, malzenstwa byly aranzowane.
      Ta panienka od Raskolnikowa ze "Zbrodni i kary" tez polazla dla towarzystwa za skazancem na katorgę...Co to za faceci, ze pozwalali?

      Nadal wierzę w dobro w ludziach:)

      Maria,

      Usuń
    18. Też mam alergię na te "feministyczne brednie". Jakoś mężczyźni nie potrafią być konsekwentni w ocenie "bredni" żon i córek. Jakoś im się optyka na zawołanie zmienia.

      Może warto się zastanowić, czemu te kobiety tak szły za kibitkami? Powinnam chyba napisać, że stwierdzenie, że szły po to aby być blisko, jest męskimi bredniami (pewnie jakieś wyjątki były i rzeczywiście szły z miłości). A nie było czasem tak, że szły, bo same nic nie znaczyły i bez faceta były nikim? Że były tak wychowane, że czy im się podoba, czy nie, to ich psim obowiązkiem było trwać przy mężu bez względu na wszystko? Nawet jeśli nie miały na to ochoty, nie znały innego sposobu na życie?
      Ciekawa też jestem, czy mężczyźni też by tak szli, gdyby na kibitce była ich żona....

      Nie udał Ci się Bodo ten post.

      Dwa lata temu pochowałam babcię, która urodziła dziewięcioro dzieci. Pod koniec życia opowiadała, jak została sierotą w wieku 8 lat, jak w wieku 16 brat wydał ją za mąż za o 20 lat starszego sąsiada (to mój dziadek - wielki społecznik, który dla wszystkich wszystko załatwiał, ale babci nie pomagał), aby mieć jedną gębę do wyżywienia mniej, jak jej powiedziano, kiedy przybiegła z płaczem, że nie daje sobie rady w gospodarstwie, że w domu miejsca już nie ma, bo ma męża i tam jej miejsce.... Takie to było przywiązanie w tamtych czasach. Tak byście chcieli dla swoich córek?

      Beata

      Usuń
    19. Dzieki Beata, dopisalas to, czego zabraklo w moim poście:)
      Maria

      Usuń
    20. Rodziewiczówna? Nie znam człowieka :)

      Masz rację - nie było wtedy różowo, ale to właśnie napisałem w swoim komentarzu. Dalej sądzę, że to co znamy z filmów (bo ludzi już coraz mniej) to postawy i zachowania, do których wtedy ludzie dążyli. A że większość filmów jest dość infantylnych (jak na dzisiejsze kino) i przedstawia głównie "miejskie panienki", to głównie o nich pisałem.
      Swoją drogą o nich wspomniałaś najmniej - bardziej o społecznym przyzwoleniu dla mężczyzn do chlania i bicia.

      Myśląc o kobietach z tamtych lat bardziej chodziło mi o ich postawy w życiu, a nie jego trudy, bo łatwo się wtedy nie żyło. Chodzi o tą trudną w uchwyceniu kobiecość, radość z życia, delikatność i szacunek do siebie i mężczyzn. Tak jak pisze Bodo - marzę o takiej kobiecie - ba, nawet więcej, szukam takiej :) Bo wiem, że jeśli ją znajdę i jeśli ona byłaby gotowa jechać za mną w kibitkach te tysiące kilometrów, to wszystko dla jej dobra zrobię. Dla takich kobiet warto świat zdobywać.

      Trafna uwaga Bodo - średnia długość życia sugeruje, że to życie jakoś szybciej "zużywa" mężczyzn niż kobiety, mimo że z natury mamy więcej sił fizycznych.

      Z mężczyznami wychowywanymi przez kobiety (zwłaszcza same kobiety) uważaj Mario. To świetny materiał na pantofla, który może na początku jest miły, uśmiechnięty i wydaje się opiekuńczy, ale za lat kilka tego samego człowieka ocenisz jako nudziarza bez własnego zdania, który nie umie brać się z życiem za rogi dla dobra rodziny i w ogóle jest jakiś taki miałki.
      Twój opis bardziej mi przypomina przyjaciółkę. Czyżbyś uważała, że prawdziwy mężczyzna powinien mieć coś z przyjaciółki? :)
      Od razu zastrzegę, że umiejętność słuchania, rozmowy, czy opiekuńczość nie występują tylko pod hasłem przyjaciółka, czy "facet wychowany przez kobiety".

      Z siostrami niestety nie trafiłaś - nie mam żadnej - ale za to proszę "winić" moich rodziców :) Niestety przez to miałem dawno temu dość idealistyczne pojęcie o kobietach. Życie to jednak szybko zweryfikowało i nauczyło, że to nie anioły, które mają tylko leżeć i pachnieć, że od nich trzeba wymagać, nawet jeśli gotowym się jest nieba dla nich przychylić. O rodzicach zaś napiszę tylko tyle, że żyją w dobrym zdrowiu i oby tak było jak najdłużej.
      Hm... a skąd pomysł z fajną mamą i siostrami? Bo nie bardzo rozumiem. Czy to wiąże się z tym co pisał Romek o moim kobiecym spojrzeniu na świat w niektórych sprawach?

      Pozdrawiam,
      Sławek

      PS Kurcze, chyba czas założyć tutaj konto, a nie korzystać z konta Anonima.

      Usuń
  34. Przeczytałem tu wiele rzeczy, z którymi się zgadzam i które świetnie ujmują i doprecyzowują to, co myślę a co nie zawsze uda mi się równie trafnie oddać. Pare argumentów dało mi do myślenia i pewnie lekko skorygują moje widzenie tych jakże skomplikowanych i złożonych zagadnień. I tego wszystkiego nie komentuje, żeby nie pisać tylko "zgadzam się" :)

    Choć wydaje mi się, że parę osób to poruszyło (ależ się te komentarze rozrosły!), to jednak nad jednym aspektem dyskutowanej sprawy nie mogę przejść tak łatwo do porządku i dlatego sie odzywam. Chodzi mi o to usilne doszukiwanie się winy Boda w tym, że to Kfiat go zdradził. To w każdym zdradzonym budzi ogromny sprzeciw i oburzenie. I chyba bardzo ciężko zdradzonemu słuchać dobrych rad (choć na pewno wyrażanych szczerze w dobrej wierze i bardzo słusznych!) w rodzaju "widziały gały co brały". I powtórze to co pojawiało się tu kilkukrotnie: to budzi tak silne emocje zwłaszcza na tym etapie.

    Facet zgłasza na policji kradzież samochodu. Przy wypełnianiu formularzu zgłoszenia nagle orientuje się, że jego dane z rybryki "poszkodowani" są przepisywane do rubryki "sprawcy". Oburza się. Wówczas doswiadczony funkcjonariusz uprzejmie mu wyjaśnia, że przecież jeździł nowym Audi A3, którego zaparkował w bocznej uliczce na przedmieściach. Samochody tej marki należą do najczęściej kradzionych, właściele odbierają od ubwezpieczyciela odszkodowanie za skradziony pojazd, który po jakimś czasie dziwnym trafem pojawia się za naszą wschodnią granicą. No to chyba wszystko jasne? ;)

    Tomek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tomek, ale takie jest życie! Jak leziesz w ciemny zaułek w kiepskiej dzielnicy w nocy to nie bądź zdziwiony, że ktoś Ci dał w zęby. Możesz później oczywiście twierdzić, że miałeś prawo itp. To jest teoria, praktyka jest inna...
      Romek

      Usuń
    2. Tomek
      ale za zostawienie dokumentów w ukradzionym aucie albo nie daj boże kluczyków już dostajesz mniejsze odszkodowanie. Takie życie.
      Ale co to zmienia? Czy kradzież przez to jest mniej zła? Czy staje się dobra?

      Usuń
    3. Tomku, czy Ty jesteś moim alter ego, czy ja Twoim? :) Co widzę Twój wpis, to najchętniej bym się podpisał "ja też tak uważam", ale ilość podobnie myślących ludzi nie zwiększa siły argumentów.

      Również zauważyłem wśród niektórych komentujących "usilne doszukiwanie się winy Boda w tym, że to Kfiat go zdradził". Największe zdziwienie budzą próby rozciągnięcia pojęcia zdrady na kawalerskie życie Bodo. Próby argumentowania w stylu - skoro on miał przygody jak był kawalerem, to jest współwinny tego, że jego żona go zdradziła. To rozumowanie jak w uzasadnieniu wyroku - mógł coś zrobić, nie zrobił, a więc przyczynił się do rozpadu małżeństwa. Tłumaczenia jak z "Archipelagu Gułag", choć inny ciężar gatunkowy.
      Chętnie bym poznał argumenty za takim tłumaczeniem, a nie mgliste sugestie co poniektórych.

      Żeby była jasność - uwodzenie mężatek to było świństwo i podłość z Twojej strony Bodo, ale też nikt ich/jej do łóżka wołami nie ciągnął, tylko sama zdecydowała/same zdecydowały/ się tak potraktować swoją rodzinę/swoje rodziny/.

      Pozdrawiam,
      Sławek

      Usuń
    4. Nie doszukiwanie sie winy Bodo, tylko dociekanie, co takiego sprawilo, ze majac kochajacego, opiekunczego męża i wspanialego ojca dla corki, robila to wszystko.
      Probują zrozumiec z kobiecego punktu widzenia, nakladajac wlasne wspomnienia. Trudno uwierzyc, ze ktos jest po prostu tak durny, ze podcina sobie galaz na ktorej siedzi ( troskliwy mąż). Rowniez trudno uznac, ze jest po prostu podla i nie bylo procesu dochodzenia do zdrady.
      To nie znaczy, ze ktos obwinia Bodo, tylko wciąz wierzy w ludzi.

      Na innym blogu padlo stwierdzenie, ze wszystko wraca, na tej podstawie, ktos wysnul teorię, że do Bodo wrocilo. Co wcale nie znaczy, ze dobrze mu tak. Tam ktos bardzo osobiscie i empatycznie zareagowal, opowiadajac o najbardziej wstydliwej bolesnej chwili w zyciu. Wielka sila plynie z tamtego bloga i wsparcie.
      Chyba naprawde mamy inne postrzeganie swiata, skoro z tego wylapales Slawku inne wnioski.
      Maria.

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
  35. Szczerze powiedziawszy to oczy mi zalśniły:)) ( na myśl o Romku przy kaloryferze)
    ale tak naprawdę, to myślę, że to chyba Bodo z "łańcuchem sukienek" biegał od kaloryfera do kaloryfera (czytaj z budowy do pracy)
    Sierpniowa kobieta

    OdpowiedzUsuń
  36. Ależ mną targają emocje, gdy czytam Wasze komentarze!
    Ciężko czytać o doszukiwaniu się winy za zdradę w osobie zdradzanej i do tego pełnej dobrych chęci. Nikt nie jest ideałem, ale wszystkie starania się Bodo były sabotowane, jak sabotowane były moje.
    Piszecie, że to kara za przeszłość.
    Ja nigdy nikomu krzywdy nie wyrządziła, mąż był moim pierwszym i jedynym.
    Mam zaledwie 27 lat, a bagaż doświadczeń na całe życie.
    Nie nie jestem pasztetem, a bardzo atrakcyjną kobietą, nie jestem też głupia, mam przyzwoitą pracę i dobre wykształcenie.
    Moi błędem była duża ufność, wiara w to, ze ludzie są dobrzy a bliscy nie potrafią krzywdzić.
    Nie był to haj,a 10-letni związek, nie zauroczenie i nie chemia.
    A spotkało mnie dokładnie to samo.
    Osądzać łatwo, przeżyć to- trudniej.
    Nie wiem Bodo, czy Ty masz siły by tłumaczyć się całemu światu z nieswoich win? Niektórzy zrozumieją bez słów, będą i tacy, którzy zawsze będą wierzyć, że wina jest po obu stronach do momentu, aż ich to nie spotka...

    Ale jest i dobra strona tego, co tu czytam.
    Po tym, co się wydarzyło sama czasem formułuję osądy generalizując, że wszyscy mężczyźni to dranie, przystojni zdradzają, albo naciągają na pieniądze.
    Strasznie trudno zaufać ludziom, miłości po takim przeżyciu, trudno też zaufać w swoje "zdolności' bycia w związku.
    Tutaj czytam podobne stwierdzenia o kobietach i dopiero ten kontrast pokazał mi, że ofiary są po obu stronach, jednostki bez serca is skrupułów też.
    Podobnie do niektórych tutaj, wymyśliłam sobie, że ci przystojni są niebezpieczni, więc ich unikam, jak Wy unikacie pięknych kobiet.
    Nie jest to jednak trafiona teoria.
    Nie zawsze to, co piękne na zewnątrz jest zepsute w środku.
    Jestem tego przykładem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podaj numer ;-)
      Romek

      Usuń
    2. Faworytka
      Myślę i myślałam o sobie dokładnie to samo co Ty, spotkało mnie dokładnie, to samo co Ciebie, tyle że po 6 latach. Przeżyłam, przecierpiałam i po 4 latach od tego całego koszmaru myślę tak jak myślę.
      Mogłam jeździć z ex w góry (tam ją poznał) a nie zostawać w domu z małymi dziećmi, mogłam bez szemrania zostawać w domu kiedy on miał ochotę na wypad z kolegami, mogłam zostawić pracę, bo on sobie tego życzył, mogłam sie też nie malowac, gotować obiady z dwóch dań, nie odbierac tel po 20, i 100 innych wymagań- mogłam. Wiele mogłam (choć też wiele zrobiłam), może wtedy by mnie nie zdradził. Swojego stworzonego ideału. Może.
      Trochę napisałam to z przekąsem, ale też dziś nie czuję się bez winy w rozpadzie mojego małżeństwa. wiem co zawaliłam. Choć to on zdradził.
      Aga

      Usuń
    3. Wiesz Aga,
      Ja wczoraj czytając tego bloga od deski do deski przypomniałam sobie wszystko, te noce, gdy nie mogłam spać, bo lały się łzy,te próby dotarcia do niego wszystkimi możliwymi sposobami, prośby o chwilę uwagi, o rozmowę. Poczułam na nowe te emocje i chodzę, jak struta.
      Nie wiem, co mogłam zrobić inaczej, mąż stwierdził, że jestem "fajna",ale on chce się bawić, korzystać z życia a ja za porządna jestem, że to, że byłam dziewicą nie było "fajne", że właściwie, to moglibyśmy sypiać z kimś z poza małżeństwa, a jak się rozstaniemy to moglibyśmy się spotykać na niezobowiązujący seks.
      I to po 10 latach. Krył się tak dobrze, że jego własna rodzina była w szoku, gdy mówił tego typu rzeczy. nikt się nie spodziewał. Ideału nie szukałam, po prostu dbałam o człowieka, którego szczere kochałam. W odpowiedzi usłyszałam, że oszukiwał mnie z premedytacją po to, żebym została jego żoną, bo tu cytat "wiedziałam, że jesteś dobra, że dzieci byłyby dopilnowane, mądre, w domu posprzątane, ugotowane, do tego mnie pociągasz", byłam dla niego, jak towar.
      Mój świat runął w parę dni, nie mogłam spać, jeść, byłam wrakiem człowieka, nie mogę patrzeć na moje zdjęcia z tego czasu, a on patrzył na mnie taką, na moje łzy i wciąż kłamał.

      Usuń
  37. Odpowiedzi
    1. hahahah ano i żeś się Romek pozbawił takiej okazji piękna i nie zepsuta :P
      to masz teraz za swoje a trza było pisać jak wczoraj :)

      Matuzalem

      Usuń
    2. @Metuzalem
      10/10

      Jednak jesteś chłop ;-)

      Pozdrawiam

      Usuń
    3. To był Romek ;-)

      I znów mamy ciekawy wniosek. Nie warto być sobą ;-) Żeby coś "upolować" a już na pewno coś "pięknego" i "nie zepsutego" trzeba GRAĆ. A później jest rozczarowanie! Jak to?! Przecież on tak pięknie mówił, takie wizje roztaczał...
      Buuuuuu

      Pozdrawiam Faworytkę
      Romek

      Usuń
    4. noooo .... jeszcze 15 minut temu sikałem na stojąco ;)

      Matuzalem

      Usuń
    5. ...trza było za pierwszym razem nie roztaczać :) hahahaha :P

      to nadal ja Matuzalem

      Usuń
    6. Ale swoją drogą z tym "baniem się" to podobno pierwszy stopień do zostania samcem Alfa. Strach ale podszyty ciekawością...pierwszy stopień do szczęścia kobiety ;-)
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
    7. @Metuzalem
      Sikanie na stojąco o niczym nie świadczy. Pamiętam zakład pewnej koleżanki w dzieciństwie (tak bardzo chciała nam mężczyznom zaimponować i dorównać), że nasika na mur wyżej niż kumpel. Nasikała ;-)

      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
  38. Właśnie o to się tu rozchodzi, żeby być sobą od początku do końca.

    OdpowiedzUsuń
  39. Odpowiedzi
    1. chociaż po moich doświadczeniach to się na samice chciałam przerzucić, ale po historii Bodo widzę, że można wpaść z deszczu pod rynnę:/

      Usuń
  40. A teraz to życzę wszystkim miłego popołudnia i spadam do domu :) co prawda nie termofor ale coś miłego na pewno zastanę :)

    Matuzalem

    P.S. jutro 27 rocznica :) jak myślicie 27 czerwonych róż będzie ok ? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię efektowne wejścia więc zazwyczaj jest setka, ale jakbym z jakąś panią przeżył w szczęściu 27 lat to pomyślałbym nad jakimś bukietem zrzuconym z samolotu wprost w jej ręce albo zrobił dywan z kwiatów do jej drzwi ;-)
      Pozdrawiam
      Romek

      Usuń
  41. i 27 buziaków.
    Matuzalem - gratuluję :D
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  42. http://youtu.be/17C6wZ7R6ps

    Romek

    OdpowiedzUsuń
  43. No i ja kończę pracę.
    Życzę owocnych dyskusji.
    Aga

    OdpowiedzUsuń
  44. PS - trochę się gubię w tym drzewku odpowiedzi.
    dopiero doczytałam pytanie Matuzalema do mnie i ripostę Romka. A na stanowisko Faworytki nadal czekam.
    Nie da się tak żeby za każdym razem nie trzeba było czytać od samej góry, kolejno, wszystkich wpisów?
    Aga

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja czytam wykorzystując czytnik RSS, np. Google Reader.
      Posty są posortowane wg czasu publikacji. Czasem tylko trzeba zerknąć ciut wyżej, żeby wątek sobie przypomnieć.

      Przy takim tempie i ilości inaczej nie dałbym rady.

      Sławek

      Usuń
  45. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  46. Aga odpisałam Ci, pod Twoim wpisem

    OdpowiedzUsuń
  47. Taaa.... Faworytka jest " z tamtego bloga" I jest PIĘKNA. Oczywiście Romek udowodnił bardzo wiele, nazywając panie stamtąd, jak nazywając. Pasztety, kanalie... A skoro Faworytka piękna, to ogonkiem można zamerdać. Żenada.
    To udowadnianie, te popisy... nic nie udowodniłeś Romku, poza tym że bywasz manipulantem. Sprowokowałeś mnie do szczerej wypowiedzi, a że jestem tu nowa, dałam się nabrać. Oczywiście, masz prawo w ten sposób prowadzić rozmowy zagrać nie uczciwie.
    Ale ja mam prawo być zdania, że jest to obrzydliwe i nie dawać na to zgody wobec swojej osoby. A ponieważ się brzydzę manipulacjami - od tej pory jesteś dla mnie powietrzem. Bez odbioru.
    Pozostałych pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I ja Cie Marys pozdrawiam serdecznie:) Tamto forum znalazlam duzo wczesniej i bede sie bic z kazdym, kto obraza te wspaniale dziewczyny.
      Co do Romka, rowniez dalam sie nabrac wczoraj, dzisiaj od nowa wszystko sie we mnie jezy i parska jak czytam. Najbardziej mnie wkurza to, że pisze autorytatywnym glosem, a ja czytam niepotrzebnie i się duszę. To chyba dobry znak?

      Usuń
  48. To Ty Mario?
    Mnie nie wkurza. Ja po prostu trzymam się z daleka od ludzi, z którymi mi mentalnie nie po drodze. Zbyt wiele takiego cwaniakowania widziałam w swoim życiu, żeby po raz kolejny w to brnąć. Ja jestem sobą będąc miła i grzeczna. Jeśli ktoś jest sobą tylko będąc chamem, to z pewnością dialog się nie uda. Lubię spokój. Stonowane rozmowy. Kulturę, budowanie dobrej atmosfery, pewien luz slow talku. Rozbieżności bez obrażania. Trochę dowcipu. Agrecha to nie mój świat, nawet ta werbalna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak ja:)
      Tez jestem mila i uprzejma, staruszki mnie lubią. Czytam mądre posty, zeby sie czegos dowiedziec chce o ludzkiej naturze.
      W dziwny niepokoj mnie wpedza mizogonizm, mam sie tlumaczyc z kobiecosci, czy jak?
      Juz obrazami pisze, bo podobno do nich tak trzeba, z nadzieja, ze trafie jakos. No i jak wydawalo mi się, że kilkoro z nas zlapalo porozumienie, a to podpucha, Romciowy eksperyment, zeby udowodnic, ze z kobietami NIE DA SIE POROZUMIEC:)
      I na zdrowie, jest cala masa kobiet, ktore chca takich zbawiac i pokazywac flaki wypruwajac, ze wylecza z cynizmu. Troche ewoulowalam/


      Usuń
    2. Mario, właśnie. Inny level ;)
      Pozdrawiam.

      Usuń
  49. Boże, ile tu postów natrzaskane! Miałam zamiar nadrobić, ale wymiękam. Może Bodo się zlituje i zapoda jakiś nowy temat..... ;)

    Beata

    OdpowiedzUsuń