Quintuś myśłi ;). Po piątkowym sponiewieraniu żony postanowił się zabezpieczyć i dzisiaj poleiał robić sobie obdukcję . Trwają rozważania jakie ma obrażenia :
1. Dziabnął się śrubokrętem w plecy celując w tatuuuu żeby zwięszyć dramaturgię
2. Złamał paznokieć na klawiaturze porwanego kompa
3. Obtarł sobie fiuta
4. Został niefachowo obrzezany przez jakiegoś zazdrosnego męża ,,,
5.
6.
Obstawiamy:))) Nagrody będzie niewiemjaka jeszcze :)))))
To co kończy się w naszym życiu czyni miejsce czemuś lepszemu. Mój blog jest formą podziękowania dla Krisa,który sprawił, że byłem w stanie dostrzec moją naiwność i samcze ogłupienie. Miło jest obudzić się ze stanu łosia i wkroczyć w stan świadomy :-) Ten blog poświęcam wszystkim łosiom na świecie. Łącznie z tym, który zastąpi mnie przy boku mojej żony. Miną lata zanim biedak zorientuje się,że ta niewinna, słabiutka istotka z uchyloną buzią w gruncie rzeczy jest cwana, wulgarna i wyrachowana.
Bodo rozumiem,że sukces należy uczcić ?(ten medialny)
OdpowiedzUsuńQuinto robi obdukcję? kto w jej prawdziwość uwierzy? ja nie twierdzę, że nie ma sytuacji kiedy baba regularnie naparza partnera ale na litość boską...
pzdr
B.
No właśnie...jak baba to niemożliwe...Gdzie tam ;-)
OdpowiedzUsuńEfekt kampanii medialnej będzie taki, że jak się tym zainteresuje SYSTEM to troje dzieci będzie miało kuratora a rodzice ograniczone prawa rodzicielskie. Obdukcje Kwintowej są tyle samo warte co kwinta. Ona w wojnie o laptopa porysowała mu paznokciami twarz a on próbując zamknąć się w łazience przytrzasnął jej rękę w drzwiach. Jedno jest pewne, eskalacja "produkcji" dowodów niegodziwości drugiej strony weszła w fazę ostateczną ;-)
OdpowiedzUsuńRomek z całym szacunkiem ale czytaj ze zrozumieniem...
OdpowiedzUsuńgłównie chodziło mi o fakt kto uwierzy, że facet który ma juz nie czyste konto i kilka obdukcji pani Quinto na sumieniu raczej nie będzie zbyt wiarygodny w tej sytuacji
No ale mogę się mylić
"Jedno jest pewne, eskalacja "produkcji" dowodów niegodziwości drugiej strony weszła w fazę ostateczną ;-)"
to fakt-oj taaak :)
pzdr
B.
W drugiej części swojej wypowiedzi zdeprecjonowałaś wagę początku ;-)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
e chyba nie:)
OdpowiedzUsuńbo to, że produkcja ruszyła nie ulega wątpliwości a czy będzie miała zastosowanie w rzeczywistości to insza inszość
pzdr
B.
Chodzi o to, że produkcja w obie strony nie znajdzie posłuchu. Ja już mogę ogłosić wyrok, rozwód z winy obu stron, dzieci przy matce, alimenty po 700 złotych na dziecko, mieszkanie dla Kwintowej z tym, że ma spłacić wkład Kwinty.
OdpowiedzUsuńMożna? Można! Trwało to 5 minut a nie 3 lata i nic nie kosztowało ;-)
Pozdrawiam
no ale czekaj, czy nie było tak, że Pani Quinto już wcześniej miala dowody na maltretowanie przez męża ? Zanim pojawił się Kfiat?
OdpowiedzUsuńbo tak zrozumiałam...
jeżeli tak to ja się skłaniam ku temu,że jest w stanie udowodnić mu winę za rozpad małżeństwa
Moja koleżanka udowodniła pełną winę za rozpad (zdrada) tylko i li przez przedstawienie w sądzie rozmów z archiwum gg
Pani Quinto zdaje się ma zdecydowanie mocniejsze dowody (detektyw, zdjęcia, wcześniejsze obdukcje)
ja tam się nie zakładam o wyrok bo juz wielokrotnie mnie sprowadzono do parteru ale z tych szczątkowych info rysuje mi się jednak co innego
pzdr
B.
Romek - Ty znasz zycie :D U mnie z wyjątkiem kredytu tak właśnie wyglądało.
OdpowiedzUsuńAle po wczorajszym słuchaniu plotek na swój temat uważam że źle postąpiłam. Trzeba było rozwieść się z orzekaniem o winie. Teraz wyrok włożyłabym za szybę samochodu i nie musiałabym udowadniać że nie jestem wielbłądem. A tak...
Nie rozumiem po co ludzie po rozwodach obrabiają sobie d..dalej?
To musi byc miłość ;)
A co do obdukcji - to myslę, że 50 % uwierzy. Poprostu wcześniej biedna ofiara przemocy się wstydziła przyznać że jest bita przez kobietę :D
AGA
No zaraz, zaraz. Romek wykazuje nam tu od dawna, że kartoflane sądy faworyzują kobiety. Quintowa wedle tej teorii ma wygraną w kieszeni, bez względu na wysiłki Quinta i nie ma się w ogóle czego obawiać.
OdpowiedzUsuńRomek... sam właśnie sobie zaprzeczyłeś:)
Maryś, wyrok który ogłosiłem jest bezwzględną wygraną Kwintowej. Nie sądzisz?
OdpowiedzUsuńmam wrażenie, że tak jak pisałam nie raz nie da się pewnych zachowań wsadzić w jeden,jedyny, bardzo sztywny schemat, więc pewnie prędzej czy później każdy z nas tutaj w końcu sobie zaprzeczy;)
OdpowiedzUsuńpzdr
B.
Romek no coś Ty-a alimenty na nią?? ;))))
OdpowiedzUsuńB.
Pojawią się, tylko nie od razu. Tak czy owak Kwinto jest bankrutem. Ona też w plecy, ale dużo mniej. Zarobią jak zwykle ludzie w togach.
UsuńPozdrawiam
Romek - 700 zł na dziecko i zwolnienie z obowiązków- to szału nie ma.
OdpowiedzUsuńBiorąc pod uwagę, że żona przy trójce dzieci w wieku szkolnym to duzo sobie nie zarobi.
Zrób sobie proste wyliczenie:
Godzina korepetycji z języka 30 zł
Godzina z mat 20 zł
Polski 20
Jeśli do tego dodasz ok 12 zł na godzinę jako kucharka, sprzątaczka, praczka, opiekunka; a nocki przy jelitówkach i niedziele i święta płatne dodatkowo, to mi wychodzi, że ojciec nawet połowy tej kwoty nie płaci.
AGA
oby tylko nie doszło do skrajnych zachowań jak te z dzisiaj:
OdpowiedzUsuńhttp://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/1,114871,12462006,Strzaly_w_Sanoku__Kobieta_nie_zyje__jej_maz_jest_reanimowany.html
B.
No cóż...pani postanowiła zabrać wszystko...
Usuńw tym przypadku to Pan zabrał jej wszystko
UsuńRomuś żal mi ciebie chłopie, ze względu na twoje spojrzenie na świat. Specjalnie dla ciebie ode mnie
Usuńhttp://www.youtube.com/watch?v=1gZwl0sQ80w
Pozdrawiam
Agnes
Chyba wole być naiwną blondynką niż zgorzkniałym człowiekiem.
UsuńAgnes
Czemu sądzisz, że jestem zgorzkniały? :-)
UsuńJak już musi być KASA to wolę to:
To tak na cześć wszystkich związków rozbitych przez Naszą Klasę ;-)
http://youtu.be/u2M-buR3svM
Aga, głowa do góry, to że człowiek widzi wszystko realnie to nie znaczy, że jest zgorzkniały.
Pozdrawiam
Bo tylko zgorzkniały człowiek nie wierzy w miłość.
UsuńRealnie to znaczy jak ? w czarnych kolorach ?
Ty przestałeś wierzyć w drugiego człowieka, w bezinteresowność. Ja to nazywam zgorzknieniem a ty?
Agnes
Zgorzknieniem nazywam ryczenie w poduszkę, bo znów mnie cham oszukał i zostawił. Jakbym sobie zadała trochę trudu i zastanowiła się jak to działa zamiast powtarzać bzdety zasłyszane od dziecka to i zgorzknienia by nie było.
UsuńJa tak zgorzkniały już nie jestem i nigdy nie będę. Mam to zwyczajnie już za sobą. Jedno czego będę teraz pilnował to ABSOLUTNEJ WOLNOŚCI osobistej. Przenigdy nie dam się wbić w jakąkolwiek umowę cywilno-prawną, która kończy się prawie zawsze tak samo. Innym panom też polecam, szczególnie tym niedoświadczonym ;-)
Zgorzknieniem nazywam ryczenie w poduszkę, bo znów mnie cham oszukał i zostawił. Jakbym sobie zadała trochę trudu i zastanowiła się jak to działa zamiast powtarzać bzdety zasłyszane od dziecka to i zgorzknienia by nie było.
UsuńZnakomicie To ująłeś, Waszmości :)
700 zł wystarcza przy oszczędnym trybie życia na 2 tygodnie wyżywienia, nic ponadto. No, jak na samych ziemniokach i kaszy to może i nawet 3. Rzeczywiście, sukces i wygrana. Ech :(
OdpowiedzUsuńWłasnie skończyłam kupować podręczniki dla moich dzieci. 1300. Same książki.
Jak Kwintowa dorzuci drugie 700 to już jest 1400 razy dwa to 2800. Jak tak ciężko, to oddać dzieci ojcu i po sprawie.
UsuńDziękuję za uwagę.
Romku, a życie pisze scenariusz taki (widzę taki przypadek w otoczeniu): alimenty 300 zł, w dodatku nie płaci, a oddać mu dziecka nie ma jak, bo on nawet nie ma czasu zabrać dziecka do siebie w wakacje. Nie pracuje tak poza tym :).
UsuńCzemu ty tak uporczywie równasz wszystkich i wszystko do szeregu?
Luśka
Romek -Kwintowa dorzuca 3 x tyle w naturze.
UsuńI ciekawe czy Kwinto jej zaproponował że weźmie dzieci.
Takie bzdurzenie.
AGA
I jeszcze małe sprostowanie - fajnie, że są na tym świecie tacy faceci jak ty czy Bodo, którzy chcieliby z dziećmi mieszkać i chcieliby samodzielnie po rozwodzie podjąć się trudu ich wychowania.
UsuńW moim wycinku wszechświata widziałam tylko jeden przypadek, gdzie facet co prawda nie mieszkał z dzieckiem, ale czynnie uczestniczył w jego wychowaniu.
Luśka
Mój to nawet kandyduje na tatusia roku!! On się nawet chce z pracy zwolnić, by się dziećmi zajmować!!!(wszystkie chodzą już do szkoły) bo ja matka wyrodna jestem: PRACUJĘ!- no ale alimentz moge placic
UsuńTwierdzę jedynie Romku, że wyrok właśnie wymyślony przez Ciebie nie jest wygraną.
UsuńProsta kalkulacja wymaga uwzględnienia pracy na rzecz dzieci, czyli to, co w orzecznictwie rodzinnym jest nazywane " czynieniem niematerialnych świadczeń". Odrabianie lekcji, pranie, gotowanie, odwożenie na zajęcia, to wszytko pochłania CZAS. Ten sam czas, który można poświęcić na zarabianie mamony.
Mówię to z pozycji osoby, która ma dzieci na utrzymaniu, wychowaniu i dwa zawody, z których żyje i utrzymuje dzieci. Alimenty są kroplą w morzu ich potrzeb.
Jeśli uważasz, że to sprawiedliwe, wykupić się za 600, 700 zł od odpowiedzialności za swoje dzieci, to ja nie mam pytań.
A teksty - oddaj ojcu dziecko to sobie możesz wypisać kredą na kominie. Ojców, którzy dzieci mają kompletnie gdzieś jest mrowie, zatrzęsienie.
Maryś, no solidarność jajników chyba mam z Tobą - wykupić się za 600, 700 zł... ale to już było u Mai: dzieci-sztandary! będę mistrzem świata w tatusiowaniu - a jak mi się znudzi, oddam dzidzię mamusi, no bo tyle czasu zabierają..a który wykorzystałbym na: kolesiów, chlanie, kurwienie, itp...zarabianie mamony? o, to by było już CÓŚ.
UsuńNie obraź się Bodo, to nie do Ciebie, naprawdę chcę wierzyć, że NAPRAWDĘ zależy Ci na córce ale mam tyle negatywnych przykładów wokół siebie, jeśli chodzi o "walkę" o dzieci... i nie chodzi tylko o moje osobiste doświadczenie.
A tak a propos: rozwód, to gra o wyniku: przegrany - przegrany, tu nie ma zwycięzców, sorry...
@Luśka
UsuńZadbać o siebie, znaleźć nowe portki z grubym portfelem. Ex szlag trafi i mamy dwie pieczenie na jednym ogniu. Dziecko ma super warunki, Ex wali grzywką w ścianę a Ty masz gratis wakacje w Egipcie ;-) Z każdej sytuacji jest wyjście, tylko trzeba zacząć od siebie.
Drugi przypadek faceta, który nie mieszka co prawda z dziećmi ale tylko dlatego, że żyjemy w kartoflanej i realnie się nimi zajmuje to ja. Moja Ex to czyta podobno (tak twierdzi Bodo) więc jeżeli kłamie, to może się odnieść ;-)
@AGA
Kwinto jest pod wpływem narkotyków i wszelkie jego obecne działania nie mogą być traktowane poważnie a jeżeli już to jako działanie w afekcie. Medycyna powinna opracować jakąś pigułkę antidotum na ten kretyński stan, bo ludzie płacą straszną cenę za dwa lata życia na haju.
@Maryś
Ale zasądzone alimenty to absolutne minimum mające w moim przekonaniu pokryć tylko minimum egzystencji. Ja mam mniej więcej tyle a wydaje około 4k PLN na miesiąc (licząc podręczniki, ubrania, wakacje, wspólny czas, rozrywkę, wyjazdy itp). Ja chce dzieci, mimo że jestem psychofagiem. Nie piszę kredą na kominie tylko chętnie się nimi zaopiekuję na co dzień.
Romku, ale to nie było o mnie :). Ja mam prosty żywot i dobrego człowieka u boku, choć wiem, że to wyśmiejesz;). Wakacje, jeśli już, to Norwegia itp, ale póki co, to w sferze marzeń. Gdybym jednak miała swoje portki stracić (choć łyse one i siwe, i z brzuszkiem), to na kolejne się nie piszę ;).
UsuńRada niemniej jednak przydatna i cenna. Dziękuję :).
W praktyce wyszło jednak tak, że on nie wali grzywką w ścianę, tylko żyje jak pasożyt na kolejnej lasi, ona ma co prawda nowe portki, nawet 10 lat młodsze - ale na tym bajka się kończy, bo choć miłość jest, to grubego portfela niestety nie ma.
Luśka
Czemu wzięłaś to do siebie. Pytałaś o opinię w pewnej sprawie to ją napisałem. Nie przeszło mi nawet przez głowę, że to Ciebie dotyczy ;-)
UsuńPozdrawiam
Romek, jaka szkoda, że nie jesteś ojcem moich dzieci ;)
UsuńA tak serio, to owszem, koszty są o wiele wyższe niż te 700 zł. Czy tam 1400. Właśnie podliczam zajęcia pozalekcyjne, jakie sobie moja młodzież wybrała i się od razu zastanawiam, z czego JA mam zrezygnować. Odrzuciłam siłownię, podszkalanie się w angielskim. Zamiast tego będę więcej biegać, a doszkolę się na samouczku za 20 zł. Takie ponosi się koszty, a to przecież tylko drobiazg:)
Natomiast wygodnicki tatuś odpęka te swoje 700 zł, od 2 lat nawet nie zadzwonił do syna i jedzie z flamą na Bali.
Tak też bywa. I wcale nie rzadko.
Ja tu piszę o alimentach, które w sytuacji takiej jak opisałam, powinny być wyższe. Bo jeśli facio ma gdzieś własne dziecko i nie ma ochoty mieć z nim do czynienia, to niech chociaż buli, skoro tak ochoczo je spłodził. To byłoby sprawiedliwe. Nie mówię o ojcach, którzy jak Ty czy Bodo za swoje dzieci daliby się pokroić. Mówię o dupkach i łazęgach.
Ale kij ma dwa końce. Ja i tak jestem kanalią a od wczoraj jeszcze psychofagiem....także chyba z dwojga złego... lepiej zabrać jakąś długonogą brunetkę na Bali i użyć życia ;-)
UsuńZ Twoim podejściem, to raczej stać Cię i na narty w Alpach z dziećmi i na brunetkę na Bali. Najlepiej w palmowej spódniczce. :)
UsuńNo, to że każdego faceta stać na każdą kobietę to pewnik bo wszystko jest w głowie. Nie stać mnie Maryś niestety na Alpy nawet samemu. Dużo zarabiam a zostaje mi do życia niewiele. Ale to nie ma znaczenia, jakoś damy radę. Mogłem przecież się nie żenić ;-) Mój błąd, więc płacę a nie krzyczę, że mnie żona pokarała. ;-)
UsuńTo Bali to nie moje klimaty...Bieszczady i warkocze na wietrze na połoninie...zdecydowanie!
Nooo... skoro wszystko jest w głowie, to czyjej? ;) Bo na razie to czyniłeś tu wywody na temat damskiej urody. Zaczynam podejrzewać, że nie o głowę tu chodzi, a o jej zdrobniałą odmianę.
UsuńNie zgadza się. Wszystko rodzi się w głowie. To, że kończy się na główce potraktujmy jako okrutny żart natury...
UsuńJak pani jest młoda i piękna to przebiera w panach jak w ulęgałkach wskazując paluszkiem...pan...pan...i mooooooże pan? A jak uroda przeminie a odrzucony pan nabierze sił, zrozumie na czym życie polega, tchnie w swe ciało drugą młodość to zaczyna się wzdychanie...widzisz Józek Ty chamie!!! Romek się kiedyś o mnie starał a ja go odrzuciłam dla ciebie ty stary capie i ćwoku...zmarnowałeś mi życie. Widzisz jacy mężczyźni się o mnie starali ;-)
Czyż świat nie jest w ostatecznym rachunku sprawiedliwy?
"Noce i dnie"
UsuńBogumił, Bogumił!! ( a w tle nenufary)
O totototototo!!! I globus wieczny...Brawo! To te klimaty właśnie.
UsuńJeszcze w Nad Niemnem była Pani Eliza. I ten bidny " ten tego tamtego ten".
UsuńTereniu, natrzyj mi skronie octem!
I romans gotycki.
Normalnie, flaki się przewracają...
Romku, napisałeś "Ty masz gratis wakacje w Egipcie", więc oczywiste dla mnie było, że mam wziąć to do siebie :P.
UsuńLuśka
A to co pisałeś wcześniej Romku o mężczyznach starających się - scena niczym z kultowego dla mnie filmu "Gangsterzy i filatropii" ze wspaniałą rolą Bielickiej.
UsuńLuśka
A ja nadal nie wiem co ma umowa cywilno-prawna jak to Romek nazywa do obowiązku alimentacyjnego.
UsuńFacet najczęściej świadomie decyduje się na posiadanie potomka bo o takich przypadkach tu raczej rozmawiamy i normalnym jest łożyć na niego. A że osobą, która tymi pieniędzmi po rozstaniu rodziców potomka zarządza jest ich matka to tylko się cieszyć bo przecież krzywdy nie zrobi i nie da suchej buły lecąc w te pędy do manicurzystki
Z tą świadomością to byłbym ostrożny, nie mniej jednak jak już się coś zaczęło to trzeba skończyć.Problem jest nie w alimentach co podkreślam od zawsze. Problem jest często w ich wysokości w stosunku do zarobków matki oraz fakt,że dysponentami na co pójdą czyjeś pieniądze są w tym kraju w 97% kobiety.
UsuńRomek ma sporo racji jeżeli chodzi o wysokość alimentów.
OdpowiedzUsuńCzasami mnie sama krew zalewa jak słyszę o żadaniach niektórych Pań.
Co jednak gdy alimenty to 700 na dwoje dzieci bo Pan postanowił nie pracowac "na papierze"? To nie jest prosty temat i dzieci nie cierpią tylko w układzie gdy rodzice naprawde kwestie finansowa załatwiają w sposób szczególnie delikatny i nie buszujący w portfelu jednego z nich z wyraźną przesadą.
Przecież Bodo na swoją córkę płaci alimenty w wysokości 600pln - książki do gimnazjum to rząd 750pln (w tym dwa języki) i nawet jeżeli Kfiat dorzuci drugie tyle to utrzymanie mieszkania, wyżywienie, ubrania na nowy rok szkolny - no nie jest to do policzenia i tylko mądre decyzje w tej kwestii nie odbiją się na dziecku. Przeciez mieszkając z dziećmi mamy pojęcie jak wygląda ich utrzymanie od strony finansowej i nie jest to kwota dająca się okreslić raz na całe ich nastoletnie życie.
pzdr
B.
Generalnie jest tak, że jak dziecko jest w pełnej rodzinie to mamusia nagotuje garnek zupy i wszyscy jedzą dwa dni. Jak dochodzi do rozwodu to nagle koszta jedzenia razy cztery, zajęcia dodatkowe z rytmiki, gry na gitarze, pianinie, ortodonta, psycholog, fizjoterapeuta, korepetycje z czego się tylko da...dopiszcie co chcecie bo mi się nie chce zastanawiać.
UsuńPozdrawiam
"Generalnie" nie jest tak - dwa różne światy ale o tym już było;)
UsuńJa za to obserwuję niesamowite wręcz zainteresowanie swoimi dziećmi ze strony ojców. Do tej pory przychodził do domu, uwalał się na kanapie, brał pilota od tv, albo zasiadał na wieczór i pół nocy do kompa aaaaaaż tu nagle: prezenty,spotkania, wycieczki rowerowe, wyjazdy integracyjne obfotografowane z każdej strony najczęściej z pozami w ogromnym uśmiechu
można by tak długo ale po co
to że każdy z nas trafił w życiu na kanalię już ustaliliśmy
ustaliliśmy też że po nocy przychodzi dzień
p.s. w powyższym poście nie odnoszę się do swojego życia ani nikogo na tym blogu żeby nie było wątpliwości
podaję tylko zaobserwowany schemat
To oczywiste. Jeżeli dziecko ma matkę, która nie pracuje tylko zajmuje się domem to jest naturalne,że ojciec ma więcej czasu po pracy dla siebie. Poza tym sama fizyczna obecność ojca w domu daje już kontakt, którego większość z Was nie zauważa. To jest kontakt wzrokowy, krótka rozmowa, czytanie ksiązki przed snem, gra itp. Co jest złego w tym, że facet zasiada wieczorem do TV albo uwala się na kanapie? A co ma robić? Siedzieć w fotelu i robić dupę koleżance?
UsuńTo chyba oczywiste,że wielu ojców pozbawionych regularnego kontaktu z dzieckiem wykazuje dużo większe zainteresowane kontaktem z dziećmi niż w czasie kiedy był w domu na co dzień. Nie zrozumiesz tego nigdy, bo nikt administracyjnie nie odebrał Ci prawa do dzielenia się sobą z bliskimi. Oddaj ojcu dzieci, zamknij się w czterech ścianach a przestaną Cię dziwić prezenty, wyjazdy. Co w tym jest złego? Widzisz jakiś problem? Jaki schemat jest wg Ciebie właściwy? Gibraltar i alimenty? Tak to ma wyglądać?
ok Romek bo widzę, że przyjmujesz do siebie więc primo: Gibraltar i alimenty których nie mam uważasz za rozwiązanie właściwe?
Usuńno cóż masz prawo
ale żeby uściślić to jak już wyczytałeś to ojciec olał syna, to on zrezygnował z kontaktów JAKICHKOLWIEK. Nie byłam oporna w tym temacie co juz powinieneś wyczytać.
Nie oddam nigdy dzieci (w ogole że możesz taką głupotę pisać )- za to "ojciec" za kilka podpisów chciał zrobić to bardzo chętnie-i acha żebyś nie miał wątpliwości-te alimenty to 200pln/m-c - czy wg Ciebie to kwota przez którą należy uciekać i czekać na poklepanie po plecach bo chłop biedny,zmuszony. Nie był inwalidą ani nie miał innych ograniczeń aby podjąć pracę-nie chciał-uciekł-jego sprawa.
I z łaski swojej ten temat tym samym zakończmy ok? Dziękuję.
Co do meritum;) naprawdę uważasz "Co jest złego w tym, że facet zasiada wieczorem do TV albo uwala się na kanapie? A co ma robić? Siedzieć w fotelu i robić dupę koleżance?"??
bo ja wolałabym aby wrócił z pracy zjadł "schabowego", którego podam i zabrał dzieci np. na długi spacer czy rower zamiast leżeć przez tv i utrzymywać kontakt wzrokowy z dzieckiem
Może jestem dziwna ale tego "wymagam". Żeby poświęcał dzieciom swój czas. To chyba nic strasznego skoro tak bardzo o ten kontakt walczymy.
Zmęczona jestem bo wróciłam z wywiadówki x 2 i zdaję sobie sprawę,że mogę pisać trochę nieskładnie.
Obstawiam, że w obdukcji Quinto będzie miał napisane: zryty beret.
OdpowiedzUsuńNie nooo, mnie pan Quinto generalnie zaimponował pomysłowością,że hoho ;)
UsuńW piątek "pobicie" ,a we wtorek obdukcja....a w domyśle.....weekend z kochanką, a ta znów tygrysek wrrrrr, z pazurami
;);)
MM
albo już Kfiatkowi zaserwował co potrafi a ta oddała-nie mogąc powstrzymać się by zrobić koło pióra prawieex -poszedł robić obdukcję
UsuńGeneralnie dość wysoki poziom żenady
B.
B. żenada straszna .... ale cóż poradzić . Oni teraz na etapie walki
Usuńno wiesz ale walka wręcz to juz lekka przesada;)
UsuńŻenadą jest przede wszystkim pójście przemocowca i zrobienie obdukcji. Toż to płytkie tak bardzo, że nawet mułu nie widać.
B.
B. ...toż to debilizm . Dziewczyna ma papiery z paru lat a gość robi sobie obdukcję po tym jak się dowiedział ,że złożyła pozew . Rechot sądu już słyszę dzisiaj . Ale skoro się chce ośmieszyć to jego sprawa :)))
UsuńNa takich gnojach to mogłabym wyroki wykonywać. Gdyby oczywiście prawo przewidywało jakieś przypalanie jajek albo inne tego typu kary. ;)
UsuńBodo, ja rozumiem solidarność w tym temacie, ale jak dziewczyna ma obdukcje z kilku lat to o czym my tu w ogóle mówimy? Kolejna "ofiara" portfela swojego ślubnego?
UsuńDlaczego znowu portfela?!! Miłości Romek, ofiara miłości...
Usuń;-)
UsuńMiłość z podbitym okiem w tle...
Tak... też się z tego śmieję...DZISIAJ! a jeszcze rok temu dopuściłam się krzywoprzysięstwa by ratować pana...tak z miłości...tak to przynajmniej pojmowałam :))))))
UsuńTo mnie w takim razie nikt nigdy nie kochał :-(
Usuńha, ha mnie też nie!!! temu panu się miłość z posiadaniem pomyliła :))))
UsuńFajnie mieć w domu czysto, dzieci ogarnięte, żarcie podane na stół. Można w spokoju iść do roboty, kurwić się popołudniami albo na wymyślonych delegacjach.... A do tego portfelem trzymać za pysk jak na smyczy.
UsuńA potem..... prześmiewcze "ofiara portfela" i zdziwienie, że przecie mogła dzieci w tak zwane pizdu zostawić i iść do pracy. W końcu trzymiesięczne dziecko może sobie coś na obiad upolować, nie?
Portfel też może służyć do manipulacji, to PRZEMOC EKONOMICZNA!! słyszałeś o takiej, Romek?
UsuńStrasznie mi przykro, że ten świat jest tak skonstruowany :-( Mój szef też w takim razie stosuje wobec mnie PRZEMOC EKONOMICZNĄ. Litości...błagam!
UsuńBeata, ja Cię chętnie w tym wszystkim wyręczę. Oczywiście bez kurwienia się przez Ciebie, bo dlaczego mam wychowywać czyjeś dziecko? Robicie heroizm z niczego...
UsuńNo co ty? no przecież możesz zmienić pracę, tak po prostu odejść..ha, ha przecież to takie łatwe:)))))))))))
UsuńDzięki, nie potrzebuję wyręki. Nie mówiłam o sobie.
UsuńDokładnie. Czemu tkwisz w robocie, gdzie jesteś ekonomicznie zniewolony?
UsuńBo muszę płacić alimenty ale nie pieprze trzy po trzy, że jestem strasznie nieszczęśliwy bo mnie niewolą ekonomicznie. Widać cena jaką mi płacą pokrywa z nawiązką koszty ;-)
UsuńŻe też trzeba ludziom rzeczy oczywiste tłumaczyć...
Romek, wczoraj maglowaliśmy temat pozostawania w przemocowych związkach. Motywy są różne. Kasa też. Ale nie tylko. To, co związane z kasą, to bardziej mi się raczej kojarzy z lękiem pt. " Nie poradzę sobie sama", niż wiszeniem po prostu z wygodnictwa. Jeśli już mowa o motywach ekonomicznych, to zwyczajnie - baba, która odpękała pare lat przy garach, wypadła z rynku pracy, zwyczajnie obawia się, że tego sama nie udźwignie. Jeśli się tego dołoży miganie się alimenciarzy, którzy potrafią sprytnie cały majątek zapisać na siódmą wodę po kisielu, byle by tylko przed komornikiem wykazać swą nędzę, to te obawy są całkiem uzasadnione.
UsuńMało tego, doceniam fakt, że mój szef wybrał akurat mnie i to mi daje owoce, które rodzi nasz wspaniały ogród. Jestem mu wdzięczny bo mógł wziąć Józka a nie mnie. Oczywiście, gdyby ktoś stworzył prawo, że jak będę chciał ponarzekać i opluć szefa to ten będzie mi musiał nadal płacić kasę mimo, że mam go w dupie to na bank bym z tego skorzystał! Ja się Wam w sumie nie dziwie drogie panie, że macie nas w dupach! System przemocy prawnej wobec facetów jest tak skuteczny, że po papierze a najdalej po dziecku my zwyczajnie przestajemy funkcjonować jako niezależne jednostki ;-)
UsuńMaryś, coś za coś. W życiu już tak jest. Zdecydowałaś się na gary? Proszę bardzo, masz swoje miejsce w szeregu i rób to co do Ciebie należy jak najlepiej. Ale na litość boską nie wydzieraj się, że Cię do tego zmuszono, stłamszono, przykuto niemal! Kto Ci kazał wbija się w gary? Trzeba było skończyć naprawdę dobre studia, poznać parę języków, żaden facet nie byłby w stanie wbić Cię w gary bo zwyczajnie byłoby Was stać na jedzenie w ekstra knajpach a jak już stanęłabyś przy swojej nowoczesnej kuchni to tylko dlatego, żeby swojemu kochanemu mężczyźnie ugotować coś dobrego. Najgorsze co może nas spotkać to zmanierowana baba, która niewiele sobą reprezentuje na rynku zasobów a za wszystko obwinia chłopa. To klasyczny mechanizm "gdyby nie ty"...
UsuńBosz...(jak to ktoś tu napisał) ;-)
Ależ ja łapię te nowoczesne zwroty....
Aha...żółwik Maryś - rozumiem (troszkę) Twój punkt widzenia.
Pozdrawiam
Tak, zwłaszcza wy po dziecku przestajecie funkcjonować jako niezależne jednostki..... Oplułam kompa
UsuńCieszę się, że wzbudzam w Tobie aż takie emocje ;-)
UsuńCieszę się, że znaleźliśmy tę nić pajęczą porozumienia :)
UsuńOczywiście, zgadzam się, trzeba dbać o swoje wykształcenie, umiejętności. Cały czas. Mnie szalenie motywują dzieci - właśnie zdobywam nowy zawód, za miesiąc egzamin licencyjny, trzymaj kciuki. Dla nich polazłam na kolejne studia, dla nich tak kombinuję, żeby ZAWSZE umieć coś, co nam pozwoli fajnie żyć.
Bywało ciężko, nawet z moimi dwoma fakultetami. Załamał się rynek i co? Ano przez rok się zmieniało pampersy staruszkom, żeby żyć. Masz rację w tym, że wiele z narzekań to po prostu efekt pewnego rozpasania, rozpieszczenia.
Jednak będę się upierać, że w przypadku przemocy domowej ( psychicznej i fizycznej) działają bardziej złożone czynniki, niż jedynie portfel.
Lęk przed podjęciem nowej pracy, nauczeniem się czegoś nowego to też często efekt "udupiania" i bardzo niskiego poczucia wartości, które w przemocowych związkach jest typowe dla ofiar.
Widzisz Romek, zawsze jest jakieś "bo". nie generalizuj więc, bo każdy przypadek jest inny i zależności inne - nie zawsze to mamona, choć, jak piszesz, tak już jest skonstruowany ten świat, że jest ona wyznacznikiem niemal wszystkiego...
UsuńWiesz co tak długo mnie trzymało w tym związku? przeświadczenie, że dzieci MUSZĄ mieć OJCA! bo sama go nie miałam, więc moje dzieci muszą!!! i nieważne jakiego...ma być i już... żałosne, prawda?
Beata -podzieliłam Twoja reakcję :)
UsuńNo "pacz" pani chłop traci niezależność, gdy kobieta urodzi -niesłychane :))))))
MM
Maryś, fakultetów możesz mieć i piętnaście i...nic nie znaczyć na rynku zasobów. To kolejna bzdura hołubiona przez drogie panie. Skończy taka administrację czy tam jakieś dziennikarstwo i już jej się wszystko należy a żelazko i kuchnia parzy w łapki no bo ja mam wyższe wykształcenie! Nie bierz tego personalnie do siebie, tylko złap mechanizm, który chcę przekazać.
UsuńMam znajomą, skończyła Cambridge, włada biegle 5 językami i wiesz co? Jak ona coś ugotuje, to ja potrafię 100km przejechać żeby spróbować. A do tego talerz pięknie podany i okraszony uśmiechem.
Lęk jest w każdym z nas. Problem aby znaleźć prawdziwą przyczynę lęku a nie zrzucać na innych winę za własne niepowodzenia. Chłop jest najbliżej, więc on winien. Jakby mnie w pieluchy nie wbił to ja bym pokazała! Guzik..
@Lilith
Dlaczego żałosne? Żałosny to ja jestem ;-)
Piękne ale i nieludzkie, że męczyłaś się w czymś takim. Pewnie i jego i Ciebie i dzieci kosztowało to mnóstwo nerwów. I przestań już z tą mamoną, bo mi ona jest do niczego nie potrzebna a to WY bez niej nie umiecie żyć i najlepiej jakby rosła w ogródku żeby chłop kanalia mógł wózek bujać a nie do roboty chodzić. Dla mnie wystarczy dom z bali w Bieszczadach, sztucer, dobra wędka i warkocze Steni na wietrze. Amen.
Lilih napisała "Wiesz co tak długo mnie trzymało w tym związku? przeświadczenie, że dzieci MUSZĄ mieć OJCA! bo sama go nie miałam, więc moje dzieci muszą!!! i nieważne jakiego...ma być i już... żałosne, prawda?"
UsuńWiesz co ??? masz racje - żałosne, ale Ty jesteś juz krok do przodu, bo odkryłaś te prawdę. I z całego serca Ci gratuluję i życzę wszystkiego dobrego na nowej drodze życia :)
Romek, takie wpisy jak Twoje nie wzbudzają we mnie aż takich emocji, jak Ci się wydaje, bo nasłuchałam się podobnych opinii i raczej mnie to nie dziwi, że ktoś je wygłasza.
UsuńNie lubię generalizowania na jednym przykładzie (do tego swoim, więc calkowicie subiektywnym).
Ostatnio byłam słuzbowo na pewnej konferencji, gdzie spotkały się rodziny niepełnosprawnych dzieci. Przyznam, że pod Twoim wpływem Romku zapytałam organizatora, czy są tu samotne matki i samotni ojcowie. Samotnych matek było bardzo dużo, a samotny ojciec jeden. Do tego nie walczył o opiekę nad swym chorym dzieckiem, tylko został porzucony, czyli postawiony przed faktem przez "mamusię". Był w towarzystwie narzeczonej, która przejęła opiekę nad dzieckiem i zajmuje się nim jak matka (wielki szacun dla tej kobiety). Potem rozmawiałam z niektórymi samotnymi matkami tych biednych dzieci (choroba naprawdę straszna bez szans na wyleczenie) i twierdziły, że znalezienie nowego partnera nie wchodzi w grę, bo informacja o chorym dziecku odstrasza wszystkich (a facet znalazł ;)). No i słuchałam, jak to żyją na granicy nędzy z zasiłków, jak tatusiowie mają nowe rodziny i mają w dupie to chore dziecko, jak uchylają się od płacenia alimentów itd. Więc jeszcze raz proszę, nie generalizuj, bo mnie to już mierzi.
Oczywiste, że lęków należy szukać W SOBIE. Nawet nie będę tego rozwijać, jako coś oczywistego.
UsuńŁapię mechanizm. I nie biorę do siebie, bo akurat kończyłam studia tego rodzaju, że muszę orać w innym zawodzie :) I nie obrażam się z tego powodu na rzeczywistość, tylko kombinuję jak się da.
Studia nie zwalniają z dbałości o dom. Ale to działa w dwie strony. KAZDY powinien umieć się obsłużyć, w kwestii prania, jedzenia i posprzątania po sobie domowego syfu. Żadna łacha ani wielkie osiągnięcie. Normalna rzecz.
Ale mam ochotę odbić piłeczkę w tej potyczce płci i wyśmiać pewien cwany sposób facetów na uniknięcie tego rodzaju obowiązków - "Kochanie, Ty zrobisz to lepiej!" ( umyjesz kibel, obierzesz ziemniaki itp. )
Jeszcze z ciekawości... Ciekawe, czy w stowarzyszeniach oców walczących o prawa do opieki nad dziećmi jest jakiś, który walczy o opiekę nad dzieckiem niepełnosprawnym.
UsuńNie pytam, aby komukolwiek dowalać, ale jak zaznaczyłam: z ciekawości. Niech będzie babskiej.
Beata... mam podobne obserwacje :(
UsuńDla mnie niepełnosprawność dziecka byłaby tylko dodatkowym bodźcem do poświęcenia się dla niego. Pewnie bym i medycynę skończył, gdyby była taka potrzeba ;-)
UsuńWiększość to większość...są rodzynki zarówno wśród kobiet jak i mężczyzn, ale żeby opisać znakomitą większość to niestety ale trzeba generalizować, tym bardziej, że przywarami w mniejszym lub większym stopniu można by obdzielić każdego z nas. Nawet tych co wrzeszczą - to nie JA, to ONA!!!
Romek, ja znam dwóch samotnie wychowujących dzieci ojców. I matek samotnych tyle, że nie zliczę. Powiesz pewnie, że to przez kartoflane sądy. Otóż nie. Przyczyna jest w tym, że tatusiowie wypisują się z rodzicielstwa. Bo większość tych matek ubolewa nad faktem, że tatusiowie nie interesują się dziećmi. Nie odwiedzają ich, nie dzwonią, nie zabierają na wakacje, na weekendy. Mają po prostu ważniejsze sprawy na głowie, niż jakieś tam bachory. Żaden z tych tatusiów nie ubiegał się nawet o prawo do opieki. A z przydzielonych mu spotkań z dzieckiem po prostu nie korzysta.
UsuńBeata, Ty obserwacji dokonywałaś na jednej konferencji -ja przez lata pracy NIGDY nie spotkałam samodzielnie wychowującego ojca dziecka niepełnosprawnego. Natomiast nasłuchałam się od groma opowieści matek, jak to ojcowie zgrabnie wymiksowywali się z "ojcostwa".
UsuńWłos się jeżył, a czasem scyzoryk w kieszeni otwierał.
No to co ja zrobię? Jeżeli ktoś chce coś zmienić w tej kwestii to na pewno nie przymusem. Przymus nie działa a prawo jest martwe. Jak ktoś nie chce się zajmować dzieckiem i łożyć to nikt go nie zmusi, z drugiej strony można stabilnego faceta położyć na łopatki bez problemu korzystając z KRiO oraz pań w togach. Jak wczoraj napisałaś, gdzie się nie odwrócisz - dupa zawsze z tyłu ;-)
UsuńNo i właśnie dlatego, że nie da się nikogo zmusić, żeby był rodzicem, tak mnie nieraz drażnią Twoje słowa : Oddaj ojcu, jak Ci za ciężko".
UsuńBywa ciężko, owszem. Ale ojca nie ma. Pozostaje sobie radzić samej jak najlepiej się da. Natomiast czasem by się tylko chciało znaleźć dlatego "ciężko" krztynę zrozumienia.
No przynajmniej z jednym się zgadzam z Tobą, Romek: Bieszczady... o tak - jednym tchem!!! ale bez sztucera i wędki:))))
UsuńTeraz przepraszam z góry za opowieść:
mój sąsiad, na sprawie o alimenty: ja nie zamierzam na tego czubka (syna) łożyć, proszę sądu, takie bachory to się powinno od razu po urodzeniu o ścianę...( chłopczyk urodził sie z porażeniem mózgowym) i to NA PEWNO nie moje....
Nie mylić ze współczuciem:)
UsuńAle to tak ja i my chcielibyśmy znaleźć krztynę zrozumienia jeżeli utrzymujemy latami cały dom ciężko pracując. Niestety. To jest nasz psi obowiązek. Papier jest? Jest. Dziecko zmachałaś? Zmachałeś. To morda w kubeł i prac pieluchy po robocie bo na przemiał pójdziesz a bankomat czeka...
UsuńRozumiem Twój punkt widzenia, Romku :)
UsuńAleż świadectwem na zrozumienie, o którym piszesz Romku jest ten blog i wspieranie Boda nie tylko przez facetów.
UsuńJednak słyszymy ciągle, że wszystkie baby to kanalie, pijawki, "ofiary portfela" itp. Dziewczyny opisywały tu swoje doświadczenia z partnerami i jakoś nie zauważyłam współczucia i zrozumienia. Nie dziw się więc, że argumenty przeciwko powyższemu postrzegania kobiet w końcu musiały się pojawić. Może warto się zastanowić nad faktem, że każdy przypadek jest inny i każdy wart obiektywnej oceny, a nie z góry opisanej szuflady.
Dzięki MM - ja od czterech miesięcy samostanowiąca o sobie:) każde dobre słowo na wagę złota...
UsuńLilith, nie wyobrażam sobie co czuła matka tego dziecka. To dosłownie serce może pęknąc. :(
Usuń"Ale mam ochotę odbić piłeczkę w tej potyczce płci i wyśmiać pewien cwany sposób facetów na uniknięcie tego rodzaju obowiązków - "Kochanie, Ty zrobisz to lepiej!" ( umyjesz kibel, obierzesz ziemniaki itp. )"
UsuńTo nie sposób, to cytowanie kobiety :) Bo jak inaczej odebrać hasła "dobra, to ja już to zrobię" albo "zostaw, ja już to lepiej zrobię", czy litościwe "dobra, już zostaw to"? Niektóre kobiety mają (wynoszą z domu?) przekonanie, że niektóre rzeczy robią (naj)lepiej, np. przewijanie dziecka, dokładniejsze sprzątanie. Czemu więc wyrywać kobiecie pracę z rąk i powodować spięcia, że efekt nie taki jakiego ona oczekiwała (nierówno ułożona pielucha, czy nie sterylnie wysprzątane mieszkanie)?
"Ale ojca nie ma."
No właśnie - dlaczego nie ma? (Nie piję tu do Ciebie Maryś, ale do tych wszystkich przypadków samotnych matek, o których wspomniałyście.) Czyżby nie zrodziła się między nimi a dzieckiem więź we wczesnych latach życia? (Ci, którzy odeszli wcześnie wypadają z rozważań.) Dlaczego? Bo nie potrafili, bali się skrzywdzić dziecka swoją niezdarnością? Czy może matka ich nie dopuszczała, sabotowała niektóre kontakty, była zazdrosna?
Jasne, że część z mężczyzn olewa swoje dzieci z wygodnictwa.
Zdrowy mężczyzna będzie szukała kontaktu z dzieckiem - nawet jeśli na jakiś czas ruszy w tango - to po pewnym czasie sumienie nie da mu spokoju, bo tam gdzieś jest jego dziecko, które na niego czeka.
Sławku, racja, racja. To "zrobię lepiej" też ma miejsce i też nie jest do końca zdrowe :)
UsuńDlaczego nie ma ojca? A zapytaj tych facetów, dlaczego. Ja tego nie rozumiem i nie chcę rozumieć. Bo jeśli zrozumiem ten tok myślenia, to znaczy, że zwariowałam :)
Mogę mówić tylko o swojej sytuacji. Moje dziecko nie ma ojca, bo przestał reagować na moje i syna prośby o kontakt. Po prostu sobie przestał. Bo tak. Rozumiesz coś z tego? Bo ja nie :)
Bo wiecie jak to jest? Jak facet coś robi, to trzeba mu asystować, więc zamiast sterczeć i podawać przysłowiowe gwoździe, to się raz dwa robi i spokój. :)))))))) ;)
UsuńSławek akurat moim zdaniem ma rację. Same się wpędzamy w kierat traktując chłopa jak niepełnosprawnego mymłona.
UsuńTrudno mi odnosić się do Twojego przypadku - nie znam go dobrze, Ty znasz go najlepiej, choć tylko z jednej strony.
UsuńMi chodziło głównie o wbicie szpilki (i to nie personalnie Tobie ale) tym kobietom, które nie widzą swojego wkładu w słabość kontaktu ojca z dzieckiem. A potem to już z górki - łatwiej ojcu odejść, zostawić dziecko i myśleć o nim tylko w kontekście alimentów.
Truizmem jest jeśli powiem, że my (mężczyźni) dopiero nawiązujemy kontakt z dzieckiem w miarę jak nabywa ono samoświadomości. Jeśli nie uda się nawiązać go przed rozejściem, to dziecko niewiele będzie dla ojca znaczyło. Dlatego w interesie dziecka i matki jest, aby od początku ojciec miał jak najsilniejszy i najlepszy kontakt z dzieckiem, żeby uczyli się siebie i poznawali się jak najwcześniej i jak najwięcej.
Wam pomaga biologia, stąd może niektóre zachowania facetów wydają się bardzo okrutne, choć z punktu widzenia zaangażowanych mężczyzn takimi nie muszą być.
To tak jak z cyckami - Wam rosną naturalnie, a nam tylko na siłowni ;)
Sławku, sam sobie zaprzeczasz. Takie mam wrażenie. Zrozumiałam, że znowu winne kobiety, że ojciec ma zbyt mały kontakt z własnym dzieckiem.
Usuń"Dlatego w interesie dziecka i matki jest, aby od początku ojciec miał jak najsilniejszy i najlepszy kontakt z dzieckiem, żeby uczyli się siebie i poznawali się jak najwcześniej i jak najwięcej."
Czyli interesu ojca w tym nie ma? Skoro jesteś świadomy tego wszystkiego, o czym piszesz, to nie rozumiem. Będziesz czekał, aż matka Twojego dziecka będzie Cię zachęcała, abyś syna czy córkę wziął na ręce? Dla mnie taka logika ojcostwa, a właściwie powodów uchylania się od ojcostwa jest jakaś pokrętna.
"Jak facet coś robi, to trzeba mu asystować, więc zamiast sterczeć i podawać przysłowiowe gwoździe, to się raz dwa robi i spokój. :)))))))) ;)"
UsuńNo i cały misterny plan, aby spędzić parę chwil razem i przy okazji zrobić coś konstruktywnego bierze w łeb ;)
Lepiej spędzać ten czas w inny sposób, a nie przy podawaniu gwoździ. :D
UsuńRomek
UsuńSądy Polskie to faworyzują tatusiów.
Kiedy ex wniósł do sadu o zmniejszenie kontaktów z dziecmi, bo nie mógł w pon i pt dojechać 50 km i odebrac ich ze szkoły, to sąd kazał mi zrozumieć, że mja pracę i nie może. A że dla mnie utrata tych dwóch popołudni była równoznaczna z utratą 2000 PLN nie miało znaczenia dla jego wysokości Sędziego. Przy ustalaniu alimentów też nie miało znaczenia.
Więc te 1400 na dwójkę w moim przypadku jest naprawdę mało.
a jego dodatkowe koszty - to paliwo, kiedy wiezie dzieci do mamusi.
Mi Romku Twoje generalzowanie podnosi cisnienie.
Skończyłam studia, w tajemnicy przed ex (bo mi zabraniał) zrobiłam specjalizację. I finansowo daję radę. Te ściągane przez komornika alimenty odkładam dzieciom na studia- przydadzą się.
Ale gdyby była konferencja pt "jak być świetnym ojcem nie będąc mężem", to mój ex wygłosiłby wzruszający, łzawy referat. Bo o wrednej babie ograniczającej kontakty wygłasza i bez konferencji.
I mi się wydaje że,:
Faceci wygłaszają frazes jakby bardzo chcieli gdyby mogli, jak tęsknią i im brakuje (...tu można sobie dodać). Ale skoro nie mogą przez tą wredną k...to nie będa też tej k...płacili alimentów a z dziećmi nie będą się spotykać, bo dzieci są rozdarte a poza tym nie wazna ilość tylko jakość, więc intensywnie raz na rok też sie liczy.
ale gdyby tylko mogli....
AGA
Nie wiem jak mają inni faceci, ale z mojej obserwacji: słowa, słowa, słowa, słowa......słowa i NIC więcej!!! Na wszystkim się zna, a jak przyjdzie co do czego: NIC!!! musiałam sama...no sama sobie winna!!! przecież jakbym była bardziej cierpliwa, to może w końcu.. JESTEM SPECEM OD WYKAŃCZANIA DOMÓW I OD WALKI Z WSZELKIEJ MAŚCI FACHOWCAMI... przynajmniej jakiś profit:)))
Usuń@Beata
Usuń"Zrozumiałam, że znowu winne kobiety, że ojciec ma zbyt mały kontakt z własnym dzieckiem."
Nie "znowu" i nie wszystkie, ale nie zgadzam się ze stwierdzeniem, że "wszystkie kobiety są niewinne", przynajmniej pośrednio. Moim celem było zwrócenie uwagi na zachowania, które w dłuższej perspektywie prowadzą do słabych kontaktów ojciec-dziecko. Wiele kobiet oburza fakt późniejszego braku zainteresowania dzieckiem i jego rozwojem, ale nie wszystkie idą dalej i pytają się o przyczyny tego stanu rzeczy. No chyba, że wytłumaczeniem (i przy okazji samousprawiedliwieniem) jest powiedzenie, że on jest doopkiem.
Mam nadzieję, że nieco więcej udało mi się wyjaśnić. Jeśli dalej niejasno piszę, daj znać - popróbuję się jeszcze inaczej wysłowić. Za wskazanie samozaprzeczeń i niekonsekwencji w moim wysławianiu się będę wdzięczny - dorwę je i ubiję.
""Dlatego w interesie dziecka i matki jest.."
...
Czyli interesu ojca w tym nie ma?"
Patrzysz antagonizująco na to co piszę. Bo jeśli napiszę, że "mężczyźni są mądrzy", to znaczy, że napisałem też iż "kobiety są głupie"? Otóż nie, bo pisząc, że coś jest A, nie znaczy, że reszta jest nie-A.
O interesie ojca nie pisałem, ale dodam, że to również jest w jego interesie, a dokładniej w interesie jego ojcostwa - jeśli chce się w nim rozwijać i spełniać.
Ja bym tam na zachęty matki mojego dziecka nie czekał :)
Nawet więcej - jakbym zobaczył rój ciotek kwilących nad łóżeczkiem mojego dziecka, to bym mu ruszył na ratunek ;)
"Lepiej spędzać ten czas w inny sposób, a nie przy podawaniu gwoździ. :D"
UsuńAaa... rozumiem - chodzi Ci o to, aby czas spędzać robiąc coś konstruktywnego oraz mającego ręce i nogi ;)
AGA dokładnie tak z tymi chęciami
Usuńnie odnoszę się tu do Bodo, który już przed rozwodem deklaruje chęć bycia i widać,że z córką jest
ale fakt-gdy wpada na "biednego" tatusia "obowiązek alimentacyjny" to tak jakby na dziecko naciągnąć worek z naszywką "zabieraj mnie i uciekaj a Twoje problemy znikną"
a gówno znikną
bo już widze tych deklarujących Panów, którzy tracą intratne posadki bo o 15 dziecko trzeba odebrać, nakarmic, na wywiadówkę pobiec, z chorym na l4 posiedzieć - mało który szef jest na tyle wyrozumiały aby z etatu 14 godzinnego/dobę zrobić 8h i zero dyspozycyjności
To nie jest wszystko takie proste jak się wydaje, a kasa w tym wszystkim to tylko pozwalający utrzymać się na powierzchni ( w większości przypadków ) środek
"bo już widze tych deklarujących Panów, którzy tracą intratne posadki bo o 15 dziecko trzeba odebrać, nakarmic, na wywiadówkę pobiec, z chorym na l4 posiedzieć - mało który szef jest na tyle wyrozumiały aby z etatu 14 godzinnego/dobę zrobić 8h i zero dyspozycyjności"
UsuńMożesz nie widzieć, Twoja sprawa. Ja to ogarniam bo chcę być pomocny dla dzieci mimo, że łatwo nie jest. Zresztą zawsze powtarzam, dziś mogę jutro może mnie być na to nie stać. Dziecko ma zawsze dwoje rodziców, którzy nawet po rozwodzie muszą się wspomagać w tej kwestii.
Romek, brzmisz jak idealista. Nie wiem ile z tego wdrażasz w życie. Mogłaby to ocenić Twoja ex.
UsuńMój ex deklaruje dokładnie jak ty (czasem nawet lepiej) ale postępuje dokładnie tak jak piszę ja. Dlatego jestem b ciekawa jak widzi to Twoja czy Bodowa exbaba.
skoro jesteś takim zaangażowanym i chętnym do równego podziału obowiązków ojcem- odrabiającym lekcje, gotującym, sprzątającym, bawiącym się, partycypującym w utrzymaniu dzieci i jeszcze dającym radę pracować zawodowo, to za cholerę nie wiem jakim cudem możesz być po rozwodzie. Czyż nie właśnie tego oczekiwała Twoja była zona?
AGA
Sławku, takie dyrdymały, że tatuś to dopiero poczuje ojcostwo, jak się do niego syn odezwie, że nie ma kompotu i to po pięciu latach ( bo kompocik zawsze był), to do mnie kompletnie nie trafia. To jest nic innego jak usprawiedliwianie emocjonalnego kalectwa. Normalni i zdrowi na psychice faceci przeżywają ciążę, poród i opiekę nad niemowlakiem i angażują się w to wszystko. A nie czekają, aż z dzieckiem będzie warto zagrać w szachy, bo wcześniej to tylko bełkocząco ryczący zapluty zlepek hałasu i brudu.
UsuńI tu wytłumaczenie, że tacy kolesie to po prostu dupki, chłystki i nieodpowiedzialna gówniarzeria uważam za adekwatne.
Już pisałem, nie będę wyciągał tu szczegółów z życia rodziny i mam do tego prawo. Jeżeli Ex uważa, że niewłaściwie wywiązuję się ze swoich obowiązków jako ojciec oraz piszę rzeczy, które nie mają miejsca to bardzo proszę niech się wypowie. Ja nie muszę niczego udowadniać i nie zamierzam wklejać dowodów, że nie jestem wielbłądem.
UsuńMaryś, to znaczy, że ja jestem nienormalny. Może to wynika z młodego wieku w jakim zostałem ojcem, ale do czasu jak nie zobaczyłem dziecka, to zupełnie nie docierało do mnie to co się dzieje. Nic na to nie poradzę i czasem nawet wstydzę się tego.
UsuńAga, w ten sam sposób, dla którego wiele z nas rozwiedzionych kobiet godzi pracę z wychowaniem dzieci i jeszcze idzie potańczyć Zumbę, do teatru, kina czy gdzie tam kto chce. Baby to godzą, to Romek nie może? Bo dziwoląg, że facet?
UsuńRomek, ale nie czekałeś z ojcostwem, aż się dziecię stanie bardziej komunikatywne?
UsuńChodzi mi o usprawiedliwianie oziębłości uczuć, braku odpowiedzialności, wygodnictwa. Temu będę mówić NIE.
Fajnie jest sobie każdą podłość czymś usprawiedliwić i wytłumaczyć. Dla mnie porzucenie własnego dziecka jest czymś niewyobrażalnie świńskim. I takie gadanie, że kobietka nie zadbała o jego uczucia ojcowskie, to sorry, ale śmiech pusty mnie ogarnia. Albo jest się człowiekiem, albo świnią.
Godzę bo mogę. Co innego jest pracować dla "przyjemności" kontaktu z ludźmi i godzić pracę z wychowaniem dziecka a czym innym jest bycie KRĘGOSŁUPEM FINANSOWYM rodziny i godzenie pracy z wychowaniem. Moja praca w wyniku jednostronnej zmiany zasad przez Ex ucierpiała znacznie i prawdopodobnie już nigdy nie odbuduję pozycji jaką miałem kiedyś. Trudno - jest to cena za to, że mogę być tak blisko z dziećmi jak to możliwe. Jednocześnie nie zamierzam w żaden sposób wspomagać Ex. Chciała wolności i samodzielności to ją ma. Zresztą podobno jest zadowolona z życia co i mnie cieszy, bo zadowolona mama to szczęśliwe dzieci. Żal jest - ale tak jak mówiłem. To są sprawy zbyt prywatne, żeby je wyciągać na forum publicznym.
UsuńTo jeszcze mam takie pytanko, skoro kobiety mają to BIOLOGICZNIE wszczepione, to gdzie jest w takim razie Ośrodek Sterowania Ojcostwem u mężczyzn? Bardzo jestem ciekawa, może to mi rzuci jakieś światło na tych frędzli porzucających własne dzieci.
UsuńNie byłem najlepszym ojcem w pierwszych latach życia dzieci. Mieszkaliśmy zagranicą i praca pochłaniała mnie bez reszty. Po pracy depresja i gapienie się w ogień czytaj TV lub komputer. Później zmieniałem się przez 15 lat aż do stanu obecnego. Paradoksalnie kiedy przejąłem dużą część obowiązków oraz rozwinąłem doskonały kontakt z dziećmi wszystko się rozleciało.
UsuńTakże Maryś zgodnie z Twoją definicją byłem świnią.
Maryś, że baby to godza to wiem (dzieci na Zumbe chodza ze mną). I że faceci gdyby chcieli to by godzili - też wiem (choć dla ex dzieci na jego szerokie pasje i hobby zawsze były zbyt małe).
UsuńTylko skoro Romek jest z tych co godzą to nie wiem dlaczego się rozwiódł.
Bo jak wcześniej czytałam to chyba właśnie tego godzenia po 50 % żona oczekiwała.
Po kolejnym przeczytaniu nawet mnie to rozśmieszyło. Tak, moze i Romek jak baba to godzi. ale większość facetów nie godzi :D
PS - dzisiaj jestem sfrustrowana, ponieważ mój ex nie godzi (choc gdybym ja mu pozwoliła to by godził) to ja 11 godzinę z rzędu w pracy żeby dzieci miały na obóz zimowy. A dzieci z jelitówką i babcia i na telefonie.
AGA
Romek.. dla kobiety stosunek do ich macierzyństwa w tym okresie, kiedy mają na ręku niemowlę potrafi wbić klin w małżeństwo. Są takie żale, których nie da się wymazać.
UsuńI popatrz na schemat. Romek godzi=baba.
UsuńWidocznie byłeś świnią. Ale z tego, co piszesz już nią nie jesteś.
UsuńKażdy popełnia błędy i głupoty. Tylko idioci w kółko te same.
Tu nie chodzi o szok poporodowy tylko o coś co a nazywam filtrem mentalnym. Pamięta się tylko zło, bo na tej bazie można wybielić siebie i wytłumaczyć sobie, że to nie ja nawaliłem/am. Sam bujałem nieraz nocami wózek rano idąc do roboty mimo to jak porównam ilość czasu jaką daję teraz dzieciom w porównaniu do tego co było wtedy to czuję różnicę. Zresztą, to jest inna forma kontaktu. Starsze było płaczliwe typu 30 minut bujania i 10 minut spania. Z młodszym za to bywało, że trzeba było leżeć w łóżku wieczorem 3 godziny i człowiek sam zmęczony zasypiał a dziecko nie.
UsuńŚwinią byłem wg Twoje definicji. Ja się tak nie czuję, bo jak odniosę swoje zaangażowanie nawet w tym "złym" okresie do zaangażowania znajomych to stwierdzam, że byłem naprawdę dobrym ojcem. Wiesz co to jest SUBIEKTYWNA ocena? Wg subiektywnej oceny Ex byłem złym ojcem. Byłbym nim bez względu na wszystko. Jak prosiłem o porównanie moich starań do znajomych to słyszałem, że gówno mnie obchodzą znajomi. Ja to ja.
UsuńJasne, że inna forma kontaktu. Co nie zmienia faktu, że tulenie maluszka pachnącego oliwką nie jest przyjemne dla ojców. Podobnie jak chodzenie z wózkiem, kapanie, łaskotanie w brzuszek i liczenie paluszków, patrzenie, jak śpi. Ale na to trzeba minimum wrażliwości.
UsuńSorry Romek, dla mnie to bolesny temat, może stąd emocjonalność wypowiedzi. Patrzę też nieraz na dzieciaki znajomych samotnych matek, jak czekają na walizkach w weekend, a tatuś nie przychodzi. I mi się z jednej strony serce na plasterki kroi, a z drugiej odzywa się we mnie chęć urwania jaj takiemu draniowi.
Romek, ja nie wiem czy byłeś świnią. Nie siedziałam u Ciebie w domu pod kanapą, aby takie wyroki ferować. Miałam na myśli konkretnie pewien gatunek dupków.
UsuńJa też niewykluczone stanę się kanalią. Jeżeli kryzys dopadnie nas wszystkich, kto wie czy nie będę musiał wyjechać z kraju za chlebem. Wówczas zostanę kanalią co zostawiła dzieci a biedna mamusia musi się ze sraczką zmagać na co dzień.
UsuńWiesz co Maryś, pójdę już bo staram się wszystko brać z humorem, ale wspomnienia powodują we mnie tyle goryczy...Po co mi to?
Miłego dnia.
I ja spadam. I odszczekuję bardziej emocjonalną część mych wypowiedzi. Hau hau!
UsuńWzajemnie.
Maryś i jeszcze jedno. Te zajęcia, które wymieniłaś typu tulenie maluszka z oliwką czy łaskotanie po brzuszku to jest rola kobiety. Ojciec ma przekazać dziecku zupełnie co innego. Choćby po to, żeby później w dorosłym życiu ten człowiek nie oczekiwał, że facet będzie kobietą a kobieta facetem.
UsuńE tam:) Brzdące są cudne. Wiele tracicie przez rezygnację z takich form czułego kontaktu :) Pa.
UsuńJa nie oczekuję od Ciebie,że zagrasz z dziećmi w kosza czy pojedziesz z nimi na ryby pod namiot. I daleki byłbym od stwierdzenia, że coś tracisz nie robiąc tego. To zwyczajnie nie jest Twoja rola.
UsuńPozdrawiam
Wiesz co? Akurat jak się wychowuje dzieci bez ojca, to się idzie z nimi na mecz :) I doprawdy, cieszę się, że to ja, jako kobieta byłam z nimi na ty m pierwszym w ich zyciu meczu.I pierwszy raz pod namiotem i na koniach i w górach. Były to doprawdy wielce pouczające doświadczenia. Uczymy się siebie ciągle, chociaż to dwa różne światy - męski i żeński.
UsuńRozumiesz, do czego zmierzam? Bliskość to poznawanie kogoś, a nie wybieranie tego, co nam akurat pasuje.
@Maryś
Usuń"Sławku, takie dyrdymały, że tatuś to dopiero poczuje ojcostwo, (...) to do mnie kompletnie nie trafia."
Pisałem o kontakcie z dzieckiem, ale jego poziom i rozwój zależy od dziecka a nie płci rodziców, więc słaby argument z mojej strony, przyznaję.
Lepszym słowem do opisania tego co chcę powiedzieć jest przywiązanie do dziecka i - masz rację - rozciąga się ono od momentu informacji o ciąży. Tak jak pisałaś:
"Normalni i zdrowi na psychice faceci przeżywają ciążę, poród i opiekę nad niemowlakiem i angażują się w to wszystko."
Tylko, że tu nie tyle chodzi o psychikę, a o wolę i przekonanie. W nas informacje o ojcostwie wsiąka przez całą ciążę, ale można się przed nią bronić, negując ją lub ignorując. To ich nazywasz "dupki, chłystki i nieodpowiedzialna gówniarzeria".
Dla ojca dziecko przez czas ciąży jest w większości abstrakcją. Wszystko zmienia się po porodzie, gdy można je zobaczyć i dotknąć. Tak jak pisał Romek. Niezależnie od zaangażowania i tłumaczenia sobie i tak bliżej nam do podejścia "nie ma [dziecka] i nagle jest" niż powolnego oswajania się z myślę o rodzicielstwie.
Warto jednak przywiązywać się do dziecka w ciąży, nawet jeśli potem wszystko jest inaczej niż sobie ułożyliśmy w głowie.
Dalej jednak twierdzę, że inaczej się przywiązujemy do dziecka i inaczej ten proces wygląda. Przez te różnice łatwiej jest ojcu porzucić dziecko i matkę.
Ja też wszędzie z córką jeździłam. I pod namiot i na koncerty i w kosza zagrłam. Co mi tam.... Wcześniej miziałam po brzuszku i całe noce nosiłąm na rękach. Uczestniczyłam we wszystkim i mam przez to wiele fajnych wspomnień. Ona też. :)
UsuńNie Maryś, to co opisujesz to PROTEZA normalności. Moi jazdy na rowerze, na nartach nauczyli się ode mnie, bo tak właśnie to powinno wyglądać. Na meczu pierwszym w życiu też byli ze mną i zresztą do tej pory co tydzień chodzimy. Może dlatego, że ja wiem ile moja matka starała się włożyć siły w to, żeby choć trochę zrekompensować mi brak ojca. I dopóki siły mi starczy, to moje dzieci nie odczują braku, który ja czułem zawsze.
UsuńBoszsz, a ja całe dorastające życie MARZYŁAM, żeby moi starzy się rozwiedli i stary żeby wreszcie poszedł w pizdu i nie pokazywał tej zachlanej, artystycznej facjaty. Łomatko i córko! Byłby ŚWIĘTY SPOKÓJ, zero kłótni, zero latania matki od okna do okna - jak ten łajdaczył się gdzieś po mieście.
UsuńGdzie sens, gdzie logika ja się pytam, żeby dzieci musiały mieć NA SIŁĘ ojca albo matkę? Ja bym sporo oddała, żeby się matka mnie wzięła i posłuchała. Rozwiodłaby się z gnojem jak miałam 11 lat - i szafa gra. Kasy jak nie przynosił - tak nie przynosił. A jak przynosił - to napiwek.
Co do kosztów i wkładu pracy tudzież kasy w gospodarstwo domowe; to ja proponuję podliczyć ile co kosztuje. Chodzi o wkład pracy przeliczony na roboczogodziny. Może być waloryzacja ze względu na wykształcenie - ale nie musi, jak kto woli. Ja mam dwa fakultety, języki obce oraz własny giętki - mogę się dostosować. Podam przykład: kiedy DECYDOWALIŚMY SIĘ na dziecko nr 1, podjęliśmy wspólną decyzję podyktowaną naturą - że urodzę ja. Jako lepiej przystosowana. Chodziłam więc sobie w ciąży, pracowałam do 6tego miesiąca, bo potem nas wywalili z roboty. Przynajmniej nikomu nie było smutno, że bardziej poszkodowany albo upierdolony ze względu na ciążę. Jak wszyscy, to wszyscy.
Chłop się wziął za szukanie roboty, mnie nawet w bezrobociu nie chcieli zarejestrować, bo jako ciężarówka, nie byłam w gotowości do podjęcia pracy (przepisy prorodzinne i prokobiece). Tak więc małż znalazł robotę, ja sobie urodziłam i git. Jako że całe życie pracowałam i zarabiałam swoje pieniądze, życie na utrzymaniu doskwierało mi jak skurczysyn. Czułam się jak jałówka. Deprechą wiało na kilometr, dostawałam szału. Żłobek na zadupiu niemożliwością, opiekunka kosztuje fortunę a z moimi kwalifikacjami normalną robotę mogłabym dostać tylko za granicą. Bo tutaj panowie się śmiali.Że to niekobiecy zawód. To bujanie jaj samcom w celach rozpłodowych.
Małżonek widząc moją narastającą frustrację, czyli wkurwienie, zaproponował mi żeby moją robotę wycenić. Opieka nad dzieckiem, gotowanie, sprzątanie, prasowanie. Seksu nie wyceniałam - bo po pierwsze primo - bezcenny, a po drugie primo: no chopak też się przykładał. Bez dwóch zdań, czyli barter. Robotę wyceniliśmy nawtedy na jakieś 4 kafle, on zarabiał 3 i pół. Czyli nie stać go i już. Ale ja wspaniałomyślna jestem, więc końcowo odrzuciłam propozycję.
Potem zastanawialiśmy się co dalej. Robimy więcej dzieci, czy jedno zostanie i jak pójdzie do przedszkola to ja oblecę jakieś pół etatu (bo wiadomo, że przedszkole na wsi to max 6-8 godzin dzieci przechowuje). Zrobiłam sobie przekwalifikowanie plus podyplomówkę i - i tak chuj bombki strzelił, bo robota mi przeszła koło nosa. I tym sposobem zabrałam się za rozmnażanie na wielką skalę, bo jak wiadomo chłop w ciąży nie chodzi a i cyckiem nie nakarmi (chociaż z butelki może).
Tak więc ZA KAŻDYM RAZEM kiedy męża onegdaj nerw poniósł i zagalopował się a propos kasy - moja skrupulatna wyliczanka wielofunkcyjności i kosztów jakie mógłby ponieść, gdyby brał "z ogłoszenia" zamykała mu usta.
Takze hola hola z tym pasożytowaniem, bo może wyjść 4 kafle versus 3 i pół. W przyroście geometrycznym ze względu na skok czasowy.
P.S. Roman, warkocze sobie dokup, będziesz jako Wiking. Ja mam fryz na pazia, więc się odprogramuj. I Beskid Żywiecki wolę. Dobre piwo mają.
Proponuję jeszcze tabelkę wyliczającą koszty utrzymania dziecka wypełnić. Wyjdzie pewnie nie 4 tylko 7 tysi. A co tam? Papier wszystko przyjmie ;-) Ja nie wiem jakim cudem ludzie żyją za średnią krajową? Seks? Ten w zwiaązku jest najdroższy z możliwych.
UsuńPS: Warkoczy będę się trzymał mimo to ;-)
Steniu, cudnie napisałaś. Zwłaszcza brzydkie wyrazy mi się podobają, bo podobno kobietom nie wypada ich używać. :)
UsuńNo to teraz to już mi "rence" opadły zupełnie.
Usuń@Maryś, @Beata
UsuńCzy pokazując, że zapewniacie swoim dzieciom to co wg Romka powinien zapewniać ojciec, chcecie pokazać, że jesteście matka i ojcem w jednym? Że mężczyzna nie jest potrzebny, bo ze wszystkim sobie dajecie radę?
Szlachetne jest to, że staracie się swoim dzieciom rekompensować brak ojca na co dzień, ale nie zastąpicie go.
Choćby dlatego, że nie potraficie (a przynajmniej z wielkim trudem się na to zdobywacie, aby) zadać dziecku ból (lub pozwolić na jego wystąpienie). Nie chodzi mi o patologię, bicie, itp., ale o lekcję dla dziecka, że trzeba o swoje walczyć, że ból jest częścią życia, że samemu trzeba mierzyć się ze swoim bólem. Ojcu łatwiej jest pozwolić na ból dziecka, niż matce, np. gdy jego dziecko bije się z drugim dzieckiem (bez noży, bejsboli, itp.). Pozwoliłybyście się dzieciom potarmosić? Czy od razu wkroczycie do akcji?
Sławek, przeczytaj wpis Beaty dwa poziomy wyżej. Dla mnie nic więcej nie trzeba tłumaczyć.
UsuńZ tym tarmoszeniem to trzeba uważać, bo Bodo o mało pedofilem przez to nie został ;-)
Wiesz Sławek i Bodo w czym jest ich siła? W tym,że potrafią skupić się wokół jednej, która akurat wydaje im się przewodniczką stada, bo głosi poglądy takie, które akurat trafiają im do gustu a my zamiast stanąć murem i huknąć pięścią w stół to się pieprzymy jak matka z łobuzem próbując tłumaczyć rzeczy oczywiste.
UsuńTym razem to naprawdę "bez odbioru" ;-)
@Stenia
Usuń"Boszsz, a ja całe dorastające życie MARZYŁAM, żeby moi starzy się rozwiedli i stary żeby wreszcie poszedł w pizdu i nie pokazywał tej zachlanej, artystycznej facjaty.
...
Gdzie sens, gdzie logika ja się pytam, żeby dzieci musiały mieć NA SIŁĘ ojca albo matkę?"
Żebym Cię dobrze zrozumiał - marzyłaś o tym, aby nie mieć ojca, a nie o tym, aby mieć dobrego ojca? To musiałaś mieć niezłe jazdy w dzieciństwie. Dobrze, że nie przeniosłaś tego na swoje dzieci. (Szczerze piszę, bez przekąsu.)
Sławku, moje się najpierw musiały ze mną naużerać, żeby sobie wypracować prawo do tarmoszenia. Ustąpiłam i nie wkraczam. Puszczam sobie bluesa jak się od debili wyzywają. Za minutę i tak jest po sprawie. Właśnie .. JA SIĘ UCZĘ. Ciągle, cały czas, nieustannie.
UsuńNie staram się być tatą i mamą. I nie muszę nic POKAZYWAĆ. Jestem mamą, która chodzi na mecze, bo taty nie ma. I tyle. Nie jestem normatywnym robotem w sukience z falbankami, noszę portki, umiem zrobić stół i krzesło, połozyć tynk i mogę się tym podzielić z dziećmi. A jeśli będą chciały się nauczyć układania ikebany, albo walenia w mordę, to im zafunduję specjalne nauki.
Sławek, ona jest DDA doczytaj. Nie ma sensu dyskutować, dobrze że kobita jest szczęśliwa i jakoś funkcjonuje, gorzej że inne ją za przykład biorą ;-)
UsuńTo mechanizm podobny jak u mnie. Koleżanki ją rozwiodły, tylko później z wyjątkiem jednej, której zęby latały po przedpokoju się ulotniły. Szkoda czasu naprawdę...
Świat parszywieje jak powiedział Bodo i miał 100% racji!
Pokazując, że jak trzeba, to zapewnię mojemu dziecku co tam mu się ubździ, pokazuję, że nie ma ludzi niezastąpionych i jak komu nie zależy na tym, aby występować w dzieckowych wspomnieniach jako fajny rodzic, to bez łachy.
UsuńWybacz Sławku, ale według tego, co piszesz, to jak dziecię przyjdzie i zakomunikuje, że właśnie dostało dwóję z gry w kosza, to ja powinnam podanie do ojca napisać, że trzeba z dzieckiem pograć, a ja nie pogram, bo to rola ojca, a ja chcę, żeby dziecko miało odpowiednie kulturowo wzorce i za chiny ludowe w tego kosza nie zagram, bo wychowam ułomną jednostkę?
Mam podejście zadaniowe. Trzeba jechać na koncert, to jadę. Trzeba zagrać w kosza czy cokolwiek, gram. I własnie o to mi chodzi. Jak trzeba obiad zrobić, to tata też może zrobić, jak trzeba w nocy ponosić niemowlaka, to tata też może ponosić. Podziały na zadania kobiece i męskie są sztuczne. Bo według tej "teorii" nie tylko rozwiedzeni rodzice, ale też owdowiali są skazani na wychowawczą porażkę, a wcale tak nie jest. I dotyczy to też samotnych ojców. Uważacie, że samotny ojciec nie wychowa fajnej i wrażliwej kobiety? Wychowa. Znam takie przypadki.
Ach, jeszcze jedno Sławku. Mężczyzna, nie chłystek, jak najbardziej jest potrzebny. Żałuję, że go nie ma. Naprawdę. Ale co robić? Trzeba się cieszyć tym, co jest.
Usuń@Maryś
UsuńI tak trzymaj.
Podziwiam Cię, że nie donkiszotujesz, tylko wyciągasz wnioski z tego co Cię spotyka. Nawet jeśli to czego się uczysz jest trudne i żeby wytrzymać to "puszczasz sobie bluesa".
Dla dziecka jednak obecność mężczyzny, najlepiej ojca, i to nawet jeśli jest tylko pasywna, jest nie do zastąpienia i przecenienia. Nie chodzi mi o wywołanie burzy i udowadnianie, że sobie świetnie radzicie i wszystko jest git, bo domyślam się, że potraficie na rzęsach stanąć, aby dzieciom nic nie zabrakło. Chodzi mi o docenieni roli mężczyzny w rozwoju dziecka.
Ech... akademicko się zrobiło: Bodo - jakieś newsy z frontu?
Słusznie, dlatego staram się mieć znajomych mężczyzn. Właśnie mój przyjaciel będzie uczył młodego matmy przez cały rok w ramach korków. Fajny facet. Lubi dzieci i może być jakimś wzorcem męskim. Nie chcę, żeby moi synowie rośli w otoczeniu wyłącznie kobiet. W przychodni baba, w szkole baba, w domu baba, w sklepie baba....
UsuńTen brak ojca staram się między innymi tak, częściowo uzupełniać. Dziadek, wujek, przyjaciel. Oni też mogą coś chłopakom przekazać.
@Beata
UsuńOczywiście, że potrafimy się do pewnego stopnia wymieniać w zadaniach. Dziecko nauczysz gry w kosza, ale czy pokażesz mu jak w to włożyć serce? Może i tak, wszystkiego jednak tak nie zmieścisz - jeden rodzic to zawsze za mało. Jest jednak coś co pozwala nam żyć normalnie, nawet jeśli czegośtam nie dostaliśmy w dzieciństwie, czy nie mieliśmy odpowiednich wzorców. Strywializuję to do przykładu z wychowania. Jeśli rodzice nie nauczyli wyrzucać papierków do kosza i w dorosłym życiu nie jest to dla nas naturalne i bezwiedne, to zawsze można to robić w pełni świadomie i wręcz z premedytacją. To takie samo-wychowywanie.
A wracając do roli mężczyzny w wychowaniu dziecka - jeśli go zabraknie, to dziecko dalej ma szansę. Wprawdzie część rzeczy może nie być naturalnie zakodowana w głowie (relacje mąż-żona w małżeństwie), ale można się ich nauczyć i świadomie, powoli wcielać w życie.
Da się? Da się.
Nie da się tylko przeskoczyć biologii, choć i z tym nauka walczy.
@Maryś
Dziękuję za ten ostatni wpis. Pokazujesz, że nawet jak Ci facet przeorał życie, to potrafisz docenić mężczyzn jako mężczyzn i ojców.
Chapeau bas.
Sławkek napisał:
Usuń"Ojcu łatwiej jest pozwolić na ból dziecka, niż matce, np. gdy jego dziecko bije się z drugim dzieckiem (bez noży, bejsboli, itp.). Pozwoliłybyście się dzieciom potarmosić? Czy od razu wkroczycie do akcji?"
Póki krew się nie leje, po co się wtrącać ? Przecież oni za pięć minut znów będą przyjaciółmi, a ja wrogiem numer jeden, bo się wcinam - nie?
A Ty naprawdę uważasz, ze ojcu jest łatwiej patrzeć na ból dziecka? Pokaż mi faceta, który z własnej woli pójdzie z własnym dzieckiem na badanie krwi, albo będzie uczestniczyć w jakiejś bolesnej procedurze medycznej ??
Sławku, mnie przeorał tylko fragment życia , reszta należy do mnie!
UsuńDzięki.
Pozdrawiam Cię, Dżejms ;)
Różnica jest taka, że ojciec odmówi, a matka musi. ;)
Usuń@Maryś
Usuń"Nie chcę, żeby moi synowie rośli w otoczeniu wyłącznie kobiet. W przychodni baba, w szkole baba, w domu baba, w sklepie baba...."
I duże brawa dla tej Pani za zdrowe podejście.
Dorzucę jeszcze tylko, że dobrze by było, aby synowie mieli możliwość spotkać mężczyznę, nie tylko nauczyciela, ale też sprzedawcę, czy realizującego się w sfeminizowanym zawodzie. To ważny komunikat dla chłopca, że mężczyźni też się realizują w takich zawodach.
@MM
Nawet i na niewielkie ilości krwi można pozwolić. Pociągnę dalej - a prośbie o pomoc odmówisz? (Też ważna lekcja dla dziecka, że czasem, nawet jak jest źle, to trzeba sobie samemu radzić.)
Tak, uważam, że ojcu łatwiej jest pozwolić na ból u dziecka, jeżeli ma to mu w dalszej perspektywie pomóc, czy być dobrą lekcją.
Widziałem mężczyzn (ojców, dziadków) z małymi dziećmi u lekarza. Z nastolatkami zaś mniej.
Dla takiego nastolatka (zwłaszcza chłopaka) komunikat, że sobie poradzi sam jest bardzo ważny. Ewentualnie zaprowadziłbym go do przychodni i poczekał na korytarzu. Niech nabiera przekonania, że sam swoje sprawy potrafi załatwić i przy okazji umacnia poczucie własnej wartości i zaradności. A w razie potrzeby rodzic jest za drzwiami.
Pozdrawiam. :)
Sławku, napisałam pienkny komentarz i mnie z neta wywaliło razem z komentarzem.
UsuńZa tamtych czasów o dobrych ojcach słyszało się mniej więcej tyle co o Świętym Mikołaju albo o dziewictwie - każdy WIERZYŁ, nikt NIE WIDZIAŁ. :))
Ja z innego wszechświata pochodzę, takiego gdzie matki się nie puszczały, a ojcowie i owszem w objęciach alkoholowych z całą masą cichodajek. Albo i głośnodajek.
Jestem DDA i DDD, więc można łatwo się domyślić, że bajkowo nie było. Z doświadczenia lepszy BRAK OJCA niż BYLE JAKI OJCIEC.
Co do panów płaczących nad brakiem kasy - panowie, jesteście już singlami (z odzysku, bo z odzysku, ale erę recyclingu mamy). Czemu nie chcecie sobie znaleźć jakiejś sympatycznej pani, co by Wam budżety podreperowała? Skoro kobieta może, to chłop tym bardziej. Jak równouprawnienie - to równouprawnienie.
Miałem okazję zerknąć na niektóre wpisy na innym blogu jakie popełniłaś. Jak to mówią teraz - szacun. Jesteś świadoma swojego bagażu z domu coraz bardziej, potrafisz o tym mówić i, co ważniejsze, świadomie z tym walczyć i naprawiać. Patriotycznie można by powiedzieć, że w dzieciństwie "co nam obca przemoc wzięła, szablą odbierzemy" od życia jako dorośli.
UsuńNawet przy bylejakości ojca - wydawało mi się, że zamiast marzyć o jego braku, lepiej marzyć o idealnym ojcu (nawet jeśliby to były marzenia nierealne jak o księciu na białym koniu). To jednak - jak piszesz - inny świat, którego nie rozumiem, stąd moje zdziwienie.
Sławku, ja nie pytałam o to czy panowie chodzą z dziećmi do lekarza, lecz czy są wsparciem dla swych dzieci przy bolesnych procedurach ?
UsuńBo z własnego doświadczenia wiem,że jak pan jeden z drugim zobaczy igłę do punkcji lędźwiowej to wieje, aż się za nim kurzy. A co robi matka? Kładzie się obok dziecka, mocno je przytula, by czuło jej obecność by się nie poruszyło...
I to nie jest stereotyp, to standard.
Steniu, kilka postów temu zadałam podobne pytanie, po co dziecku gówniany ojciec/matka.
Niestety, brak konstruktywnych odpowiedzi
o tu http://bylemrogaczem.blogspot.com/2012/09/riposta-5.html#comment-form
I wiesz co ? wiem o czym mówisz...ja jako ośmiolatka marzyłam o tym by zostać sierotą
Tak zwanym typem idealnym jest pełna rodzina. Do tego funkcjonalna w każdym aspekcie. Ale ileż takich rodzin istnieje naprawdę? Dlatego uważam, że lepiej mieć świadomość dysfunkcji i starać się je uzupełniać, chćby protezowaniem (lepsze to niż nic) niż oszukiwać siebie i otoczenie, że wszystko w porządku i prowadzić grę pozorów pod publikę. Najwięcej krzywdy moim zdaniem robią dzieciom rodzice, którzy starają się zachować pozory normalności, aby tylko nie przyznać, że dali ciała i w jakiejś części przegrali swoje życie.
UsuńNie spotkałem się z takimi rejteradami. Widać Ci panowie nie wiedzą jak sobie poradzić z bólem, a w zasadzie jedynie jak potrafią sobie poradzić, to dać nogę. Jeśli zależy im na dziecku, to będą mieli potem moralnego kaca przez długi czas, to będzie ich hańba i wyrzut w oczach dziecka.
UsuńTak na marginesie, Twój przykład nie pasuje do tego co mówiłem. Mnie chodziło o sytuacje bólu dziecka, którego można uniknąć, czy to przerywając bójkę, czy zabezpieczając dziecko ochraniaczami jak idzie pojeździć na rowerze, itp. Twój przykład to przykład bólu, którego nie można uniknąć bez potencjalnej szkody na zdrowiu dziecka.
Przy bólu, którego nie można uniknąć ważne jest poczucie bezpieczeństwa. A jeśli ktoś z rodziców ucieka, to co ma pomysleć taki mały człowiek, który ma to przeżyć na własnej skórze? Mój duży tata uciekł, to co mi tu będa robić?
UsuńJeszcze jedno, bo cały czas zapominam o tym napisać. Moim zdaniem takie czekanie ojca, aż dziecko będzie odpowiednim partnerem do wspólnych zabaw to pułapka. Jeśli nie nauczysz bliskości od niemowlaka, nigdy już tego nie nadrobisz, bo każda próba zbliżenia będzie później odebrana jako nienaturalna i egzotyczna, a tym samym sztuczna. Bliskość z dzieckiem trzeba budować już w czasie ciąży. W piątym miesiącu ciąży płód zaczyna słyszeć i oswajać się z odgłosami świata, w którym przyjdzie mu żyć. Chyba warto, aby głos taty był mu znany?
Podejście, że rola ojca zaczyna się od momentu, kiedy z dzieckiem da się dogadać krzywdzi jedno i drugie.
Sławku, a nie uważasz,ze najtrudniejszy jest własnie ten ból, który jest nieunikniony ?
UsuńNiekiedy tak właśnie jest,że by komuś pomóc, musi najpierw zaboleć. A łatwiej znieść ból, gdy jest przy nas ktoś kto nas kocha i komu ufamy.
Wiesz, gdy zobaczyłam tą zależność, ból dziecka -znikanie ojca zapytałam w jednej z rozmów z takim tatusiem, dlaczego zwiał i co usłyszałam "bo wie pani, na to nie można spokojnie patrzeć, przecież ja bym tego lekarza tam zabił..."
A ponoć to baby są emocjonalne i trzeźwo nie myślą ;)
Wiec jeśli chodzi o mnie -dziecięce szturchanki i kłótnie olewam do pierwszej krwi (dosłownie), natomiast przy tym "celowym" bólu jestem, trzymam za rękę, przytulam do cyca.
Ale mocno odbiegłam od tematu
@Beata
Usuń"Przy bólu, którego nie można uniknąć ważne jest poczucie bezpieczeństwa."
Zgoda. Dlatego rodzic powinien kontrolować sytuację i jak trzeba, to wkroczyć.
Racja. Warto przywiązywać się do dziecka już od czasu ciąży, dać się mu poznać. A jak myślisz - jaka jest perspektywa mężczyzny, gdy w ciąży jest jego partnerka? Jak on może odbierać dziecko? Dla niego to ciągle pewna abstrakcja i głaskanie brzucha kobiety nieznacznie ja tylko urealni.
W ramach relaksu polecam (niestety nie znalazłem polskojęzycznej wersji): http://youtu.be/Dggt7PuoG00 :)
@MM
Ból rzadko kiedy jest łatwy do przyjęcia. Z czasem jednak warto uczyć dziecko radzenia sobie z bólem nawet jeśli nie ma obok kogoś kto nas kocha i komu ufamy. Nie od razu, ale jak jest odpowiednio duże - tej lekcji nie można jednak odwołać. Kiedyś rodziców zabraknie, a życie potrafi kopnąć dość boleśnie.
Pan, którego spytałaś nie potrafił sobie z bólem dziecka poradzić. Czy jednak chcesz go użyć, aby pokazać, że kobiety lepiej potrafią się zachować, gdy dziecku trzeba zadać ból?
Mam wrażenie, że każde słowo o tym, że mężczyźni z czymś sobie lepiej radzą niż kobiety spotyka się ze zmasowanym zasypaniem przez przykłady mężczyzn, którzy się nie sprawdzili i zawiedli. Obok zaś kobiety, które stanęły na wysokości zadania i niczym mityczne matki Polki, zapewniły dziecku wszystko to co może zapewnić matka, ojciec i ze 3 pokolenia dziadków ;)
Odbiję więc piłeczkę (grad piłeczek?) i zapytam - jaki macie pomysł, aby wychować swoich synów na takich, którzy by nie mogli być użyci jako przykłady słabych mężczyzn?
[Może już darujmy sobie odpowiedzi na blogu, aby nie nadużywać gościnności Bodo.]
Może Bodo nas nie wyrzuci z wielkim hukiem;)
UsuńMusze Sławku, odnieść się do Twoich słów.
" przykłady mężczyzn, którzy się nie sprawdzili i zawiedli. Obok zaś kobiety, które stanęły na wysokości zadania i niczym mityczne matki Polki(...)"
Ja nigdzie nie wspomniałam o tym,że "wiejący" panowie z mojego przykładu "nie sprawdzili się", ja chciałam pokazać jak bardzo różnimy się w odczuwaniu my kobiety i Wy mężczyźni. Nie było moim celem zdyskredytowanie kogokolwiek.
Co do pomysłów na wychowanie, najpierw sprecyzujmy pojęcie "słabego mężczyzny" by mieć jakiś punkt odniesienia.
podczas moich dwóch pobytów w szpitalu z rocznym synkiem w salach przebywały głównie kobiety. bo mężczyźni muszą pracować? hmm... w obu przypadkach leżeliśmy od czwartku do poniedziałku. weekend różnił się tylko tym że wieksze ilości gości napływały i odpływały.
Usuńa mój facet, niebiologiczny syna, był z nami od piątku godz. 15.00 do 22.00. w sobotę i w niedzielę od 8.00 do 22.00. wyrzucał mnie do domu, żebym mogła odespać kilka godzin, wykąpać się, skoczyć do pracy na godzinę. pielęgniarki się nie mogły nadziwić, więc widać nie często zdarzały im się takie egzemplarze.
mozna? można. niesamowity szacun ma u mnie za to, ze mnie wtedy wspierał.
i wierzę, ze są tacy ojcowie. tylko żal, ze ich tak mało.
i mniej mnie dziwi, że ojców nie było na oddziałach, to mnie jakoś nie specjalnie ruszało.
ale do wkurwu doprowadzał mnie widok półrocznego dziecka w pokoju obok, któe cały czas było samo. a matka z wyglądu na oko kurwa, wpadała na parę minut dziennie. serce bolało, jak patrzyłam na to dziecko bawiące się godzinami swoimi paluszkami. ono nawet już nie płakało...
dodam jeszcze, ze on miał wiecej cierpliwości do Bąka w tamtej sytuacji. utrzymać roczne, chodzące już dziecko na łóżku, z kroplówką, wymagało niesamowitej inwencji i opanowania, którego już mi potem brakowało.
UsuńDo Twojej propozycji uszkodzeń ciała Quinto, Bodo: strzelił focha ale nie trafił...
OdpowiedzUsuńQuinto zrobił baranka- rozpędził sie i pieprznął łbem w scianę.
OdpowiedzUsuńMaria.
Romek napisał:
OdpowiedzUsuń"Sławek, przeczytaj wpis Beaty dwa poziomy wyżej. Dla mnie nic więcej nie trzeba tłumaczyć."
O co Ci chodzi?